SCM MUSIC PLAYER

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 8 .

Katherine .

- Co ?
- No to co właśnie usłyszałaś , jestem wpakowany w szemrane interesy Twojego taty .
- Dlaczego nic nie powiedziałeś tamtego wieczora ?
- Po plaży ?
- Tak ,właśnie tego .
- Ciężko mi było, wolałem się wycofać .
- Skarbie - wtrącił tata - Wiesz muszę Ci coś jeszcze powiedzieć .
- Co ? Co jeszcze chcesz dodać ?
- Wiem z kim się umawiasz .
- Niby skąd?
- Słońce , chyba nie myślisz,że wyszłabyś z domu bez śledzących Cię ochroniarzy .
- Tato !
- I cieszę się ,że to nie z nim straciłaś swoją cnotę - zaśmiał się
- Och weź skończ - rzuciłam - Nie upokarzaj mnie .
- Ale musisz z nim zerwać - powiedział stanowczo .
- Co? Dlaczego ?
- To nie jest chłopak dla Ciebie  , uwierz mi ,nigdy źle Ci bym nie doradził
- Tak niby tak .
- Musisz z nim zerwać - oznajmił .
- Mam zrezygnować ze szczęścia bo Ty tego chcesz ?
- Nie mogę Ci więcej skarbie powiedzieć,zerwij z nim  .
- A co z tego będę miała?
- Zapewnisz mu bezpieczeństwo - uśmiechnął się
- Skoro będzie bezpieczny, zgoda .
Łza ściekła mi po policzku .  Powiem mu dzisiaj wieczorem  . Pojechaliśmy pod nasz dom , Justin wyskoczył z auta i otworzył mi drzwi .
- Dzięki - spojrzałam na niego i udałam się do domu .
Weszłam na górę do swojego pokoju  , ubrałam się nieco luźniej  . I włączyłam sobie muzykę .
Wzięłam telefon z lekkim zawahaniem i zadzwoniłam do Jake'a .
Powiedziałam mu gdzie chcę się spotkać . Udawałam zadowoloną . Ale w głębi duszy coś mnie rozrywało .
Moja twarz zdecydowanie zbledła . Ubrałam się  niechętnie i wyszłam z domu .  Szłam powoli .
Gdy doszłam na miejsce smutek ogarnął moją twarz , usiadłam na piasku  i czekałam aż Jake przyjedzie .
[  WŁĄCZCIE SOBIE TERAZ TĄ PIOSENKĘ : NASTROJOWO ]

Siedziałam około 5 minut na piasku czekając aż Jake się zjawi . Nagle ktoś mnie podniósł i odwrócił do siebie . Dał mi soczystego buziaka w usta i dał kwiatki .
- Dziękuje - uśmiechnęłam się lekko
- Co się stało,że tak na gwałt chciałaś się spotkać ?
W mojej głowie w tym  momencie przemknęło milion myśli , czy powinnam to zrobić , co jeśli i te wszystkie rzeczy skumulowały mi się w głowie. Chwyciłam się za nią mocno przerzedzając włosy ,ciągnąc  lekko za ich końce . Spojrzałam na Jake'a  i w moich oczach pojawiła się mokra substancja .  Która powoli nie dawała za wygraną .
- Musimy porozmawiać - jedna łza spadła na moją torebkę
- O czym kochanie ? - spojrzał na mnie błagalnym wzorkiem
- Musimy się definitywnie rozstać.  Nie możesz być z kimś takim jak ja .Nie jestem odpowiednią dziewczyną dla Ciebie . Zgaadzam się było nam cudownie , były motylki w brzuchu ,ale w końcu wszystko się kiedyś kończy . Nie możemy teraz być razem, nie mówię ,że nigdy nie będziemy , ale teraz to nie jest możliwe .
Kochać to także umieć się rozstać . Umieć pozwolić komuś odejść nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem . Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu ,zaborczości , jest skierowaniem się ku drugiej osobie , jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem  wbrew własnemu .  Wybacz ,ale muszę odejść . Słońce jest taka miłość która nie umiera, mimo ,że zakochani od siebie odejdą .
Z moich oczu polały się łzy , siedziałam tam cała rozmazana i zapłakana patrząc na niego .
- Nic nie dodasz?  - zapytałam  łkając .
Siedział w milczeniu kolejne 2 minuty . Wstałam otrzepałam się z piasku i ruszyłam w stronę barierek od wyjścia .  Wstał za mną i złapał mnie mocno za ręke .
- Dlaczego Ty mi to robisz?  Nic przecież Ci nie zrobiłem .
-Muszę , dla samej siebie . Mój tata ma wszystko przeciwko temu.
- A więc dowiedział się .
-Tak dowiedział , wiesz jakie konsekwencje ja będe miała.
- Nie narażam Cię w takim razie na to . Pamiętaj ,że Cię kocham .
Przyciągnął moją pierś do swojej i pocałował mnie delikatnie, czule , namiętnie . Czułam się dosłownie jak w niebie .  Nie było dla nas nikogo w okół . Sami dla siebie byliśmy .
Moje  łzy wciąż leciały ..
- Do zobaczenia , kiedyś .
- Jak kochasz to wrócisz .
- Jak kocham nie powinnam odejść - odwróciłam się i poszłam .
Szłam wolnym spacerem  do domu ,aż w końcu znalazłam się pod jego samymi drzwiami . Otworzyłam je niechętnie i poszłam do góry . Położyłam się na łóżko i przykryłam twarz poduszką . Nie wiedząc kiedy ,odpłynęłam w krainę snów.  Obudziłam się około godziny 9.00 i poszłam w piżamie usiąść przed telewizor .
Nie musiałam czekać długo ,aż mój tata do mnie zszedł .

- I jak poszło ?
- Dzien dobry tato .
- Dzień dobry. Jak poszło ?
- Dobrze, ckliwie ,ale dobrze .
- Liczę ,że już nie masz z nim kontaktu . Nigdy nie będziesz miała .
- Może , nie wiem , lubię Ci dokuczać .
- Mała, nie przeginaj .  Uważaj bo się poparzysz własnym ogniem .
- Nigdy mi się to nie zdarza , ale na razie ograniczyłam z nim kontakt .
- Do zera ?
- Tak .
- Myślę o wyprowadzce - dodał tata.
- Niby  gdzie , po co ?
- Tutaj za dużo ludzi jest w to wplątane , mieszają się niepotrzebnie, a gdy mieszają się giną od kul .
- Wolisz ochronić ludzi ?
- Wolę robić to co robie nie będąc wiecznie ściganym , i na tropie .
- Jak uważasz ,zrobisz co zechcesz .
Wstałam i poszłam do kuchni wsypać sobię troche czekoladowych płatków . Nalałam mleka do miski i usiadłam do stołu . Nabrałam na łyżeczkę  trochę porcji i wsunęłam do buzi .
Jadłam tak i poszlam na  górę się przebrać , zamierzałam iść na zakupy , potrzebuję jakieś ciuchy , czarne, skóry , ale i  na wyjścia oraz dziewczęce , poszłam do taty gabinetu w którym przebywał , poprosiłam o kartę i pobiegłam do salonu po swoją torebkę . Chwyciłam ją i schodziłam  . Akurat gdy stałam chwilkę w korytarzu przed lustrem , zadzwonił dzwonek . Podeszłam do drzwi a tam .....



____________________________________________________________________________


Podoba Wam się ? :) 












czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 7.

Katherine .



Przed moimi oczami ukazała się smukła czarna broń . 
- Co to ma znaczyć ?
- Dzisiaj zrobisz coś dla mnie skarbie .
- Nie nie będe strzelała do nikogo .
- Jeśli wykonasz zadanie dobrze nie będziesz musiała .
- Tato! Proszę Cię ,nie każ mi tego robić . Nie może tego ktoś inny załatwić .?
- Nie . Musisz uwieść kogoś , a  tego żaden facet nie zrobi . 
- Dobrze ?
- Idealnie skarbie , włóż to pod koszulkę .
Założyłam broń część była pod koszulką a druga partia w spodniach .  Nie byłam pewna co do tego i czy chce to zrobić , mogłam mieć kłopoty ,ale za wszystko odpowiadał tata . 
Wsiadłam chyłkiem do czarnego BMW i pojechałam z kierowcą  do restauracji .  Czekał przed nią na mnie mężczyzna , niewiele starszy ode mnie , no może z 10 lat ...  Ale cóż , musiałam to zrobić .
Tata wyjaśnił wszystko co miałam zdobyć .  Zrozumiałam go najlepiej jak mogłam .
Zjadłam z tym  mężczyzną kolacje i pojechaliśmy do jego domu .   Zaprosił mnie do swojego gabinetu ,żeby przekazać co miałam uzyskać . Zasiadłam na jego kanapie . I obserwowałam każdy jego krok z uwagą .
Jeden ruch i mogłam zginąć albo ja albo On .  Sięgnął po coś do biurka na co ja chwyciłam się lekko pod koszulką sugerując to ,że mogę wyjąć broń .  Wyciągnął małą sakiewkę z walizki i położył na biurku . Podeszłam do niego sięgając po sakiewkę . Na co On chwycił moją dłoń i powiedział  :
 - Jeszcze jedno zrobisz dla mnie zanim to weźmiesz . 
- Niby co ? - spojrzałam się na niego
- Siebie .
Zaśmiałam się z pogardą prosto mu w oczy .
- Nie masz na co liczyć - dodałam .
Chwycił mocno moją dłoń która trzymała sakiewkę ,  drugą dłonią zwinnie wyjęłam broń przykładając mu do głowy , odblokowałam ją , było słychać charakterystyczny brzęk .
- Puścisz moją dłoń i oddasz mi ten woreczek ,albo rozwalę Ci łeb , zrozumiałeś ?
- A co jeśli  Ci się to nie uda ?
- Oj uwierz mi. Już nie takich szmaciarzy zabijałam .  
Musiałam skłamać ,żeby mi dał spokój . Czułam tylko jak jego uścisk łagodniał . Po czym walnęłam go w głowę bronią mając pewność ,że nie wybiegnie za mną . Upadł na podłogę z hukiem , dzięki czemu wzięłam worek , swoją torebkę i uciekłam .Wsiadałam do samochodu i odjechałam . Wróciłam spokojnie do domu.
Weszłam do swojego pokoju , przebrałam się  i zasiadłam z tatą do stołu .  Wzięłam trochę kurczaka na widelec i zaczęłam jeść .  Tata zaczął mówić spokojnie .
- Zdobyłaś to .? 
- Tak owszem , zdobyłam . Już teraz będę miała spokój ? - rzuciłam workiem w jego stronę 
- Nie , będziesz skarbie na każde zawołanie kiedy będzie trzeba .  Taka praca.
- Ale ja jej nie chciałam. Wgl po co to ,czemu ? 
-  Jeśli ja nie będe tego zdobywał w jakikolwiek sposób zginiemy . Jestem coś winien panu sprzed lat .
- Jakiemu ? Rozwalić go. ?
- Nie! - krzyknął - Nie możesz , zabijesz go, i cała seria zabójstw poleci .
- Co to w ogóle ma być?! 
- Musisz się już z tym pogodzić , Twoja mama też była jedną z nas . Przestała po urodzeniu Ciebie . I wyznaczyła Cię na swoją następczynie . Była w tym znakomita . Potrafiła zdobyć każdą informację ,  każde diamenty , każde pieniądze, nie wahała się jeśli trzeba było kogoś zabić , nie baczyła na konsekwencje . Liczę ,że pójdziesz w jej ślady i będziesz potrafiła to samo co Ona .
- Kiedy zaczęła? 
- Gdy się poznaliśmy , miesiąc później .
- Tak szybko , dopiero miała 18 lat  - dodałam 
- Podobnie jak Ty  , ten wiek . 
- Zakochaliście się przez to .?
-  Pokochałem ją od pierwszego wejrzenia . Gdy spotkałem ją na szkolnym holu , na początku byłem niemiły , ale z czasem pogodziła się ze mną i zostaliśmy przyjaciółmi . Gdy dowiedziała się co robie została moją dziewczyną  . Chciałem z nią być dłużej ,ale niestety odeszła - opowiedział .
Łza  spłynęła po moim policzku  , po chwili wytarłam buzie i dokończyłam swój posiłek .
- Pójdę odrobić lekcje .
- Jeszcze jedno skarbie 
- Tak ? 
- Nie chodzisz już do tej szkoły - dodał 
- Jak to? Dlaczego ? Od kiedy ? 
- Nie możesz już tam chodzić . Za duże niebezpieczeństwo na Ciebie spada .  Nie mogą przyjść po Ciebie do szkoły .  Jutro pójdziesz tylko wziąć rzeczy z szafki , i do sekretariatu po papiery . Nie ma  Cię tam być już o 12.00 
- Koniecznie ? 
- Niestety tak, będziesz się  uczyła w domu . 
- Chociaż coś .
Poszłam na góre i napisałam Vanessie sms .  Do rana nie dostałam odpowiedzi . 
Około godziny 10.00 wstałam wyszykowałam się  i poszłam do szkoły  .
Wzięłam swoje rzeczy do kartonu .  Nagle zauważyłam policję w szkole . Mogłam się liczyć z tym,że uderzając go w głowę nie zostanie obojętny .  Wzięłam karton i pobiegłam do auta . Musiałam jeszcze wrócić  do sekretariatu po papiery .  Po drodze do niego spotkałam Justina 
- Hej! - powiedział uradowany 
- Hej hej . Wybacz nie mam za dużo czasu . 
- Ślicznie wyglądasz - dodał 
- Dziękuje 
Poszłam do sekretariatu ,wzięłam swoje papiery  i  wyszłam czym prędzej gdy policja siedziała jeszcze u dyrektora .  Założyłam okulary i wyszłam z gabinetu . 
Niestety nie udało mi się to . Policja dotknęłam mnie w ramię z  pytaniem : 
- Katherine Gomez?   - zapytał oficer w czarnym mundurze 
- Tak to ja - spojrzałam na niego ściągając okulary 
- Pójdzie Pani z nami - oznajmił 
- Niby dlaczego ? 
- Za próbę zabójstwa Pana Smitha
- Kogo ? Nie znam 
- Musi Pani iść . 
- Dobrze 
Po czym zakuli mnie w kajdanki i wyprowadzili ze szkoły . Justin poszedł za nami
- Co się stało ?
- Idź do mojego taty ,powiedz to , proszę - powiedziałam .
- Zgoda .
Bałam się reakcji taty , Jake'a, kogokolwiek , kilku ludzi widziało mnie jak wyprowadzona zostałam, policja nie pochełpiła  się  na dyskretniejsze miejsce .

- Jesteśmy na miejscu - powiedział jeden z mężczyzn .
Wysiadłam z auta i zostałam zaprowadzona do sali w której będą mnie przesłuchiwać.  Dziwnie mi było.
Jakoś nie czułam strachu . Od kiedy zajmuję się tym wszystkim kłamstwa są na porządku dziennym ..
Policjant wszedł do sali i zaczął zadawać pytania
- Skąd go znasz ?
- Kogo ?
- Smitha
- Nie znam typa - spojrzałam na niego srogą miną
- Widziano Cię tam wczoraj Gomez .
- Dajcie mi spokój ,nic mu nie zrobiłam. Dobierał się do mnie to go tylko odtrąciłam .
-  O więc jednak .
- Cieszcie się ,że go nie zabiłam - powiedziałam wolniej
- Wrócimy do tego .
Wstał i wyszedł .  Później mnie wyprowadzono z sali i kazano czekać na korytarzu .
Mój tata wszedł i wyprowadził mnie .
 - Nie martw się nie powiedziałam nic.
- Widzę początki trudne
- Będzie lepiej .
Wyszliśmy z komisariatu ,wsiadłam do auta mojego taty . Okazało się ,że w nim czekał Justin .
- Co Ty tutaj robisz?
- Wszystko wiem, sam jestem w to zamieszany .
Spojrzalam na niego z niedowierzeniem . Trudno mi było uwierzyć w to co usłyszałam .
Przełknęłam ciężko ślinę i wypuściłam powietrze z ust , chcąc zacząć mówić .


________________________________________________________________________________

PODOBA WAM SIĘ ?  KOMENTUJCIE <3



















środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 6.

Katherine



Nie wiedziałam szczerze mówiąc o co chodzi Justinowi.   Weszłam szybko do domu i jedyne co zdążyłam to pójść po cichu do łazienki i wziąć prysznic . Spakowałam książki i położyłam się na łóżko .  Około godziny 7,40 ze snu wyrwała mnie Vanessa . Dzwoniła z pytaniem na którą mam do szkoły , odpowiedziałam ,że dopiero na 9.00  więc pośpię jeszcze.  Około 8,20 wstałam i  umalowałam się .
Założyłam ciuchy  ,zjadłam śniadanie i już jakieś dwadzieścia minut później szłam do szkoły .
Szukałam wzrokiem  Justina   ,niestety cały dzień w szkole go nie widziałam ,na żadnej lekcji go nie było.
Za to jego ex uśmiechała się cały dzień do mnie parszywie myśląc ,że się tym przejmuje.
Lekcje zleciały dość szybko połowę szczerze mówiąc przespałam . Po tej nocy na plaży miałam dość .
Potrzebowałam jeszcze z 5 godzin snu i byłoby idealnie.  Jake pisał sms czy się spotkamy ,niestety nie chciało mi się . Napisałam mu,że dzisiaj jestem zmęczona i  po lekcjach idę się położyć .
Około 15.00 byłam w domu . Gdy doszłam do domu przed nim stało chyba z 5 czarnych aut .
Weszłam do budynku , i rozejrzałam się co sie dzieje ... Stało tam kilku goryli i  przeszukali mnie .
Poszłam do gabinetu taty . Usiadłam tam na biurku i zapytałam go co się dzieje .
- Przebierz się w strój sportowy i jedziesz na lekcje .
- Jakie lekcje?
- Samoobrony i przetrwania .
- To konieczne ?  Z jakiej paki mam jechać ?
- Jesteśmy w niebezpieczeństwie . Jedziesz na lekcje , od jutra nie chodzisz do szkoły przez najbliższy tydzień .
- Dlaczego?!
- Mówiłem ,jesteśmy w niebezpieczeństwie . Nie możesz się z nikim widywać . Jedziesz na kurs i wracasz od razu .
- Dobra .. - machnęłam ręką
Zeszłam z biurka i poszłam do swojego pokoju . Założyłam luźniejsze ubrania  , wzięłam torebkę i zeszłam na dół . Ochroniarze wprowadzili mnie do auta  tak ,żeby nikt nie widział . Wsiadłam i pojechaliśmy do ciemnego budynku na uboczu miasta , gdzie mieli mnie przeszkolić.
- Tutaj spędzisz następne 24 godziny .
- CO ?
Nie spałam całą noc i jeszcze teraz mam siedzieć tutaj całą dobę ... Nie godze się .
- Nie możemy tego zrobić gdy się wyśpię ? - zapytałam
- Nie , nie możemy - odpowiedziała brunetka
Przebrałam buty na sportowe  ,zdjęłam okulary , czapkę i byłam gotowa do ćwiczeń .
Najpierw była lekka rozgrzewka , później  rozciąganie , i zaczęła się prawdziwa jazda .
Mogłam się wyżyć za wszystkie czasu . Nauczyli mnie wielu kroków , ruchów , trików ,które miałam stosować w razie niebezpieczeństwa. Uczyłam się wszystkiego jak pilna uczennica .
Spodobało mi się to ,chociaż myśl o  tym ,że mojemu życiu zagraża niebezpieczeństwo mnie przeraża .
Ale myślę pozytywnie ,że mi się to nigdy nie przyda .  Nauczyli mnie też jak myśli kryminalista .
Serio ? Kryminalista?!  Ja nim nie jestem . Oszust?  Też nie.  Więc po co tego mnie uczyli .
Na biciu się i  szkoleniu psychicznym  skupiliśmy się przez następne 24 godziny .
Po dniu spędzonym tam miałam ochotę już wyjść .  Chciałam ,żeby mnie wypuścili . Ale nie chciałam wyjść w takim przepoconym stroju. Goryl taty przywiózł mi ubrania . Na szczęście miał gust i przywiózł coś niepozornego i gustownego .
Zapięłam swoje buty i wyszłam z budynku . Tak jak wcześniej przemknęłam niepozornie.
Odjeżdżając zauważyłam  czarny samochód   wyglądający identycznie jak Jake'a .
Kazałam kierowcy się zatrzymać , posłuchał mnie, po czym ja otworzyłam drzwi , z czarnego auta wyłonił się mój chłopak , a ja wysiadłam ze swojego . Podeszłam do niego. Stanęłam jak wryta , nie mogłam wykonać ani ruchu w przód ani w tył . Stałam  bezwiednie ...
- Co Ty tu robisz ? - zapytał Jake .
- Przejeżdżałam i zauważyłam Cię . A Ty ?
- Przyjechałem po mamę .
- Ta brunetka jest Twoją mamą?!
- Tak , a co ?
- Spotyka się z moim ojcem ...
- CO?!  Nic mi nie mówiła .
- Mi mój tata też nie powiedział ,że Ona ma syna .
- Twojego chłopaka .
- To nie jest etyczne ...
- Załatwimy to skarbie później - dodał i zniknął za drzwiami  .
Pomachałam głową niedowierzając  w to co się właśnie  stało .  Wsiadłam z powrotem do auta i pojechałam do swojego domu . Gdy przyjechalam rzuciłam się od razu na łóżko i zasnęłam od razu .

Miesiąc później .

Ostatnio nie za wiele wydarzyło się w moim życiu , nie widziałam Justina zbyt często  , znów był z Nadin .
Cieszyłam się z jego szczęścia . Tego dnia miałam na 8.00 , wstałam koło 7.00 i wyszykowałam sie do szkoły jak zwykle to robiłam.  Jako ,że lato jest ubrałam się ciut lżej . Już między moim ojcem a mną było lepiej .    Casie wyjechała na wakacje gdzieś daleko daleko . Nie interesowałam się tym,ale na pewno zmądrzała .  Doszłam do szkoły chwilkę przed ósmą . Usiadłam w ławce a obok mnie nagle pojawił się Justin .
- Oo no proszę kto się zjawił - dodałam .
- Chory byłem .
- Tak długo ?
- Niestety płuca dały o sobie znać i musiałem tyle być w domu .
- Odwiedziłabym Cię,ale niestety nie wiem gdzie mieszkasz - zaśmiałam się
- Pokażę Ci przy okazji. Ładnie wyglądasz- Justin całą mnie dokładnie obejrzał
- Dziękuję bardzo -  uśmiechnęłam się
Do klasy weszła Nadin witając go czułym całusem z jezyczkiem .  Po czym Justin wstał i przesiadł się do niej do ławki . Uff , byłam sama . Wiedziałam ,że  będzie się czepiała ,że się do niego uśmiechnęłam .
Napisałam porannego sms'a do Jake'a .
Odpowiedz dostałam błyskawicznie . Po 45 minutach wyszłam  z sali i zaszłam do łazienki. Jak się spodziewałam , Nadin przyszła za mną  . Jej dwie koleżaneczki stanęły na czatach ,i pilnowały czy żaden nauczyciel nie przeszkodzi nam .   Stanęłam pod umywalką myjąc dłonie .
Ona podeszła do mnie i chwyciła mnie za dłoń . Z jej czerwonych ust zaczęły wydobywać się ciche słowa
- Chyba mówiłam Ci szmato ,że masz się od niego odpierdolić ?
- Słucham ? -  zaśmiałam się - Nie słyszę , chyba gardło masz chore . Za dużo robienia lasek ?
- Jak śmiesz tak do mnie mówić -  podniosła ton .
- O tak , normalnie . Nie będziesz mi grozić , nie masz prawa . - Wykręciłam jej dłoń .
- Ała .
-I co teraz będziesz nadal zgrywała taką silną ?   No słucham . Jej koleżanki staraly się jej pomóc. Bezskutecznie ! Odepchnęłam je na drzwi nogami , padały powoli każda jedna za drugą .
- Puść mnie .
- Chcę coś usłyszeć , no mów!
- Przepraszam .
- Nie słyszę - uderzyłam lekko jej głową o kafelki .
- Przepraszam! - krzyknęła .
- Lepiej . Puściłam ją , a teraz zjeżdżaj ,i nie waż się więcej tak do mnie mówić .
Wyszłam z łazienki jak gdyby nigdy nic i skierowałam się na następną lekcję .  Dzień zleciał dość szybko .
Wciąż byłam z Jakiem , układało nam się dobrze ,mimo ,że nasi rodzice się ze sobą spotykali .
Wyszłam ze szkoły i skierowałam się prosto do domu . Weszłam do niego . Było ciemno  , zimno i ponuro , jak  nigdy . U mojego taty w gabinecie było zapalone światło . Pobiegłam na górę
-Tato , tato! - unioosłam głos.
- Jestem córeczko .
Weszłam do gabinetu , mój tata miał postawioną walizkę na biurku . Była ciemna  , na zamek , mała aczkolwiek nie najmniejsza  . Zastanawiało mnie jaka była jej zawartość czy to coś dla mnie .?
- Mam coś dla Ciebie - powiedział tata .
Tak to było coś dla mnie . Tylko co?
- Będziesz musiała mieć to ze sobą wszędzie gdzie pójdziesz , wszędzie ,to nie są przelewki .
- Dobrze tato , co to takiego .
 W tym momencie mój tata obrócił walizkę w moją stronę . Moje serce stanęło , oczy skupiły się na zawartości . Nie mogłam uwierzyć w to co tata chciał mi podarować ...




_______________________________________________________________________________
  WITAJCIE!  Jak kochani myślicie co Kate znajdzie w walizce? Ucieszy się czy raczej będzie rozczarowana ? 
PISZCIE.















wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 5 .

Katherine


Stałam tam bez ruchu patrząc w jego oczy . Ale po chwili na szczęście otrząsnęłam się . Telefon zadzwonił  , na wyświetlaczu Jake . Justin zapytał namiętnym głosem :
- Twój chłopak ?
- Owszem .
Odwróciłam się od niego i odebrałam telefon
- Tak kochanie ?
- Będę za 5 minut  pod Twoją szkołą .
- Dobrze , czekam .
Po czym Jake się rozłączył .
- Muszę iść Justin .
- Do niego ? - spuścił głowę na dół
- O co Ci chodzi ?
- O nic - zaśmiał się i spojrzał na mnie
- Powodzenia z Nadin , licze ,że przeżyjesz . Możemy zostać przyjaciółmi .
- Chętnie - uśmiechnął się i podał dłoń
- To narazie - również podałam dłoń .
Odeszłam od niego . Mam nadzieję ,że wszystko co robił nie zmierzało ku romansowi.
Na szczęście powiedziałam mu na czym stoimy i ,że nie ma co robić sobie nadziei .
Po 5 minutach tak jak Jake powiedział był pod moją szkołą .
- Wsiadaj
 Jak powiedział tak zrobiłam, wsiadłam do czarnego auta , pocałowałam go i pojechaliśmy .
- Gdzie jedziemy ?
- Na chwile do mnie zabrać torbę i na tennis , umiesz grać z tego co się dowiedziałem .
- Umiem umiem , od kogo się dowiedziałeś ?
- Mam swoje źródła - zaśmiał się przeuroczo
- Doobrze, nie drążę - odwzajemniłam uśmiech
Po chwili zajechaliśmy pod jego dom .
-Poczekaj skarbie , wezmę torbę i ruszamy .
- Ok, czekam .
Gdy Jake wysiadł z auta sięgnęłam do swojej torby po telefon . Zadzwoniłam do taty ,że jadę na kort pograć . Wyraził zgode i powiedział ,że mam być w domu najpóźniej 22.00 .
Nudziłam się troche czekając na niego jakieś 10 minut w samochodzie ...
Zaczęłam grać w gierki , gdy przez szybę a aucie  dostrzegłam wysoką brunetkę  z mężczyzną który znacznie przypominał mojego tatę .  Schowałam się trochę ,przesuwając się w dół  , obniżając swoją widoczność .
Mężczyzna otwierał drzwi od  białego Audi takiego jak nasze  i wpuścił tą kobietę  do środka i poszedł od swojej strony . Mieli Oni na sobie obydwoje ciemne ubrania , mężczyzna koszulę w kratkę ciemną , a kobieta małą czarną i szpilki .  Chciałam ,żeby Jake natychmiast przyszedł i jechał za nimi . Nie chciałam już jechać na kort ,chciałam się dowiedzieć co tu jest grane .
W końcu zjawił się i wsiadł do auta . Ruszyliśmy a ja kazałam mu pojechać za białym Audi .
Nie pozwoliłam mu pytać o co chodzi . Jechaliśmy za nimi , równo wszędzie z nimi byliśmy .
- Czym się zajmuje Twoja mama ?  - rzuciłam , spoglądając ostro na Jake'a
- Moja mama - przełknął ślinę z czego poznałam ,że się denerwuje - Ona z tego co wiem pracuje w jakiejś wielkiej korporacji  - dokończył
- W jakiej , czym się zajmują ?
- Nie wiem dokładnie, ale chyba coś w stylu Vogue , jest tam dyrektorem od spraw mody czy coś takiego.
- Ach tak  ,okej .
- A co coś nie pasuje ?
- Pasuje, pasuje . Jedź dalej .
- Czemu śledzimy to auto ?
- Nie pytaj . Nie mogę powiedzieć .
Jake zamilkł , białe auto stanęło na parkingu przed wielkim budynkiem z ciemnymi oknami i ciężkimi masywnymi drzwiami .  Z auta wyszły dwie postacie , robiło się coraz ciemniej . Trudniej było dostrzec twarze .  Wyszłam z czarnego auta .
- Gdzie idziesz ?
- Cśś nie pytaj , muszę coś sprawdzić .
  Weszłam do budynku za tymi postaciami . Bałam się . Zimny pot spływał po moim karku , dreszcze przeszły całe moje ciało .   Istnieje wielka różnica między niebezpieczeństwem i strachem. Teraz  ogarniał mnie strach ,ale oczekiwanie na niebezpieczeństwo jest gorsze niż moment, gdy ono na człowieka spada.
Zimny podmuch wiatru strącił moje włosy z twarzy i owiał je za jej zasięg . W budynku  stały same metalowe maszyny  , słychać było stukot obcasów .  Mężczyzna słysząc moje kroki odwrócił się . Zniknęłam za horyzontem widząc twarz mężczyzny . Z moich oczu popłynęła jedna krystaliczna łza , która po chwili znalazła się na ziemi .  Odwróciłam się i poszłam do drzwi . Skierowałam się w stronę auta i wsiadłam do niego .
- Jake przepraszam,ale proszę zawieź mnie do domu .
- Jesteś tego pewna ?
- Tak skarbie jestem - przycisnęłam swoje wargi do jego
- No dobrze skoro tak chcesz .
Jechaliśmy dłuższą drogę w milczeniu .
- Czy Twoja mama kogoś ma?  - zapytałam z ciekawością w głosie
- Szczerze .. - przycichł - Nie wiem , spotyka się z jakimś mężczyzną  od kilku tygodni .Ale tlumaczy się ,że to tylko interesy ,więc pogubiłem się . Bo zawsze gdy ją odwozi autem do domu na pożegnanie całują się .  Nie mieszam się w to - odpowiedział zakłopotany
- Dziękuję za szczerość
Podjechaliśmy pod mój dom , ucałowałam go i wyszłam z auta .
- Do zobaczenia  - rzuciłam .
Weszłam do domu i poszłam do swojego pokoju . W naszym domu było o dziwo strasznie cicho , jak nigdy.
Nie było słychać ani TV ani radia , niczego. Kompletna cisza . Cisza rozdziela bardziej niż przestrzeń . Cisza nie przynosi słów , cisza zabija nawet myśli ..  W ciszy ponoć serce odnajdzie odpowiedzi ,których rozum nie może odnaleźć ... Moje serce w takim razie było bardzo leniwe . Nie mogłam się na niczym skupić .
Otworzyłam laptop i zaczęłam pisać swoje opowiadanie , które przelałam Wam tutaj . 
Nie włączyłam muzyki , bo od muzyki piękniejsza jest tylko cisza , tego akurat było mi potrzeba .
Ale w końcu  jest kilka odmian ciszy . Dla mnie najlepszą była ta z wyboru , a nie przeciw mnie .
Założyłam luźny dres  i koszulkę mamy .  Uwielbiałam ją . Co wieczór ją zakładam gdy chcę z mamą porozmawiać , czuję się wtedy jak w jej ramionach .  Tyle straciłam przed obawą utraty ...
 Po  godzinie usłyszałam głośny huk drzwi , zeszłam na dół . Wszedł do domu mój tata . Oparłam się o barierki na górze  .. 
- Witaj księżniczko .
- Gdzie byłeś ? 
- Co od razu tak oschle ?  Miałem swoje zajęcia, jestem dorosły ,muszę nas utrzymać .
- Tato, widziałam Cię . 
- Gdzie księżniczko ? 
Zeszłam do niego  i spojrzałam na niego z żalem .
- Z inną kobietą . Dlaczego. ?
- Skarbie, gdzie mnie widziałaś ? 
- Dlaczego nic nie powiedziałeś?! Tato mieliśmy mówić sobie wszystko!
- Widocznie to nie było warte Twojej uwagi, dlatego nie powiedziałem .
- Obiecałeś mówić wszystko .!  Złamałeś tą zasadę . Wplątałeś nas w jakąś mafię , musze siedzieć cicho albo zginę . Nie chce tak żyć!  Nie chce  być pod ostrzałem . Mam dopiero 18 lat .
- 17 , nie masz jeszcze 18 . 
- Nic nie rozumiesz. A mama?! Co z mamą?
- Mama nie żyje!  Byłaby szczęśliwa ,że kogoś sobie znalazłem .
- Wysoką brunetkę . Która wygląda jak Casie za 30 lat .
- Nie przesadzaj młoda damo . Nie wygląda źle i nie ma tylu lat .
- Mieliśmy być , ja , Ty , Casie. A nie jeszcze jakaś lafirynda .
- Idź do siebie . Nie pozwolę Ci się tak do mnie odzywać . 
- Nie . 
Wzięłam swoją bluzę , ubrałam adidasy i wyszłam z domu . 
- Katherine Amy Gomez! Wracaj do domu!
- Nie . 
Pobiegłam szybko przed siebie i uciekłam jak najdalej mogłam . Znalazłam się na pobliskiej plaży . Usiadłam na piasek i zaczęłam cicho łkać. 
Zaszedł mnie od tyłu jakiś mężczyzna. Okazało się ,że to Justin . 
- Co Ty tu robisz?  Śledzisz mnie czy jak ? 
- Nie, przechodziłem obok z psem i Cię poznałem .
- Tak jasne, a gdzie pies ? 
- Okej, nie mam  - zaśmiał się 
- To czego chcesz? 
- Widziałem Cię ,że płaczesz. I podszedłem . 
- Daj już spokój . Mną się nie zajmuj , masz dziewczynę, która ostatnio o mało co mnie nie udusiła .
- CO?!
- To co słyszaleś .
- Niby kiedy ? 
- Gdy pierwszy raz podszedłeś i przeprosiłeś .
- Nigdy taka nie była, przepraszam . 
- Ty nie masz za co .  Ona mnie dusiła .
- Porozmawiam z nią o tym. 
- Nie dzięki . Nie chce mieć większych komplikacji .
- Zrobie to .
- NIE! Człowieku nie rozumiesz? Mam za dużo problemów ,żeby dowalać sobie jeszcze Twoją dziewczynę .
- W sumie byłą .
- Jak to .?
- No jak dzisiaj pobiegłem za Tobą się obrazila , wrócilem do niej to stała i się obściskiwała już z innym .
- A to zdzira . A mnie wyzywa od najgorszych , jak takich rzeczy nawet nie robie- powiedziałam oburzona
- To nie pierwszy raz kiedy się tak zachowała .
Siedzieliśmy tam na piasku a ja z uwagą słuchałam tego co Justin  mówił . Tak zleciały nam chyba dwie godziny . Justin wciąż opowiadał o sobie , a ja mu opowiedziałam o mojej całej sytuacji. Oczywiście nie wspominając o mafiach, diamentach,pieniądzach czy czymkolwiek takim. Zabili by mnie. 
Spojrzałam na zegarek, ten wskazywal 3.00 
- Justin! - krzyknęłam 
- Tak Kate ? 
- Jest 3.00 już powinnam spać . Jutro szkoła . 
- Nie przesadzaj , raz nie pójdziesz i co się stanie.
- W sumie nic bo mam dobre oceny i zero problemów . I nadal chcę to utrzymać . Więc pa .
- Poczekaj odprowadzę Cię .
- Jak chcesz. Dałabym rade sama . 
Wracając do domu jedliśmy sobie żelki i wciąż rozmawialiśmy .
Przy wejściu Justin stanął jak zamurowany .
- Tutaj mieszkasz? 
- Tak a co ?
- To Twój dom ?
- No mojego taty , ale mieszkam tu .
- Nie nic , dobranoc .
Po czym szybkim krokiem zniknął za bramką .  Nie wiedziałam o co mu chodzi . Weszłam tylko do środka i myślałam nad całym zdarzeniem . 

























Rozdział 4.

Katherine .

-  Może to zabrzmi dziwnie , i mimo ,że mam zakaz , chciałam zapytać ..
- Wybacz ,że przerwę , ale kobieta nie powinna o to zapytać .
Przyglądałam się mu bacznie jak układał słowa i kierował je do mnie .
- Chcesz być moją dziewczyną ? - zapytał wypuszczając powietrze z  ust.
- Na prawdę chcesz być z kimś takim jak ja?
- Czyli kim? Wspaniałą kochaną dziewczyną ?
- Nie !  Z taką która ma zakaz na randki .
- Skoro masz zakaz to co tu robisz?  - zaśmiał się .
- Masz rację - uśmiechnęłam się - Zgadzam się .
Podniósł mnie i pocałował pierwszy raz . Nasze usta stały się pełne , a języki zaczęły pieścić podniebienia .
Utworzyły wspólny taniec  w głębi ust . Czułam jakby nikt i nic teraz się nie liczyło .
Całowaliśmy się bez opamiętania . Cieszyłam się ,że mam kogoś dla siebie tak bliskiego . Pierwszy raz  od kiedy Lucas wyjechał .
Nasza randka na plaży trwała jeszcze jakieś 2- 3  godziny . Po czym pojechaliśmy do kina , miałam jeszcze kilka godzin zanim będe musiała dojść do domu .
Poszliśmy na jakąś  komedie, wzięłam picie i popcorn . On żelki i Ice Tea , mieliśmy różne upodobania ;p
Poszliśmy na film. Zajęliśmy miejsca w ostatnim rzędzie .  Oglądałam film pierwszy raz będąc wtulona w mężczyznę .
Aż dziwne ,że to ja ;p  Około 23.00 film się skończył  i Jake odwiózł mnie do domu. Stanęliśmy kilka przecznic od mojego domu,żeby mój tata nas nie dostrzegł . Pocałowałam go na dobranoc i wyszłam z auta .
Pomachałam mu jeszcze gdy odjeżdżał . I ruszyłam w stronę domu .
Szłam jak najszybciej ,żeby być na czas w domu i móc się już położyć .
Widziałam światło zapalone w domu Justina i usłyszałam otwieranie drzwi.  Szybko chwyciłam klamkę i otworzyłam dom , wbiegłam na górę po cichu wiedząc ,że wszyscy śpią .
Niestety zobaczyłam światło u mojego taty w pokoju i usłyszałam głosy . Poszłam to sprawdzić . Ujrzałam tam mojego tatę z 4 kolesiami  i kilka plików pieniędzy na stole , jakieś sztabki złota  i  czarne diamenty .
Chciałam tam wejść i zapytać o co chodzi . Niestety nie zdążyłam tego samodzielnie  zrobić . Facet w czarnej koszuli i spodniach złapał mnie za ramie  i wprowadził do tego pokoju .
Mój tata palił cygaro ,rozmawiał z tymi facetami jak gdyby nigdy nic .
-  Witaj córeczko - powiedział z czułością
- Hej tato.  Co tu się dzieje? - Facet o którym wcześniej wspomniałam popchnął mnie w ich stronę .
- Nie pchaj jej Mark - powiedział mój tata .
Jeden z kolesi złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie .

- Puść ją! - krzyknął tata .
Po czym mężczyzna poluzował chwyt i z niego wyszłam .
- Jesteście niepoważni .! Wychodzę .
Mark zablokował mi drogę i stanął w przejściu .
- Czego jeszcze ode mnie chcecie?
- Kate ... - zaczął tata - Musisz wiedzieć ,że to co tutaj zobaczyłaś nie jest dla wszystkich . Masz mieć buzię na kłódkę . Musisz milczeć jeśli chcesz ,żebyśmy wszyscy przeżyli . Jedno Twoje szepnięcie komukolwiek i wszyscy będziemy udupieni . Nie tylko ja i Oni , ale i Ty , Twoja siostra , i każdy kto się dowie .
- Ale tato .. - powiedziałam błagalnie
- Nie ma ale tato , milczysz i przeżyjesz . Niedługo Cię wdrożę w to .
-  Puść mnie .
Mężczyzna osunął mi się z przejścia, ja zaś pokierowałam się zrezygnowana w stronę pokoju.
Zasiadłam na łóżko i pomyśleć ,że to nie był pierwszy raz kiedy tu się spotykali .  Spałam a Oni wyciągali nielegalne towary na stół , teraz wiem, dlaczego mi nigdy niczego nie brakowało ...
Usiadłam na łóżko i zaczęłam wszystko opowiadać mamie kierując słowa w stronę nieba .
" Mamo nie spodziewałam się,że tata jest do takiego czegoś zdolny . Gdybyś była pewnie nigdy by coś takiego się nie przydarzyło , dlaczego Cię tu nie ma?  Bylibyśmy wszyscy bezpieczni ... Mamo : " W tym momencie z moich oczu popłynęły słone łzy, ściekając po różowych policzkach . 
Zakluczyłam drzwi od swojego pokoju i położyłam się na łóżko . Nie wiadomo kiedy usnęłam .
Obudziłam się około godziny 9.00  , na szczęście miałam dzisiaj na 10.30 . Wstałam z łózka   i zeszłam na dół na śniadanie . Mojego taty nie było już w domu.. Może to i dobrze.  Nie miałam najmniejszej ochoty ,żeby go teraz właśnie widzieć . Musiałam milczeć ... Nie wiem czy mi się to uda , ale jeżeli mam być bezpieczna muszę . Poszłam na górę wyszykować się  . Lekko się podmalowałam i założyłam luźniejsze ciuchy  . Wrzuciłam do torby książki i wyszłam z domu . Włożyłam do uszu słuchawki i kierowałam się w stronę szkoły . Liczyłam na to ,że nie spotkam po drodze ani Justina, ani Nadin  jego dziewczyny .
Na szczęście los mnie oszczędził i doszłam do szkoły sama . Przy wejściu spotkałam Vanesse  i Ashley ,powiedziałam im ,że dzisiaj nauczycielka odda nam testy . Oczywiście życzyły mi powodzenia .
Weszłam do sali historycznej .
Gdzie zjawił się również 5 minut później Justin, jego dziewczyna  a za nimi nauczycielka .
- Bieber , pierwszy raz na czas - powiedział z ironią w głosie .
- Niech Pani  zaczyna lekcję , nie czas na drwiny
- Czyżbyś pierwszy raz się odniósł do mnie z szacunkiem ?
Justin zamilknął i odwrócił się w stronę swojej partnerki . Nawet nie śmiałam spojrzeć na nich przez całą lekcje w obawie ,że znowu sobie coś ubzdura i nie będe mogła oddychać .
Nauczycielka zaczęła radośnie ,że ma dla nas testy . Złapałam się za głowe obawiając się wyniku .
W końcu to 50% oceny rocznej .  Gdy wyczytała moje nazwisko , serce mi zamarło  , na mojej skórze pojawił się lekki deszcz , czułam jak moje gardło staje się suche . Po czym nauczycielka dodała :
- Gratuluję 5+ - powiedziała z serdecznością w głosie.
- Uff , dziękuję - odebrałam od niej test .
Wyciągnęłam z torebki telefon i wysłałam najbliższym sms'a .
Mój telefon po około 3 minutach zaczął wibrować ,co chwila dostawałam sms . Od Jake'a , od Van od Ashley i od taty z  gratulacjami .
Nie było to dla nich duże zaskoczenie, zawsze dobre oceny dostawałam ...
Ktoś musiał . Gdy Pani zajęła oddawaniem testów innym uczniom zaczęłam rozglądać się  po sali .
Przez okno zobaczyłam moją siostrę w lekkim sztoku .
Widziałam jak się kołysała na nogach z papierosem w dłoni i butami w drugiej ręce . Wiedziałam ,że sama sobie nie da rady pomóc i dojść do domu. Poza tym była  strasznie blada, poobijana i miała siniaki na nogach . Reszty ciała nie widziałam  ,jak zwykle miała ubraną  skórę , biały top i  krótkie spodenki .
Wahałam się co do tego czy wyjść i jej pomóc ,ale musiałam coś zrobić . Postanowiłam być dobrą siostrą .
Wyszłam z sali niezauważalnie przez nauczyciela i pobiegłam do niej . Zaprowadziłam ją w zacienione miejsce i zadzwonilam po Vanessę .
- Mogłabyś przyjść do ogródka i mi pomóc ? - zapytałam .
- Teraz ? Kate , mam lekcję .
- Tak wiem,ale  Casie potrzebuje pomocy , zawieziesz ją na pogotowie ?
- 5 minut i jestem.
Czekałam z siostrą na Van . Casie nie za dobrze się czuła . Oceniając po tym ile razy wymiotowała .
Czuć było od niej same cygara i alkohol .
Ojj w coś Ty się wpakowała ...  Pomyślałam siedząc przy niej . Za chwilę zauważyłam Vanessę . Pomogłam jej wpakować Cas do samochodu .
Zawiozłyśmy ją  na pogotowie . Od razu zadzwoniłam do taty informując go o całym zajściu .
10 minut i był na miejscu . Widziałam jak złość go przeszywała . Jak jego skóra czerwieniała ,jak  oczy bielały . Starałam się go uspokoić ,ale na marne.  Nie chciał mnie nawet słuchać . Co chwila tylko odbierał telefony a po chwili odkładał je z taką samą złością.
- Niech no tylko ta dziewucha się obudzi - dodał .
- Tato sam powiedziałeś , jest dorosła .
- To wciąż moje dziecko. Mogę na nią nakrzyczeć .
- To nic nie da - powiedziałam spowolnionym głosem
- Zobaczymy  czy nie da . Jak ją wyrzuce z domu .
Stanęłam zdziwiona na szpitalnym hallu i dziwiłam się słowom które mój tata właśnie wypowiedział .
- Nie zrobisz tego - dodałam .
- Zrobię zrobię , niech tylko się obudzi .Nie będzie już tak dobrze . Były warunki .
- Jakie warunki?!
Rozmowę przerwał nam lekarz który zaczął mówić .
- Pan Gomez ? - zapytał .
- Tak to ja .
- Pańska córka jest cała i zdrowa , kilka obdarć , zbić , siniaków . Musieliśmy zrobić oczyszczenie żołądka ,żeby pozbyć się toksyn ,ale przeżyje .
- Dzięki Bogu .Dziękuję .
- Nie ma za co. Casie właśnie dochodzi do siebie , mogą ją państwo odwiedzić .
Chwyciłam Vanessę pod ręke i weszłyśmy do sali na której leżała moja siostra . Mój tata za nami .
Ściany były blade a zapach nieprzyjemny . Nie wiem jak ludzie mogą się tu leczyć ... Chyba w takich stanach jest im to obojętne, ważne ,żeby przeżyć . Doszliśmy do łóżka i przywitałyśmy się z moją siostrą .
- Co Ty sobie narobiłaś ?
- Jak to się w ogóle stało ? Jak ja się tu znalazłam ? - zapytała przerażona Casie.
- Ja Ciebie tutaj przywiozłam z Vanessą . Byłaś pijana pod naszą szkołą , pobita , z papierosem.
- O Boże. Jak ja mogłam w takim stanie tam przyjść .
- Przyjść?  Proszę Cię , ledwo stałaś na nogach  - zaśmiałam się
- Bawi Cię to .?
- To jest komiczne, teraz widzisz do czego siebie doprowadziłaś . Jak mogłaś długo tak żyć .
Dodałam te słowa po czym wyszłam z sali zostawiając ją samą z tatą . Wyszłam z Van z sali i poszłyśmy samochodu . Nie chciałam już wiedzieć co dalej będzie się z nią działo . Wróciłam do szkoły na dwie ostatnie lekcje , tłumacząc całe zajście wychowawczyni .  Zrozumiała mnie i była w sumie ze mnie dumna ,że tak postąpiłam wobec siostry  z którą miałam "konflikt" .  Ostatnia lekcja właśnie była z naszą wychowawczynią . Puściła nas ostatnie 10 minut szybciej z lekcji . Poszłam włożyć książki do szafki . Po drodze zaczepił mnie Justin . To była osoba którą chciałam najmniej widzieć .
- Hej , unikasz mnie ? -zapytał zdziwiony .
- Hej - powiedziałam ściszonym głosem - Nie,ależ skąd .
- Wczoraj  uciekłaś widząc mnie idącego z naprzeciwka .
- Mocny argument - zaśmiałam się cicho
- Więc ,co jest na rzeczy ?
- Nic , wybacz muszę iść .
 Zamknęłam szafkę widząc jak jego dziewczyna zbliża się do nas ze swoją świtą .  Podszedł do niej i przywitał się . Na co Ona  rzekła :
- Skarbie co robiłeś z tą małą zdzirą - powiedziała zgłośnionym tonem . Tak ,żeby wszyscy usłyszeli
Odwróciłam się w ich stronę .
- Tak o Tobie mówie - skierowała dłonią w moją strone - Widziałam co robiłaś wczoraj .
- Ta , niby co widziałaś ?
- Jak robiłaś loda wczoraj swojemu chłopakowi - dodała drwiąc.
- Słucham?! Nic takiego nie miało miejsca .
Zaśmiała się .
- Wstyd Ci ?
- Nie, nic takiego nie było .
- Widziałam maleńka, teraz wszyscy wiedzą ,że jesteś szmatą .
Podeszła do mnie i szepnęła na ucho .
- Mówiłam ,żebyś się do niego nie zbliżała .
Po czym klepnęła mnie w pośladek . Zdziwiłam się i uciekłam stamtąd .
- Czemu to zrobiłaś ? - zapytał Justin
Ruszył w moją stronę
- Leć do tej zdziry , proszę bardzo . Ja się i tak nigdzie nie wybieram .
Machnął ręką i pobiegł za mną .
- Kate czekaj !  Kate .!
- Daj mi spokój .
- Czekaj ! - krzyknął .
- Czego chcesz ?
- Nie chciałem ,żeby Ona to mówiła ,starałem się ją powstrzymać ,ale gdy się czegoś uprze nie ma bata,żeby tego nie zrobiła . Przepraszam za nią .
- W dupie mam Twoje przeprosiny . Teraz Ona zniszczy mi życie , przez Ciebie.
Z moich oczu wydobyła się słona substancja . Uniósł moją brodę . Spojrzałam prosto w jego czekoladowo piwne oczy .
- Mała ...











_____________________________________________________________________________

Podoba się ? Mam nadzieję,że tak , siedziałam nad tym zdecydowanie dłużej . Mam nadzieję ,że widać efekty. PISZCIE KOMENTARZE <3

















poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 3.



-  Tam na pewno jeszcze nie byłaś. Koreańska restauracja za miastem, jakieś 20 minut  - dodał.
- Aż tyle ?   To może puść jakąś muzykę ? - zapytałam z zaciekawieniem
- Co byś chciała posłuchać ?
- Może to - włączyłam piosenkę  i zaczęlam śpiewać .
- No no , piosenkarka .
Zarumieniłam się i uciszyłam .
- Nie nie , śpiewaj dalej - śmiał się .
- Nie dziękuje, obejdzie się - uśmiechnęłam się słodko i spoglądałam przez okno na mijanych przez nas ludzi
- Mała, jesteśmy .
Wysiadłam z auta i poszłam w stronę restauracji . Jake  dołączył do mnie i weszliśmy razem do niej .
Zasiedliśmy do stolika , i po kilku minutach przyniesiono nam dwie  karty MENU .
Zamówiłam  rybę , a On ryż z warzywami  i dodatkami . Spojrzałam na niego .
-  Vanessa Cię do tego namówiła ,żebyś wyciągnął mnie z domu ?
- Słucham ? Nie . Czemu tak pomyślałaś ?
- Bo rzadko jakikolwiek chłopak zaprasza mnie na randkę .
- Jesteś śliczna , inteligentna , nie wierze w to ,że żaden chłopak nie kręci się w okół Ciebie .
- Powiem szczerze, nie mogą się kręcić .
- Dlaczego ?
- Mam nadopiekuńczego tatę . Szczerze to On myśli teraz ,że jestem u Vanessy,a  nie z Tobą .
- Rozumiem ten ból . Mam tylko mamę i Ona też mnie traktuje jak małego chłopca .
- Ale na szczęście powiedziałam mu ,że będe długo u niej więc jesteśmy wolni do północy .
 - No no no , poszalałaś ;p - zaśmiał się .
Rozmowe przerwała nam kelnerka podająca nasze zamówienie .
Obydwoje zabraliśmy się za pałaszowanie naszych dań .  Moje było wyśminite .
- Smakuje Ci ? - zapytałam.
- Tak, zawsze to tu biorę gdy przyjeżdżamy z rodziną .
- Nie nudzi Ci się ciągle to samo ?  Zmiany są dobre . Pomyśl nad tym .
- To daj mi Twoje ;p - uśmiechnął się zawadiacko
- Proszę - nałożyłam mu kawałek i podałam .
- Mmm , pyszne ;p
- Tak wiem, bo moje . :D
 Dokończyliśmy swoje dania i później desery , lody . Pyszne ! <3
Jake jak przystało na dżentelmena zapłacił . Już miałam wyjmować portfel gdy powiedział : Zajmę się tym : I zapłacił za cały obiad .
Czekałam na niego przy wyjściu , skoczył jeszcze do toalety .  Po pięciu minutach z powrotem był przy mnie. Poszliśmy do jego auta . 
-Gdzie teraz ?
- Kolejna słodka tajemnica .. 
Zawiózł mnie pod dużą posiadłość z fontanną , basenem, dużym ogrodem , leżakami obok basenu gdzie było chyba z 5 kobiet . 
- Kim są te panie ?
- Koleżanki mojej mamy .
- Co ? Zabrałeś mnie do swojego domu ?! Po co? Czemu ? 
- Chciałem ,żebyś zobaczyła tylko jak mieszkam i gdzie się wychowywałem .
- To konieczne? 
- Byłoby mi miło .
Przewróciłam oczami i po chwili wysiadałam już z auta . Zaprowadził mnie do swojego pokoju , był duży przestronny , czerwono czarny .. Na ścianach wisiały plakaty piłkarzy . Pokój normalnego nastolatka. 
Spodziewałam się większego ŁAŁ . 
- Gdzie jest Twoja mama? 
- Na randce z jakimś facetem . Więc mamy dom dla siebie.  
- A jej koleżanki ?
- Zawsze tu są , moje ciocie - zachichotał i podał mi szklankę wody z cytryną .
- Dziękuję . 
Usiadłam na jego łóżku . Po chwili wstałam zauważając wielką kolekcję książek .
- Oo ,skąd tyle masz ?  Moim marzeniem jest mieć taką kolekcję .
- Możesz sobie wziąć jakieś książki ,jeśli Cię interesują .
- Nie mogę , nie jestem taka .
- Nie widzisz ,że mam ich od groma?  Możesz wziąć jaką zechcesz.
- To tą . Ale jesteś pewien ?
- Oczywiście.  
- Dziękuję - powiedziałam pakując książkę do torby .
Po chwili Jake zaproponował ,abyśmy zagrali w Dance Revolution . Zgodziłam się , taniec również uwielbiałam.  Zeszliśmy do salonu i ruszyliśmy . Pierwszą rundę wygrałam , drugą Jake, trzecią ponownie ja, czwartą Jake , był remis . Gralibyśmy tak długo ,i tak nikt by nie wygrał .
Jake zapytał czy nie chcę pograć w bilard , zgodziłam się , niestety wygrał .
Kilka uderzeń w bile i po grze ... Zeszliśmy do "piwnicy"  oglądać film , była to drobna sala kinowa.
Jake włączył film podał popcorn i zasiadł przy mnie.
Film dłużył się i dłużył . Aż w końcu zasnęłam . Obudziłam się koło 9.00 . Słysząc jak Jake mówi
-Dzień dobry .
Zerwałam się na nogi i pobiegłam do wyjścia.  Krzyknęłam tylko
- Dziękuję
Znałam okolicę, mimo ,że była jakieś 40 minut od mojego domu .
Szłam szybkim krokiem do mojego domu . Po drodze wyjęłam telefon .
10 nieodebranych od :  TATA : 3 wiadomości od  : Vanessa : 
Oddzwoniłam najpierw do taty tłumacząc ,że usnęłam u Van . Później zadzwoniłam do niej . Tłumacząc całe zdarzenie . Zaśmiała się tylko i powiedziała,że słyszy moje szczęście.
Rozłączyłam się i włożyłam słuchawki do uszu . Powędrowałam powolnym krokiem ciesząc się z weekendu i słońca . Niespodziewanie uderzyłam w kogoś .
Usłyszałam tylko lekkie  AŁA.
Zdjęłam okulary i ujrzałam Justina .
- No cześć śliczna .
- Słucham ? - burknęłam lekko
-  Wpadłaś na mnie . Wiem,że Ci się spodobałem .
- Chciałbyś nie bądź żałosny .
Przewróciłam oczami i odeszłam . Doszłam do domu po 40 minutach .
- Katherine Amy  ! - krzyknął mój tata
- Tak ?
- Gdzieś Ty była?! Martwiłem się . 24.00 godzina a Ty nie byłaś w swoim łóżku. Martwiłem się!
- Przepraszam , zasiedziałam się z Vanessą  i zasnęłam .
- Ostatni raz! Jeszcze jeden taki numer i siedzisz w domu .
- Zrozumiałam.
Poszłam na górę do siebie do pokoju , mijając jak zwykle moją siostrę .
-Widze idziesz w moje ślady - rzuciła
- Nie, nie idę . Nie sypiam co noc z innym typkiem
- Nie przeginaj, ja też tak nie robie .
- Jasne jasne . Codziennie widzę Cię z innym .
- Pff . - odeszła .
Weszłam do swojego pokoju. Wyjęłam książki od Jake'a i  położyłam je na swoim biurku .
Wzięłam szybki prysznic i napisałam do niego sms;a.
" Wybacz ,że wyleciałam tak szybko."
Odpisał : " Rozumiem, sam bym pewnie tak wyleciał . kiedy się widzimy ? " Zaczytałam się troszeczkę i odpisałam mu dopiero po dwóch godzinach . " Jak najszybciej :* " 
Tego dnia nie dostałam już odpowiedzi. Zastanawiałam się co robi ,że nie odpisuje . Ale w końcu  wpadła do mnie Ashley i przyniosła jakieś chińskie jedzenie .
- Hej mała
- Heej , długo się nie widziałyśmy - zachichotałam .
- Musiałam siedzieć z bratem . Tak wyszło, ale już jestem. Jak egzamin z historii ?
- W porządku , mam nadzieję . Uczyłam się 2 tygodnie do niego . Nie poszło na marne . Oby.
- Na pewno będzie dobrze. Sajgonki ?
Zaczęłam się śmiać z całych sił .
- Co się stało. ?
- Masz makaron na włosach . Jak Ty to zrobiłaś ?
- Nie wiem - zaśmiała się - Takie rzeczy to tylko  mnie .
Ashley tego dnia została na noc . Weekend ogólnie zleciał spokojnie , nie szalałam . Jak zwykle ;p
W poniedziałek postanowiłam się przejść do szkoły . Założyłam  okulary , słuchawki i szłam przed siebie .
Zegarek w telefonie wskazywał 7.45 ,miałam jeszcze troszkę czasu ,żeby dojść do szkoły .
Nagle ktoś mnie zaczepił, wyjęłam słuchawki .  Znów Justin.
- W czymś mogę Ci pomóc ?
- Chciałem przeprosić .
- W końcu - uśmiechnęłam się
- Nie powinienem być taki opriskliwy . Mieszkasz tutaj w okolicy ?
- Jak widać tak .
- Justin jestem .
- Znam Cię bardzo dobrze, z opowieści - uśmiechnęłam się zakłopotana - Katherine .
- Chyba nie wierzysz w te wszystkie plotki ?
- Nie oceniam ludzi po plotkach .
- To świetnie . Ja lece, musze iść po dziewczynę przed szkołą jeszcze.
- Pa - pomachałam mu przyjaźnie .
Justin zatrzymał się przed domem dziewczyny ,która najwyraźniej patrzała przez okno wypatrując go.
Nie miałam do niego urazy o to co wcześniej mówił. Zgrywał buntownika .
Dotarłam do szkoły  idealnie z Vanessą , spotkałyśmy się na korytarzu , i pogadałyśmy chwilę .
Zapytała mnie o weekend z Jakiem , i czy dobrze nas zeswatała .
- Nie swatałaś . Nie jestem jego dziewczyną - śmiałam się
- Jeszcze to tylko kwestia czasu .
- Uciekam - pożegnałam się z nią i weszłam do sali od biologii .
 Lekcja zleciała dość szybko , na szczęście . Lubie tą lekcję .  Poszłam do damskiej toalety, gdy za mną weszła dziewczyna Justina z dwiema koleżankami , każąc im przytrzymać je na wszelki wypadek .
Uśmiechnęłam się do niej, przecież jej nie znałam . Na co Ona podeszła do mnie i przycisnęła mnie do ściany . Prawie nie mogłam oddychać .
- Co masz do Justina? - zapytała z grozą w głosie
- Nic! - odkrzyknęłam- Nie znam go
- To czemu szłaś dzisiaj z nim do szkoły ?
- On mnie zaczepił , chciał przeprosić .
- Widziałam jak się uśmiechałaś , jak zalotnie do niego mówiłaś , jak go dotykałaś . Podoba Ci się szmato!
- Słucham?!  Nie jestem nim zainteresowana
- Pamiętaj,jeśli cokolwiek między wami będzie  ZNISZCZĘ CIĘ - powiedziała powoli
- Nie będzie, nie interesuje mnie .
- Odezwij się do niego , a  masz przejebane .
-  Uu bo się boje  - spojrzałam na nią  jakbym miała w niej wzrokiem wypalić dziurę .
- Zobaczymy .
Puściła mnie i wyszła z koleżankami z łazienki .  Jej słowa chodziły mi po głowie cały dzień ,a przecież nic z Justinem  mnie nie łączyło . Nie wiem o co jej chodzi . Spotkałam  go na korytarzu , pomachał mi, uciekłam w uliczkę ,aby nie widzieć go . Musiałam go unikać , chociaż nie robiłam nic złego . Nie chciałam,żeby jego dziewczyna coś sobie ubzdurała . Chciałam spokoju . Siedziałam na ławce  ,gdy nagle dostałam sms'a . Podskoczyłam  lekko , wystraszył mnie jego dźwięk .
: Wybacz ,że się nie odzywałem. Urwanie głowy <3 "
Odpisałam błyskawicznie :  Nie ma sprawy , masz czas o 18.00 ? 
Po 10 minutach otrzymałam odpowiedź  "  pewnie, na plaży ? "
Odpowiedziałam  : "TAK :* " 
Lekcje tego dnia miałam do 15.00 więc poszłam do domu ogarnąć się i około 17.30 ruszyłam na plażę .
Koło godziny 18.00 już byłam na miejscu .
Jake był chwilkę po osiemnastej . Z różyczką w dłoni 
- Hej piękna .
- Dzień dobry - pocałowałam go w policzek 
- Proszę, dla Ciebie - wręczył mi różyczkę którą trzymał 
- Oo ,dziękuję .
Chwilę chodziliśmy po plaży , wygłupialiśmy się i śmialiśmy , po 20 minutach usiedliśmy na piasku .
- Zaprosiłam Cię tu ,bo chce o czymś porozmawiać - zaczęłam niepewnie 
- Słucham  ? 






_________________________________________________________________________________

Mam nadzieję ,że Wam narazie się podoba,  od następnych rozdziałów obiecuję lepszą akcję i dłuższe rozdziały . ! <3 komentujcie <3



















Rozdział 2.

Katherine.


W moim żołądku nagle wszystko stanęło. Kogo ona mogła chcieć mi przedstawić?
Nie miałam żadnych podejrzeń, żadnych skojarzeń, pomysłów kto to mógł być. Musiałam czekać kolejne 15 minut, żeby się dowiedzieć kto to. Po około 20 minutach będąc na miejscu ujrzałam chłopaka Vanessy stojącego z odwróconym do nas plecami  jego kolegę.  Po czym ten się odwrócił kierując wzrok na nasze auto. Był dość przystojny, zagryzłam lekko wargi spoglądając na niego. Spodobał mi się. Nie wiedziałam jeszcze jaki jest, ale chciałam czym prędzej go poznać. Po chwili Van znalazła miejsce parkingowe, od razu wyskoczyłam z samochodu, zostawiając w nim swoją torbę i kurtkę. Kierowałyśmy się w stronę wcześniej wspomnianego mężczyzny. Przedstawiła nas sobie. Miał na imię Jake .
Nasza rozmowa dosyć się kleiła, poszliśmy na plaże i usiedliśmy na ręcznikach.
Jake opowiedział mi pięknymi słowami dlaczego podoba mu się ta plaża. Malował słowami obraz w mojej głowie, który chciałam, żeby został tam na długi czas. Wypiliśmy po szejku i zjedliśmy frytki.
Vanessa poprosiła mnie do toalety,żeby porozmawiać.Weszłyśmy zamykając za sobą drzwi.
-Mała,czyżby Jake Ci się spodobał ? - spojrzała na mnie wzrokiem, jakby zaraz miała mi wypalić dziurę w twarzy .
-Jest interesujący i przystojny , dlaczego Ty mi to zrobiłaś ?
- Co takiego ja Ci niby zrobiłam ? - odpowiedziała z ciekawością w głosie
- Pokazałaś mi takiego faceta.  Wiesz doskonale co mój tata sądzi o umawianiu się ...
- To nie jest randka . Nie jesteś ubrana ani szykownie ani nie zachowujesz się nieodpowiednio .
- Cały czas  z nim flirtuje , tyle wystarczy ,żeby był zły .
- Nie dowie się , to tylko jednorazowe spotkanie .
 Zaśmiałam się .
- No a nie ?
- Nie ! Umówiłam się z nim na jutrzejsze południe , idziemy do muzeum .
- Interesujące - powiedziała ziewając .
- Dla mnie interesujące . Od razu po szkole. Powiem tacie ,że będe się u Ciebie uczyć . - zaśmiałam się i wyszłam z łazienki .
- Kate!  Okłamiesz ojca?
- Nie mam wyboru ..
Dyskutowałyśmy dalej w drodze do chłopaków , gdy natknęłyśmy się  na Casie .. Wiedziałam już ,że to nic dobrego nie wróży .
- Oo, proszę proszę . Kogo my tu mamy , grzeczna dziewczynka tatusia .
- Daj spokój Casie .  Zwykły wypad ze znajomymi .
- Tata zabronił Ci się spotykać z chłopakami.
- Przecież się nie spotykam , to tylko znajomi .
- Zobaczymy mała .
- Nie zobaczysz, bo nic nie będzie , nie było  i nie jest .
Machnęła ręką i odeszła . Poszłyśmy do naszych plażowiczów .
- Będziemy już uciekać skarbie - powiedziała Vanessa do swojego chłopaka.
- Musicie ?
- Tak , muszę Kate odstawić do domu ,żeby jej tata się nie denerwował .
- Niestety - dodałam . - Jest nadopiekuńczy.
Jake się zaśmiał i dał mi całusa w polik na pożegnanie . Czułam jak moja twarz zmienia barwę . Więc postanowiłam się pożegnać i pójść poczekać koło auta . Pomachałam im i odeszłam .
Czekałam koło auta jakieś 5 minut zanim Van pożegnała się z Alexem.
Wciąż tam stałam , sięgnęłam do kieszeni po telefon , okazało się ,że niestety nie przebywa on w mojej kieszeni . Czekałam z niecierpliwością , aż podszedł do mnie Jake , i powiedział ,że zapomniałam dać mu swój numer telefonu . Podyktowałam mu i rzekłam Czekam na wiadomość .
Vanessa w końcu pojawiła się i otworzyła samochód . Zaczęłam niecierpliwie grzebać w torbie .
Aż w końcu dogrzebałam się do swojego telefonu.  5 nieodebranych połączeń od :  TATA  .
Bałam się do niego oddzwaniać ... Ale nie musiałam czekać długo ,aż ponownie wyświetli się ,że dzwoni . Odebrałam z niepewnością w głosie .
- Halo ? - zapytałam.
- Skarbie ,czemu nie odbierasz? Martwiłem się .
- Wybacz , telefon mi się w torbie wyłączył .
- Nie tłumacz się już . Jesteś w domu ?
- Niedaleko ... - prawde mówiąc byłam jeszcze jakieś 20 minut od domu ... - Niedaleko tato .
- Ja się dzisiaj spóźnię troszkę , będe za jakieś 30 minut , zrób jakąś kolację . Widzimy się wieczorem.
- Dobrze, Pa. 
Rozłączyłam się mówiąc Vanessie ,aby wcisnęła gaz . Powiedziałam jej całą sytuację . Na szczęście uspokoiła mnie i podwiozła do knajpki z domowym jedzeniem . Miałam tacie wcisnąć je , mówiąc ,że to ja zrobiłam ...
Nienawidzę  go okłamywać ,ale jak mus to mus .  Dojechałyśmy w ekspresowym tempie do domu .
Ucałowałam Vanessę w policzek dziękując za podwiezienie . Wzięłam swoje rzeczy, jedzenie i wbiegłam do domu. Poszłam szybko do kuchni zanieść jedzenie . Poleciałam na góre przebrać się w domowe ubrania i zeszłam na dół przekładając wszystko na talerze . Kończąc układanie sztućców wszedł do domu mój tata .
Powitałam go uściskiem i zaprosiłam do kuchni.
- Casie z nami dzisiaj nie zje? - zapytał.
- Nie wydaje mi się, nie ma jej w domu .
- Gdzie ta dziewczyna się  podziewa całymi dniami .
- I nocami tato . - odpowiedziałam siadając do stołu , mój tata również to uczynił.
- Jest pełnoletnia ...
- Ja prawie też , a mi czegoś zabraniasz , nigdzie  nie mogę wyjść , nic zrobić, umówić się na randkę.
- Nie rób mi wyrzutów  ,to dla Twojego dobra .
- Sama wiem co dla mnie dobre - odburknęłam i zaczęłam jeść swojego kurczaka w sosie słodko kwaśnym.
- Sama to zrobiłaś ? - zapytał ze zdziwieniem
- Całkowicie , od początku do końca - odpowiedziałam przełykając kawałek .
- Smakuje podobnie do tego co jadłem ostatnio w małej knajpce niedaleko naszego basenu .
- Może podobne produkty używają - zaśmiałam się .
 Dojedliśmy swoje dania w ciszy . Po skończeniu wstawiłam talerz do zmywarki .  Pocałowałam tate w policzek i poszłam na górę do swojego pokoju.  Włączyłam sobię muzykę  . Wyjęłam z torby książki i telefon.  Na wyświetlaczu była pokazana jedna wiadomość od  : Jake .
Ucieszyłam się sama do siebie otwierając :  WIADOMOŚCI : 
Otworzyłam wiadomość od niego . Widniało tam pytanie :  " Spotkanie jutro wciąż aktualne? :* "
Odpisałam mu : " Ależ oczywiście, do zobaczenia o 14.00 ; * "
Otworzyłam książkę od historii i zasiadłam na łóżko .  Chyba byłam wykończona , nawet nie zdałam sobie sprawy z tego kiedy zasnęłam . Obudził mnie huk książki odbijającej się o podłogę . Przebudziłam się i postanowiłam po nią sięgnąć , niefortunnie spadła pod łóżko . Sięgnęłam po nią . Dotykając  czegoś o teksturze książki  z nadzieją wyciągnęłam to licząc ,że to mój podręcznik .
Wyciągnęłam "pamiętnik" był  to album ze zdjęciami . Zapomniałam całkiem o nim. Z ciekawości otworzyłam go . I ujrzałam tam zdjęcia moje z mamą ... Z moich oczu popłynęła słona substancja , i oczy stały się jak dwa szkiełka .  Nie poddawałam się i postanowiłam przewinąć dalej kartki . Było tam wiele pamiątek  , zdjęć z moją mamą  i jej wpis " Zawsze będę Cię kochać aniołku " 
Wtedy coraz więcej łez płynęło z moich oczu . Otarłam je chusteczką ,i przewijałam dalej .
Na kilku stronach były zdjęcia moje , taty, Casie gdy się jeszcze w miarę dogadywałyśmy . Na ostatnich kartkach były zdjęcia moje i Lukasa ...
Ach Lukas .. Moja pierwsza miłość . Późna ,ale zawsze ta pierwsza . Znaliśmy się od małego .
Jakoś tego wieczoru wzięło mi się na wspomnienia ..
Było tam kilka takich zdjęć jak daje mu całusa , jak mnie przytula , jak byliśmy na wycieczce .
Nie mam mu tego za złe ,że się rozstaliśmy .  Wyjechał z rodziną . Nie mogę go za to winić .
Od roku go nie widziałam , i nawet nie tęsknię. A jak na mnie to cud ;p
Postanowiłam odłożyć album ,żeby nie rozdrapywać ran .  Pouczyłam się jeszcze chwilę . I poszłam pod prysznic . Około 22 usiadłam na parapet z książką i wypatrywałam przez okno .  Widziałam kilka ciemnych postaci . I chłopaka którego dzisiaj w szkole widziałam , szedł ze swoją dziewczyną , nie wiem czemu ale pomachał mi , i uśmiechnął się jak dzisiaj w szkole ...  Odmachałam mu i zasłoniłam czym prędzej okno .
Poczytałam chwilę , i zamknęłam książkę , położyłam się do łóżka  i nastawiłam budzik .Odpłynęłam w krainę snów . Rano jak co dzień  obudził mnie dźwięk budzika , na szczęście PIĄTEK.  Weekendu początek ;p  Dzisiaj mam wydłużony czas  godziny policyjnej .
Wyszykowałam się ,zjadłam śniadanie, jak co rano minęłam się z siostrą na korytarzu . Ona w swoim  stroju z wczoraj ... Aż wstyd ,że to rodzina . Wyszłam przed dom czekając na Vanessę . Dzisiaj się nie spóźniła , ani my do szkoły .
Byłam w swojej sali od historii . Miałam dzisiaj ważny sprawdzian .  Nauczycielka weszła do sali minutę przed dzwonkiem ,żeby móc nam rozdać testy na czas .  Za nią wparadował do sali chłopak .
- Zdejmij okulary Bieber i zajmij miejsce - rzuciła nauczycielka
- Już już  , co za spina  - odrzucił od niechcenia  .
- Macie równe 45 minut na napisanie sprawdzianu który wpłynie w 50 %   na waszą ocene roczną .
Justin zaśmiał się i wyjął długopis rzucając plecak pod ławkę .
- Bieber tylko bez przekrętów .
-Ależ oczywiście proszę Pani . Co złego to nie ja .
Nauczycielka spojrzała na niego krzywo wręczając ostatnią kartkę uczniowi .
-Zaczynamy- dodała  .
Wszyscy skupili się na swoich testach , każdy chciał wypaść jak najlepiej . Miałam tylko nadzieję ,że pójdzie mi dobrze. Spoglądałam na te wszystkie zagadnienia i wszystko mieszało mi się w głowie .
Otrząsnęłam się po  5 minutach spoglądając dokładnie od początku na kartkę . Zaczęłam powoli odpowiadać na pytania , widząc jak co chwila głowa Justina pochyla się nad moją kartką .
- Bieber ,co ja Ci mówiłam ?
- Już nie będe .
- Jeszcze raz i do wychowawcy .
Pisałam dalej swój test , o dziwo  skończyłam 10 minut szybciej niż cała klasa .Oddałam swój test i wyszłam z sali .  Na szczęście mój dzień nie był dzisiaj aż tak zawalony. Dokładnie o 14.00 rozległ się dźwięk dzwonka. Wszyscy uczniowie zadowoleni z początku weekendu wyszli ze szkoły . Wśród ludzi ujrzałam Jake'a  i podeszłam do niego witając go ciepłym całusem w policzek , po czym wsiadłam do jego auta .
- Ślicznie dzisiaj wyglądasz - uśmiechnął się zalotnie
- Dziękuję bardzo - odrzekłam takim samym uśmiechem - Ale tylko dzisiaj ?
- No niestety, nie widzę Cię tak często ,żeby ocenić jak w innych sytuacjach wyglądasz
 Zrobiło mi się głupio , i Jake chyba to zauważył po czym rzucił
- Mam nadzieję ,że to się zmieni ..
- Ja również . To gdzie jedziemy?


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeeest drugi rozdział ,mam nadzieję ,że Wam się spodoba . Jak narazie akcja dzieje się powoli . Ale przecież nie mogę od razu wszystkiego wyrzucić na wierzch , czytajcie! <3










niedziela, 7 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 1.

- Kate, Kate - usłyszałam cichy głos mówiący spokojnym, ale stanowczym tonem do mnie abym się obudziła. Otworzyłam oczy i spojrzałam na budzik wskazujący godzinę 7.00. Odwróciłam głowę w bok i ujrzałam sylwetkę mężczyzny. Był to mój tata, jak co dzień budzi mnie o tej godzinie.
- Dzień dobry słoneczko - dodał po czym ucałował mnie w głowę na powitanie.
- Cześć tatusiu - odrzekłam ciepłym głosem.
- Na dole czeka na Ciebie śniadanie, kanapki do szkoły również, ja lecę do pracy, mam od rana urwanie głowy.
- Oj tato, nie jestem małą dziewczynką mogłam sobie sama zrobić śniadanie. Byłbyś szybciej w pracy.
- Nie mogę zaniedbać domowych obowiązków - zaśmiał się po czym dodał - Dla mnie jesteś zawsze małą dziewczynką.
Uśmiechnęłam się do niego cieple i wstałam z łóżka. Poszłam umyć głowę, i zrobić makijaż.
Wychodząc z łazienki dobiegł mnie dźwięk sms'a. Była to wiadomość od Vanessy. Napisała : będę za 40 minut. Odpisałam : W porządku ,czekam ; *. Po czym dostałam kolejnego sms'a ze : było świetnie: Zaśmiałam się do siebie i zeszłam na dół. Usiadłam przy stoliku na którym czekało moje śniadanie zrobione wcześniej przez tatę. Uśmiechnęłam się widząc kanapki z uśmiechami z warzyw. Traktował mnie jak małą dziewczynkę. Jednakże uwielbiałam to.
Około 7.20 gdy poszłam na górę wysuszyć włosy, zobaczyłam przez okno moją siostrę... Szła z rozmazanym makijażem, papierosem i butami w dłoni. Podwiózł ją kolejny chłopak. Weszła na góre i rzuciła tylko
" Cześć mała "
Odpowiedziałam jej tylko ciche hej. Istna kołomyja.

Po czym wróciłam do swoich zajęć. Wysuszyłam włosy i uczesałam je w roztrzepanego kucyka.
Ubrałam rurki, koszulę w kratkę i spakowałam książki do torby .
Zeszłam na dół.  Słońce przygrzewało na zewnątrz , opadając swoimi promieniami na moją twarz.
Zasłoniłam swoje oczy zakładając okulary. Vanessa akurat w tym momencie podjechała. Wsiadłam do auta, witając się z nią i Ash. Ruszyłyśmy do szkoły. Jechałyśmy około 10 minut, gdy dojechałyśmy, wysiadłyśmy z auta i ruszyłyśmy w stronę wejścia, weszłyśmy równo z dzwonkiem, każda zaczęła przebierać nogami w szybszym tempie, żeby się nie spóźnić, pomachałyśmy sobie i pobiegłyśmy każda w swoją stronę. Niefortunnie jeszcze wpadłam na Pana Jonesa. Nie cierpię go. Zanim zdążył otworzyć usta, przeprosiłam go i pobiegłam do swojej sali. Wbiegłam do sali dosłownie 30 sekund przed nauczycielem.
Usiadłam do swojej ławki witając się z moją koleżanką Melody. Porozmawiałyśmy chwilę, po czym nauczyciel kazał nam się uspokoić i wyszedł na chwilę na korytarz rzucając nam od niechcenia
- Otwórzcie podręczniki na stronie 60, za chwilę wracam i was przepytam .
I zniknął za drzwiami. W sali wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach słuchając co się dzieje na korytarzu.  
Było słychać jak unosi głos na jednego ze swoich uczniów z jego podopiecznej klasy.
Chyba ma zbyt wygórowane oczekiwania co do uczniów. Z tego co słyszałam to kazał się któremuś z uczniów poprawić bo inaczej wyleci ze szkoły, a dzisiaj ma szlaban i siedzi w kozie 2 godziny po lekcjach.
Była to najgorsza kara w naszej szkole. Wzburzony nauczyciel wszedł do sali i przepytał dwóch uczniów z tego co zadał po czym wpisał 1 oraz 3 i przeprosił nas za to co się stało.
Nikt nie miał mu tego za złe. W końcu nikt go nie lubił, i mogło go w sumie nie być w ogóle. Marzenie. 
W końcu po oczekiwanych 45 minutach zadzwonił dzwonek, i wszyscy wyszliśmy z sali. Włożyłam sobie słuchawki w uszy i puściłam muzykę. Szłam prosto przez korytarz dochodząc do swojej szafki, wrzuciłam tam podręczniki. Zamknęłam ją i poszłam na ławki do ogrodu szkolnego czekając na Ashley i Vanesse. Siedziałam tam chyba z 10 minut, czas się dłużył a ich wciąż nie było. Postanowiłam wyciągnąć książkę i zaczęłam czytać czekając. Na przeciwko mnie usiadł chłopak którego znałam tylko z plotek szkolnych nigdy go w sumie nie widziałam, myślałam,że będzie wyglądał gorzej, niezadbanie, a tym czasem był dość schludny doszła do niego jakaś dziewczyna, również jej nie znałam. Uśmiechnęłam się i wróciłam do powieści. Ktoś zamknął mi książkę, uniosłam wzrok ku gorze i ujrzałam Vanesse
-Oj mała, zostawić Cię na 10 minut samą, i już zaczynasz się uczyć?
-To tylko książka nie histeryzuj, gdzie Ash ?
- Musiała jechać do Toma , miał wypadek z tego co słyszałam.
- O Boże ,ale przeżyje?
- Hahahaha - zaśmiała się - Nie taki wypadek, przy grze jakiejś złamał nogę , Ashley pojechała ,żeby się nie bał w końcu to jej brat .
- Uff, nie strasz mnie. 
Wstałyśmy i poszłyśmy do automatu po kawę. Po czym znów się rozstałyśmy na lekcje.
Tak zleciał nam czas do 14.05. Czekałam na Vanessę pod jej autem. Widziałam Chaza który rzucił od niechcenia do mnie zbędny komentarz - A Ty co czekasz na klienta?
Przewróciłam oczami i odwróciłam się. Słyszałam otwieranie samochodu i zauważyłam Van. Wsiadłam do auta i podłączyłam swój telefon.  Vanessa wsiadła i ruszyłyśmy. Włączyłam naszą piosenkę i obydwie śpiewałyśmy. Nagle rzuciła : 
-Muszę Ci kogoś przedstawić ... 

________________________________________________________________________

 Niezbyt dlugie . Dopiero się rozkręcam , mam nadzieję ,że spodoba Wam się to! <3