SCM MUSIC PLAYER

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 50

JUSTIN


Kiedy los daje nam cytryny, robi się lemoniadę. I ja tego dnia postanowiłem wykorzystać swoją szansę.
Przeszliśmy się z Katherine wzdłuż plaży , i tak woda obmywała nasze bose stopy. W końcu gdy doszliśmy do mnie do domu, zaczęło się dziać to, co dziać się musi. Katherine pozbyła się swoich ubrań, zsuwając je na podłogę, rzuciła w kąt. Katherine zaczęła mnie całować, namiętnie i porywczo jak nigdy. Uwielbiałem czuć smak jej słodkich ust na swoich suchych wargach.  Mój penis lekko się uniósł , na jej dotyk w tych okolicach. Kate zaczęła mnie lekko pieścić. Fakt ,byłem chyba trochę wyposzczony, sami wiecie. Niestety, mam sumienie. Nie potrafiłem zrobić tego z jakąkolwiek inną prócz Kate. Ja swoje bokserki  zdjąłem i rzuciłem na fotel niedaleko łóżka. Położyłem się nad Kate na  łóżku i wsunąłem  w nią swój sprzęt. Trochę tego było,więc trzeba było ją rozgrzać. Gdy stała się wilgotna ,mogłem spokojnie już pchać.  Mój penis zagłębiał się w niej. Pocałunek ,który złożyła na moich ustach ,był gorący i przepełniony pożądaniem. Potarłem główką penisa jej łechtaczkę ,co wywołało cichy jęk. Powoli chcąc być delikatnym ,zacząłem ponownie wsuwać członka do jej pochwy. Gdy poczułem ,że jej pochwa zaczyna się lekko zwężać ,a Katherine nie przestawała ani na chwilę jęczeć, przycisnąłem ją zdecydowanie do łóżka, złapałem jej nadgarstki i swoimi dłońmi przycisnąłem do materaca. Katherine ani na chwilę nie przestawała cichnąć. Uchyliłem się i składałem pojedyncze pocałunki na jej szyi , wiedząc ,że to doda trochę rozkoszy i pikanterii temu stosunkowi. Lekko ugryzłem ją w szyję ,co nie przyniosło bólu ,a wielką rozkosz. Zacząłem brutalnie całować ją w usta, piersi, jednocześnie rozsunąłem jej lekko nogi,by móc być bliżej. Zimnymi dłońmi trzymałem jej biodra i poruszałem swoimi ,by pogłębić penetrację.  Nie sądziłem,że Kate jest w stanie tak długo i  tak namiętnie krzyczeć. Pchałem coraz szybciej, aż nas obydwoje zalała gorąca fala dreszczy i zimnego potu. Polizałem lekko kark Kate i poległem obok niej.

- Długo tak się nie czułam skarbie
- Było Ci tak dobrze z Timem ?
- Nie - odpowiedziała stanowczo - Nigdy skarbie

Pocałowała mnie namiętnie ,po czym zerwała się do pozycji siedzącej.

- Co jest mała?
- Nie mam przecież nic do ubrania, w domu nic nie mam,a do Tima nie zamierzam jechać.
- Masz klucze do jego domu? Pewnie go tam jeszcze nie ma.
- Justin minęły trzy godziny.
- Oo ,wydawało się jakby minęło zaledwie dwadzieścia minut. Wciąż się Tobą nie nacieszyłem.
- Mamy całe życie kochanie - dodała
- To i tak za krótko. Wieczność byłaby za krótka.

W jej oczach pojawiły się łzy.

- Co się stało , Kate?
- Serce bije szybciej, kolory i obietnice. Jak mam być odważną? Kiedy boję się upadku. Jak mogę Cię kochać , skoro boję się upaść. Ale gdy widziałam,że stoisz sam, moje wszystkie wątpliwości odeszły gdzieś w dal. Jeden krok bliżej. Umierałam każdego dnia, czekając na Ciebie. Kochanie nie bój się, kochałam  Cię przez tysiąc lat i będę kochała przez następny tysiąc.

Przytuliłem ją mocno do siebie. Czas stoi w miejscu, piękno we wszystkim czym Ona jest.

- Będę odważny, nie pozwolę niczemu i nikomu odebrać tego co stoi przede mną, każdy oddech i każda godzina prowadziła do tego. Jeden krok bliżej. Umierałem każdego dnia ,czekając na Ciebie. Kochanie nie bój się, kochałem Cię przez tysiąc lat i będę kochał przez następny tysiąc.

- Dzień w którym się poznaliśmy, sprawił ,że zastygłam w bezruchu, wstrzymałam swój oddech, od samego początku wiedziałam,że znalazłam dom , swoje miejsce dla serca.
- Kate, kocham Cię.
- Ja Ciebie też skarbie.

Chwilę leżeliśmy pod kołdrą wtuleni w siebie, ale naszą sielankę przerwało mocne dobijanie się do drzwi i szarpanie za klamkę.

- Bieber, Gomez! Wyłaźcie, wiemy ,że tam jesteście.

Obydwoje znaliśmy ten głos. Był wściekły. Zerwaliśmy się z łóżka i ubraliśmy. Kate założyła swoje stare rurki, w które ledwo się dopinała, i moją koszulkę . Zawinęła ją na dole w supeł,by nie była jej zbyt wielka. Ja zaś założyłem luźny podkoszulek i czarne spodnie.  Splotłem nasze palce i obydwoje zeszliśmy na dół. Obydwoje musieliśmy dokonać tej konfrontacji i zmierzyć się z tym co czyhało na nas za drzwiami.
Chwyciłem za klamkę i pchnąłem drzwi przed siebie. Ścisnąłem mocniej dłoń Kate.


REGULAR POV. 


Kobieta o czarnych włosach ,stała przy wejściu do sali ceremonialnej, wyglądając przez okno. Widziała całą sytuację ,która tam zaszła ,między Kate a Justinem. Uśmiechnęła się do siebie i czekała na dalszy rozwój akcji. Widać było,że cieszy się z tego co dzieje się na zewnątrz . Słysząc kroki po schodach , stanęła wewnątrz. Ale gdy nagle kobieta zaczęła zbiegać, wyszła z ukrycia i ponownie stanęła przy oknie,obserwując swoją przyjaciółkę. Zaś ta pobiegła do swojego mężczyzny i pocałowała go ,wtedy wiedziała,że to co miało się stać, nie będzie się działo. Dała spokojnie im odejść po czym skierowała się do sali ceremonialnej. Weszła do niej z uśmiechem. Mężczyzna o brązowych oczach stał i czekał na swoją wybrankę.  Oczekiwał pojawienia się jej przed ołtarzem. Widać było jak ręce mu się trzęsą, coraz bardziej. Coraz mocniej było widać zażenowanie na jego twarzy.  Czekał , stał przed ołtarzem z druhnami i drużbami . Czekał na swoją Pannę Młodą. Zaczęła lecieć pieśń na którą Ona ,miała zjawić się w progu i skierować się do ołtarza. Miały paść słowa Tak,chcę. Ale niestety,życie to nie bajka. Kobieta nie zjawiła się w progu. Za to wpadła do sali Vanessa z zażenowaną miną. Podeszła do Pana Młodego i wyszeptała mu najgorsze słowa jakie mógł sobie wyobrazić.
Ona uciekła, przykro mi. 

- Jak to uciekła!? - krzyknął
- Widziałam tylko przez szybę ,jak biegnie.
- Sama?
- Sama.

Wiedziała doskonale ,że nie może wydać przyjaciółki i związku Kate z Justinem. Tim krzyknął na całą bibliotekę. Kurwa. Spojrzał na gości i zaczął mówić.

- Dziękuję wszystkim za zebranie się tutaj ,ale ślubu nie ma. Możecie sobie iść.

Po czym, szybkim krokiem wybiegł z biblioteki. Wsiadł do limuzyny,wyszykowanej dla nich na noc poślubną i odjechał. Po dziesięciu minutach zjawił się w swoim domu. Wbiegł do niego i odpalił kominek. Zrzucił z siebie kamizelkę i poszedł na górę , chwycił z szafy wszystkie ubrania swojej byłej dziewczyny i zszedł na dół. Otworzył szybkę chroniącą ogień i powoli zaczął wrzucać wszystkie jej ubrania. Patrzał jak powolnie i mozolnie giną w płomieniach. Gdy pozbył się jej wszystkich ubrań ,ponownie wszedł na górę.Wziął w dłoń butelkę whisky i jak szło zaczął pić z gwinta. Jego nowym mottem stało się Whisky moja żono. Jednak tyś najlepszą z dam, już mnie nie opuścisz, nie ,nie będę sam. Mówią whisky to nie wszystko,można bez niej żyć. Lecz nie wiedzą o tym , że najgorsze w życiu, to samotnym być.  Nie przejmował się już tym co ludzie pomyślą, co Ona pomyśli.Opróżnił pozostałość butelki. Chwycił jej wszystkie dokumenty ,które znalazł u siebie w szufladach i schował w jedną folię. Wyszedł z domu i wsiadł do swojego samochodu. Jego obraz sprzed oczu zamazywał się , ale mężczyzna był zdeterminowany. Wsiadł za kółko po alkoholu, czego nie powinien robić. Jednak każdy decyduje o sobie. Czy wybiera życie czy śmierć.
Tim wsiadł do samochodu i obrał sobie kierunek. Wyjechał na drogę, i ruszył w stronę domu Justina.
Doskonale wiedział gdzie znajdzie swoją wybrankę. Po dwudziestu minutach dojechał na miejsce, powoli ale dojechał. Ważne ,że bezpiecznie. Zapukał do drzwi i stał pod nimi pięć minut chwiejąc się na nogach.  Nikt mu nie otwierał, nie słyszał szmerów, kroków, ani niczyjego głosu.  Dom był pusty. Wsunął folię pod drzwiami i kopnął w nie z całej siły krzycząc Kurwa. 
Dom stał pusty, a w okół była cisza. Mężczyzna wsiadł do swojego domu i odjechał. Ta sprawa nie była jeszcze zakończona.



KATHERINE


Nigdy nie może być dobrze. Zawsze ktoś, lub coś jest w stanie zepsuć nasz dzień. Piękny wieczór, w końcu z Justinem, przerwało nam dobijanie się do drzwi. Szybko założyliśmy na siebie ubrania, o dziwo ,znalazłam w szafie swoje stare rurki. Nie pamiętam kiedy je tu zostawiłam, ale w tej sytuacji dziękuję ,że Justin ich nie wywalił . Do tak nagłej sytuacji się przydały. Obydwoje zbiegliśmy na dół, założyliśmy buty i złapaliśmy się mocno za ręce .  Justin otworzył drzwi.  Naszym oczom ukazał się oficer policyjny. Doskonale go znaliśmy.
Za nim wyłoniło się kilku innych policjantów.

- Gdzie towar,Bieber?
- Jaki towar ?
- Przemycane diamenty, pieniądze, nielegalnie drukowane.
- Nigdy nic takiego nie było.
- Więc tak chcesz pogrywać? - zapytał oficer Johnson
- W nic nie pogrywam.
- Gdzie byłeś dzisiaj około godziny szesnastej ?
- Chce Pan dokładnie wiedzieć?
- Pytałbym gdybym nie chciał?
- Tu u siebie, na górze, z Kate. Nie mogę zdradzić co robiliśmy - zaśmiał się szyderczo
- Nikt nie chce słuchać o Waszych ekscesach.
- Czym?
- O tym co robiliście.  Pójdziecie z nami, tak czy inaczej.
- Nie mamy nic do ukrycia.

A jednak mieliśmy. Moja dłoń zacisnęła się na jego dłoni mocniej. Wiedziałam,że to ma związek z moim  tatą. Ale przecież nie wydam rodziny. Byłam w kropce. Policjanci zakuli nas w kajdanki ,każąc puścić siebie. Nie chcieliśmy,ale musieliśmy. Nie mogliśmy się im sprzeciwić, mieli na nas wszystko. Odjechaliśmy z piskiem opon i włączoną syreną. Czułam ,że wynikną z tego same złe rzeczy. Po  może około pół godziny byliśmy na komisariacie. Policjanci wyciągnęli nas z radiowozu i wprowadzili do budynku. Na szczęście nie jechał za nami żaden paparazzi ,to by kompletnie zdewastowało nasze kariery. Weszliśmy ze schylonymi głowami i trafiliśmy do sali przesłuchań. Tak ,dokładnie. Tego się najbardziej obawiałam.
Nie mogłam wydać, ani Justina, ani taty, nikogo. Mogłam jedynie siebie. I chyba to będzie najlepszym rozwiązaniem.



________________________________________________________________________________


I jak kochani 50 rozdział? <3

Komentujcie. ! :)




wybaczcie ,że krótkie ,ale musi tak być :C  gdybym dzisiaj chciała rozwinąć,nie zdążyłabym dodać :)














środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 49

KATHERINE


Moim oczom ukazała się moja mama. Ucieszyłam się na jej widok,do czasu, aż zobaczyłam w jakim stanie są jej ręce.

- Co  Ci się stało?
- Mogę wejść ?
- Oczywiście, proszę - wskazałam gestem dłoni,żeby weszła

Mama weszła i usiadła na kanapie. Na szczęście byłyśmy same.

- Więc co się stało?
- Wiesz,jak to jest ,że kocha się kogoś, mimo ,że to boli? Że jest się z nim mimo,że wyrządza najgorsze krzywdy?
- Niestety,ale wiem. Tata Ci to zrobił?
- Trochę się pokłóciliśmy, sama rozumiesz, jak małżeństwo, i tata po prostu mocno chwycił mnie za ręce. A,że ja się szkoliłam  jak Ty, umiem się wyswobodzić ,i szarpałam się z nim. I po prosto zostały mi takie bruzdy na rękach.
- I co teraz?

Złość we mnie buzowała , miałam ochotę  wyjść i walnąć mojemu tacie prosto w ten krzywy ryj. Ja można kobiecie coś takiego zrobić? Nigdy nie zrozumiem facetów. Nawet chyba nie chcę.  To boli ,widzieć w takim stanie kobietę,która pokazywała idealny związek z ojcem. Całe życie, a teraz... Co się stało z idealnym poglądem na związki? Czy może my sami sobie już wymyślamy to co się dzieje.  Może za dużo poświęcamy czasu na rozmyślaniu co by było gdyby.... ?  Podałam mamię filiżankę herbaty i usiadłam z nią. Odbyłyśmy kilkugodzinną szczerą rozmowę. Zapytałam ja dokładnie o wszystko ,o moje dzieciństwo, dlaczego nas zostawiła. Poczułam wtedy z nią silną więź. Poczułam jak cała przeszłość odchodzi, jak pryska , niczym mydlana bańka. Jak wszystkie duchy przeszłości, odchodzą. Zwyczajnie, znów była moją mamą, taką jaką ją pamiętałam.


JUSTIN

Wrzuciłem kopertę z zaproszeniem na ślub do kominka, patrzałem jak powoli płonie, znika, i zostaje tylko popiół. To było niczym katharsis. Zaś kopertę z listem od ojca, wrzuciłem do śmietnika. Nie zamierzałem jej otworzyć. Co to, to nie.  Położyłem się na łóżko i zasnąłem. Z tego co wiem ,obudziłem się dwa dni później. Brawo Justin! Przespałeś dwa dni. Jak tak można?  A jednak. Od dłuższego czasu wolę się nie pokazywać światu ,jak na dłoni. Wstałem z łóżka i poszedłem na dwór, zauważyłem akurat jak listonosz wkłada kolejną dawkę poczty do skrzynki. Wziąłem kluczyk i poszedłem do niej. Otworzyłem i zobaczyłem kolejne zaproszenie na ślub? O co chodzi?  Przecież już jedno dostałem. No ,kolejne na rozpałkę.  Uśmiechnąłem się szyderczo do siebie i zauważyłem Tima przechodzącego po drugiej stronie ulicy. Odwróciłem wzrok ,myślałem,że dowiedział się o tamtych pocałunkach. Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę domu. Jak na złość zawołał mnie.  Udawałem ,że nie słyszę. Przecież się do niczego nie przyznam, niczemu nie jestem winien.

- Justin! Nie udawaj ,że mnie nie słyszysz.
- Czego?
- Musimy pogadać.
- Już wiesz?
- Ale co?
- Nie nic, mów.
- Nie chcę żebyś miał kontakt z Kate. Wadzisz mi i to bardzo. Nie chcę,żebyś miał z nią jakikolwiek kontakt, nie chcę ,żebyś do nas przychodził, nie chcę żebyś pojawiał się w naszym życiu. Masz zniknąć. Jeśli pojawisz się na naszym ślubie ,obiecuje Ci to,zniszczę Cię. Spróbuj rozwalić najważniejszy dzień w naszym życiu ,a rozwalę Cię. Nie żartuję, pojaw się chociaż raz, spotkaj się z nią chociaż raz a zginiesz. Obiecuję. Nie myśl o niej, zapomnij ,że ją znałeś, zapomnij o jej istnieniu. Wykasuj numer z telefonu, wszędzie. Zapomnij. To jest moja narzeczona, i po ślubie ,wyprowadzamy się. Nie pozwolę na to,by miała tutaj styczność z Tobą.  Już więcej jej nie zobaczysz ,więc traktuj ją jakby nigdy nie istniała. I pamiętaj, tej rozmowy też nie było. Zrozumiałeś?
- Zrozumiałem.

Tim odwrócił się i odszedł. Wiedziałem,że przyjaźń z Kate nie potrwa za długo, ale żeby aż tak krótko i z tak błahego powodu? No bez przesady. Ale okej, jestem uczciwy, nie będę tam się pojawiał.


KATHERINE

[ WŁĄCZCIE ; PODKŁAD 1


MIESIĄC PÓŹNIEJ.  DZIEŃ ŚLUBU. 
Chcę rozbić Twoje lęki. I upić się,żeby pozbyć się łez po Tobie. Nie będziesz dzielił się swoim uśmiechem z nikim poza mną. Chcę dotknąć Twojego serca. Chcę je zmiażdżyć w swoim rękach. Zrobić wymówkę i płakać, kiedy pozbędziesz się wszystkich kłamstw. Nie jesteśmy kochankami ,ale kimś więcej niż przyjaciele. Włóż nasz płomień do wszystkiego co kiedykolwiek powiedziałeś. Nigdy więcej płaczu ,po to ,żeby przeżyć. Będę tańczyć do rana ,z kimś zupełnie nowym. Utknęłam w prawdziwym złym śnie. I czuję,że dla mnie to zupełnie coś nowego. Powinnam być w Twoich ramionach, a leżę u stóp błagając. To była naprawdę ciężka noc. Nie pokochasz mnie z powrotem , bo to nie jesteśmy Ty i ja.
Wstałam dość wyspana ,po wieczorze panieńskim , po czym ogarnął mnie szał. W pozytywnym sensie. Zeszłam na dół ,gdzie czekała już Kim z całą ekipą, stylista, makijażystka ,fryzjer, manicure, pedicure.
O tak! To jest to. Uwielbiam. Zeszłam na dół, i usiadłam na krześle Panny Młodej. Chwyciłam swój telefon w dłoń i wybrałam numer do Justina. Chciałam się zapytać czy dotrze i wie gdzie. Nie odbierał. Każda kolejna próba również kończyła się fiaskiem. Odłożyłam telefon i pozwoliłam się wyszykować do ślubu. 
Byłam idealnie wyszykowana ,od czubka głowy,do koniuszków palców u stóp. Spojrzałam na siebie w lustrze i łza zakręciła mi się w oku. Niedługo zmienię nazwisko ,będę inna. Będę żoną, idealną oczywiście. Nie jestem jeszcze tego świadoma ,ale oswoję się z tą decyzją. Kiedyś muszę. Do domu weszły Ashley , Vanessa i moja mama. Wszystkie wyglądały pięknie. Obejrzały mnie dokładnie z każdej strony.

- Jesteś gotowa - wypowiedziały równo
- Chciałabym być.
- Co się stało słonko? - zapytała mama - Kochane, poczekajcie na nas w limuzynie, zaraz dojdziemy
Dziewczyny wyszły z domu ,po czym mama spojrzała mi prosto w oczy.
- Co się stało?
- Chciałabym ,żeby Justin tu był. Żeby mnie podparł. Żeby powiedział,że dobrze robię,że go to nie boli.
- Potrzebujesz jego aprobaty ?
- Tak, chcę jakiegoś znaku,że robię dobrze,że pogodzi się z tym.
- Skarbie, On się nigdy z tym nie pogodzi,ale nie możesz porównywać wszystkiego do niego.
- Może masz rację ...

Mama przytuliła mnie mocno do siebie ,po czym wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy prosto do biblioteki w której miała odbyć się ceremonia. Wysiadłyśmy niedaleko wejścia ,po czym schodami weszłyśmy przed bibliotekę.  Od progu zaczepił mnie Tim, widać było ,że jest zadowolony, że cieszy się z tego dnia.
Jego szczęście udzieliło się i mnie. Pocałował mnie i powędrował przed ołtarz.  Odetchnęłam głęboko ,i zamknęłam oczy ,żeby się uspokoić. Moje serce biło jak szalone, omal nie wyskoczyło z klatki piersiowej.
Poprosiłam Vanessę o telefon, dała mi ,po czym znowu próbowałam dodzwonić się do Justina. Nadal zero znaków. Nie odbierał. Oddałam jej go ,schowała do swojej torebeczki. Po czym usłyszałyśmy dzwony.

- Czas zacząć - powiedziała
- Wiem, najpierw Wy,później ja.

Gdy zabiły dzwony, dziewczyny ustawiły się w rządek,aby dojść do ołtarza. Pierwsi szli drużbowie,a za nim moje druhny. Po czym dopiero miałam pojawić się ja.  W żołądku coś mnie ścisnęło. Oddychałam głęboko. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Justin. W garniturze, wystrojony, ten elegancki swag, mmm. Uśmiechnęłam się do niego szeroko,na co rzucił.

- Przepraszam za spóźnienie.
- Bałam się ,że nie dotrzesz.
- Kate, bo chodzi o to,że ja nie mogę się z Tobą spotykać, Tim mi zabronił.
- Jak to?
- Zagroził mi ,że mnie zniszczy ,jeśli mu rozwalę ten dzień. Ale ja nie umiem. Nie mogę bez Ciebie funkcjonować.  Zrozum to. Mówią,że nienawiść została wysłana,więc porozmawiajmy o miłości. Nim pocałunki zostaną zabronione. Kochanie, przytul mnie,ten jeden ,ostatni raz. To jest marzenie, które goniłem. Chcąc tak  ,żeby to stało się rzeczywistością. I kiedy trzymasz moją dłoń,wtedy rozumiem, że tak ma być, bo kochanie kiedy jesteś ze mną ,to tak jakby anioł przyszedł i zabrał mnie do nieba. Jak Ty byś wzięła mnie do nieba. Bo kiedy wpatruję się w Twoje oczy, nie mogłoby być lepiej. Nie chcę żebyś odeszła. Pozwólmy wybuchnąć muzyce, chodźmy zatańczyć nasz taniec. Żeby zadziwić innych,chociaż dla nich to nic nie znaczy bo to życie jest zbyt długie, a miłość zbyt silna. Więc kochanie ,wiem z pewnością,że nie pozwolę Ci odejść.
- Justin .. - z oka pociekła mi krystaliczna łza, stukając o ziemię - Ty mnie zdradziłeś
- Nie chciałem. Ile razy było a nie mówiłem , ile razy zaczynaliśmy od nowa, w ile ramion się wypłakałaś? Ile było obietnic, bądźmy szczerzy ,ile Twoich łez spadło na podłogę - otarł mi kciukiem łzę - Ile walizek spakowałaś, tylko po to by  je z powrotem rozpakować? No powiedz. Mogę naprawić Twoje złamane serce, mogę sprawić ,że uwierzysz. Chcę po prostu ,by jedna dziewczyna mogła , by mogła się zakochać. We mnie. Moje serce jest zamknięte, nigdzie nie mogę znaleźć klucza. Bo moje serce skarbie, jest otwarte tylko dla Ciebie, Ty jesteś tym kluczem.

Dzwony zaczęły bić . Usłyszałam jak wszyscy ludzie podnoszą się z ławek ,by zobaczyć jak najwięcej.

- Ilu tam jest ludzi?
- Z dwieście osób.
- Miało być  mniej.
- Suknia podniosła stawkę.
- Wejdziesz tam czy zostaniesz ze mną Kate, na zawsze?

Przymknęłam lekko oczy, po czym rozmyśliłam się nad każdym jego słowem dokładnie. Usłyszałam pieśń ,na którą powinnam stawić się w wejściu.  Przytuliłam Justina mocno do siebie. I wyszeptałam mu "Poradzisz sobie" . Sama w to nie wierzyłam. Odwróciłam się i weszłam do środka. Justin spuścił głowę ,a ja kierowałam się do drzwi,którymi miałam iść do ołtarza. Kurwa co ja robię! 
  

#1

Byłam w swojej sali od historii . Miałam dzisiaj ważny sprawdzian .  Nauczycielka weszła do sali minutę przed dzwonkiem ,żeby móc nam rozdać testy na czas .  Za nią wparadował do sali chłopak .

- Zdejmij okulary Bieber i zajmij miejsce - rzuciła nauczycielka
- Już już  , co za spina  - odrzucił od niechcenia  .
- Macie równe 45 minut na napisanie sprawdzianu który wpłynie w 50 %   na waszą ocene roczną .
Justin zaśmiał się i wyjął długopis rzucając plecak pod ławkę .
- Bieber tylko bez przekrętów .
-Ależ oczywiście proszę Pani . Co złego to nie ja .
Nauczycielka spojrzała na niego krzywo wręczając ostatnią kartkę uczniowi .
-Zaczynamy- dodała  .
Wszyscy skupili się na swoich testach , każdy chciał wypaść jak najlepiej . Miałam tylko nadzieję ,że pójdzie mi dobrze. Spoglądałam na te wszystkie zagadnienia i wszystko mieszało mi się w głowie .
Otrząsnęłam się po  5 minutach spoglądając dokładnie od początku na kartkę . Zaczęłam powoli odpowiadać na pytania , widząc jak co chwila głowa Justina pochyla się nad moją kartką .
- Bieber ,co ja Ci mówiłam ?
- Już nie będe .

- Jeszcze raz i do wychowawcy .

#2
Po drodze zaczepił mnie Justin . To była osoba którą chciałam najmniej widzieć .
- Hej , unikasz mnie ? -zapytał zdziwiony .
- Hej - powiedziałam ściszonym głosem - Nie,ależ skąd .
- Wczoraj  uciekłaś widząc mnie idącego z naprzeciwka .
- Mocny argument - zaśmiałam się cicho
- Więc ,co jest na rzeczy ?
- Nic , wybacz muszę iść .
 Zamknęłam szafkę widząc jak jego dziewczyna zbliża się do nas ze swoją świtą .  Podszedł do niej i przywitał się . Na co Ona  rzekła :
- Skarbie co robiłeś z tą małą zdzirą - powiedziała zgłośnionym tonem . Tak ,żeby wszyscy usłyszeli
Odwróciłam się w ich stronę .
- Tak o Tobie mówie - skierowała dłonią w moją strone - Widziałam co robiłaś wczoraj .
- Ta , niby co widziałaś ?
- Jak robiłaś loda wczoraj swojemu chłopakowi - dodała drwiąc.
- Słucham?! Nic takiego nie miało miejsca .
Zaśmiała się .
- Wstyd Ci ?
- Nie, nic takiego nie było .
- Widziałam maleńka, teraz wszyscy wiedzą ,że jesteś szmatą .
Podeszła do mnie i szepnęła na ucho .
- Mówiłam ,żebyś się do niego nie zbliżała .
Po czym klepnęła mnie w pośladek . Zdziwiłam się i uciekłam stamtąd .
- Czemu to zrobiłaś ? - zapytał Justin
Ruszył w moją stronę
- Leć do tej zdziry , proszę bardzo . Ja się i tak nigdzie nie wybieram .
Machnął ręką i pobiegł za mną .
- Kate czekaj !  Kate .!
- Daj mi spokój .
- Czekaj ! - krzyknął .
- Czego chcesz ?
- Nie chciałem ,żeby Ona to mówiła ,starałem się ją powstrzymać ,ale gdy się czegoś uprze nie ma bata,żeby tego nie zrobiła . Przepraszam za nią .
- W dupie mam Twoje przeprosiny . Teraz Ona zniszczy mi życie , przez Ciebie.
Z moich oczu wydobyła się słona substancja . Uniósł moją brodę . Spojrzałam prosto w jego czekoladowo piwne oczy .
- Mała ...

#3

Stałam tam bez ruchu patrząc w jego oczy . Ale po chwili na szczęście otrząsnęłam się . Telefon zadzwonił  , na wyświetlaczu Jake . Justin zapytał namiętnym głosem :

- Twój chłopak ?
- Owszem .
Odwróciłam się od niego i odebrałam telefon
- Tak kochanie ?
- Będę za 5 minut  pod Twoją szkołą .
- Dobrze , czekam .
Po czym Jake się rozłączył .
- Muszę iść Justin .
- Do niego ? - spuścił głowę na dół
- O co Ci chodzi ? 
- O nic - zaśmiał się i spojrzał na mnie
- Powodzenia z Nadin , licze ,że przeżyjesz . Możemy zostać przyjaciółmi .
- Chętnie - uśmiechnął się i podał dłoń
- To narazie - również podałam dłoń .
Odeszłam od niego . Mam nadzieję ,że wszystko co robił nie zmierzało ku romansowi.

Na szczęście powiedziałam mu na czym stoimy i ,że nie ma co robić sobie nadziei .

#4

Po drodze do niego spotkałam Justina 

- Hej! - powiedział uradowany 
- Hej hej . Wybacz nie mam za dużo czasu . 
- Ślicznie wyglądasz - dodał 
- Dziękuje 



#5

Spojrzałam przez dziurke w drzwiach okazało się ,że to Justin . Otworzyłam więc drzwi i wpuściłam go.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam :
- Do taty ? Znaczy do szefa ?
-  Tak , w sumie tak . Mam da niego te diamenty .
- Jakie diamenty ?  Niedawno mu przyniosłam jedne .
-  Długa historia . Poza tym nie wiem czy mogę Ci to powiedzieć .
- No wiesz co - machnęłam dłonią niechętnie - Też jestem  w to zamieszana
Na chwilę zapadła cisza . Niezręczna cisza .
- Ładnie wyglądasz - przeszedł na nowy temat z uśmiechem
- Dziękuję właśnie wychodzę . Mógłbyś mnie przepuścić ?
Przeszłam koło jego ramienia , chcąc chwycić za klamkę .
- Gdzie , jeśli można wiedzieć .
- Nie można - zaśmiałam się i wystawiłam język
Po czym Justin mnie w niego lekko ugryzł  .
- Nie za dużo sobie pozwalasz ? - zapytałam .
- Nie . Wiem,że tego chciałaś - zaśmiał się
Uśmiechnęłam się przewracając oczami zabawnie .
- A nie ?
- Może może - zaśmiałam się
- Na dworze nie jest tak ciepło na taki strój . Nie możesz w nim wyjść .
- Byłam w ogrodzie i jest ciepło .
- Zdaj się na mnie będzie padać .
- Ehem , to pójdę się przebrać pogodynko .
- Okej , pójść w ogóle z Tobą na te zakupy ?  Będę ochroniarzem .
- Nie trzeba. Chociaż w sumie możesz, nie będziesz ochroniarzem, będziesz mi nosił siatki .
- Hahahahahah oczywiście . Nie licz na to mała 

#6

Pocieszał mnie. Między nami rodziło się dziwne  napięcie.  Nie chciałam ,żeby tak wychodziło . Nie powinnam tego robić . Nie w tym dniu .  Justin złapał mnie za rękę i powiedział ,że wszystko będzie dobrze . Po czym pocałował mnie w usta . Nie wiedziałam czy powinnam ale odwzajemniłam jego pocałunek .
W moim brzuchu zrodziły się motylki czułam się winna . Ale to było silniejsze ode mnie, po pocałunku pierwszy raz od trzech dni uśmiechnęłam się . Odwróciłam się i uciekłam na dół po swoją torebkę . Mam nadzieję,że to był jednorazowy pocałunek . Wyszliśmy obydwoje przed dom . Złapałam mocno Jusa za ręke ,żeby nie zemdleć  , po 30 minutach byliśmy w kapliczce . Weszłam do niej sama, Justin usiadł z tyłu .

- Dziękuję ,że byłeś .
- Zawsze - uśmiechnął się .

Wróciliśmy do domu . Usiadłam  w swoim pokoju  z Justinem na łóżku .

-Wiem co chcę teraz zrobić !
Justin spojrzał na mnie wielkimi oczyma  . I złapał mnie za udo .
- Więc co chcesz robić ?
- Nie to idioto . Chcę gdzieś iść .
- Gdzie ? - zapytał .
- Zobaczysz


#7
 Odleciał... Tak bardzo pragnęłam ,żeby został ,żeby czuć jego bicie serca, jego dotyk na mojej zimnej skórze. Chciałam po prostu ,żeby był. Po kilkunastu godzinach zadzwonił do mnie


- I jak skarbie się czujesz?
- Najgorzej jest wieczorem, kiedy kładę się do łóżka, wkładam słuchawki w uszy i zaczyna się bit. Wtedy wszystko mi wraca. Słowa piosenki gdzieś odpływają i pojawia się Twoja twarz, przypominają mi się różne sytuacje związane z Tobą, wyobrażam sobie naszą przyszłość.. i wtedy do oczu napływają mi łzy. Serce ściska się całej siły i braknie oddechu, bo przecież nie byłam w stanie Cię przy sobie zatrzymać.
Westchnął ciężko i życzył mi dobrego snu.






#8
Justin zrozumiał ,że mam dość delikatnych zagrywek. Jedną dłoń złożył na moich plecach a drugą ścisnął moją pierś i zaczął poruszać szybko i mocno. Próbował mnie całować,lecz jęki nie pozwalały mi odwzajemnić pocałunku. Justin zajął się moją szyją podczas gdy ja jedną ręką ściskałam jego pośladek a drugą drapałam plecy. Byłam pewna ,że będzie miał rany ,ale skoro było to przyjemne to czy te rany były ważne? 

Gdy poczuł ,że moja pochwa zaczyna się zwężać a ja ani na chwilę nie przestawałam jęczeć , podniósł mnie i przycisnął do stołu,który znajdował się w jego pokoju.  Złapał mnie mocno za biodra i dał z siebie wszystko.
Nagle zaczęłam krzyczeć. Złapałam się za piersi i mocno je ścisnęłam. Moje plecy wygięły się w łuk a mięśnie mojej pochwy zaczęły uciskać jego penisa.  Czując to Justin zaczął wbijać się we mnie jeszcze mocniej , by po chwili wypełnić mnie swoim nasieniem. Gdy tego dokonał ciężko dysząc opadł  na mnie. 
Trwaliśmy w tej pozycji dość długo próbując dojść do siebie,każde z kolei próbowało. Głaskałam go delikatnie po głowie a On bawił się moją drugą dłonią delikatnie. W końcu wysunął się ze mnie ,wyprostował i pomógł mi wstać.  Zużytą  prezerwatywę wrzucił do kosza. Ubieraliśmy się w ciszy ukradkiem posyłając sobie spojrzenia. Gdy nasunął spodenki podeszłam do niego i mocno się przytuliłam.

  W moim progu stał On, sam Justin Bieber. Nie potrzebne były nam słowa. Justin mocno objął mnie w talii i przyciągnął do siebie , całował z impetem moje wargi ,szyję ,ucho, obcałowywał moją twarz. Wskoczyłam na niego opierając się nogami o jego biodra. Jego dłonie zaś wodziły po moich plecach. Justin zaniósł mnie do pokoju.  Bez słowa znaleźliśmy się na łóżku, całował mnie tak namiętnie,że nawet nie zdążyłam zaprotestować. Machinalnie rozwarłam usta i pozwoliłam ,żeby jego język dotarł  głębiej, jego oddech przyjemnie pachniał miętową pastą do zębów oraz miętowym cukierkiem. Po chwili poczułam jego dłonie na swoich piersiach.

- A co z Carly?
- Nie myśl o niej teraz - wysapał

Zamiast go odepchnąć poddałam się temu dotykowi. Szybko moje ciało zwilgotniało a sutki stały się twarde.
Justin rozpiął guziki bluzki i przez stanik mocno złapał mnie za prawą brodawkę i pociągnął. Poczułam ból  połączony z rozkoszą. Musiałam przyznać,że wie czego potrzebuję kobieta. Miałam rozchylone nogi, po czym usłyszałam rozpinanie zamka błyskawicznego, zostałam pozbawiona spodni.  I wszelkich wątpliwości również. Justin ściągnął moje majtki, kiedy znalazły się na kostkach usłyszałam jak rozpina swoje spodnie , cierpliwie czekałam,żeby poczuć jego członka w sobie. W końcu poczułam mocne pchnięcie , nogi ugięły się w rozkoszy. Było niewyobrażalnie dobrze. Justin trzymał mnie za biodra  a jego penis rytmicznie niczym automat wypełniał mnie i wysuwał się za każdym razem prawie cały czas przy okazji drażniąc łechtaczkę. Wystarczyło kilkanaście sekund bym doszła do orgazmu. Fala dreszczów rozlała się po całym ciele ,aż do opuszków palców u stóp ,krzyczałam jak szalona. Moje nogi stały się tak słabe ,że prawie opuściłam je na ziemię. Ale penis Justina nie przestawał nawet na moment pchać mojej pochwy. Po chwili poczułam strumień gorącej spermy wytryskujący wewnątrz mnie i gorączkowe ,pospieszne pchnięcie penisa. Uwielbiałam męski orgazm. Jego zwierzęca dzikość i gwałtowność. Po ostatnim skurczu penisa,Justin wyciągnął go z mojej pochwy. Padł z bezsilności obok mnie i splótł nasze dłonie w jednym uścisku. Położyłam głowę na jego torsie i pocałowałam go. Leżeliśmy tak bez słowa aż obydwoje przymknęliśmy oczy i zasnęliśmy. Obudziłam się z nadzieją ,że gdy się odwrócę ujrzę Justina obok siebie. Niestety nie zastałam go już. Była 8.00 rano, a ja leżałam naga,skrępowana , zniesmaczona w łóżku, bez niego.
Zaczęłam panicznie wołać jego imię, niestety nikt się nie odezwał ani nie pojawił .
Wstałam okryta prześcieradłem i ślamazarnym krokiem podeszłam do swojego laptopa na którym wisiała żółta samoprzylepna naklejka z napisem : Wybacz, nie mogę. Nie powinniśmy .Kocham Cię. 


#9

Justin mocno przysunął mnie do siebie ,byliśmy zetknięci ze sobą ciałem. Czułam jego oddech na swoim karku i  dłoń obejmującą  mój brzuch.  Mogłam zasnąć spokojnie. 



#10  Justin jak nigdy nic wyciągnął swoją dłoń w moją stronę i uścisnął moją rękę. Jego dłonie jak zawsze były delikatne. Czułam,że ledwo co mogę powstrzymać łzy, więc założyłam okulary. Pociągnęłam lekko nosem, po czym Tim pogrążył się w rozmowie ze swoją kuzynką,zupełnie jakby mnie tu nie było. Liz też nie zwracała na Justina uwagi. Mimo to miałam ochotę wydrapać jej oczy za to co spowodowała. Widziałam jak patrzała na mnie z pogardą. Czego ja byłam winna?

- Więc to dla niej mnie zostawiłeś? - zaczęłam niepewnie
- Kate, to nie jest tak.
- To niby jak,Justin? Wyjaśnij mi, proszę -   z mojego oka wypłynęła łza
- Kate,proszę Cię, tylko nie płacz. Nie chcę, nie umiem wtedy mówić do Ciebie.

Widziałam jak w jego oczach też zbierały się łzy po czym skierował swoje okulary na swoje oczy. Przetarł palcem mój polik. O dziwo, nie miałam mu za złe już ,że mnie zostawił. W tej chwili chciałam,żeby jego dłoń została tam na zawsze.

- Nie płacz,maleńka ,ej! Proszę. Chcę coś powiedzieć, a łzami to utrudniasz.
- Wybacz, ale ja nie umiem rozmawiać teraz inaczej. Jak mam nie płakać? Po tym co się stało.
- Katie... ja..
- Kochasz mnie? - zapytałam




#11
 
- Czy Ty w ogóle siebie słyszysz?
- Widzę świat dla Ciebie i mnie. Słyszę perfekcyjną harmonię. Tam gdzie jesteś,zamierzam być. Na zawsze,może być niewystarczające,razem to wszystko,czego dla nas potrzebuję. Kiedy leje deszcz i dookoła nie ma nikogo innego. Będę Twoim schronieniem.  I będę tym,do którego możesz biec,i będę tym któremu pisane jest, kochać Cię teraz. I zawsze ,do końca naszych dni. Wiesz,że tak. Czas by powiedzieć słowa,nigdy nie byłem tak pewny, chcę spędzić z Tobą resztę życia. Jest dopasowanie do każdego serca, i jest światło dla każdej ciemności. Z Tobą to znalazłem, mój odpowiednik.  Chcę spędzić z Tobą resztę życia.


#12

Chciałam pożegnać się z Justinem pocałunkiem w polik. Więc tak zrobiłam,będąc już blisko jego twarzy,On obrócił się i nasze usta spotkały się w namiętnym tańcu. Justin wydawał się być bardzo spragniony tego pocałunku. Jego język wirował na moim podniebieniu. Wiem,nie powinnam,ale to przewyższyło nade mną. Tylko gdy była okazja, flirtowaliśmy, teraz uczucia się wylały. Justin przesunął się na moją szyję i całował ,lekko kąsał mnie po szyi,wiedziałam ,że zostanie ślad. Wiedziałam,że Tim się dowie, ale w tym momencie nie On był najważniejszy. Justin oderwał się od moich ust, a nasze czoła zetknęły się ze sobą. Justin oddychał ciężko,a ja wdychałam jego powietrze i wypuszczałam je oddając mu dech.  Z jego oka wydobyła się łza,ciężka, wolno tocząca się ku ziemi.



Wycofałam się i zbiegłam na dół. Otworzyłam ciężkie drzwi biblioteki ,po czym krzyknęłam

- Justin!

Zobaczyłam go,siedział na schodach, czekającego . Wstał i obrócił się w moją stronę.

- Justin ! Przepraszam! Już wiem czego chcę. Te wszystkie zdrady,zostawmy to za sobą - wykonałam gest dłonią -  Chcę z Tobą zbudować wspólną przyszłość  - z moich oczu pociekły łzy , a Justin mocno przywarł do mojego ciała.
- Kocham Cię, Katherine,kurwa jak ja Cię kocham!
- Też Cię kocham

Nasze usta złączyły się w pocałunku, gorącym, namiętnym. Języki ponownie odtańczyły swój taniec,jak za dawnych czasów. Justin pochylił się i pocałował kąciki moich ust ,delikatnie. Rozchyliłam wargi ,na co Justin odpowiedział mi gorącym ,głębokim, ognistym pocałunkiem. Trwaliśmy w tym złączeni ,aż wydawało się, że można usłyszeć syk pary unoszącej się z naszych ciał. Kiedy Justin chciał się cofnąć ,przytrzymałam go ustami. Nie chciałam opuszczać tej krainy ,tak pięknej, do której zawędrowałam dzięki niemu. Chciałam ,aby ta chwila trwała wiecznie. Ale niestety nic nie może wiecznie trwać.  Oderwałam się od Justina, po czym zbiegliśmy schodami w dół. Tak ,byłam uciekającą Panną Młodą. Rzuciłam bukiet ślubny na schodach i złapałam Justina mocno za rękę.

- Chodźmy stąd.
- Gdzie?
- Jak najdalej.

Skierowaliśmy się z Justinem na naszą plażę. Usiedliśmy na piasku ,po czym mocno się w niego wtuliłam.

- A suknia? Nie boisz się ,że ją pobrudzisz?
- Nie interesuje mnie to, ważne ,że mam Ciebie skarbie.

Justin złożył kilka kolejnych krótkich pocałunków na moich ustach, Po czym przyciągnął do siebie jeszcze mocniej.  Po dwóch godzinach na plaży ,skierowaliśmy się do domu Justina. Od drzwi przywitał mnie odór alkoholu ,i marihuany.

- Justin!
- To zniknie, obiecuje.  Zmienię się, dla Ciebie Kate.

Wywróciłam oczami i skierowałam się na górę.  Zdjęłam swoją suknię i założyłam na siebie koszulkę Justina.
Znów czułam na sobie jego zapach, ten idealny zapach, które moje nozdrza uwielbiały.

- Połóż się na łóżku, wiedziałem ,że błyszczysz, ale nie, że aż tak. Ugryzę Cię koło szyi, nie bój się zrobić tego samego. Więc kochanie, zamknij drzwi, pozwól koszulce się zsunąć. Osiągniemy to,zrobię to jak należy, możemy robić to powoli ,nie musisz się spieszyć. Tylko my tu jesteśmy. Ty i ja możemy wylądować w tej pościeli.

Justin zbliżył się do mnie ,po czym złożył pocałunek na mojej szyi. Uniósł mnie i zaniósł na łóżko. Zaśmiałam się na co On zareagował poważną miną. Po czym zaczął się śmiać, i całować mnie delikatnie, od szyi w dół.
Wiedziałam,że to co się stanie, będzie magiczne.



_________________________________________________________________________________

I jak kochani 49 rozdział ?  <3

KOMENTUJCIE! <3


Pytajcie Kate na asku --- > http://ask.fm/KatherineAnnGomez












poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 48

KATHERINE



Dojechałam na miejsce, przed salonem czekała na mnie Kim, moja agentka i organizatorka ślubna. Wyszłam z auta i pobiegłam w jej stronę. 

- Oo ,widzę brzuszek rośnie - zaśmiała się - Miło Cię widzieć
- Ciebie też,Kim. 
- Zapraszam, mam dla Ciebie wiele świetnych informacji. 
- Takich jak? 
- Dowiesz się w swoim czasie.

Weszłyśmy do salony, Kim przepuściła mnie pierwszą. Wiedziałam,że za miesiąc będę miała odrobinę większy brzuch, więc muszę mieć suknię luźniejszą. No cóż. Bywa. Zaczęłam przymierzać suknie , w każdej w której wychodziłam,widziałam ten błysk w oczach Kim, który mówił,że wyglądam jak księżniczka.

- Nawet największym przeciwniczkom ślubów byś się spodobała. 
- Tak uważasz? Mama Tima na pewno nie jest tego zdania.
- A co ,nie lubi Cię? 
- Boje się,że mnie nie polubi. Zaprosiliśmy ją na kolację,dzisiaj. Z tego co słyszałam nie skakała z radości.
- Będzie dobrze, nie dokładaj sobie stresów.
- Za późno.

Złączyłam usta w jedną linię i spojrzałam na siebie w lustrze. Obróciłam się i dojrzałam w sobie ,przyszłą żonę. Wiedziałam,że spełnię się w tej roli, mimo tego wieku. Pogłaskałam się po brzuchu i spojrzałam w lustro. To zdecydowany krok w przyszłość pomyślałam. Jeszcze pół roku temu nie sądziłam,że będę zaręczona, w ciąży, planując ślub, i przede wszystkim,nie myślałam ,że będę z Timem, nie znałam go nawet. A teraz ,o proszę bardzo. Wszystko diametralnie się zmienia, coś jest ,a później tego nie ma. Trzeba było cieszyć się każdą chwilą. Druga taka się nie powtórzy. Teraz już wiem,że powinnam iść przez życie tak jak podpowiada mi rozum. Mimo,że toczy z sercem wieczną walkę i bój. Wiem,że ten ślub będzie koniecznością dla dziecka. Mam tylko ,że Shadow jakoś to zniesie i będzie znał ojca, tego prawdziwego. Nie chcę go okłamywać, niech zna prawdę, i wie,że rodzicom się po prostu nie udało. Że byliśmy za młodzi na to wszystko. Kim podeszła do mnie i pogłaskała mnie po ramieniu. Jej wyraz twarzy mówił tyle, będzie dobrze, jesteś dzielna. Z moich oczu poleciało kilka łez, odwróciłam się i przytuliłam się  do niej.  

- Przepraszam - dodałam
- Za co? Dziecko drogie,nie masz za co.
- Usmarowałam Ci tuszem koszulkę.
- Spierze się - machnęła dłonią

Poszłam po następną suknię ,i wyszłam w niej. Kim przyłożyła do twarzy dłonie z zachwytu.

- Wyglądasz prześlicznie! - podniosła ton - Teraz mogę Ci to powiedzieć co chciałam.
- Słucham - uśmiecham się. 
- To propozycja nie do odrzucenia ,więc usiądź. 

Siadłam jak kazała, niczym grzeczny piesek. Zaśmiałam się i spojrzałam na Kim.

- Więc jest taka sprawa, moi ludzie z Vogue, mają dla Ciebie propozycję. Będzie to edycja wielopokoleniowa. Będziesz w jednej z nich.
- Więc mam coś napisać? 
- Nie! Wystąpisz ,jako ostatnia singielka , będziesz brała udział w sesji zdjęciowej. W sukniach ślubnych.
- Ale nie jestem ostatnią singielką.
- Wśród modelek ,owszem - zaśmiała się a moje myśli powędrowały gdzie indziej ,zaczęła mówić - Więc daruj sobie teraz rozterki nad tym czy powinnaś i powiedz po prostu tak. 
- Tak ,zgadzam się. 

I tak nazajutrz brałam udział w sesji zdjęciowej dla Vogue. Wieczór z matką Tima, nie wydawał się już tak straszny , z myślą o tym ,że jutro mam brać udział w sesji. 

Po zakupach wróciłam z siatkami do domu.  Zastałam w domu Tima, pichcącego coś w kuchni. Pocałowałam go w policzek i usiadłam na blacie.

- Ej ,ej mała, uważaj. Omal nie zepsułabyś całego dania na wieczór.
- Wybacz, rozpycham się teraz gdzie mogę - zaśmiałam się. 
- Omal by się coś stało.
- Ale się nie stało. 
- Mama będzie około osiemnastej.
- Okej, pomóc Ci w czymś ? 
- Nie, odpoczywaj kochanie. 

Pocałował mnie ,a ja zeszłam z blatu ,i poszłam na górę po swój laptop. Odpaliłam go i zauważyłam,że wszędzie piszą o moim ślubie, czy to było aż takie wydarzenie?  Nie sądzę. Napisałam wiadomość do Justina o jutrzejszej sesji i o tym ,że chciałabym aby był przy tym. Dostałam odpowiedź ,że chętnie przyjdzie, mimo,że tak wcześnie. Uśmiechnęłam się do siebie i wyłączyłam laptop. Poszłam się szykować. 
Dobiła godzina osiemnasta. Mama Tima,jak w zegarku ,pojawiła się w drzwiach.  Otworzyłam jej z uśmiechem na twarzy. Na co otrzymałam zimny ,pusty wyraz twarzy. 
Zaprosiłam ją gestem ręki do domu. Weszła i rozejrzała się , przeszła nasz dom wzdłuż i wszerz , weszła do naszej sypialni i rozejrzała się dookoła.

- Czysto, chociaż raz. Ale Ty - wskazała na mnie - Mogłabyś się jakoś porządniej ubrać. 
- Przecież jest w porządku  - złożyłam ręce na brzuchu 
- Za krótka ,jak na kobietę w Twoim stanie, wybacz dziewczynę.
- Czy zamierza mnie Pani cały czas urażać czy jak? Bo jeśli tak ,to Pani wybaczy,ale zignoruję to. Bądź opuszczę kolację. Nie zamierzam patrzeć na tą zmarszczoną twarz cały wieczór. 
- Nie - uśmiechnęła się.

Podeszłyśmy do stołu ,a Tim podał jedzenie.

- Oj Tim, dlaczego Ty nosisz, a nie kobieta? U nas w domu, zawsze kobieta była gosposią. Nie mężczyzna.
- Mamo! Ona jest w ciąży, nie może się przemęczać.
- Ja do dziewiątego miesiąca robiłam wszystkie prace domowe. Wiem jak się kobieta wtedy czuje. Nie urodziłam się wczoraj ,Tim.
- Widać - dodałam. 

Matka Tima wyciągnęła z torebki bukiet kwiatów.

- Jak Ty wytrzymujesz z takim sucharem? - zapytałam
- To mój bukiet ślubny - oznajmiła. 
- Wiem, pytałam kwiatów - zaśmiałam się i widziałam jak Tim też się śmieje 
- Nie za dużo sobie pozwalasz?
- Mój dom, moje pole walki. Po co go tu przyniosłaś? 
- Żeby Ci pokazać jakie pamiątki ślubne zostawić.

Reszta wieczoru wyglądała podobnie. Jak to co właśnie przeczytaliście. Około 22 ,matka Tima wyszła od nas. Podała mi rękę i uścisnęła ją , po czym wyszła. Chyba w końcu trafiła na godną sobie przeciwniczkę. 
Około 23 ,byliśmy już z Timem w łóżku. Zasnęliśmy chwilę po tym,jak okryliśmy się kołdrą. Wstałam kwadrans po szóstej. Zjadłam szybkie śniadanie i pojechałam do Justina. Zajechałam pod jego dom, trąbiąc. Nie wyszedł , wysiadłam z samochodu ,zamykając go i poszłam do niego do domu. Zapukałam , otworzył mi Justin w bokserkach, z rozczochranymi włosami. 

- Gotowy?
- Chwilka. Wejdź. 

Weszłam do jego domu i poszłam za nim do sypialni. Wciąż byłam tam obecna, nasze zdjęcia, każde z osobna, w oddzielnej ramce. Pociekła mi łezka ,ale ta akurat była ze szczęścia. Usiadłam na łóżko, a Justin obok mnie,wybierał koszulki. Nawet nie poczułam jak wziął mnie sen. Justin po kilkunastu minutach mną szturchnął , obudziłam się leżąc na jego gołym torsie. Zerwałam się , i poszłam w stronę wyjścia. Justin uśmiechnął się zawadiacko i zakładając koszulkę na schodach wyszedł za mną. Wsiedliśmy do mojego samochodu i w milczeniu, nie wspominając tamtej porannej sytuacji,dojechaliśmy na sesję.


JUSTIN


[ WŁĄCZCIE - PODKŁAD 1 ]


Ten poranek podobał mi się jak żaden inny. Mimo,że byliśmy tylko przyjaciółmi, podobało mi się ciepło jej ciała. Podobało mi się to jak otuliła mnie włosami. I to jak jej usta nieświadomie spoczęły na moim torsie. A Co jeśli jesteś jedyną dla mnie?  Co jeśli jestem dla Ciebie ,a Ty dla mnie ? Jesteś tą jedyną,nasze spotkanie to przeznaczenie. Będziemy mieć psa imieniem Dan, kupimy dom z kominkiem. To pierwszy raz  kiedy widzę Twoją twarz. Jest szansa ,że jesteśmy bratnimi duszami. Wiem,że to brzmi szalenie. Ale nie możemy, nie możemy przewidzieć przyszłości. Pierwszy pocałunek,piękno otaczającego nas świata. Nie wiem co przyniesie mi jutro,ale wierzę ,że jesteś mi pisana. I co jeśli miałabyś mnie, a ja miałbym Ciebie. Skarbie, jak i co może być przeszkodą byśmy się w sobie zakochali ? Weźmiemy ślub na plaży, zestarzejemy się razem, tylko powiedz tak. Takie myśli kołatały mi się w głowie całą drogę.
Do studia,gdzie odbędzie się sesja dojechaliśmy w milczeniu. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy do wielkiego budynku, po wejściu moje oczy skierowały się na wszystkie suknie jakie tam były. Prada, Versace , D&G , Fendi, Chanel , Louis Vuitton. Wszystkie znane światowe marki, metki. Przecież do Nowego Jorku przyjeżdża się po to ,dla dwóch M. Metek i miłości. Katherine pobiegła ze swoją agentką ,zrobić makijaż a'la Vogue , fryzurę a'la Vogue i splendor a'la Vogue. Usiadłem na miejscu dla gości i przyglądałem się całej sesji. Nie chciałem się wzruszać ,chciałem być silny. Ale czasem nie da rady milczeć. Nie można blokować w sobie wszystkiego. Z moich oczu uroniło się kilka łez. Widząc zadowoloną Kate, zdałem sobie sprawę z tego ,co zrobiłem. Wszystkie wspomnienia do mnie wróciły, każde słowo ,jakie Kate do mnie mówiła. Każdy gest jaki do mnie wykonywała. Każdy pocałunek,każde wspomnienie, każdą gorącą wspólną noc.
Pamiętam to dokładnie jak dzisiaj. Pamiętam słowa : Nic nie sprawi ,że poczuję się jak przy Tobie. Zawsze ,wszędzie gdzie będziesz Ty, będę i ja. Obiecaj ,że zostaniesz na zawsze. Na zawsze? Wieczność wydaje się być za krótka.  
Nawet największemu twardzielowi opadłyby z niemocy ręce. Siedziałem tam z załamanymi rękoma. Kate w trakcie przerwy podeszła do mnie. Była taka piękna, brzuszek ciążowy  lekko opinający sukienkę ,odzwierciedlał się na tym białym płótnie ,jakie tworzyła suknia.

- Jak się czujesz,Justin? - zapytała
- W porządku - odpowiedziałem

Kłamałem , przecież nic nie było dobrze. Chciałem ,żeby to dla mnie mierzyła te wszystkie suknie ,żeby to dla mnie się tak starała. Zjebałem, zjebałem na całej linii ,jak tylko mogłem. Żałuję, i liczę,że pewnego dnia dojrzejemy do tego,że obydwoje będziemy wiedzieli ,że to był błąd, że za młodo się poznaliśmy. Może później, gdybyśmy obydwoje mieli poukładane życie ,byłoby w porządku. Mam nadzieję,że jeszcze pomyśli nad nami ,że nie skreśli tego wszystkiego co było. Oby!
Katherine przytuliła mnie, a gdy odeszła do kolejnych zdjęć, woń jej ciała została na moich ubraniach. Zrób to ,teraz ,wiesz kim jesteś. Czujesz to w swoim sercu, płoniesz i pragniesz. Najpierw zaczekaj, nie dostaniesz tego na talerzu. Będziesz musiał pracować na to coraz ciężej. A wiem,bo byłem tam wcześniej. Pukając do drzwi z odmową. I zobaczysz, bo jeśli tak ma być, nic nie może się równać z zasłużeniem na Twoje marzenie. To zdumiewające, niesamowite, wszystko co możesz,umiesz zrobić. Teraz zależy tylko od Ciebie. Teraz cierpliwości,zawiedzione nadzieje,wiszą w powietrzu. I ludzie na których Ci zależy, cóż to Cię przygnębi i upadniesz. Zderzyłem się ze ścianą, ale stanę ponownie na nogach. Staję się silniejszy i mądrzejszy. W końcu sesja zaczęła dobiegać końca. Katherine w każdej sukni wyglądała niczym księżniczka. W każdej kreacji była piękna. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, a oczy błyszczały  niczym diamenty.   Niczym krystaliczna tafla oceanu. Każdy mógłby w niej utonąć. Ja bynajmniej chciałem. Nie marzyłem o niczym innym jak być z nią. Kate zdjęła suknię i przebrała się w swoje ubrania. Znów była tą Kate którą znam. Nie była modelką, a zwykłą dziewczyną. Zniknął z niej cały blichtr Vogue. Podeszła do mnie i spojrzała mi prosto w oczy. Słońce oświetlało nasze twarze, a ja uśmiechnąłem się. Uwielbiałem czuć jej dotyk na swoim policzku. Łza pociekła mi z oka, Kate otarła ją i trwając w  milczeniu ,pocałowała mnie w policzek,po czym przytuliła.

- Dziękuję - wyszeptała
- Nie ma za co,koch...Kate. Nie ma za co.
- Za bycie moim przyjacielem.
- Ach to. To nic takiego.

Puściła mnie z uścisku i wsiedliśmy do auta, pojechaliśmy do domu, najpierw mojego,później Kate odjechała. Wszedłem do domu i skierowałem się na górę. Wszędzie było ją widać, wszędzie można było wyczuć jej obecność. Ubrałem luźny dres i poszedłem do skrzynki ,z której wyciągnąłem dwa listy. Jeden od mojego ojca a drugi list okazał się być zaproszeniem na wesele Kate & Tima. Zasmuciłem się po czym rzuciłem kopertami na kanapę, i siedziałem dwie godziny zastanawiając się nad tym ,czy otworzyć.

KATHERINE 


Podobał mi się ten splendor, to uczucie, to ja byłam w tym momencie najważniejsza. Ja i nikt więcej. Podobała mi się każda z sukni, szczególnie ta od Chanel. Czułam się w niej jak prawdziwa księżniczka. Podobał mi się makijaż, fryzura, i całe otoczenie. Było tak gustownie, czysto, a jednocześnie wytwornie. W sukni od Chanel ,czułam się jakbym mogła wszystko, nie było w niej widać mojego brzuszka, więc była doskonała. Przejrzałam się w lustrze i łza zakręciła mi się w oku. Dlaczego? To wszystko działo się tak szybko, niecały miesiąc i będę mężatką. Około 16 gdy skończyła się sesja, porozmawiałam chwilkę z Kim i pojechałam odwieźć Justina do domu. Uśmiechnął się i wysiadł, ruszyłam szybko , i zajechałam pod bibliotekę.  Weszłam do środka ,żeby oddać książki i wziąć jakieś nowe. Trzeba się czymś zająć ,żeby całych dni samemu nie spędzać. Gdy byłam już w środku zobaczyłam ,że szykuje się jakieś wesele. Oddałam książki i poszłam do góry , sala była piękna. Ozdobiona srebrnymi elementami , tu właśnie chcę wyjść za mąż. Wyciągnęłam z torebki komórkę i zadzwoniłam do Kim.

- Kim, już wiem gdzie chcę mieć ślub, zmieniamy salę - oznajmiłam

Chwilę dyskutowałam z Kim, ale w ostateczności udało mi się ją przekonać ,żeby ceremonia odbyła się tutaj. Fakt podwójny koszt, bo na zaproszeniach było podane ,już gdzie indziej. Ale zmienimy to. Kim jest  niezaprzeczalnie idealną organizatorką wesel.

- Zajmę się tym - dodała

Wiedziałam,że mogę na nią liczyć i ,że nie zawiedzie.

- Zaproszenia nowe wyślemy już jutro. Bez obaw.

Rozłączyłam się i poszłam w dział z książkami miłosnymi. Chwyciłam dwie ,i wypożyczyłam je. Wyszłam z biblioteki i skierowałam się do auta. Po czym ruszyłam i zajechałam do domu.  Byłam na miejscu około 18.00 . Wysiadłam z auta i zamknęłam samochód. Wzięłam książki pod rękę i weszłam do domu. W powietrzu unosił się zapach spaghetti. Odniosłam książki do sypialni i położyłam je na stoliku obok.
Zdjęłam buty i zeszłam na dół do kuchni.


- Mmm ,co tak pachnie - uśmiechnęłam się
- Twoje ulubione danie, chciałaś to proszę bardzo.
- Oo! Kocham Cię - ucałowałam go
- Ja Ciebie też skarbie. Podano do stołu.
- Mniaaam!

Usiedliśmy do stołu i pałaszowaliśmy danie przyrządzone przez Tima.  Było pyszne, idealnie połączone smaki. Pycha! Musicie kiedyś spróbować... Haha. Po kolacji , poszłam na taras. Przyglądałam się zachodzącemu słońcu, jak chowa się za horyzontem wyczekując jutrzejszego dnia. Była to idealna chwila,dla pobycia samemu. Siedziałam tam prawie do 22, za każdym razem gdy Tim wychodził na taras ,wiedział ,że mam teraz czas dla samej siebie i nie odzywał się. Byliśmy razem, a jednak osobno. Weszłam do domu gdy się ściemniło. Moje myśli krążyły wtedy w okół ślubu, byłam zaangażowana w jego organizację mimo brzucha. Dam radę, kto da jak nie ja? Prawda?  Poszłam pod prysznic i umyłam się malinowym żelem pod prysznic. Opłukałam namydlone ciało wodą i osuszyłam je ręcznikiem. Założyłam piżamę i powędrowałam do łóżka w którym siedział czytający coś Tim, zajęłam miejsce obok niego i chwyciłam książkę z stolika w dłonie i otworzyłam na pierwszej stronie.

- Kate, chyba tylko Ty jeszcze wypożyczasz coś z biblioteki.
- Uwielbiam ten zapach, mm - przewertowałam kartkami - Czujesz?
- Tak,ale nie podziwiam go tak jak Ty.
- Nie zrozumiesz.
- I co czytasz?
- Listy Miłosne.
- Są tam moje?
- Nie,ale Twoich kolegów z klasy owszem, Szekspir, Beethoven.
- Ha,ha.

Uśmiechnął się i ucałował mój czubek głowy.

- Jak minął Ci dzień? - zapytał
- Szybko, męcząco, miałam dzisiaj sesję, byłam zmienić salę ceremonialną
- Jak to? Przecież mieliśmy mieć w parku ,i obok w restauracji bankiet.
- Zmieniłam zdanie, będziemy mieli ceremonię i imprezę w bibliotece. Mają piękną ,ogromną salę bankietową. Sam padniesz z wrażenia gdy ją zobaczysz, zaufaj mi. Kim się wszystkim zajmie.
- Oby.

Wtuliłam się w niego i zaczęłam czytać książkę. Około 24 obydwoje poszliśmy spać. Tim rano wyszedł ,miał kilka spraw do załatwienia, też ze swoim garniturem. Obiecał ,że nie wybierze żadnego bez mojej zgody. Więc będziemy w kontakcie. Około dziesiątej gdy już wygrzebałam się z łóżka ,zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół  z nadzieją ,że to Kim, bądź Vanessa, albo i Ashley, ale okazał się to być kurier.  Dostarczył ogromne pudło ,które wniósł do mojego salonu. Upuścił pudło na środku dywanu i kazał podpisać. Zrobiłam jak mówił , po czym odprowadziłam go do wyjścia.

- Miłego dnia.
- Nie mów mi jak mam żyć - odpowiedział

Chciałam być tylko miła. Ale widocznie ,Pan nie w sosie. Zamknęłam za nim drzwi i powędrowałam do salonu. Obeszłam paczkę z każdej strony , i kucnęłam do paczki z wielką różową kokardą. Otworzyłam ją, a moim oczom ukazała się najpiękniejsza suknia ślubna ,jaką mogłam sobie wymarzyć.  Ta ,która mi się wczoraj najbardziej podobała. A do metki przyczepiony liścik Katherine! Widziałam Twoje zdjęcia, są piękne. Mam nadzieję,że sukienka Ci się podoba. Wyglądasz w niej przepięknie. Kim. 

Wstałam z podłogi wyciągając sukienkę ,przyłożyłam ją do ciała i powędrowałam do lustra. Stanęłam przed nim i obejrzałam się. Będę piękną Panną Młodą. Gdy tak przyglądałam się i podziwiałam to arcydzieło jakim była suknia. Shadow dał znów o sobie znać. Zaczął chyba w brzuchu robić fikołki. Uśmiechnęłam się i pogładziłam brzuch. Do drzwi zadzwonił dzwonek, a ja zawiesiłam suknię na przedramieniu i poszłam otworzyć wejście.



________________________________________________________________________________

I jak kochani? Podoba Wam się 48 rozdział  ? <3

KOMENTUJCIE! <3

 ASK KATHERINE --- > http://ask.fm/KatherineAnnGomez


NOWY TRAILER DO OPOWIADANIA --- > TRAILER <3