SCM MUSIC PLAYER

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 47

JUSTIN


Nigdy nie zapomnę tej chwili. Nasze usta stykały się, pragnąc siebie nawzajem. Uwielbiałem takie chwile. Mimo,że byliśmy przemoczeni jak kiedyś ,do suchej nitki,żadne z nas nie przerywało pocałunku.  Nagle wszystko przestało istnieć,gdy poczułem smak jej ust na swoich wargach. Były chłodne, słodkie ,chciałem aby ta chwila trwała wiecznie,chciałem więcej ,chciałem ,żeby ten pocałunek trwał dłużej,ale niestety ,był to jedynie ułamek sekundy. W blasku księżyca spojrzeliśmy sobie w oczy namiętnie. Usta poluzowały się czekając na delikatne muśnięcie. Kiedy oddaliliśmy wargi od siebie ,ciągle jednak będąc zbyt blisko siebie,wyszeptałem jej do ucha Kocham Cię . Ona , jakby chciała odpowiedzieć to samo. Ale jednak milczała. I ponownie ,jej usta znalazły się na moich w bardziej gorącym, dłuższym pocałunku. Nie chciałem od życia niczego więcej, tylko jej, i niczego więcej. Naszymi ciałami zawładnęło pożądanie i wielka miłość.
Ale wiedziałem,że znów zniszczę jej życie. Gdy trwała w euforii pocałunku z zamkniętymi oczami, oddaliłem się bezszelestnie ,chowając się za budynkiem ,w ciemnym rogu,by nie mogła mnie dostrzec. Gdy usłyszałem jej kroki, moje serce podeszło mi aż do gardła, uciekłem do swojego samochodu i odjechałem z piskiem opon. Nie chcę by z  mojego powodu ,kłóciła się z Timem.  Nie chcę znów niszczyć jej życia. Wiem,ile razy spieprzyłem ,ile razy ją skrzywdziłem. Ale to co Ona mi teraz robi ,jest jeszcze gorsze. To jest coś takiego,co rozdziera Cię od środka, ale jednak wiesz,że zniesiesz to ,dla niej. Że warto czekać. Opłaci się, w końcu kiedyś się spotkamy, jesteśmy sobie przeznaczeni. Jednak boje się ,boję samotności.
Czuję Twój grzmot ,sztorm jest coraz bliżej, ten deszcz jest jak ogień. Mój świat wali się, a ja nie pamiętam powodu,przez który odeszłaś. Mówisz ,że odchodzisz. Ja tu zostaję, wytrzymam ten ból. Tak wytrzymam. Ale co z miłością? Co z naszymi obietnicami ? Co z miłością? Zabierasz ją i nie zostawiasz mi nic. Dlaczego jesteś zimniejsza niż wiatr? Zabierasz zdjęcie, byłaś taka idealna. Kiedyś byłaś gorąca niczym lato, proszę pomóż mi zapamiętać powód dla którego powiedziałaś : cześć. 
Co z miłością? Co z naszymi obietnicami ? Odchodzisz,mówisz. Ja tu zostaję, patrzę na każdą,coraz bardziej zimną noc. Wytrzymam ten ból, potrafię. Chciałem tylko wszystko wyjaśnić.  Napisałem sms od razu po powrocie do domu. Zapytałem Kate czy zgodzi się na spotkanie. Podałem jej gdzie i o której będę.


KATHERINE


- Och, jestem duża, nie muszę Ci się spowiadać.
- Ale jestem Twoim narzeczonym, mogłabyś coś powiedzieć.
- Tamci kolesie z tego miejsca gdzie byłam, Oni to zrobili - wymusiłam łzy, a w mojej kieszeni wibrował telefon.

Tim mnie przytulił po czym poczuł wibrację.

- Odbierz - dodał - Może być coś ważnego.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon i przeczytałam wiadomość. Odpisałam po czym schowałam telefon.

- Skarbie - przeciągnęłam
- Musisz iść tak?
- Tak
- To On? Wiesz, nie tak wyobrażałem sobie nasze mieszkanie razem.
- Ja też nie. Od jutra będzie lepiej, obiecuje.

Nasze usta zetknęły się ze sobą, po czym zaczęły lekko tańczyć. Nie był to pocałunek,dziki,namiętny,ale był pełny uczucia. Z jego strony. Uśmiechnęłam się i wyszłam. Cały czas czułam ,jakby ktoś za mną szedł. Szłam dzielnie, sama, w ciemnościach. Aż nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń.  Wystraszyłam się i ujrzałam zamaskowanego mężczyznę.

- Justin nie wygłupiaj się.
- Stul pysk,szmato - powiedział ciężkim głosem ,mężczyzna w kominiarce.

Moje serce podeszło mi do gardła ,a puls zaczął przyspieszać. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Zauważyłam Justina dochodzącego do miejsca naszego spotkania. Wiem,że też mnie widział,ale upewniłam się krzyknięciem.

- Justin,pomóż!

Justin zaczął biec w moją stronę. Wiem,że to teraz sprawiało mu większe kłopoty, bo w końcu od kiedy bierze narkotyki, pali , pije ,nie ćwiczy tyle co kiedyś, nie jest już tak sprawny. Ale na szczęście dobiegł. Z moich oczy wyciekły łzy, poczułam silny ucisk na swoim żołądku. Mężczyzna wykonał ruch pistoletem, i nawet przez materiał swojej koszulki wyczuwałam chłód lufy ,przysuniętej do mojego ciepłego ciała. Mężczyzna nie podnosił wzroku na Justina,wciąż dotykał pistoletem mojego biodra. Nie mogłam dojrzeć jego oczu ,wiedziałam ,że mogę go poznać po barwie i kształcie. Taki dar. Moje serce wciąż tkwiło mi w gardle, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa, łzy wciąż płynęły z moich oczu. Mężczyzna zacisnął swoją dłoń w okół mojego brzucha. Zaczął uciskać. Wystraszyłam się ,że z dzieckiem może coś się stać. Pamiętaliśmy obydwoje sygnały z Justinem,gdy będziemy mieli kłopoty. Justin stał przed nami i bacznie przyglądał się sytuacji.

- Pocałuj mnie - wysapał mężczyzna
- Nie... nie zrobię tego - odpowiedziałam dziwiąc się skąd wzięłam siły na mówienie.

Przejechał coraz wyżej pistoletem po moim biodrze.

- Dlaczego to robisz?
- Och,więc mnie nie pamiętasz?
- Nie.
- Wyjaśnię Ci, stałem przed sklepem czekając aż mnie w końcu wpuszczą ,żebyś podpisała mi płytę i swoje perfumy. Stałem i marznąłem, mokłem, słuchałem pisków tych wszystkich dziewczyn sikających na widok Twojego faceta. W końcu dotarłem do wejścia. I co? Powiedzieli ,że już koniec kolejki. Że mam przyjść innym razem. Byłem wszędzie tam gdzie Ty, i nic. Chuj! Śledziłem Cię, dniami i nocami. Wiedziałem co robisz, o każdej porze dnia. Wczoraj jak się pakowałaś i zwiedzałaś swój dom , przed wyjściem z niego. Widziałem tą łzę na widok Twojego zdjęcia z nim. Myślisz,że co? Możesz sobie tak pogrywać?  Wiesz ile facetów dałoby wszystko by być z Tobą!?

Pociągnął mnie do siebie i zaczął mówić donośnie.

- Będziesz moja ,albo nie będziesz niczyja - przycisnął broń

Wzięłam głęboki wdech, a z oczu poleciała kolejna fala łez. Wykorzystałam znaki ,których nauczyłam się z Justinem. Mrugnęłam wyraźnie i zakasłałam dwa razy. Justin ruszył w naszą stronę ,a ja wbiłam obcas swojego buta w stopę chłopaka, który trzymał broń, wbiłam łokieć w jego żołądek i ujrzałam jak broń wypada z jego dłoni. Schyliłam się po nią i stanęłam niedaleko. Wyciągnęłam ją przed siebie, i usłyszałam strzał. Justin wykonał go pierwszy, strzelił do chłopaka i trafił w jego ramie, po czym ten upadł na ziemię.
Zadzwoniłam po policję i karetkę. Justin podszedł do mnie.

- Jak się czujesz?
- Oszalałeś?! Wiesz,że pewnie poniesiesz za to karę.
- Warto było. On mógł Cię zabić.
- Sama mogłam się obronić.
- Kate, nie rozumiesz? Zrobiłem to dla Ciebie.
- Czy dla siebie? Żeby nie mieć mnie na sumieniu?
- Zamknij się! Daj mi choć raz dojść do prawdy. Nie jestem już z Liz, kocham Cię, zawsze kochałem, chcę być z Tobą i zaopiekować się naszym dzieckiem. Wiem,że Ty tego też chcesz, przyznaj się. Kate, wiem ,że zmieniłem się, ale naprawię to. Kocham Cię, miałem setki dziewczyn, ale One wszystkie ,nawet razem wzięte ,nie dorównują Tobie. Czy pamiętasz jeszcze wszystkie moje słowa? Wszystkie nasze pocałunki? Wszystkie nasze gorące noce? To wszystko było szczere, prawdziwe. Gdy Cię widzę, moje serce zaczyna przyspieszać swój bieg,a w brzuchu mam motyle, setki motyli. Nie potrafię opisać tego co do Ciebie czuję słowami, więc może lepiej zamilknę.
- Tak będzie najlepiej - dodałam cicho , trawiąc każde słowo jakie wypowiedział.

Policja przyjechała na miejsce ,świecąc po oczach nam czerwono niebieskimi światłami  ze swoich aut.
Wyszli do nas. Jeden podbiegł do mężczyzny który leżał na ziemi. Zaś drugi policjant podszedł do nas.

- Czyja to sprawka?

Widziałam ,że Justin nie jest w stanie mówić. Wzięłam więc sprawy w swoje ręce.

- Policjancie - spojrzałam na jego plakietkę - Mosbey - dodałam - To jest tak,że ten chłopak co leży postrzelony, śledził mnie,sam wyznał, dzień i noc. Widział mnie za każdym razem gdy się przebierałam,wszędzie gdziekolwiek byłam ,widział co robię. Justin , On mnie bronił. Nie chciał nic złego mu zrobić. Chodzi o to,że po prostu ważne dla niego było moje bezpieczeństwo.  Stanął w mojej obronie ,i jestem mu wdzięczna, więc jeśli coś mu zarzucicie, to ja wezmę to na siebie - dodałam ściszonym głosem.
- Dziękujemy za zeznania. Jeśli coś będziemy chcieli więcej,zadzwonimy.

Zapisałam mu na notesiku swój numer telefonu i odwróciłam się zauważając jak Justin ucieka z pola widzenia. Pobiegłam za nim.

- O nie! Nie wymigasz się już jak wcześniej.  Stój! Justin Drew Bieber! Zatrzymaj się.

Odwrócił się a ja biegłam z taką prędkością ,że wpadłam mu w ramiona. Wyglądało to pewnie z drugiej strony  co najmniej dziwnie.

- O ,jak kiedyś - zaśmiał się i przycisnął mnie do siebie'
- Dobra, starczy

Odsunęłam się od niego i otrzepałam swoje ubrania. Uśmiechnęłam się i otworzyłam usta. Justin przystawił palec do moich warg i zaczął mówić.


- Kate, powiedz mi chociaż, czy wybaczasz mi to co zrobiłem?
- Wybaczyłam ,dawno, ale nie zapomniałam.
- Czy możemy zacząć od nowa?
- Co masz na myśli?
- Możemy spróbować być przyjaciółmi. Obiecuje,bez flirtów. Po prostu chce ,żebyś była częścią mojego życia. Jak kiedyś. Zanim byliśmy razem. Wtedy udało nam się przyjaźnić.
- Możemy sprawdzić,jak to wyjdzie.
- Wiesz doskonale,że nigdy nie będzie idealnie, ale spróbuję. Bo tak powiedziałem.
- Nie kłam więcej, dobrze?
- Nigdy nie kłamałem. Uwierz mi  w końcu Kate. Wszystko było najszczerszą prawdą. Nie jakimiś farmazonami wyssanymi z palca. Fakty i uczucia.
- Tim nie będzie zadowolony z naszej przyjaźni.
- Masz prawo do przyjaźni z kim zechcesz, nawet ze mną.
- Słuszna uwaga.
- Odprowadzę Cię, pewnie się martwi.
- Okej, dziękuję.

Szliśmy z Justinem w milczeniu , aż doszliśmy do mojego domu.

- Czas się pożegnać.
- To do widzenia.
- Pa ,Justin.

Rozchylił ramiona, na co ja wyciągnęłam dłoń. Niezręcznie. Zmieniłam pozycję w rozchylone ramiona, na co On wyciągnął rękę. Ponownie niezręczna sytuacja. Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.


- Tak lepiej.

Weszłam do domu,zatrzaskując drzwi.  Tim spał, na szczęście. Poszłam do toalety i umyłam się. Wzięłam ciepły prysznic. Myśląc o tym co się dzisiaj zdarzyło.  Wyszłam spod prysznica i założyłam na siebie koszulę nocną. Położyłam się obok Tima i odłożyłam swój telefon ,na stoliczek obok łóżka. Okryłam się kołdrą i schowałam głowę w poduszkę. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w spokojnym śnie.
Nad ranem ,zerwałam się z łóżka. Słysząc telefon, chwyciłam go ze stolika nocnego i przyłożyłam do ucha,odbierając.

- Halo? - powiedziałam zaspanym głosem
- Katherine?
- Tak
- Za trzydzieści minut pod sklepem z sukniami
- Ach dobrze - dodałam - Trzydzieści minut?! Nie zdążę.
- Najwyżej godzinę. Wyrób się.

Była to moja organizatorka ślubna, przygotowania czas zacząć, zaproszenia już rozesłane. Mamy dokładny miesiąc. Sala już zorganizowana, bufet i ciasta również. Teraz czas na moją suknię.
Tim jeszcze spał. Pocałowałam go w głowę i umalowałam się, i poprawiłam włosy.  Zjadłam na śniadanie ,miskę ryżu na mleku z truskawkami. Po czym wyszłam z domu. Wsiadłam w swój samochód i pojechałam pod salon z sukniami ślubnymi.  Teraz dopiero zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego co się dzieje. Z tego ,że w końcu zmienię nazwisko,że będę miała obrączkę, że nie będę już wolna. Że będę mężatką. Z dzieckiem. Wszystko w moim życiu obróciło się o 180 stopni.


________________________________________________________________________________


I jak kochani podoba Wam się 47 rozdział ? <3

KOMENTUJCIE! <3

PYTAJCIE KATE NA ASKU ----> http://ask.fm/KatherineAnnGomez

















czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 46



KATHERINE


Rozpłakałam się i usiadłam na łóżku. Wiedziałam,że to nie koniec,ale szczerze mówiąc,nie chciałam ,żeby końcem był. Zawinęłam się w koc ,zastanawiając się nad swoim życiem ,nad przeszłością. Przecież,jestem zaręczona, szczęśliwa, mam dziecko w drodze,kochającą rodzinę,narzeczonego. Czego chcieć więcej?
Ta,a jednak, to pozory. Ludzie ,którzy są pogodni za dnia najczęściej płaczą w nocy. Gdy tylko zobaczyłam
Tima wchodzącego do swojego pokoju,wiedziałam czyja to sprawka.

- Co się stało?
- Jakiś dwóch kolesi,napadło mnie.
- A poważnie?
- Mówię prawdę,skarbie. To nic takiego.

Z moich oczu popłynęły łzy,a Tim przycisnął mnie do siebie. Czułam się wtedy jednocześnie winna, jak i smutna, ale i czułam się dumna,że był taki dzielny. Przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam i na jego ustach złożyłam pocałunek. Czy byliśmy sobie przeznaczeni ? Tego nikt nie wie. No na pewno nie ja. Znaczy tego dnia nie wiedziałam. Późniejsze wydarzenia uświadomią Wam ,co się w tym miesiącu działo.

Kilka dni później,gdy już wypuszczono mnie do domu,mieliśmy wieczór filmowy z Timem. Przyniósł jakąś komedię, popcorn, chipsy, pizze, colę i soki. Usiedliśmy na przeciwko telewizora. Była dokładnie 22,tak jak się umawialiśmy zawsze na tą godzinę na filmy.
Ach no i zapomniałabym. Tim zaproponował mi mieszkanie u siebie. Opowiedzieć Wam ten cudowny dzień, i tą propozycję?   Było coraz cieplej ,na dworze pojawiały się pierwsze kwiaty,ptaki ponownie wracały do parków i do kraju. Człowiekowi ,aż chciało się wyjść z domu. Więc tak pierwszego dnia ciepła ,wszyscy na dwór wyszliśmy w samych sweterkach. Wyszliśmy z domu do ogrodu i pozwalaliśmy promieniom słonecznym rozświetlać i pieścić nasze twarze. Tim złapał mnie za ręce i poszliśmy do parku. Podobało mi się to,coraz więcej ciepłych i długich dni. Wyszliśmy z Timem do parku i usiedliśmy na ławce. Tim objął mnie ramieniem i zaczął mówić :

- Skarbie? - powiedział
- Tak?
- Masz plany na jutro?
- A co byś chciał?
- Bo ... - zaczął się jąkać - Ja... No... Ten...
- Mów ,kochanie.
- Jesteśmy ze sobą już dość długo, jest nam dobrze, powiedziałbym bardzo dobrze, i chciałem się zapytać
- Nie bój się skarbie.
- Zamieszkasz ze mną?


Zrobiłam zadumaną minę i po chwili zaczęłam się śmiać.

- Tak skarbie, zamieszkam.

Nasze usta złączyły się w pocałunku  ,uśmiechałam się cały czas. Tim symbolicznie wyjął klucze ze swojej kieszeni i je mi wręczył.  Ucałowałam go w policzek i przypięłam jego klucz do swoich.

- Widzisz jak ładnie - zaśmiał się

Tego dnia ,gdy wróciliśmy do mnie, zaczęłam się pakować. Podobało mi się to, w końcu się usamodzielnię.
Tim pomógł mi zapakować wszystko do walizek ,i kartonów ,po czym wystawił je przed pokój. Położyliśmy się spać a następnego dnia ,gdy wstaliśmy około 9.00 , zeszliśmy na dół. Firma od przeprowadzek już czekała. Wzięli wszystkie moje kartony. Tim pojechał z nimi, by otworzyć im wszystko. Pożegnałam się z nim i poszłam do łazienki.  Ubrałam na siebie czerwoną koszulkę i krótkie spodenki a do tego kozaczki. Założyłam na bluzkę sweter i zeszłam zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie owsiankę z truskawkami i zjadłam ją w dziesięć minut. Pobiegłam na górę ,spakowałam ostatni karton ze zdjęciami i pamiątkami. Chwyciłam w dłoń głęboko schowane zdjęcie Justina i moje.  Łza pociekła mi z oka ,przypomniały mi się wszystkie chwile spędzone z nim. Mimo,że sama przywłaszczyłam sobie klucze,nie miał nic przeciwko. Byłam w tym domu, miałam nadzieję,że Tim zaakceptuje to,że nigdy nie ścielę za sobą łóżka, że mam ubrania na jednej stercie, że nie zawsze jest idealnie z porządkiem. Że często lubię rozwalać różne rzeczy, o ziemię z nerwów. Rozczuliłam się nad tym zdjęciem,po czym schowałam je do kartonu.  Otarłam łzę i zeszłam na dół. Włożyłam karton do swojego samochodu ,po czym wróciłam do domu, chwyciłam swoją torebkę i rozejrzałam się jeszcze raz. Tutaj dorastałam ,myśl przebiegła przez moją głowę. Przeszłam się dookoła salonu. Weszłam do kuchni i spojrzałam na podłogę. Tutaj ,dokładnie w tym  miejscu,gdzie jest to wgniecenie,rozbiłam miskę piekąc świąteczne ciastka,gdy miałam cztery latka.  Uśmiechnęłam się do siebie i przeszłam dalej. Stanęłam obok kuchennych drzwi,gdzie przechodzi się na korytarz, tutaj tata odrysowywał nasz wzrost. Na tej właśnie futrynie ,była nasza wielkość aż do 13 roku życia. Później już nie chciałyśmy z Cas ,żeby tata to robił. Tutaj w tym domu są moje wszystkie wspomnienia. Tu na kanapie ,co piątek ,z przyjaciółkami, miałam wieczór filmowy.  Tutaj co roku była impreza, w ogrodzie, za zakończenie roku z wyróżnieniem. Podobało mi się to. Co lato,pływałam w tym basenie. Tutaj wszystko się działo. Od urodzenia ,aż do teraz. Z moich oczu poleciały łzy , nie chciałam "wyfruwać" z gniazda,ale wiedziałam,że muszę. Uśmiechałam się w duszy do siebie. Przejechałam dłonią po parapecie  w salonie i wyszłam z niego. Stałam teraz w przedpokoju. Pierwszym i ostatnim miejscu ,które widziałam. Chwyciłam za klamkę i wyszłam z domu ,zatrzasnęłam drzwi i poszłam do swojego samochodu.  Wsiadłam do niego i ostatni raz spojrzałam na dom. Zostawiłam rodzicom wiadomość, aktualnie są na wakacjach. A mnie z brzuchem wziąć nie chcieli. Więc zostałam.  Wsadziłam kluczyki do stacyjki i wyjechałam z podjazdu i skierowałam się pod dom Tima. Zajęło mi to około dwudziestu minut.  Tim już stał przed domem ,czekając na mnie. Wjechałam na podjazd i zaparkowałam niedaleko wejścia. Widziałam,że moje kartony już bacznie czekają na rozpakowanie. Zatrzymałam wóz,zgasiłam silnik  i wysiadłam z niego. Wyciągnęłam swój karton i poszłam do domu.

- W końcu ,jesteś.
- Szybko mi poszło.
- Tak się Tobie wydaje , tylko Tobie. - dodał Tim.


Rozpakowaliśmy moje rzeczy ,po czym jak już wspomniałam,mieliśmy wieczór filmowy. Wróciłam do dawnych tradycji,haha. Usiedliśmy przed TV i włączyliśmy film. Tim przytulił mnie do siebie. Cały pierwszy film śmialiśmy się,jak nigdy, nie rozbawiło mnie nigdy nic,jak jego śmiech. Powalał mnie na ziemię,za każdym razem gdy zaczynał się śmiać. Mój telefon zaczął dzwonić, wzięłam go do ręki i nie spoglądając na ekran,odruchowo odebrałam. Pożałowałam tego,jeszcze tej nocy.


JUSTIN


Dzielnie znosiłem następne dni, spędzałem je na hazardzie, piciu, narkotykach, i rzecz jasna ,w klubie ze striptizem. Tam wszystko się zaczęło najgorszy koszmar.  Nie sądziłem,że hazard może mnie tak wciągnąć. Sądziłem,że jestem na to odporny, że mi to się nie przydarzy,że mam silniejszą wolę niż tamci. Nic bardziej mylnego,każdy może paść ofiarą mani zakładów. Jedno z najstarszych źródeł rozrywki,kombi gier, które dotyczą nie tylko graczy,ale co najważniejsze pieniędzy. Dokonywana jest przez milionerów, jak i przez ich upadłości. Od czasu,pomnik gier hazardowych jest ulubionym zajęciem ludzi na całym świecie. W przypadku niektórych gier hazardowych jest najlepszym środkiem do radości, podejmowana mając na uwadze to ,że przez krótki czas można zarobić ogromne pieniądze. Jest to bardziej ekscytujące niż sobie wyobrażacie, ten dreszcz, nigdy nie  wiecie co wypadnie,jaką kartę ma gracz, co obstawi, czy podniesie stawkę. Hazard jest jak maszyna, która może zmienić brudną szmatę w czysty papier. Tego wieczora ,ponownie szedłem nastawiony pozytywnie ,tak jak wczoraj,że wygram. Łudziłem się ,że za każdym razem będzie kolorowo. Niestety.  Wpadłem do Kasyna z kolegami i usiedliśmy przy stoliku dla czterech osób. W końcu usłyszałem stukanie kostek. Rozbudziło to moje rządzę i chęć wygrania, wolę zwycięstwa.
Chwyciłem karty, i pierwszą kolejkę,wygrałem! Podszedł do nas jakiś koleś.
Przedstawił się i powiedział,że obserwował naszą grę i chętnie by z nami spróbował,ale nie tutaj.
Zgodziliśmy się, wybrałem swoją wygraną i poszedłem z nim i swoimi kumplami kilka metrów od kasyna.
Weszliśmy do białego budynki w którym stało około pięciu stolików do  gry i kilka bilardów. Usiedliśmy do jednego z hazardowych stolików i zapoznaliśmy się z graczami.  Każdy wyglądał ,tak poważnie, jakby toczyła się tu walka na śmierć i życie. Dla mnie było to po prostu dobrą zabawą, chciałem wygrywać ,ale mogłem to rzucić. Czyżby?  A więc, zaczęła się gra. Kilka pierwszych rund szło mi dobrze, myślałem,że mogę ograć każdego. Ha,ha. Gdy zaczęło się sypać, oczywiście,nie chciałem wyjść na tchórza i grałem dalej. Mimo,że moja dobra passa nie była już taka dobra. Zacząłem przegrywać większe sumy,aż w końcu dostrzegłem ,że mój portfel zaczyna się zmniejszać.

- I co teraz? - powiedział Tony,jeden z gości
- Co,o co chodzi?
- Nie masz już nic, jak zagrasz dalej.
- Skołuje pieniądze,zobaczysz.
- Zadłużyłeś się, odłóż karty.
- Stul pysk,szmato.


Zrobiliśmy sobie chwilę przerwy,chwyciłem telefon. Wiedziałem do kogo muszę zadzwonić. Ta osoba nigdy by mnie nie zostawiła w potrzebie. Zawsze była przy mnie gdy tego potrzebowałem. Więc wiem,że teraz też mnie nie zostawi na pastwę losu. Wykręciłem numer i wyjaśniłem sytuację. Powiedziała ,że będzie za dziesięć minut, i jak obiecała tak była.


KATHERINE

[ włączcie : PODKŁAD 1

- Yhm,yhm, dobra, daj mi dziesięć minut.

Wstałam z łóżka i  poszłam na górę po kurtkę. Chwyciłam ją w dłoń i nasunęłam na siebie.

- Gdzie idziesz ? - zapytał Tim
- Muszę komuś pomóc.
- Justinowi? - zapytał cicho
- Tak, to mój przyjaciel ,nie martw się.
- Nie rozśmieszaj mnie. Widzę jak na Ciebie patrzy ,jak mówi do Ciebie,pobił mnie, i kazał Cię pilnować. On Cię kocha Katherine. Widzę to, i to boli.
- Ale ja go już nie kocham.

Pocałowałam Tima w policzek i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam we wskazane mi miejsce. Weszłam do ciemnego budynku. Byłam już lekko senna, ale znalazłam siły ,by dokopać jednemu gościowi. Nie lubię,gdy zwracają mi uwagę na brzuch. Moja sprawa. Nie muszą mnie rozliczać, kiedy i z  kim to zrobiłam. Weszłam do sali gdzie stał ciemny stolik a na nim karty do gry. Zauważyłam Justina,przetrzymywanego przy nim.


- Przyniosłaś pieniądze.
- Tak, a byłabym tu gdybym ich nie miała? Pomyśl czasem.
- Połóż je na stół.

Położyłam pieniądze i chcąc odchodzić,miałam nadzieję,że Justin też odejdzie,a ten siadł z powrotem do stołu ze swoim uśmieszkiem. Odwróciłam się ,chwyciłam go za kark.


- Nie przeginaj, wychodzimy. Nie grasz już.
- Ała!

Puściłam go z uścisku ,dopiero gdy wyszliśmy z budynku.

- Kurwa, co to miało być? - dodał
- Katherine, to po pierwsze, wyrażaj się ,to po drugie.
- Wybacz. Więc jest cool?
- Nie. Nigdy nie byłeś cool, nigdy nie będziesz. Nigdy więcej tego nie rób. Nie przyjadę Ci już więcej na pomoc. Nie będę na każde Twoje zawołanie. Usuń mój numer i zapomnij ,że kiedykolwiek istniałam.
- Kate, proszę Cię.
- W porządku, to ja zmienię numer.
- Dlaczego?
- Nie chcę mieć nic wspólnego z Tobą. Uwierz mi ,żadna by tak nie zrobiła. Nikt by Ci nie uratował dupy. Zwłaszcza dziewczyna,którą zdradziłeś kilkukrotnie.
- Skarbie - dodał
- Ha,ha - roześmiałam się - I Ty jeszcze masz czelność tak powiedzieć. No ,no brawo. Nie przesadzaj Justin, nie weźmiesz mnie na swoje teksty. Wpadłeś w nałóg, kłamania i hazardu.
- Nie. Nie kłamię.
- Czy Ty w ogóle siebie słyszysz?
- Widzę świat dla Ciebie i mnie. Słyszę perfekcyjną harmonię. Tam gdzie jesteś,zamierzam być. Na zawsze,może być niewystarczające,razem to wszystko,czego dla nas potrzebuję. Kiedy leje deszcz i dookoła nie ma nikogo innego. Będę Twoim schronieniem.  I będę tym,do którego możesz biec,i będę tym któremu pisane jest, kochać Cię teraz. I zawsze ,do końca naszych dni. Wiesz,że tak. Czas by powiedzieć słowa,nigdy nie byłem tak pewny, chcę spędzić z Tobą resztę życia. Jest dopasowanie do każdego serca, i jest światło dla każdej ciemności. Z Tobą to znalazłem, mój odpowiednik.  Chcę spędzić z Tobą resztę życia.

W tym momencie z nieba lunął rzęsisty deszcz. Zaczął obmywać nasze ciała. Spływał po włosach i po ubraniach. Obydwoje staliśmy w tym deszczu jak zahipnotyzowani. Wiosna i deszcz. Ach no i tak my.

- Nigdy tak nie mówiłeś. Przecież powiedziałam,że Cię nie kocham.
- To dlaczego tu jesteś?



Wiele między nami tego wieczora jeszcze się wydarzyło. Wielu rzeczy z tego wieczora,nie powinno być. Ale jednak chce zachować je w swojej pamięci. Chciałam pożegnać się z Justinem pocałunkiem w polik. Więc tak zrobiłam,będąc już blisko jego twarzy,On obrócił się i nasze usta spotkały się w namiętnym tańcu. Justin wydawał się być bardzo spragniony tego pocałunku. Jego język wirował na moim podniebieniu. Wiem,nie powinnam,ale to przewyższyło nade mną. Tylko gdy była okazja, flirtowaliśmy, teraz uczucia się wylały. Justin przesunął się na moją szyję i całował ,lekko kąsał mnie po szyi,wiedziałam ,że zostanie ślad. Wiedziałam,że Tim się dowie, ale w tym momencie nie On był najważniejszy. Justin oderwał się od moich ust, a nasze czoła zetknęły się ze sobą. Justin oddychał ciężko,a ja wdychałam jego powietrze i wypuszczałam je oddając mu dech.  Z jego oka wydobyła się łza,ciężka, wolno tocząca się ku ziemi.
Otarłam ją ,po czym przymknęłam oczy. Odetchnęłam ciężko,a gdy otworzyłam oczy,Justina już nie było. Zniknął. Obejrzałam się i nigdzie go nie widziałam. Żadnej poświaty, cienia ,głosy,czy kroków, nic. Kompletna cisza. Po pięciu minutach w osłupieniu usłyszałam pisk opon. Wiedziałam,że to On.  Pobiegłam do swojego samochodu,żeby nie stać na deszczu. Wsiadłam do niego i odpaliłam. Włączyłam ogrzewanie,lekko susząc swoje ubrania. Odjechałam z miejsca i skierowałam się do domu. Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Zgasiłam silnik i cicho ,zakradłam się do domu. Byłam przemoczona, miałam znaki na szyi ,wiedziałam,że źle zrobiłam. Cicho,niczym kot, weszłam do domu. Zakluczyłam drzwi od domu i odwiesiłam swoją kurtkę na wieszak. Ociekała z wody. Czułam się jak wtedy gdy musiałam skradać się przed tatą. Nie chcąc być złapaną ,zawsze się nią zostawało. Tak było i w tym przypadku. Światłem zaświecił Tim. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego.

- Czemu nie śpisz? - zapytałam
- Czemu tam tak długo byłaś?
- Tyle zajęło. Pytałam o coś.
- Martwiłem się. Co się tam działo?  Skąd to tu? - pokazał na szyję.

Moje myśli zabłądziły teraz w stronę pocałunków Justina... Nie wiedziałam co odpowiedzieć Timowi.


_____________________________________________________________________________

I jak kochani 46 rozdział ? :)

KOMENTUJCIE! <3



















niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 45

KATHERINE

Lekarz przyjął mnie jako pierwszą ,zauważając ciążowy brzuch.  Weszłam do środka zostawiając Tima na zewnątrz, pocałował mnie i weszłam do gabinetu.  Usiadłam na krześle ,a lekarz zaczął pytać.

- Co się dokładnie stało?
- Ech, dokładnie... Byłam ze swoim chłopakiem w restauracji i jedliśmy walentynkową kolację , po czym przyniesiono nam tort,i Tim oświadczył mi się. W tym momencie byłam najszczęśliwszą ale jednocześnie najsmutniejszą dziewczyną na świecie.
- Dlaczego ?
- Bo wiem,że to co robię zabolałoby mojego byłego. Ach,co ja się będę zwierzać. Tim podniósł mnie i przytulił. Wtedy poczułam ucisk w brzuchu i poprosiłam by mnie odstawił na ziemię. Wtedy zaczęło się najgorsze. W głowie miałam kołowrotek,a mój brzuch wykonywał salta.
- Uu to już wiem jaki mamy tu przypadek. Stres. Kiedy zamierzacie się pobrać?
- Nie omówiliśmy jeszcze tego.
- To mógł być atak paniki, zbytnio się Pani przejmuje opinią innych. Miałaś już kilka ataków paniki,prawda Kate?
- Tak,ale...
- Ale? Nie ma żadnego ale. Zapiszemy Cię na terapię i przestaniesz myśleć nad tym co było, zacznij myśleć o tym co będzie . Niech wszystkie duchy przeszłości odejdą w cień. Zgoda?
- No dobrze.
- A teraz idź się połóż do sali. Rano Ci zrobimy badania, USG,i przepiszemy leki,i pójdziesz na terapię.

Wzięłam sobie do serca  słowa mojego lekarza,i postanowiłam przestać zamartwiać się tym co było. A zaczęłam z Timem planować wspólną przyszłość.   Został ze mną na noc w sali operacyjnej. A około dziesiątej pojechał do domu ,żeby przywieźć mi czyste ubrania. Noc spędziliśmy ,jak na walentynkową troszkę za spokojnie. Brakowało mi tego dreszczyku, i emocji ,które zawsze towarzyszyły z .. Nie ważne.
Mam zapominać. Więc tego się będę trzymała.  Tim spał ze mną na łóżku. Leżałam wtulona w niego ,trzymając dłoń na klatce piersiowej. Dłoń pięknie prezentowała pierścionek zaręczynowy,był idealny. Taki jakim go sobie wymarzyłam.  Mimo,że z innym facetem. Uch! Dlaczego On wciąż siedzi w mojej głowie. Dlaczego porównuje każdego faceta do Justina?! Dlaczego? Chcę zapomnieć, nie umiem. Muszę się wyzbyć wszystkiego.  Po wyjściu Tima,jak już wspomniałam. Przyszedł do mnie lekarz. Po mnie właściwie. Wyszliśmy razem na badania. Weszliśmy do małego pokoiku ,gdzie zbadał mi impulsy mózgowe. Później zrobiliśmy USG , nasze maleństwo rozwijało się prawidłowo. Nasze, mam na myśli moje i Tima. Oczywiście Justin będzie mógł się spotykać z nim, jest moim przyjacielem i ojcem,ale nic więcej. Wychowywał będzie Tim, tak zdecydowałam.  Wracając z USG oglądałam zdjęcie naszego malucha jakie zrobił mi lekarz. Uśmiechałam się sama do siebie. Dziecko ładnie się rozwijało. Zaczynałam czuć w sobie matczyny instynkt.
Trzymałam zdjęcie w lewej dłoni, po czym wchodząc do swojego pokoju ,upuściłam je,i pofrunęło pod stopy Justina ,który siedział na moim szpitalnym łóżku. Chwycił je w dłoń a między nami zapadła cisza. Można było usłyszeć wszelkie głosy z korytarza. Cisza zabijała człowieka,dosłownie.



JUSTIN


Po długich bojach ,gdy tylko się uspokoiłem mama pozwoliła mi wyjść. Wciąż traktowała mnie jak małe dziecko,ale cóż w końcu to mama. Nie miałem wyjścia jak opanować się i pozwolić by wszystkie emocje ze mnie zeszły. Ta, nie zeszły. Udawać musiałem. W końcu mnie puściła. Wsiadłem szybko do auta i odpaliłem ,jadąc pod szpital ,który wskazywały plotki w gazecie. Wysiadłem z samochodu i wślizgnąłem się do szpitala tak,żeby paparazzi mnie nie widzieli. Chociaż nie powiem ,kilku z nich udało się mnie uchwycić.
Wszedłem do środka i poszedłem do rejestracji. Zapytałem gdzie jest Kate Gomez, grzecznie, nienachalnie.

- A kim Pan dla niej jest ?
- Przyjacielem.
- Tylko rodzinie i narzeczonemu możemy udzielać informacji o stanie zdrowia pacjentki.
- Och ,bez przesady. Ja nie pytam jak się ma ,tylko gdzie jest!
- Tego Panu też nie możemy powiedzieć. Proszę się do nas zgłosić jak Pan zostanie jej mężem,bądź narzeczonym.
- Ależ Pani dowcipna - powiedziałem sarkastycznie.

Spojrzała na mnie z pogardą,i poszła rozmawiać ze swoim znajomym z branży,jak mniemam. Czy Ona w ogóle wiedziała kim ja jestem!? Justin Bieber, i nie zareagowała. Każda na jej miejscu miała by kisiel w gaciach. A ta co? Kurwa, olała mnie. Nie nie,moja droga. Nie tak łatwo pozbyć się Justina. Gdy tylko odeszła ,wszedłem pod ladą i wystukałem nazwisko Gomez. Pojawił mi się pokój 216. Gdy tylko się obróciła ,zdając sobie sprawę ,że ktoś tam jest. Mnie nagle nie było. Kucnąłem i przeszedłem pod ladą ,niezauważalnie dla nikogo. Odszedłem i pobiegłem do pokoju 216. Nikogo tam nie było. Postanowiłem ,że poczekam. Usiadłem na łóżko i czekałem,aż wróci. No i się doczekałem. Przyszła jakieś trzydzieści minut po tym jak zasiadłem na jej łóżku. Z dłoni wypadło jej zdjęcie. Gdy je podniosłem okazało się,że to zdjęcie dziecka ,naszego. Chwyciłem je w dłonie i spojrzałem, pokochałem je. Kochałem ich oboje. I dziecko i Kate, wiem,za późno zdałem sobie z tego sprawę.  Obydwoje milczeliśmy kilka minut, postanowiłem przerwać ciszę.

- Kate,ja..
- Nie mów nic. Znów zaczniesz zmyślać. Wszystko co do tej pory mówiłeś było kłamstwem. Nigdy mnie nie kochałeś, nigdy nie chciałeś ze mną być. Chciałeś tylko mieć sobie laskę,która będzie na każde Twoje zawołanie. Ale Justin,ja Cię kochałam, byłeś dla mnie wszystkim. Byłam przy Tobie ,bo czułam ,że jesteś moim tlenem,czułam,że i Ty mnie potrzebujesz. Że oddając Ci część siebie będę lepszym człowiekiem,ale oszukiwałam. Oszukiwałam samą siebie. Nie byłam Ci w ogóle potrzebna, nigdy nie traktowałeś mnie poważnie. Za każdym razem,gdy byłam przy Tobie ,okazywałeś czułość ,owszem,ale Twój środek był zimny. Od zawsze byłeś taki, nic nie stopiło lodu w Twoim sercu. Nigdy nic ,nie zmieni tego kim jesteś. Racja, nikt nie sprawi,że poczuję się jak przy Tobie. Bo nikt widocznie nie umie tak dobrze kłamać. A teraz,wyjdź ,Justin,wyjdź!  - uniosła głos.
- Kate ,proszę Cię,nie rób tego. Będziesz żałowała. Ja żałuję ,że dałem Ci odejść.
- Wyjdź. Czego nie zrozumiałeś! Wynoś się z mojego życia. Niszczysz mi je od kiedy Cię znam! Uwalniam się od duchów przeszłości. Więc teraz ,wynoś się.
- Myślałem ,że jesteśmy przyjaciółmi.
- Byliśmy,nie umiem się z Tobą przyjaźnić. Proszę Cię ,wyjdź. Nim zrobię  Ci krzywdę.
- Zniosę to - dodałem
- Ale ja nie! Wyjdź.
- Kate ,posłuchaj. Więc, dobrze jest usłyszeć Twój głos. Mam nadzieję,że masz się dobrze. Ale jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się czy jestem tu sam ,dzisiaj. Zagubiony w tym momencie, a czas płynie dalej. Gdybym mógł mieć jedno życzenie,chciałbym Cię mieć przy sobie. Tęsknię za Tobą,potrzebuję Cię. I kocham Cię bardziej,niż kiedykolwiek wcześniej. I nawet jeśli,porankami nie widzę Twojej twarzy,nic się nie zmieniło. Nikt nie może Cię zastąpić. To staje się trudniejsze z każdym dniem. Powiedz ,że kochasz mnie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. I przepraszam ,że to potoczyło się w ten sposób. Ale wracam do domu, wrócę do domu,a jeśli poprosisz żebym został, zostanę. Próbowałem żyć,bez Ciebie ,łzy spływały z moich oczu. Jestem sam,i czuję pustkę. Boże,jestem rozdarty od środka. Spoglądam co noc w gwiazdy ,mając nadzieję,że robisz to samo. Czuję się jakoś bliżej,i mogę usłyszeć jak mówisz. Nigdy nie chciałem Cię stracić,uwierz mi.
- Karmiłeś mnie kłamstwami. Skończyłeś?
- Tak - powiedziałem otępiale
- Więc wyjdź.
- Dobrze - ciężko westchnąłem ze łzami w oczach.

Tak wiem,ciężko uwierzyć,ale takie osoby jak ja też mają słabsze dni.  Wyszedłem z jej pokoju ,trzaskając drzwiami. Szedłem przed siebie,trącając niczemu niewinnych ludzi. Byłem zły na wszystkich dookoła. Chociaż wiem,że jedyną osobą tej sytuacji winną byłem ja. Wiem doskonale,że i Wy wszyscy mnie nienawidzicie,ale zrozumcie chociaż to,że ja na prawdę ją kocham. Kto mi wierzy?
Teraz  miałem wszystkich przeciwko sobie. Wyszedłem przed szpital ,mijając Tima. Oczywiście,nie pozostałem mu dłużny.  Chwyciłem go za szmaty i pociągnąłem za sobą. Znaleźliśmy się niedaleko szpitala ,w ciemnym parku. Zadałem mu pierwszy cios w twarz ,a krew z nosa potoczyła się mu strumieniem.

- Kurwa, za co to?! - krzyknął
- Za nią. Jakim prawem mi ją odebrałeś.
- W gruncie rzeczy sam mi ją oddałeś. Poza tym kobiet nie można posiadać.
- Nie miałem tego na myśli.  Nie licz na to,że do ślubu dojdzie.
- Dojdzie,nie martw się. Poradzimy sobie. Bez Ciebie, jesteś ścierwem. Ćpun,alkoholik,pierdolisz każdą laskę na mieście. Nie wiem z jakich powodów Ona się z Tobą zadała.
- Nie jesteś tu po to by mnie oceniać - zadałem kolejny cios - Traktuj ją jak księżniczkę, a jeśli się dowiem,że płakała kiedykolwiek z jakiegokolwiek powodu ,przez Ciebie, zginiesz gnoju. W takich męczarniach,jak sobie nigdy nie wyobrażałeś. Nogi z dupy Ci powyrywam,jeśli się dowiem,że ją skrzywdziłeś. Mam Cię na oku, moi ludzie też. Pilnuj się. Ciesz się,że Cię nie zabiłem. Tu i teraz.

Naplułem mu w twarz po czym odszedłem z parku.Moja klatka piersiowa unosiła się znacznie szybko w górę i opadała w dół. Oddech był przyspieszony ,a puls był szybki,nierówny. Wsiadłem do swojego samochodu,i odjechałem kawałek. Zajechałem niedaleko ,stanąłem na poboczu i złożyłem ręce na kierownicy. Położyłem na rękach głowę i zacząłem myśleć. Przypomniały mi się słowa Kate.
 " Wszystko co do tej pory mówiłeś było kłamstwem. Nigdy mnie nie kochałeś, nigdy nie chciałeś ze mną być. Chciałeś tylko mieć sobie laskę,która będzie na każde Twoje zawołanie. Ale Justin,ja Cię kochałam, byłeś dla mnie wszystkim. Byłam przy Tobie ,bo czułam ,że jesteś moim tlenem,czułam,że i Ty mnie potrzebujesz. Że oddając Ci część siebie będę lepszym człowiekiem,ale oszukiwałam. Oszukiwałam samą siebie. Nie byłam Ci w ogóle potrzebna, nigdy nie traktowałeś mnie poważnie. Za każdym razem,gdy byłam przy Tobie ,okazywałeś czułość ,owszem,ale Twój środek był zimny. Od zawsze byłeś taki, nic nie stopiło lodu w Twoim sercu. Nigdy nic ,nie zmieni tego kim jesteś. Racja, nikt nie sprawi,że poczuję się jak przy Tobie. Bo nikt widocznie nie umie tak dobrze kłamać. "
 I   " Wszystko Ci przebaczę, tylko wtedy gdy nie będziesz przepraszam traktował jak gumkę do mazania" 

Miała rację, traktowałem ją oschle, ale kochałem. Prawdziwie. Pierwszy raz tak mocno.


KATHERINE

Widziałam,że go złamałam. Pierwszy raz lód z jego serca zaczął pękać.  A serce się otwierało. Chciałam paść mu w ramiona i powiedzieć,jak bardzo tęsknię. Ale nie mogłam. Moje nogi wbiły się. Serce krzyczało " Podejdź ,przytul,powiedz ,że kochasz" Za to rozum silnie trzymał gardę i nie pozwalał mi wykonać żadnego ruchu. To wszystko sprowadza się do tego. Tęsknię za Twoimi porannymi całusami. Nie będę kłamać ,czuję to. Teraz Cię nie ma, a ja tęsknię za tym wszystkim. Jestem głupia - muszę to przyznać. Jest tego zbyt dużo,by to znieść. Nie mam już niczego więcej do powiedzenia. Mam tylko nadzieję,że Twoje serce to słyszy. Muszę Ci w jakiś sposób pokazać, jak się czuję. Ty posiadasz moje serce, On je tylko wynajmuje. Nie odwracaj się,wysłuchaj mnie. Wylewam moje serce... Nie żyję życiem,nie żyję dobrze, nie żyję ,jeśli nie ma Cię przy mnie. Spotkajmy się w naszym miejscu. Znasz je,wiesz doskonale gdzie jest. Chcę znów trzymać Cię za rękę, rozśmieszać ,być blisko Ciebie. Nie mogę jeść, nie mogę spać. Czego potrzebuję, to tylko być był blisko mnie. To nie jest Twoja zapluta gra, to jest gra Twojego penisa. Która sprawia ,że jestem gotowa chodzić wokoło ,gotowa nosić Twój wielki łańcuch. Kłócę się z nim tylko wtedy gdy grają Lakersi. Jak nie grają to noszę wszystko od Marc Jacobsa. Czekaj,pozwól ,że przejrzę Twój telefon. Bo te wszystkie suki są beznadziejne. Lepiej nie próbuj bym wsiadła do swojego wozu,bo  dopadnę te suki. Czekaj, znów to samo. Potknę się, wszystko schrzanię ,będę bardzo agresywna. Człowieku, to gówno o które będziemy walczyć jest nieistotne. Nawet nie pamiętam. Widzisz jak ktoś coraz bardziej się oddala... To nic. Jesteśmy dla siebie stworzeni. W końcu się spotkamy.



______________________________________________________________________________

I jak kochani 45 rozdział ? :) 
Jak się czytało?  <3 Komentujcie! <3