SCM MUSIC PLAYER

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 27

 KATHERINE

[ WŁĄCZCIE : PODKŁAD 1

Odleciał... Tak bardzo pragnęłam ,żeby został ,żeby czuć jego bicie serca, jego dotyk na mojej zimnej skórze. Chciałam po prostu ,żeby był. Po kilkunastu godzinach zadzwonił do mnie

- I jak skarbie się czujesz?
- Najgorzej jest wieczorem, kiedy kładę się do łóżka, wkładam słuchawki w uszy i zaczyna się bit. Wtedy wszystko mi wraca. Słowa piosenki gdzieś odpływają i pojawia się Twoja twarz, przypominają mi się różne sytuacje związane z Tobą, wyobrażam sobie naszą przyszłość.. i wtedy do oczu napływają mi łzy. Serce ściska się całej siły i braknie oddechu, bo przecież nie byłam w stanie Cię przy sobie zatrzymać.
Westchnął ciężko i życzył mi dobrego snu.


Przebudzona w środku nocy podreptałam na bosaka do okna. Odsłoniłam wysoko roletę otwierając okno na oścież.Spojrzałam w niebo próbując dostrzec chociaż jedną gwiazdę... Na próżno. Niebo było puste. Nie zauważyłam w którym momencie na moich policzkach pojawiła się łza,a po chwili kolejne.Chciałabym ponownie wrócić do łóżka,zasnąć i by sen tej nocy okazał się prawdą.
Byśmy stali na mostku w środku nocy,objęci,zakochani w poszukiwaniu pierwszej gwiazdy na niebie.Byśmy pomyśleli życzenie,które okaże się jednym wspólnym,z wspólną przyszłością i miłością.Chciałabym po prostu by ten sen był rzeczywistością..Lecz moja rzeczywistość jest zupełnie inna..Nie widzę gwiazd,a Ciebie nie ma obok..Zasnęłam dopiero nad ranem,a budząc się moja poduszka była wilgotna od łez,lecz nadal naiwnie łudziłam się,że sen okaże się prawdą.. Tęsknota za Justinem jest jak wiatr nie widzę go a czuję, i to jest najgorsze. On jest dla mnie jak powietrze jak rześki podmuch najczystszego powietrza .
Około dziesiątej nad ranem Justin ponownie do mnie zadzwonił

- Dzień dobry skarbie - powiedział zadowolony
- Dzień dobry , jak lot?
- Dobrze, chociaż tęsknię. Nudno ,nudno do obłędu tutaj bez Ciebie
- Ja tak samo ,czasem z tęsknoty mam ochotę upaść na ziemię leżeć i płakać  dopóki to Ty nie przyjdziesz i mnie nie podniesiesz  tak bardzo tęsknię
- Niedługo się zobaczymy skarbie. Kocham Cię , miłego dnia
- Też Cię kocham, wzajemnie ,pa
- Pa - odpowiedział cicho

Mój oddech wydawał się ciężko, jakby ktoś przygniatał mi klatkę piersiową toną kamieni , bezlitośnie ugniatających moją pierś. Zeszłam na dół przechodząc przez salon minęłam się z Casie, wymijając ją  otworzyłam drzwi do ogrodu i wyszłam szybko na ogród. Odetchnęłam świeżym powietrzem i  poczułam ,że ten ciężar opuszcza moje ciało. Cas wyszła za mną i zaczęła

- Co się stało?
- Justin wyjechał,to się stało. I czułam się właśnie jakby ktoś gniótł mi klatkę piersiową.
- Miałaś atak paniki
- Nie! Ja.. Mnie.. Nie wiem
- Miałaś

Przytuliła mnie mocno do siebie i pocałowała  w głowę

- Nie martw się będę przy Tobie ,aż wróci
- Dziękuję
- Idź się ubierz wyskoczymy gdzieś
- Nie mam ochoty
- Masz masz, musisz trochę odpocząć

Westchnęłam cicho ale znacząco, Casie się nie ugięła , wciąż kazała mi iść się ubierać. Uległam i zgodziłam się. Poszłam do siebie do pokoju. Wybrałam kilka rzeczy z szafy po czym ubrałam według mnie najlepsze połączenie.  Spojrzałam przez okno. Liście z drzew powoli swobodnie opadały na ziemię. Zamknęłam je i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Chwyciłam swoją torbę i poszłam do auta w którym czekała na mnie już Casie. Wsiadłam i zajęłam miejsce pasażera. Casie odpaliła silnik i wyjechała z miejsca parkingowego nadając nam  prędkości. Jechałyśmy obrzeżami miasta aby szybciej bezproblemowo dostać się na miejsce. Około czterdzieści minut później znalazłyśmy się w centrum handlowym na przeciw sklepu  z wielkim szyldem -50% na wszystkie buty. Moje oczy się zaświeciły i od razu nogi poszły w tamtą stronę.
Casie szła obok mnie, weszłyśmy równo do sklepu i każda rozeszła się w swoją stronę. Po trzydziestu minutach ponownie spotkałyśmy się przy wejściu. Każda z kilkoma siatkami.

- No no, siostrzyczka ! Poszalałaś
- To tylko odpoczynek - zaśmiałam się
- Jakie kupiłaś?
- Z ćwiekami, jesienne kozaczki , i  na obcasach z dużymi platformami 
- Oo, no ładne ładne

Uśmiechnęłam się i poszłyśmy dalej. Weszłyśmy jeszcze do pięciu innych sklepów. Wyszłyśmy obładowane torbami z ubraniami a nasze karty kredytowe nie były w najlepszym stanie. Doszłyśmy samochodu, mój telefon nagle zaczął dzwonić, poszukując go w torebce wypadły mi klucze do domu Justina. Uśmiechnęłam się sama do siebie i podniosłam je, ścisnęłam mocno w dłoni przypominając sobie słowa Justina
" Gdziekolwiek się znajdziesz tam będę i ja "  . Schowałam klucze do torebki i wsiadłam do auta wyjmując telefon.

- Halo ?
- Hej skarbie
- Oo Justin , hej kochanie
- I jak maleńka ,lepiej?
- Już lepiej, tęsknię ,ale póki co żyję.
- Zawsze masz żyć, czy jestem czy mnie nie ma

Na chwilę zapadła martwa cisza, gorsza niż kiedykolwiek. Postanowiłam ją przerwać i zaczęłam

- Co masz zaplanowane na dzisiaj czy jutro?
- Dzisiaj zwiedzamy miasto a jutro nagrywamy jeszcze i płyta wyjdzie na rynek
- Kupię!
- Wiem to,  haha - zaśmiał się - Już  wiszą plakaty o wydaniu  płyty, fani się dobijają, podoba mi się to.
- Lubisz być w centrum uwagi
- Tylko Twojej skarbie. Ale to miłe jak ktoś docenia to co robię, nie wszyscy, ale poddawać się nie będę bo komuś nie pasuje to co robię czy jak wyglądam
- Jesteś idealny , nie przejmuj się innymi
- Nie zamierzam

I tak przegadaliśmy z Justinem całą drogę do domu, i kolejną godzinę w domu. Usiadłam w oknie i spojrzałam przez nie. Deszcz lunął z nieba na ziemię.

- I kto mnie będzie teraz przytulał Justin?
- Odwiedź mnie to będę
- Wiesz doskonale ,że teraz nie mogę...
- Wiem,ale w końcu Cię przytulę,tak?
- Oczywiście

Słyszałam w telefonie u Justina jak Scooter każe mu się zbierać do studia.

- To leć skarbie
- Nie chcę,ale
- Tak wiem wiem, musisz
- Kocham Cię
- Ja Ciebie też

Po moich słowach usłyszałam tylko sygnał rozłączenia. Wypakowałam wszystkie swoje zakupy i wyciągnęłam rzeczy ze swojej torby wraz z kluczami Justina. Uśmiechnęłam się i przypomniałam sobie jego słowa " Możesz zostać u mnie maleńka, nawet jak wyjadę " . Kucnęłam i sięgnęłam pod łóżko po torbę . Pechowo wyciągnęłam pudełko z pamiątkami po mamie. Łza zakręciła mi się w oku. Czekałam tylko na jej powrót z pieprzonej Argentyny. Pchnęłam je mocno z siłą z powrotem pod łóżko i wyciągnęłam czarną torbę.



JUSTIN


Wylecieliśmy za wcześnie, nie zdążyłem się do końca z nią pożegnać, nigdy bym nie zdążył. W samolocie jak kazała otworzyłem wisiorek i zobaczyłem nasze zdjęcie  a na otoczce łańcuszka wybite "Forever"  NA ZAWSZE. Tak chciałem ,żeby tak było. Chciałem ,żeby trwało to wiecznie, mimo,że nawet wieczność byłaby za krótka. Schowałem wisiorek do kieszeni w spodniach . Podróż była długa więc usnąłem , gdy obudziłem się kilkaset kilometrów od domu siedziała obok mnie Carly  .

- Wstaniesz w końcu ?

Podskoczyłem lekko  i odsunąłem się.

- Czemu tu siedzisz?
- Nie wolno mi?
- Hmm, nie. Nie życzę sobie tego .
- Chciałam tylko coś zapytać.
- Co ?
- Tam jest toaleta , może Ty i ja wiesz.
- Hahahaahahah śmieszna jesteś. Mam dziewczynę .
- I co z tego? Nie będzie jej tutaj teraz długo więc jak chcesz to daj znać, to otwarta propozycja.
- Spierdalaj.

W końcu gdy dolecieliśmy wysiadłem z samolotu.

- Scooter
- Co jest młody ?
- Po cholerę Carly jest tutaj?
- Musi być macie jeden duet i jest w teamie, poza tym jej ojciec dał nam dużo kasy na różne projekty
- Ja pierdole, nie chce ,żeby tu była
- Musisz zachcieć. Na razie znieś ją jakoś.
- Łatwo Ci mówić, nie do Ciebie się dobiera
- Oj uwierz młody ,że do mnie też już próbowała
- I wciąż ją tu trzymasz?
- Nie chcę ale muszę. Jutro występujecie razem więc chociaż udawaj ,że się lubicie

Wywróciłem oczami i wsiadłem do limuzyny która miała nas zawieźć do hotelu. Ruszyliśmy z lotniska a za nami pięć innych samochodów które jadą z naszym sprzętem i walizkami.

Dojechaliśmy do hotelu po jakiś dwóch godzinach tułaczki. Weszliśmy do holu i skierowaliśmy się kobiety stojącej za ladą recepcyjną.

- Dzień dobry - rzuciłem
- Justin Bieber - powiedziała podekscytowana
- Tak to ja - uśmiechnąłem się
- Moja córka Cię uwielbia, nie powiem,że ja nie
- To bardzo mi miło
- Mogłabym dostać autograf?
- Dla siebie czy córki?
- I to i to, i zdjęcie, ze mną
- Nie ma sprawy

Kobieta wyszła zza lady i zrobiłem sobie z nią zdjęcie. Dałem jej również dwa autografy. Scooter przyszedł i zameldował nas w pokojach. Wzięliśmy swoje klucze i poszliśmy do pokoi. Chwyciłem swoją kartę magnetyczną i przesunąłem ją w zamku i pchnąłem drzwi. Przede mną pojawił się największy pokój jaki znajdował się w hotelu  pokój połączony z jadalnią  , oddzielną dla mnie samego kuchnię , salę wyposażoną w pianino i sprzęt do nagrywania  , czarno-białą łazienkę , sypialnię z dużym łóżkiem  , apartament był wielki i tylko dla mnie.  Scooter stanął za mną

- I co młody może być?
- Tak! Wielkie dzięki stary

Uśmiechnął się a bagażowy przyszedł z moimi walizkami , wniósł je do pokoju, dałem mu oczywiście napiwek. Uśmiechnął się i zamknął za Scooterem drzwi. Zostałem w pokoju sam. Zaniosłem swoje rzeczy do  sypialni i położyłem je koło łóżka. Wziąłem swoją szczoteczkę do zębów i ciuchy na przebranie ,powędrowałem do łazienki. Zawiesiłem rzeczy na haczyku który znajdował się na drzwiach. Wszedłem pod prysznic , chwyciłem w dłoń butelkę z miętowym szamponem do włosów  , nalałem trochę na dłoń i roztarłem go na głowie. Spłukałem wodą i wziąłem kolejną butelkę z żelem pod prysznic o zapachu kokosa. Umyłem się dokładnie i wyszedłem wycierając się ręcznikiem. Lustra były zaparowane od gorącej wody. Uchyliłem lekko okno w łazience i chwyciłem w dłoń szczoteczkę do zębów , nalałem na nią trochę pasty do zębów i zacząłem je porządnie szczotkować. Po trzech minutach wypłukałem buzię i założyłem na siebie czyste ubrania. Wyszedłem do hotelowej restauracji gdzie była cała ekipa. Zjedliśmy razem kolację i ruszyliśmy w miasto.



KATHERINE


W torbę spakowałam kilka czystych koszulek, kilka par spodni i buty , wzięłam swoją kosmetyczkę i wszystkie potrzebne mi rzeczy. I zaniosłam je do swojego srebrnego samochodu. Na dworze przestał padać deszcz i wyszło letnie słońce , przebrałam się i wykorzystałam ostatnie ciepłe dni na swoje letnie stroje. Zeszłam na dół zostawiając karteczkę " Mieszkam u Justina, za jakiś czas przyjadę Was odwiedzić. Kocham " 

[ WŁĄCZCIE : PODKŁAD 2

Wzięłam swoją torebkę i rzuciłam ją na miejsce obok kierowcy. Wsiadłam do auta i odpaliłam silnik. Spojrzałam na liczniki ,które wskazywały prawie brak paliwa. Wjechałam na stację niedaleko domu i wysiadłam z auta  , wybrałam paliwo które potrzebuje i zatankowałam .  Poszłam do kasy zapłacić. Wzięłam ze stacji sobie kilka słodyczy i wróciłam do samochodu. Ruszyłam ponownie, na miejscu byłam jakieś dwadzieścia minut później. Wysiadłam z samochodu parkując go na miejscu Justina. Wzięłam swoją torbę i stanęłam przed drzwiami wejściowymi , z torebki wyciągnęłam klucze do jego domu. Włożyłam odpowiedni w zamek i przekręciłam tym samym otwierając je. Chwyciłam za klamkę. Przyciągnęłam je do siebie i otworzyłam na oścież. Podniosłam swoją torbę i weszłam do domu zamykając za sobą drzwi , przekluczyłam je i odstawiłam torbę na bok. Ściągnęłam buty i weszłam w głąb domu. Nigdy nie wydawał się taki jak teraz. Czysty ,pusty , pełny Justina. Przebiegłam dłonią po ścianie. Wszystko wydawało się takie nieswoje , bez Justina to nie było to samo. W powietrzu unosił się jego zapach, ale nie było go tutaj,co było coraz bardziej bolesne. Wspomnienia z nim dawały coraz wyraźniejsze znaki w moim umyśle. Przypominała mi się każda nasza kłótnia, każde godzenie się .To jak spadł ze schodów przeze mnie, jak mnie nosił na rękach, jak udawał niewinnego gdy miał na coś ochotę. Z kuchni czułam jakby zapach porannych naleśników ,które mi przyrządzał , jego międzynarodowy dom z flagami był teraz pusty. Skierowałam się na górę , otworzyłam drzwi od pokoju Justina, tam gdzie wszystko się toczyło swoim życiem. Stanęłam w drzwiach i oparłam się o futrynę. Spojrzałam w głąb pokoju. Ujrzałam nas, jak leżymy, jak się kochamy, jesteśmy razem. Widziałam to jak Justin co noc mnie obejmuje, całuje w kark, przytula do siebie mocno, nie dając mi uciec. To jak delikatnie wodzi swoimi dłońmi po moim ciele , jak jest wobec mnie czuły i uprawiając ze mną seks jest delikatny. Przypomniało mi się to jaki był delikatny gdy miałam z nim swój pierwszy raz, jaki był czuły, delikatny, opiekuńczy, starał się,żeby mi nic nie było,żeby nie bolało. Bolało jak cholera, ale mijało z każdym jego gestem. Pamiętam każdy poranek tutaj, każdy wstydliwy , każdy obiecujący lepsze jutro,każdy miły. Każdy zaczynał się całusem, a teraz? Pustką i ciszą.
Usiadłam na łóżko i obejrzałam się dookoła dostrzegając nasze wspólne zdjęcia, na stoliku obok łóżka leżały kartki z piosenkami Justina ,które pisał. Wzięłam je w dłonie i czytałam każde słowo wolno. Czując jego obecność. Moją samotnię przerwało pukanie do drzwi. Zeszłam na dół i spojrzałam przez wizjer.
Otworzyłam drzwi.



JUSTIN

Zwiedzaliśmy miasto do późnego wieczora. Wróciliśmy do hotelu około 22.00 . Poszedłem do swojego pokoju. Zjadłem miskę płatków i usiadłem przed TV.  Wziąłem telefon w dłoń i otworzyłem folder ze zdjęciami. Wyskoczyły mi nasze wspólne zdjęcia z Katherine . Na każdym była taka piękna, uśmiechnięta. Wyciągnąłem ze spodni wisiorek i otworzyłem go. Na zawsze... Te słowa chodziły mi po głowie cały czas. Wziąłem kartkę papieru i długopis. Zacząłem pisać nową piosenkę , siedziałem nad tym do trzeciej nad ranem aż usnąłem. Obudził mnie telefon od Scootera który kazał mi się szykować na Wango Tango .
Wyszykowałem się  i poszedłem na dół do ekipy. Przed hotelem widziałem z tysiąc osób.

- Tak są tu dla Ciebie - powiedział Scooter
- Woah ! Jak ich tu ściągnąłeś?
- Wszyscy widzieli już Twój występ z naszego miasta.
- Jak to zrobiłeś?
- Mam swoje dojścia

Podniósł i opuścił ramiona znacząco. Za mną pojawiło się dwóch mężczyzn.

- Twoi ochroniarze, będą jak Twój cień.

Przytaknąłem głową i ruszyliśmy do auta. Musieliśmy się przedrzeć przez tłumy krzyczących fanek. Skandowały moje imię. Przemknąłem do auta i trochę ucichło. Po czym znów usłyszałem krzyk i w aucie pojawiła się Carly  . Skrzywiłem się niczym małe dziecko i odwróciłem.

- Masz udawać ,że ją lubisz - szturchnął mnie ramieniem manager
- Dobra, ale nie teraz.


Po około godzinie znaleźliśmy się na imprezie zwanej Wango Tango.  Wszyscy skandowali moje imię, organizatorzy pokazali mi ,że mogę wyjść na scenę więc tak zrobiłem.  Pomachałem wszystkim i wykonałem trzy piosenki. Na scenę wkroczyła uradowana Carly , która tak bardzo chciała upozorować nasze lubienie się do tego stopnia rzuciła się na mnie w uścisk . Cały czas się uśmiechała ,starałem się ją odepchnąć ,ale Scooter kazał mi być miłym więc złagodniałem i pozwoliłem jej się do siebie przytulić . Po czym od razu od niej odszedłem i wykonaliśmy swój duet. Starałem się zachować dystans , ale Carly jak mój cień chodziła za mną ,mimo,że nie była najważniejsza w tym duecie. Po trzech minutach skończył się utwór i mogłem zejść ze sceny zostawiając ją samą,żeby dokończyła show. Publika nie skupiała się już tak bardzo  na Carly gdy nie było mnie na scenie. Poszedłem do managera. Pochwalił mnie za występ i poklepał mnie bratersko po ramieniu.  Mój telefon zaczął wibrować a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie  Katherine. Odebrałem szybko telefon.



______________________________________________________________________________


I jak kochani ? Podoba Wam się 27 rozdział ?  <3

KOMENTUJCIE! <3










czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 26

KATHERINE

Moje nogi zadrżały słysząc ten głos. Łza kręciła mi się w oku a moje policzki czerwieniały.

- Mamo - wyszeptałam na wydechu
- Przepraszam ?
- Czy Ty to Mandy ?
- Tak, co w związku z tym?
- Masz dzieci? Przepraszam ,że tak prosto z mostu ale muszę się dowiedzieć
- Miałam, ale musiałam ją kiedyś zostawić-
- Więc to dziewczyna

W mojej głowie pojawił się mały promyk nadziei. Gula w gardle nie dawała mi mówić. Przełknęłam ciężko ślinę a kobieta powiedziała coś co mnie zszokowało

- Ma na imię Katherine , była śliczną trzylatką , ale musiałam odejść. Jej ojciec mnie do tego zmusił.

Moje nogi zachwiały się pode mną i ugięły niespostrzeżenie  ,upadłam na ziemię chwytając Mandy za rękę. Która jednocześnie ukucnęła za mną. Justin przybiegł  do nas z drugiej strony ulicy i chwycił mnie za drugą rękę.
- Kate skarbie ,Kate co się stało ?

Rozejrzałam się i ujrzałam ciemność. Moje oczy odmówiły mi posłuszeństwa. Przetarłam je dłońmi i ujrzałam  Mandy i Justina kucających przy moim ciele.

- Justin to Ona, mówiłam Ci
- Ale o co chodzi ? - zapytała Mandy
- Jesteś jej mamą.
- Co?  - krzyknęła
- Zostawię Was usiądźcie i porozmawiajcie.
- Nie ,zostań - poprosiłam Justina
- Jesteś pewna?  Nie chce ,żebyś czuła się skrępowana
-  Nie będę. Mandy, chodzi mi o to,że moja mama też odeszła od nas gdy miałam trzy lata. I tata powiedział,że zginęła,rozumiesz już o co mi chodzi ?

Mandy wyjęła spod koszulki swój medalik i otworzyła go. W medaliku było zdjęcie , na którym widniała Ona i mała dziewczynka. Dziewczynka o długich ciemnych włosach, brązowych oczach i białym uśmiechu. Tą dziewczynką byłam ja. Wyciągnęłam z torebki swój portfel i go otworzyłam jednym ruchem, miałam w portfelu takie samo zdjęcie jak Mandy w medaliku.

- Córeczko
- Mamo, myślałam ,że nie żyjesz
- Nie. To była wymówka,bo miała trudny okres w życiu spowodowany przez Twojego ojca.
- Co zrobił?
- Nie mogę Ci teraz powiedzieć,lecę do Argentyny, wrócę za dwa dni.
- Nie chcę stracić z Tobą kontaktu ponownie.
- Dam Ci swój numer. Proszę Cię nie mów nic tacie.
- Dlaczego?
- Dla własnego dobra skarbie

Zrozumiałam co do mnie mówiła, ucieszyłam się ,że znalazłam matkę. Odzyskałam, zdobyłam ,nie wiem jak to ująć. Moja radość jest nie do opisania! Chciałabym z nią spędzić czas i nadrobić stracone lata. Niestety musiała wyjechać. Pocałowała mnie w głowę i przytuliła mocno w swoim silnym uścisku. . Pożegnałam się z Mandy znaczy mamą ,obydwie miałyśmy łzy w oczach. Ale wiedziałam,że odzyskam ją za dwa dni. Przytuliła mnie mocno a ja objęłam ją przez ramiona i spoczęłam głową na jej ramieniu.
- Do zobaczenia córeczko ,za dwa dni
- Do zobaczenia mamo

Łza spłynęła po moim czerwonym ,rozpalonym  policzku. Uśmiechnęła się i pomachała mi . Odwzajemniłam jej ciepły uśmiech i również pomachałam swoją lewą dłonią, po chwili znów wróciłam do ponurej wizji wyjazdu Justina. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego przez łzy w oczach.


JUSTIN



Czułem się bardzo szczęśliwy wiedząc ,że Katherine odzyska matkę. Ciekawiło mnie to dlaczego tak mówiła o swoim mężu, ojcu Katherine. I dlaczego nie widziała się z nią tyle lat , ale nie mnie w tym bagnie się topić.
Katherine spojrzała na mnie ,widziałem łzy  w jej oczach i zarumienione na róż policzki.

- Chodź zabiorę Cię do siebie.
- Dziękuję - uśmiechnęła się - Nie chcę do siebie wracać, nie mogę na tatę patrzeć teraz, powiedziałabym mu wszystko
- Możesz u mnie zostać maleńka ,nawet jak wyjadę
- Nie można tak - zaśmiała się
- Wszystko można - uśmiechnąłem się czule i podarowałem jej pocałunek

Wsiedliśmy do mojego auta. Jej kluczyki oddałem Liamowi ,który zawiózł jej samochód pod dom.
Zapieliśmy pasy i odpaliłem silnik. Wyjechałem z parkingu i wcisnąłem pedał gazu dodając prędkości. Jechaliśmy 120km/h  , na ulicach było pusto. Dziwnie pusto o tej porze. Dojechaliśmy do domu, wjechałem samochodem na swój podjazd i zaparkowałem , zgasiłem silnik samochodu i odpiąłem pas, Katherine zrobiła to samo i wyszła przed auto. Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i dołączyłem do niej, razem skierowaliśmy się w stronę domu. Otworzyłem jej drzwi

- Pani przodem
- Dżentelmen , dziękuję

Weszliśmy do domu .

- Muszę do toalety - powiedziała Kate
- Ok, będę na tarasie

Katherine poszła do toalety,a ja zdjąłem buty i wyszedłem na taras , usiadłem na barierce tyłem do wszystkich i plaży. Brałem głębokie wdechy i wydychałem powietrze . Czekałem na Katie jakieś dziesięć minut. Odetchnąłem z ulgą i ujrzałem przed sobą najseksowniejszą dziewczynę na ziemi. Katherine stanęła przede mną w gorsecie i koronkowej bieliźnie , w pończochach i szpilkach. Moje serce zaczęło szybciej bić, a oddech przyspieszył . Katherine  przygryzła wargę od środka zaciągając ją do siebie.
[ WŁĄCZCIE TO : PODKŁAD 1 ]

Zerwałem się z miejsca podchodząc do niej. Oparła się o szybę a ja przywarłem ciałem do niej

- Twoja ostatnia noc ze mną musi być wyjątkowa - wyszeptała

Przygryzła mój płatek w uchu i lekko liznęła mnie w szyję. Syknąłem z rozkoszy wodząc jej dłońmi po biodrach i pośladkach które okrywał cienki materiał. Wsunąłem dłoń w majteczki trzymając dłonie na jej pośladkach. Całowałem ją po szyi wodząc nosem po ciele. Podniosłem ją. Jej nogi znalazły się na wysokości moich bioder oplatając je, jej dłonie znalazły się na moich barkach. Moje dłonie zaś powędrowały na jej linię łączącą uda z pośladkami. Ruszyłem w stronę swojego pokoju, cały czas wodząc ustami po jej ciele. Po chwili znaleźliśmy się w moim pokoju. Miałem nad nią władzę. W pokoju można było wyczuć namiętność,pożądanie, pragnienie . Przejechałem palcem po jej ustach zastygając na nich. Pocałowałem ją namiętnie wpijając się w jej usta.

- Będę za tym tęsknił
- Ja tak samo misiu

Widziałem jak zaszkliły się jej oczy , nie przestawałem całować, przez usta czułem jej delikatny uśmiech rodzący się na promiennej buzi. Moja dłoń wiodła od jej szyi, przez mostek,aż do podbrzusza. Odpiąłem jej stanik zrzucając go na ziemię obok łóżka. Całowałem ją najpierw delikatnie w usta  , powoli przechodząc przez każdy centymetr piersi i klatki piersiowej. Złapałem ją za plecy ,po czym wygięła się w lekki  łuk ,oplatając mnie swoimi nogami. Jej dłonie delikatnie spoczywały na łóżku , po czym zdjęła mi koszulkę również rzucając ją  na ziemię niedaleko łóżka. Każda ze szpilek  spadła swobodnie na ziemię lekko uderzając o posadzkę.  Dłonie Kate powędrowały na moje spodnie, odpinając guzik i zamek ściągnąłem je i rzuciłem na fotel niedaleko łóżka.  Zdjąłem delikatnie każdą z pończoch Katie delikatnie ujmując jej kostki i wodząc dłońmi, dołączyłem usta składając pocałunki od kostki aż do kolan . Opuściłem jej nogę i gładziłem dłonią uda z każdej strony. Przylgnąłem do niej na wysokości ust. Delikatnie złożyłem pocałunek na jej ustach wyglądających jak serce, perfekcyjnie czerwonych. Uśmiechnąłem się pytającym wzrokiem o możliwość kontynuowania. Kiwnęła głową twierdząco , na co zębami ściągnąłem jej resztę bielizny. Obnażyłem jej kobiecość w blasku delikatnego wieczornego światła. Przygryzła delikatnie wargę i przyciągnęła mnie do siebie stopą. Złożyłem na jej ustach kolejny pocałunek ,bardziej namiętny, bardziej zdecydowany, bardziej beztroski. Niewinny , ale jednocześnie niegrzeczny. Zsunąłem swoje bokserki sięgając do szafki znajdującej się obok łóżka po paczuszkę z zabezpieczeniem. Wyciągnąłem prezerwatywę z opakowania i wsunąłem na swojego penisa.

- Czy mogę? - uśmiechnąłem się zawadiacko
- Jak najbardziej

Wsunąłem delikatnie swojego penisa w nią,czułem jak dreszcz przechodzi przez jej ciało. Sytuację opanowała rozkosz i mój delikatny dotyk pieszczący jej ciało. Moje dłonie wodziły po jej nogach a penis wsuwał się coraz głębiej i dokładniej. Zacząłem poruszać nim w jednym rytmie
- Justin.. - wyjęczała
Pocałunek który złożyła na moich ustach był przepełniony miłością i pożądaniem,co sprawiło,że zapomniałem o jakichkolwiek wątpliwościach związanych z wiernością. Wyjąłem swojego penisa z jej pochwy i główką potarłem jej łechtaczkę co wywołało cichy jęk,po czym  ustawiłem się przy wejściu i powoli chcąc być delikatnym zacząłem ponownie wsuwać go do środka.  Kath cicho warknęła ,łapiąc mnie za pośladki  i z całej siły przycisnęła mnie do siebie. Obydwoje krzyknęliśmy głośno.

KATHERINE


Justin zrozumiał ,że mam dość delikatnych zagrywek. Jedną dłoń złożył na moich plecach a drugą ścisnął moją pierś i zaczął poruszać szybko i mocno. Próbował mnie całować,lecz jęki nie pozwalały mi odwzajemnić pocałunku. Justin zajął się moją szyją podczas gdy ja jedną ręką ściskałam jego pośladek a drugą drapałam plecy. Byłam pewna ,że będzie miał rany ,ale skoro było to przyjemne to czy te rany były ważne?
Gdy poczuł ,że moja pochwa zaczyna się zwężać a ja ani na chwilę nie przestawałam jęczeć , podniósł mnie i przycisnął do stołu,który znajdował się w jego pokoju.  Złapał mnie mocno za biodra i dał z siebie wszystko.
Nagle zaczęłam krzyczeć. Złapałam się za piersi i mocno je ścisnęłam. Moje plecy wygięły się w łuk a mięśnie mojej pochwy zaczęły uciskać jego penisa.  Czując to Justin zaczął wbijać się we mnie jeszcze mocniej , by po chwili wypełnić mnie swoim nasieniem. Gdy tego dokonał ciężko dysząc opadł  na mnie.
Trwaliśmy w tej pozycji dość długo próbując dojść do siebie,każde z kolei próbowało. Głaskałam go delikatnie po głowie a On bawił się moją drugą dłonią delikatnie. W końcu wysunął się ze mnie ,wyprostował i pomógł mi wstać.  Zużytą  prezerwatywę wrzucił do kosza. Ubieraliśmy się w ciszy ukradkiem posyłając sobie spojrzenia. Gdy nasunął spodenki podeszłam do niego i mocno się przytuliłam.

- Kocham Cię,Justin - wyszeptałam wtulając twarz w jego klatkę piersiową

Justin milczał a pocałunek który mi podarował był  najlepszą odpowiedzią jaką dostałam.

Wyszliśmy ponownie na taras. Justin zajął miejsce na schodkach  ja zaś przykucnęłam obok niego.

- Powinniśmy się położyć skarbie - powiedział
- Chodźmy

Wróciliśmy na górę ponownie zrzucając z siebie odzież. Wsunęliśmy się pod kołdrę. Ujęłam dłonią poduszkę i odwróciłam się. Justin znalazł się po chwili za moimi plecami i objął mnie swoją ręką. Czułam jego zapach, wchłaniałam go. Wiedziałam,że nie poczuję go zbyt długo ,zdecydowanie za długi okres czasu będę musiała się obejść bez tego. Przysunęłam się bliżej z premedytacją moje pośladki znalazły się blisko jego kroku. Justin opanował się i złożył pocałunek na mojej szyi. Obydwoje trwając w  tej pozie zasnęliśmy. Spaliśmy do samego rana jak małe dzieci. Słyszałam jak Justin wstał przede mną i wyszedł z pokoju,całując mnie w polik . Postanowiłam jeszcze odrobinkę poleżeć i ponownie zasnęłam na pół godziny. Wstałam z łóżka i założyłam koszulę Justina ,zapinając ostatni guzik wyszłam z pokoju.

- Dzień dobry - powiedziałam głośniej schodząc do kuchni

Będąc na końcu schodów zobaczyłam kilku ludzi po czym się speszyłam. Justin  wyszedł z kuchni

- Dzień dobry

Uśmiechnęłam się i przemknęłam chyłkiem do kuchni zajmując miejsce przy stole . Odkaszlnęłam znacząco.
Justin podszedł do mnie

- Co jest?
- Co to za ludzie? - machnęłam lekko niezauważalnie palcem
- Moi pomocnicy, bez nich żebrałbym na ulicy o chleb

Zaśmiałam się a Justin postawił przede mną talerz z naleśnikami pod truskawkową chmurką . Byłam zaskoczona, oczywiście mile zaskoczona. Chwyciłam widelec i nóż krojąc kawałek z jednego naleśnika. Justin przejechał dłońmi po moich włosach i położył dłonie na ramionach całując mnie w sam czubek głowy.
Przykurczyłam lekko głowę i z zadowoleniem wzięłam pierwszy kęs.  Justin wszedł na schody

- Nie zjesz ze mną?
- Już jadłem, muszę się spakować , w końcu dzisiaj o czternastej lecę.
- Ach no tak. Czekaj czekaj jak to dzisiaj?!  Miały być dwa dni
- Liczyłem z wczoraj.

Fuknęłam i odwróciłam wzrok

- Wiedziałaś mała na co idziesz.
- Źle się zrozumieliśmy - powiedziałam z nutką złości w głowie
- Ostatni dzień, nie kłóćmy się
- Nie umierasz, wyjeżdżasz - powiedziałam stanowczo
- I co to ma zmienić nasz ostatni dzień przed wyjazdem?

Wróciłam do jedzenia ignorując wypowiedź Justina. Po skończonym posiłku odstawiłam talerz do zlewu i poszłam na górę do sypialni Justina. Stanęłam w progu opierając się o futrynę. Justin pakował uszykowane wcześniej ubrania do walizki i tak w kółko.

- Nie zwrócisz na mnie uwagi?
- Nie chcę się pokłócić.
- O i dlatego będziesz milczał?
- Nie chcę się kłócić,bo wtedy jesteś smutna. A ja tego kurwa nienawidzę.
[ WŁĄCZCIE : PODKŁAD 2 ]

Podeszłam do niego i kucnęłam obok, promienie słońca zza okna opadały na moje włosy. Twarz miałam wykrzywioną jak małe dziecko ,które się zaraz rozpłacze. Nie płakałam jednak. Tego dnia szkoda mi było łez.

- Bądź ze mną jeszcze.
- Gdziekolwiek się znajdziesz będę i ja

Wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka,chciałam ,żeby w tym momencie wszystko się zatrzymało. Żebyśmy byli tylko my.  Do czternastej czas zleciał nam zdecydowanie za szybko.  Staliśmy na lotnisku. Obydwoje z zamartymi twarzami pełnymi smutku.  Zza pleców Justina wyłoniła się Carly. Na jej ustach pojawił się złowrogi uśmieszek. Wtuliłam się mocniej w Justina.

- Ona też jedzie? - powiedziałam zaskoczona
- Jest w teamie , musi. Wolałbym nie ,ale co ja mam do gadania.

Z mojego oka wyleciała mała łza. Scooter przeszedł obok nas.

- Wyprzedane wszystko. Macie dzieciaki pięć minut.

W mojej głowie zrodziło się przerażenie, tylko pięć minut...
Justin chwycił mnie za dłoń , a przez moją pamięć przeleciały wszystkie wspomnienia. Jak się poznaliśmy
,jak siedział przy mnie niewinnie na ławce, jak za każdym razem dyrektor go karcił za zachowanie.

" Zawsze Ty ,zawsze ja , zawsze My"

"  - Pomyśl , kocham Cię bardziej niż wszystkie inne rzeczy na świecie jakie Bóg stworzył , czy to Ci nie wystarcza ?
- Wystarcza i starczy na wieczność "

" - Kocham Cię
  - To marna wymówka
  - Ale i szczera prawda  skarbie "

" Ale Ty ... Twój zapach jest dla mnie jak narkotyk... Jak najlepszy gatunek heroiny "

I tak w swoich objęciach stojąc na tym lotnisku zanurzyliśmy się błogo w naszym małym, ale jakże doskonałym kawałku wieczności.


JUSTIN

Ani na moment nie przyszło mi na myśl ,że mogę ją puścić ze swoich ramion. Pięć minut... Tylko, czy może aż pięć ?

- Odejdziesz ode mnie? - zapytałem
- Nigdy , zostanę tu. Gdziekolwiek się znajdziesz tam będę i ja. Nic nie potrafi sprawić ,że czuję się tak jak przy Tobie.

Opadła swobodnie na moją klatkę piersiową wtulając się w nią. Podniosłem jej głowę i podbródek całując bez opamiętania. Przejechałem palcem po jej ustach delikatnie uciskając. Wodziłem językiem po jej wargach.

- Będę za tym tęsknił

Cicho westchnęła i przycisnęła swoje usta do moich. Jej spontaniczność była najlepszą zaletą tej chwili.
Scooter krzyknął ,że już na nas czas.

- Żegnaj - powiedziała
- Nigdy nie mów żegnaj. Żegnaj odbiera całą nadzieję na ponowne spotkanie. Dlatego zawsze powtarzam ,że jeżeli kochać to teraz, przepraszać to teraz, dziękować to teraz!

- Kocham Cię najmocniej na świecie- powiedziała cicho łkając 
- Ja Ciebie też skarbie


Ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku zabierając dech Katie , położyłem dłoń na jej plecach a drugą rękę na jej biodro. Oplotła mnie swoimi rękoma w okół szyi . Przechyliłem ją lekko uśmiechając się.


- Uśmiechnij się malutka 

Jak nakazałem tak zrobiła, widziałem ,że uśmiech był szczery, niewymuszony, niepretensjonalny , tylko dla mnie. Przytuliłem ją mocno do siebie i chwytając walizki w dłonie odsunąłem się lekko.

- Zadzwonię jak będę na miejscu 

Machnęła głową twierdząco i uśmiechnęła się przez łzy. Każda spływała z jej twarzy i uderzała o podłogę.
Odwróciłem się i zacząłem kroczyć przed siebie.

- Justin - powiedziała cicho 
- Tak?  - odwróciłem się.
- Weź to. 

Katherine zdjęła z szyi swój medalion  i podała mi go.

- Otwórz jak będziesz w samolocie 

Skinąłem głową dając jej ostatniego całusa. 


________________________________________________________________________________

I jak kochani podoba Wam się 26 rozdział ?  KOMENTUJCIE! <3 
KTO SIĘ POPŁAKAŁ? ;p















wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 25

KATHERINE

Moje nogi były kompletnie pozbawione mocy. Nie mogłam ruszyć, w żadną stronę, czułam jak tracą siłę.
Zamknęłam oczy na kilka sekund chcąc przenieść się gdzie indziej, nie chciałam widzieć całej tej sytuacji ,którą Justin sprowokował. 

- Justin! - krzyknęłam - Kurwa co Ty robisz ?
- Chciała Cię zagłodzić, bałem się o Ciebie ! - podniósł dłonie
- Ta praca wymaga poświęceń
- Ale nie aż takich skarbie
- Jem Justin!
- Nie widać, jesteś wychudzona, a Ona zrobiła Ci pranie mózgu.

Moje myśli zaczęły krążyć w okół naszego weekendu z Charlotte ,w głowie zaczęły mi się zlewać jej słowa , w jedną wyraźną całość

 " Nie jedz tyle" " Musisz dbać o siebie" " Wszyscy będą się o Ciebie bić "
Zrozumiałam ,że byłam dla niej jedynie zabawką. Chciała się dowartościować i zobaczyć moje cierpienie.

Potrząsnęłam głową i podeszłam do Justina. Pocałowałam go w polik

- Dziękuję
- Za co ?
- Za w sumie uratowanie  mnie . Gdyby nie Ty nie wiem co by się stało
- Ja wiem co się stanie - dodała kobieta  podnosząc się  z posadzki 

Nacisnęła guzik który znajdował się na kremowej ścianie wyłożonej brylancikami.  W okół nas zebrało się kilku ochroniarzy. Którzy przystawili nam zimną broń do ciepłych skroni 

- Nic nie rozumiałaś mała , to była tylko przynęta. Gdy mam Ciebie mam i Twojego tatę. Zapłaci każdy złamany grosz ,żeby Ciebie odzyskać
- Nie zapłaci Ci nic szmato ! 
- Ach tak, zobaczymy
- Ty już  nie zobaczysz

Kucnęłam podkładając nogę ochroniarzom przez co się wywalił każdy z nich. Słychać było huk upadających ciał na ziemię, w oczach Charlotte pojawił się strach a w moich nienawiść i złość. Chwyciłam broń  która wystawała z kieszeni Justina

- Nie rób tego Kate! - krzyknęła Charlotte
- Czego ? 
- Nie strzelaj 

Wystawiłam pistolet przed siebie trzymając spust, mój palec przejeżdżał po nim z chęcią naciśnięcia odrobinę mocniej. Odwróciłam się w stronę Justina ,widziałam jak jego klatka unosi się powoli w górę i w dół. Trzymał  ochroniarzy ,żeby się na nas nie rzucili. Puściłam spust i przestałam namierzać na Charlotte.

- To jeszcze nie koniec

Splunęłam i chwyciłam Justina. Uciekliśmy  z budynku chowając się za rogiem.

- Kochanie to nie było najlepsze posunięcie, trzeba było strzelać
- Nie to ja zawiniłam,że posłuchałam jej, i dałam się w to wkręcić 
- Ona zrobi coś albo Tobie,albo Twojej rodzinie
- Nie może, boi się. Ja jestem  nieubłagana 
- Jak uważasz 

Wyszłam gwałtownie z uliczki i wpadłam na kobietę.

- Przepraszam  - powiedziałam cichym tonem

Machnęła ręką i uśmiechnęła się. Poczułam się dziwnie wydawało mi się ,że znam ją skądś. Była strasznie podobna do mojej mamy, ale przecież ta zmarła. To nie mogła być Ona. 
Odeszliśmy z Justinem spod budynku. Poszliśmy do mojego domu. Krocząc tak beztrosko kopałam kamyki leżące na chodniku. Całą drogę do domu milczałam ,podobnie jak Justin . Weszliśmy do domu , od razu odłączyłam się od Justina znikając za drzwiami swojego pokoju. W domu nikogo nie było, pustka, cisza, jak nigdy. Wyjęłam pudełko spod łóżka. Małe drewniane pudełko z kłódką umiejscowioną  perfekcyjnie na środku. Otworzyłam je i wyciągnęłam zdjęcie

- Juuustin! -  krzyknęłam na całe gardło


JUSTIN



Nie chciałem ,żeby tak wyszło , Kate nie miała nic widzieć, miało obejść się bez szwanku. Niestety zawiodłem i nie poszło w stu procentach po mojej myśli. Mam nadzieję tylko ,że Katherine nie zacznie się mnie bać. Ostatnie dni się trochę oddaliliśmy od siebie, ale dzisiejszy dzień mam nadzieję ,że będzie lepszy.
Katherine wykazała się wielką odwagą kierując broń w tą kobietę. Niestety stchórzyła , ja mogłem strzelić,ale wiedziałem,że to byłby cios w nasz związek.  Wróciliśmy w milczeniu dość szybkim krokiem do domu Kate, musiała coś sprawdzić dlatego ten kierunek wybraliśmy. Weszliśmy do jej domu, ja poszedłem do kuchni a Ona szybko zniknęła za drzwiami od swojego pokoju. Poszperałem trochę w lodówce i znalazłem ciasto francuskie i parówki , włączyłem piekarnik  i pokroiłem ciasto w równe paski , owinąłem parówki w nie i ułożyłem na tacce. Chwyciłem tacę i chciałem włożyć jedzenie do piekarnika,aż nagle rozległ się w domu krzyk , upuściłem tacę, która trzasnęła o ziemię z hukiem , gorące powietrze buchnęło mi w twarz. Otrząsnąłem się i pobiegłem na górę do Katherine

- Widzisz mówiłam Ci - zaczęła
- Ale o co Ci chodzi ?
- Ta kobieta, mówiłam,że ją znam 
- Niby skąd? 
- To moja matka!
- Przecież Ona nie żyje
- A jednak, ktoś mnie musiał oszukać 

Widziałem żal który pojawił się w oczach Katherine . Przytuliłem ją mocno do siebie, czułem jej ciało,jak drżało, każde przełknięcie śliny 



KATHERINE 


Byłam prawie pewna ,że to moja matka w pierwszym momencie gdy zobaczyłam zdjęcie w skrzyneczce.
Jednak nie chciałam w to wierzyć. Powiedziano mi ,że matka zmarła i tak powinno być. Chodzę na jej grób, niby kto miałby tam leżeć? Pustka.. Czułam pustkę. Totalna pustkę ogarniającą moje ciało. Szydziła ze mnie, szydziła ,że nie umiem  sobie poradzić z emocjami. Rozpłakałam się, po raz pierwszy jak małe dziecko rozpłakałam się leżąc na ramieniu Justina, moje słone łzy stukały o ziemię i rozpływały się pod materiałem koszulki Justina. Czułam na sobie jego uścisk ,jego zaciskające się umięśnione ramiona na mojej talii, czułam jak jego jabłko Adama drży z niepokoju. 

- Coś się stało? - zapytałam
- Nie, martwię się o Ciebie
- Czemu ?

Odsunęłam się od niego i założyłam ręce krzyżując je. Uniosłam wzrok lekko patrząc na niego spod brwi.

- Co masz na myśli? - dodałam
- Jesteś wyczerpana, długo nic konkretnego nie zjadłaś, dużo stresu teraz masz, jeszcze ta wiadomość o Twojej matce
- O ! I twierdzisz ,że nie podołam
- Nie sama.
- A co może z Tobą ?
- Tak ze mną, obiecałem,że będę to będę.

3 DNI PÓŹNIEJ


Sprawa z moją mamą uspokoiła się , nie widziałam jej przez ten okres od kiedy dowiedziałam się ,że żyje. Czekam na tatę i wyjaśnienia jakie ma mi złożyć. Ja? Jak to ja poprawiłam się, zaczęłam więcej jeść , mniej sportu, nie wymagam już tyle od swojego ciała. Jest doskonałe jak dla mnie. Nie muszę się nikomu podobać. Grunt to dla nikogo się nie zmieniać. Jeśli Ciebie nie akceptuje ,znaczy,że nie jest Ciebie wart. Pamiętajcie o tym.  Około dziesiątej obudziłam się w swoim łóżku, Justin musiał jechać do studia pracować nad piosenkami. Ostatnie trzy dni miał dla mnie mniej czasu. Ufam mu,ale boję się ,że Carly kręci się przy nim w studiu. Po piętnastu minutach leniuchowania wstałam z łóżka i poszłam zjeść śniadanie . Pobiegłam na górę i przebrałam się. W  mojej szafie tyle rzeczy a jak zwykle nie ma w co się ubrać gdy tego potrzeba.
Na szczęście coś wygrzebałam. Chwyciłam butelkę wody , włożyłam słuchawki w uszy i podpięłam do telefonu. Puściłam sobie piosenkę  i zeszłam na plażę niedaleko domu, wbiegłam na ścieżkę i zaczęłam biec przed siebie. Kolejna piosenka się zaczęła , pozwalałam promieniom słonecznym opalać swoje ciało. Biegłam przed siebie ,aż dobiegłam do ławeczki nad portem. Usiadłam na niej i odpoczęłam chwilę. Czułam szybkie bicie serca , pot spływający po moim czole. Wytarłam go lekko  chusteczką , wzięłam łyk wody, na końcu lekko odetchnęłam i wstałam z ławki. Dostałam sms'a od Justina : Musimy pogadać : 
Wiedziałam ,że to nie wróży nic dobrego. W jak najszybszym tempie pobiegłam do domu, uciekłam na górę pod prysznic. Nabrałam na dłoń waniliowego żelu pod prysznic i obmyłam nim dokładnie każdy zakamarek ciała. Wyszłam spod prysznica chłodząc temperaturę swojego ciała , ubrałam się i wsiadłam w auto. 
Kierowałam się pod dom Justina gdy dostałam sms dokładnie od niego : Spotkajmy się za dwadzieścia minut pod Yamato .

Nic nie odpisałam tylko skierowałam się w wyznaczonym kierunku. Stanęłam jako pierwsza pod restauracją. 

JUSTIN

Ostatnie dni były dla mnie bardzo dobre, aż do dzisiaj. Dowiedziałem się czegoś co muszę powiedzieć Katherine.  Nie mogę bez pożegnania odejść. Nagrywaliśmy od trzeciej nad ranem aż do teraz. Napiłem się kawy z automatu. 

- Młody, to wszystko załatwione, wyrób się w dwa dni - powiedział Scooter
- Dobra, mam kilka spraw do załatwienia 
- Ja już wszystko mam zaplanowane. Jesteś gotowy tak?
- Jak najbardziej

Przybiliśmy piątkę i złączyliśmy się w braterskim uścisku. Wyszedłem ze studia i pojechałem przebrać się do domu. Napisałem Katherine sms'a ale nie dostałem odpowiedzi. Dojechałem do swojego domu po piętnastu minutach . Pośpiesznie wpadłem do domu. Pobiegłem na górę , rozebrałem się i wleciałem pod prysznic. Umyłem się dokładnie swoim czekoladowym płynem do kąpieli.  Po czym chwyciłem szampon do włosów. Umyłem nim dokładnie swoje włosy i spłukałem wszystko z siebie. Wybrałem z szafy luźne ubrania i wyszedłem po swój samochód , napisałem kolejnego sms'a Katherine, ponownie nie dostałem odpowiedzi. Mogłem liczyć tylko na cud ,żeby tam była. Po popołudniowych korkach dojechałem trochę spóźniony do restauracji. Kate czekała już przed wejściem. Zaparkowałem auto,zgasiłem silnik i siedziałem chwilę w wyciszonym aucie. Chwyciłem za uchwyt i otworzyłem drzwi auta, wysiadłem z niego i skierowałem się powolnym krokiem do restauracji przed którą stała Ona, jak zawsze piękna. Wiedziałem ,że nie powinienem   tak tego kończyć ,ale musiałem. Przywitałem się z nią ciepłym uściskiem oplatając ją jak zawsze w talii i czułym pocałunkiem. Widziałem kilku paparazzich więc pośpiesznie weszliśmy do pomieszczenia.
Zasiedliśmy w wyciszonym rogu i spojrzeliśmy równo na siebie.

-  Więc? - zaczęła - O czym chciałeś porozmawiać? 
- Skarbie, wiesz,że jest nam doskonale - przytaknęła - Ale tak wiecznie kolorowo nie może być.
- Nie rozumiem - westchnęła
- Chodzi o to,że moja kariera się rozwija, i nie mogę stać tu w miejscu, nie mogę tkwić w jednym mieście całe życie i myśleć ,że moja kariera sama się rozwinie i ,że wszyscy po mnie tutaj przyjadą. Niestety tak nie ma . 
Chwyciłem jej dłoń w swoją i pocałowałem, przykryłem swoją drugą dłonią i kontynuowałem 
- Teraz nasze życie diametralnie się zmieni. Musimy się rozstać, wyjeżdżam w trasę.

Kąciki ust  Kate opadły z delikatnego uśmiechu w smutek. Oczy jej się zaszkliły. Usta drżały podobnie jak dłonie. Niezręczną ciszę przerwała nam kelnerka

- Czy mogę przyjąć Państwa zamówienie? 
- Nie! - odezwała się ostentacyjnie Kathie 

Kelnerka odeszła z wrogim spojrzeniem, wiedziałem ,że już tu nie zjemy. 

- Dlaczego? - zapytała Katherine - Dlaczego chcesz mi to zrobić? Teraz gdy tyle spraw zwaliło nam się na głowę Ty chcesz sobie wyjechać , rozumiem to Twoja szansa , ale w takim momencie? Gdy Cię potrzebuje?! Mówiłeś ,zawsze będziemy razem, nie rozdzielą nas, jestem wszystkim, a teraz ? Zostawiasz mnie gdy ja Cię potrzebuje. Dlaczego?
- Nie mogę stać w miejscu. Kate nie rozumiesz?
- Rozumiem,ale - łza pociekła jej po policzku - Nie rób tego. Nie rób tego nam, mi. Nie rozstawaj się ze mną? Dlaczego chcesz odejść?
- Boję się ,że nie będę w stanie być do końca wierny.
- Ja pierdole Justin. Niby jestem wszystkim ,ale boisz się ,że nie będziesz wierny. To samo może wydarzyć się tutaj na miejscu. Tak samo możesz nie być wierny. 
- Mhm... - powiedziałem cicho
- Nie rozumiesz? Kocham Cię , oddałabym za Ciebie wszystko co mam. Nasze życie wygląda czasem jak bieg przez piekło w majtkach nasączonych benzyną, ale nie poddajemy się! Rozumiesz? Zaufałam Ci, a Ty chcesz odejść ode mnie przez to,że boisz się o zdradę?!
- Kath! Nie krzycz, nie wybuchaj . Ochłoń, porozmawiamy jutro.
- Justin, kocham Cię rozumiesz! Kurwa ! Kocham Cię . Nie obchodzą mnie inni prócz Ciebie. Nie wiązałam się po to z Tobą gdybym nie była pewna ,że jesteś tym jedynym. Ale widocznie mamy inne poglądy na związek. Jeśli Ty ochłoniesz, to Ty się odezwij. Ja powiedziałam już co chciałam.

Czułem jak złość w niej narasta, widziałem to po jej wyrazie ust. Kolory całkowicie zeszły z  jej twarzy. 

- Skończyłam.


- Dobrze, boje się - powiedziałem głośno - Ale nie chcę Cię stracić przez swój debilizm 

Westchnęła ciężko a jej klatka piersiowa unosiła się powoli ku górze i dołowi. 

- Kocham Cię całym sercem , nie chcę żebyś odeszła

Ścisnąłem jej policzki i pocałowałem mocno w usta zaś Ona położyła swoją dłoń na mojej klatce piersiowej.
Oderwałem swoje wargi od jej perfekcyjnie różowych warg i spojrzałem prosto w oczy.

- Zgodzisz się być znów moją dziewczyną?
- Nigdy nie przestałam nią być - zaśmiała się

Nie chciałem jej zostawić już za dwa dni więc postanowiłem chociaż ostatni raz poczuć jej ciało. 

- Za ile wyjeżdżasz? - spojrzała na mnie
- Za dwa dni 

Jej wargi lekko się rozchyliły i znów złączyły w uścisku z moimi.

- Odwiedzisz mnie czasem, tak? - zapytałem
- Pewnie,mimo ,że nie chce się rozstawać z Tobą.


KATHERINE

Odwróciłam lekko wzrok za Justinem gdy mnie przytulił i zobaczyłam stojącą na przeciwko kobietę łudząco przypominającą moją mamę.

- Justin - szepnęłam - To Ona, moja mama
- Gdzie? 


Puścił mnie z ramion i odwrócił swój wzrok w kierunku któremu przyglądałam się ja. Zamurowało mnie, stałam w bezruchu. Justin szturchnął mnie 

- Podejdź do niej 
- Ta i co jeszcze? Może podejdę i powiem : Heej czy Ty aby przypadkiem nie jesteś moją mamą? Nie dziękuję.
- No bez przesady. Zapytaj czy miała kiedyś córkę .

Westchnęłam ciężko i ruszyłam powolnym krokiem. Przeszłam przez ulicę i stanęłam obok tej kobiety. 

- Przepraszam
- Tak ? 

Jej głos zaparł dech w mojej piersi, znałam go , znałam ten głos, taki sam śpiewał mi kołysanki gdy byłam dzieckiem. Czy to złudzenie? Czy znalazłam swoją matkę. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam ....










______________________________________________________________________________

 I jak podoba Wam się 25 rozdział ? <3 KOMENTUJCIE! *,*














poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 24


KATHERINE

Odłożyłam swój telefon w którym aktualnie grzebałam i przytuliłam się do Justina. Zaproponował ,że przed wyjściem skoczymy po kawę do automatu na dole, zgodziłam się, Justin pożegnał wszystkich łącznie z Carly   i wyszliśmy ze studia.

- Poczekaj chwilkę, zapomniałam telefon.
- Oj skarbie - zaśmiał się i cmoknął mnie w polik

Pobiegłam na górę i weszłam do studia. Mój telefon w dłoni  trzymała Carly. Podeszłam do niej i wyrwałam swój telefon.

- Pozwolił Ci ktoś?
-Tylko trzymałam!
- Ta jasne, a ta karteczka to co ? - podniosłam kartkę z numerem Justina
- Spisałam sobie tylko, nic wielkiego - wyrwała mi papier z dłoni
- Nie pisz do niego

Parsknęła i wyszła ze studia. Wyszłam chwilę po niej , uspokoiłam się i zeszłam do Justina. Nie mogłam zdzierżyć ,że ma numer Justina, po co jej? Będzie go męczyć sms'ami dzień i noc. Zmieniłam wyraz twarzy na zadowolenie i po chwili stanęłam już koło Justina. Złapał mnie w ramieniu i zeszliśmy na dół ,przy drzwiach czekali na niego koledzy.

- Idziesz z nami czy z nią?
- To jest Katherine ,moja dziewczyna, i ide z nią . Sorry chłopaki
- Nie no ok,laska ważniejsza - zrobił gest jakby wpychał penisa w dziewczynę (wiecie jak to wygląda ;p )

Odkaszlnęłam. I spojrzałam wrogim wzrokiem na nich.  Odsunęli się i przybili z Justinem piątkę i zniknęli po chwili za rogiem budynku.

JUSTIN

Kierowaliśmy się z Katherine do mojego auta i od razu do domu. Chciałem dla niej przygotować coś specjalnego , nie miał to być zwyczajny wieczór.

- Skarbie , odwiozę Cię teraz do domu bo muszę coś załatwić, spotkamy się u mnie za dwie godziny?
- Co takiego?
- Dowiesz się w  najbliższym czasie - uśmiechnąłem się zadziornie
- No dobrze

Odwzajemniła mój uśmiech  i wysiadła na najbliższym zakręcie. Pomachała mi i poszła do swojego domu.
Odjechałem szybko i wpadłem do sklepu po drodze. Kupiłem makaron, pomidory, bazylię, zioła  oregano itp. wszystko co potrzebne do  spaghetti. Kupiłem również ciasteczka czekoladowe w najbliższej cukierni. Wsiadłem z powrotem do swojego auta i pojechałem  do siebie do domu. Wbiegłem z siatkami i od razu skierowałem się do kuchni. Zdjąłem buty ,umyłem ręce, chwyciłem nóż i zacząłem przygotowywać dania.  Po ponad godzinie  moje danie było gotowe. Wystawiłem wszystko na stół i pobiegłem na górę przebrać się w coś odpowiedniego, równo 18.00 w moich drzwiach stanęła  Katherine . Moja szczęka opadła dosłownie ku ziemi gdy zobaczyłem co ma na sobie Katie

- Ślicznie wyglądasz - skomentowałem
- Ty też kochanie - uśmiechnęła się i weszła do domu.

Zakryłem jej oczy i poprowadziłem do salonu. Zapaliłem lekko światło i odkryłem jej oczy. Na stole były wyłożone świece,płatki róż.  Odwróciła się do mnie ze zdziwioną miną. Objąłem ją w talii . Wyglądaliśmy doskonale . Spojrzałem jej w oczka i zapytałem


- Podoba Ci się ?
- Jest perfekcyjnie, sam to zrobiłeś?
- Tak
- Wiedziałam ,że coś kombinujesz, nie umiesz udawać skarbie - zaśmiała się
- Ale niespodzianka jest, i tego się trzymajmy.

Odsunąłem jej krzesło i pozwoliłem usiąść , dosunęła się do stoliku. Przyniosłam  z kuchni jedzenie. Ułożyłem je na talerzach, jeszcze gorące, uff. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść spaghetti.  Włączyłem muzykę , poleciał pierwszy kawałek, poleciał  drugi i tak dotarliśmy do mojej kolejnej niespodzianki.
Ściszyłem na chwilę końcówkę drugiego utworu i zacząłem

- Kochanie jesteś pierwszą osobą która to usłyszy jako oficjalny utwór. Moja wersja dla Ciebie była akustyczna, dodaliśmy trochę bitu i szybszego rytmu ,mam nadzieję ,że Ci się spodoba.

Włączyłem trzeci utwór z płyty i patrzałem na Katherine i jej reakcje. Machała się lekko w rytm piosenki i wystukiwała rytm . Gdy piosenka się skończyła zaczęła mówić

- To było doskonałe skarbie, podoba mi się.
- Która wersja bardziej ?
- Obydwie są idealne, ale myślę ,że ta bardziej podejdzie do gustu Twoim fankom .
- Czyli ta znajdzie się na płycie - uśmiechnąłem się
- Toast za kolejne udane dzieło

Wznieśliśmy kieliszki z winem w górę i stuknęliśmy lekko krawędziami o nie. Niefortunnie odstawiając kieliszek czerwony płyn wyprysnął z niego i poleciał na moją koszulę. Skrzywiłem się i starałem się wytrzeć plamę . Katherine zaczęła lekko chichotać

- Nie śmiej się
- Wybacz, ale to komicznie wygląda , zwłaszcza to skupienie z wystawionym językiem
- Mała!
- Hm  ? - powiedziała szarmancko
- Pójdę przebrać koszulę

Poszedłem do góry i wróciłem przebrany w inną koszulkę . Poprosiłem  Kate od stolika .

- Można prosić ?
- Ja nie umiem tańczyć
- Nauczę Cię

Podała mi dłoń a ja włączyłem muzykę wolną ,odpowiednią do tańca.  Chwyciłem ją za rękę i przysunąłem blisko siebie, czoło w czoło, nos w nos, równy oddech. Chwyciłem ją w biodrach ,jedna jej ręka powędrowała na moje ramie a druga była spleciona z moją . Zaś moja druga ręka powędrowała na jej biodro. Zaczęliśmy lekko bujać się w rytm muzyki. Nasz oddech przyspieszał z każdym westchnieniem.


KATHERINE

Uwielbiałam gdy mnie tak beztrosko dotykał, poddawałam się wtedy chwili. Przygryzłam policzek i położyłam głowę na jego ramieniu chcąc zatrzymać ten moment na zawszę. Chcąc zatrzymać nas , na wieczność . Justin lekko drgnął i jego wzrok skierował się na mnie. Uniosłam lekko brwi marszcząc przy tym czoło , przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na niego swoimi oczyma . Justin uśmiechnął się zawadiacko, pokazując przy tym swoje idealnie białe zęby błyszczące jak perły  odwzajemniłam jego uśmiech i mruknęłam ciche " Hm "

- Pójdziemy na taras? Basen ,zachód słońca ?
- Chętnie

Justin splótł nasze palce razem w jednym uścisku i poprowadził mnie na taras. Szliśmy równo krok w krok , Justin wziął leżącą na krześle ogrodowym koszulkę i zdjął swój szykowny strój , założył pudrową koszulkę , którą uwielbiałam ,zawsze w niej mnie pociągał jeszcze bardziej niż zwykle. Stanęliśmy przy barierce , spojrzałam prosto przed siebie w piękny zachód słońca ,który powoli ginął za horyzontem. Słyszałam podchodzącego do mnie Justina , wsłuchałam się w szum morza lekko zakłócany skrzypieniem desek na tarasie. Mój mężczyzna obrócił mnie w swoją stronę i lekko przystawił swoje czoło do mojego. Wystawił lekko usta i nie cierpiąc zwłoki wpił się w moje wargi opętanie. Co chwila zjeżdżał na moją szczękę całując poliki i ostre rysy w twarzy.  Spojrzał na mnie i przeciągnął chwilę bez wytchnienia

- Kocham Cię skarbie , kurwa jak ja mocno Cię kocham
- Wyrażaj się kotek - zaśmiałam się - Też Cię kocham skarbie, bardzo mocno !
- Skoro Ci tak wesoło to może basen hmm?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się

Ściągnęłam swoją sukienkę ,odsłaniając każdy centymetr swojego ciała. Widziałam minę Justina gdy rozbierałam swoje ciało z odzieży . Usiadłam na brzegu basenu zamaczając pierwotnie koniuszki palców, powoli zatapiając całą stopę ,dochodząc aż do kolan. Justin zdjął swoje ubrania i wskoczył do wody na bombę, zaśmiałam się i weszłam do wody całym swoim ciałem. Poczułam dłoń na mojej łydce wciągającą mnie pod wodę. Znajdując się już pod taflą otworzyłam oczy i zobaczyłam Justina, podpłynął do mnie bliżej ,znów całując moje usta , chwyciłam jego policzki a On ponownie mnie objął w talii.
Pływaliśmy tam ponad godzinę, śmiejąc się , opowiadając sobie różne sytuacje.  Justin przyniósł koc i poduszki na których się usadowiliśmy. Justin postawił również białe płótno i laptop , postawił także rzutnik , i włączył film. Gdy Titanic się zaczynał Justin przyniósł z kuchni truskawki w czekoladzie. Schrupaliśmy je w piętnaście minut od rozpoczęcia filmu. Jus podał mi kieliszek z szampanem i chwycił w dłoń swój , opróżniłam swój w połowie i odłożyłam na bok. Położyłam swoją głowę na silne ramie Justina i przymknęłam oczy. Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam w krainę snów. Czułam wyłącznie mocny uścisk Justina, jego ramiona instynktownie oplotły się w okół moich ramion zaciskając się. Obydwoje zerwaliśmy się skoro świt , obudziły nas promienie wcześnie wstającego słońca.
Około 8.30 weszliśmy do domu. Tego dnia postanowiłam ,że pójdę do agencji którą reklamowała tamta kobieta. Ubrałam się i zaciągnęłam Justina do wspierania mnie. Nie opierał się. Poszłam się wyszykować ,podobnie jak Justin i wyszliśmy z domu.  Poszliśmy pieszo ,mając więcej czasu dla siebie.  Rozmawialiśmy ,śmialiśmy się  , aż w końcu mozolnym krokiem doszliśmy do budynku agencji. Ochrona przepuściła mnie i zaszłam z Justinem na trzynaste piętro. Drzwi od gabinetu 269 otworzyła nam kobieta którą wcześniej spotkałam. Weszłam do jej gabinetu. Justin wstał i ruszył za mną, na co kobieta położyła dłoń na jego klatce piersiowej

- O nie nie nie, tam mężczyznom wchodzić nie wolno. Musisz tu poczekać ,albo posiedzieć sobie w naszej kawiarence na samym dole - powiedziała szyderczym tonem.
- Obejdzie się. Poczekam - mruknął i usiadł na swoje miejsce

Ja zaś zajęłam miejsce na przeciwko szklanego stołu i laptopa. Pani Charlotte usiadła na przeciwko mnie.

- Więc jednak zdecydowałaś się na współpracę z nami?
- Tak, spróbować można.
- Tylko pamiętaj , teraz jedzenie to Twój wróg, woda i sport to przyjaciele.
- Jak to mam przestać jeść?
- Dla swojego dobra, ogranicz się do sałaty z jogurtem fit. Nie cieszysz się? Zyskasz wspaniałą figurę, lepszą od tej co masz,będziesz pożądana przez wszystkie agencje. Paryż , Londyn, Nowy Jork, Rio De Janeiro - wskazała ręką jakby przejeżdżała po kuli ziemskiej - Wszyscy styliści, fotografowie, projektanci będą się o Ciebie bić.
- To jest ta cena?
- Jaka cena?
- Jaką modelki płacą za to ,że chodzą po wybiegach
- To jest pasja, w dodatku bardzo dużo warta, za jeden pokaz dostaniesz tysiące dolarów. Nie chcesz tego?
- Spróbować mogę...
- Zrobimy Ci kilka próbnych zdjęć , przebierz się w to , później to i na końcu coś jeszcze wybierzemy.

Wzięłam od niej ubrania i poszłam za parawan się przebrać. Wyszłam w pierwszym stroju  i ustawiłam się na białym tle. Zrobiła mi kilka zdjęć.

- Starczy ,teraz drugi strój.

Ponownie wyszłam przebrać się , wróciłam w luźniejszym wydaniu . Zrobiła mi kolejne zdjęcia.

- Doskonale. A teraz przebierz się w to. Uważaj - zaznaczyła dobitnie - Drogocenne.

Kiwnęłam głową na znak porozumienia i poszłam ubrać kolejny kostium. Wyszłam do niej  i stanęłam na płótnie. Zrobiła mi zdjęcie, i już po pierwszym widziałam jej zachwyt .

- Odnajdziesz się - zaśmiała się i kazała mi iść się przebrać w swoje ubrania

W drodze z parawanu zauważyłam jej zdjęcie .

- Ładnie Pani tu wyszła, też jest Pani modelką?
- Ależ skąd, to były próbne zdjęcia ,od tak. To wszystko na dzisiaj, odezwę się.

Zapisałam jej swój numer na kartce i wyszłam. Justin zerwał się z krzesła  i przywitał mnie soczystym buziakiem.

- Już po wszystkim , jak było ?
- Dobrze, chyba wypadłam dobrze, jak na mnie
- Wiedziałem ,że dasz radę - uniósł mnie i pocałował - Idziemy na obiad?
- Pewnie

Poszliśmy do restauracji znajdującej się  niedaleko agencji. Weszliśmy i zasiedliśmy do wolnego stolika, kelnerka podała nam karty MENU. Poprosiłam o sałatę z chudym kozim serem. Justin zamówił mięso.

- Dlaczego teraz zamówiłaś to? Zawsze inaczej jadłaś.
- Nie jestem głodna, po prostu

Zjedliśmy posiłek. Justin zapłacił swoją kartą , wyszliśmy z restauracji.


5 DNI PÓŹNIEJ



Mój organizm  walczy sam ze sobą . Dwa razy zasłabłam. Byłam już na kilku sesjach. Odżywiam się tak jak mi nakazała Charlotte , ćwiczę pięć razy więcej niż powinnam. Na szczęście Justin nic nie zauważa. Utraty przytomności zdarzają się wyłącznie jak go nie ma. Moje ciało staje się coraz słabsze,bledsze, kości policzkowe coraz bardziej uwydatnione. Moje nogi zmniejszyły się , jak całe ciało. Każdy dotyk teraz boli mnie.


JUSTIN


Widzę ile je Kate ,martwię się o nią, zastanawiam się tylko co zrobiła tamta kobieta ,co jej powiedziała,że Katherine przelicza teraz każdy kęs. Postanowiłem to sprawdzić. Udałem się do tej agencji. Wdarłem się przez ochronę, bez pytania i pukania ,ostentacyjnie wszedłem do biura  tej kobiety. Nie było jej ,więc zasiadłem w fotelu Pani Prezes i włączyłem jej komputer. Na pulpicie ukazały mi się plany co do Katherine. Była tam jej dieta, przyszły grafik, i początkowe zdjęcia, na których wyglądała jeszcze jak człowiek. Wydrukowałem sobie wszystko co jest potrzebne. Chciałem uświadomić Katherine, co wyprawia z nią ta kobieta. Jeden ich wspólny weekend i nie poznaje własnej dziewczyny.  Wziąłem w dłoń wszystkie wydrukowane kartki i wyszedłem z biura nie zostawiając po sobie śladu. Niestety, plan nie do końca się powiódł, gdy wychodziłem z biura, minąłem się z tą kobietą. Nie spojrzałem w jej oczy ,szedłem prosto przed siebie. Po chwili dogoniła mnie.

- Chłopcze stój!

Jak nakazała zatrzymałem się , nic nie może mi zrobić.

- Wtargnąłeś do mojego biura i wyniosłeś ważne informacje
- O Jezu i co teraz? Pobij mnie.
- Jak Ty się zwracasz do starszych?
- Tak traktując dziewczyny nie wypełnisz swojej pustki po wybrakowanej młodości.
- Jakiej pustki?
- Męczy Cię to ,że nie zostałaś nigdy modelką i mścisz się teraz

Parsknęła śmiechem szyderczo i spojrzała na mnie

- Gówniarzu , słuchaj, mam więcej lat niż Ty
- Widać przecież
- Nie przerywaj mi! Mam więcej lat, wiem co robię , modelki którymi się zajmuję osiągnęły sukces.
- Tak? Za to moja dziewczyna nie będzie się głodzić.
- To jak zrzuci zbędne kilogramy ? Wygląda jak świnia
- Coś Ty powiedziała?
- Że wygląda jak świnia, ma szczęście ,że trafiła  w ręce kogoś tak wpływowego jak ja!

Chcąc nie chcąc uderzyłem tą kobietę w twarz, i upadła. Splunąłem.

- Nie zbliżaj się do niej ! Osiągnie sukces bez Twojej pomocy.

Kobieta klęczała na posadzce trzymając się za nos, z którego leciała stróżka krwi.

- Justin!

Usłyszałem cichy głos zza pleców , odwróciłem się i zobaczyłem stojącą w szoku Katherine.

_______________________________________________________________________________

I jak podoba się kolejny rozdział ?  Komentujcie! <3













niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 23

KATHERINE


Nie wiedziałam co mam zrobić, patrzyli na nas cały czas. Każda para oczu skierowana była na nasze osoby.
Zaczerwieniona schowałam się ramiona Justina. Przytulił mnie do siebie. A ja skupiłam się wyłącznie na nim, tak jak powinno być. Czułam jego szybkie bicie serca, i przyspieszony puls. Położyłam mu dłoń do klatki piersiowej. Skierowaliśmy się do swojego stolika , oddzielonego od reszty restauracji.  Zajęliśmy swoje miejsca i wzięliśmy do rąk karty menu.  Złożyliśmy kelnerce  zamówienie , przyjęła je i poszła je podać kucharzowi.

- Czemu Oni na nas tak patrzą ? - zapytałam Justina
- A skąd ja mam to wiedzieć, jesteśmy atrakcyjni to patrzą - zaśmiał się

Uśmiechnęłam się do niego złośliwie i machnęłam głową ,żeby poprawić włosy. Podeszła do nas dziewczyna

- Przepraszam - powiedziała
- Tak? - odpowiedział Justin
- Ty jesteś Justin Bieber?
- Tak to ja
- O mój Boże!  Uwielbiam Cię! Byłam na Twoim pierwszym koncercie! Jesteś utalentowany i przystojny. Sukces gwarantowany.!
- Dziękuje ...
- Mogę autograf?
- Pewnie

Justin dał pierwszej fance autograf, akurat gdy poszła nasza kelnerka przyniosła jedzenie. Chciałam iść z tej restauracji jak najszybciej ,żeby już nie musieć patrzeć na tych ludzi, którzy patrzyli nam w talerz.
Zjedliśmy z Justinem, położył pieniądze na stół i wyszliśmy z budynku. Telefon Justina zaczął dzwonić.

- Halo ?
- Młody jutro w studiu o 9.00 nagrywać będziesz.
- Ok będę,  narazie .

Justin rozłączył się i powiedział mi kto dzwonił. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na Justina.

- O co Ci teraz chodzi?
- O Twoich znajomych ,Oni Cię zaciągają do ćpania.

Gdy za każdym razem słyszę ,że Justin musi iść do studia , na halę potańczyć włos na głowie mi się jeży. Denerwuję  się wtedy bo boję się ,że Jus znów chwyci po narkotyki.

- Nie martw się skarbie, nie wezmę już tego świństwa.
- Koledzy Cię zmuszą
- Ufasz mi ?

Machnęłam głową na tak, a Justin dalej ciągnął swój monolog.

- Ufasz? Ufasz. Powinnaś wiedzieć ,że nie chcę już brać tego , nie zmuszą mnie, mam własny rozum,mam Ciebie, a nie chce stracić, a wiem,że jeśli bym wziął stracę Cię. Jesteś dla mnie wszystkim skarbie,nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie,więc nie martw się o mnie, dam sobie radę.
- Huh, nie spodziewałam się ,że na takie wyznanie Cię stać.
- A jednak.

Pocałował mnie w nos i  wsiedliśmy do auta. Ruszyliśmy do domu. Na całe szczęście nie było korków. Dojechaliśmy dość prędko do domu po dziesięciu- piętnastu minutach . Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w kierunku domu. Wchodząc do niego zauważyłam zarys postaci siedzącej na kanapie.
Justin zapalił światło  , a ja  otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.


JUSTIN


Dziwnie czułem się w tej restauracji , nieswojo, oczy wszystkich na nas.. Mimo,że jestem przyzwyczajony to mi przeszkadzało. Gdy jem nie lubię być obserwowany , gdy śpiewam owszem,ale nie w prywatnych sprawach. Nie potrzebuję tam paparazzich ani fanów. Po kolacji zadzwonił do mnie Scooter i umówił się na jutro, zaczynamy nagrywać. Piosenki trzy mam napisane, pisałem w nocy gdy nie mogłem spać.  Wysłałem je Scooterowi , podobały mu się , dlatego nagramy je. Katherine boi się ,że moi nowi znajomi zaczną na mnie źle działać. Prawda nie są najlepsi, ale umiem im odmówić narkotyków. Zwłaszcza narkotyków. W naszym związku nie było teraz najlepiej dlatego wolałem nie podpaść kolejny raz. Uspokoiłem ją i dotarliśmy do mnie do domu. Weszliśmy do niego za ręce. Od razu czułem ,że Kate coś zauważyła. Mocno ścisnęła moją dłoń i przybliżyła się do mnie. Złapałem ją w biodrze i zapaliłem światło. Na kanapie siedziała Ariana. Z naszym zdjęciem z kuchni w dłoniach.

- Co Ty tu robisz ? Jak tu weszłaś ? - zapytałem
- Mam Twoje klucze, nie pamiętasz ? Dałeś mi je kiedyś. Siedzę skarbie, a co nie widać?

Zacisk Kate na mojej dłoni stawał się coraz silniejszy.

- Nie bądź żałosna. Nie jesteś moją przyjaciółką. Już wiem ,że to Ty rozwaliłaś nasze zdjęcia, i mój dom.

Zaśmiała się złośliwie i podeszła do nas.

- Nie chciej ,żeby Twojej suczce coś się stało.
- Nic się jej nie stanie.
- Jesteś pewny.?

Przejechała swoją dłonią po policzku Katherine.

- Nie dotykaj jej - uniosłem swój ton

Popchnęła ją lekko i puściła nasze zdjęcie o ziemię, szkło roztrzaskało się na milion kawałków.

- Miałeś mnie kochać, zawsze.
- Zmieniło się, Ty mnie zdradziłaś.
- Wybaczyłeś
- Ale nie zapomniałem.
- Obiecałeś ,że zawsze będziemy razem, mówiłeś ,że jestem jedyną,że życia sobie beze mnie nie wyobrażasz. A tu co po kilku miesiącach bycia razem zerwałeś ze mną. Przez jednego głupiego typka. I co teraz Ona będzie Twoim pocieszeniem po Nadin i mnie?  Na ile? Miesiąc , dwa ?
- Powinnaś już iść .

Kate puściła moją dłoń, już wiedziałem ,że nie wróży to dobrze. Tak myślałem , myliłem się. Katherine chwyciła Arianę za ramie i wyprowadziła ją z domu.

- Więcej tu nie przychodź , szmato!
- Policzymy się jeszcze.

Zatrzasnęła drzwi i zamknęła na każdy spust. Odwróciła się w moją stronę. Już chciałem tłumaczyć, gdy podeszła do mnie i przyłożyła mi palec do ust.

- Ćśś nie mów nic, ja się nigdzie nie wybieram.
- Nie wkurzysz się na to co mówiła?
- Wyżyła się i jest okej - machnęła ramionami

Wpiłem się w jej usta bezlitośnie, a Ona odwzajemniła mój pocałunek . Moje dłonie zawędrowały na jej biodra a jej za moją szyję. Złączyłem nasze czoła razem. Każde z nas wdychało swoje powietrze.
Katherine spojrzała na podłogę.

-Wypadałoby posprzątać.
- Już idę po zmiotkę

Cmoknąłem ją i  poszedłem do kuchni. Wróciłem  do salonu i zmiotłem kawałki szkła . Po rozbiciu nie zostało śladu. Katherine poszła na górę  a ja wyłączyłem wszystko i również zaszedłem na górę. Kate leżała już w łóżku przykryta kołdrą.

- Śpiąca ?
- Odrobinę , zmęczyła mnie ta sytuacja .

Położyłem się obok i objąłem ją w pasie. Po chwili obydwoje odpłynęliśmy w krainę snów. W nocy przebudziłem się kilka razy zestresowany tym,że mi nie pójdzie w studiu. I tak co godzinę. Około 7.00 nad ranem ,uznałem ,że nie ma sensu kłaść się dalej spać, i wstałem z łóżka. Poszedłem na dół zrobić śniadanie. Około piętnastu minut później dołączyła do mnie Katherine.

- Dzień dobry aniołku.
- Dobry dobry - kichnęła
- Oj czyżby ktoś złapał katarek?
- Kto.? Ja ? Nie. Mi się to nie zdarza,nie pamiętasz?
- Chyba jednak zdarza.

Zaśmiała się i zajęła miejsce na krześle obok mnie. Podałem jej naleśniki z owocami oraz herbatę.
Odsunęła talerz i wzięła kubek z herbatą.

- Co się stało? Zawsze chętnie jadłaś .
- Nie mam apetytu dzisiaj.
- Jesteś chora malutka.
- Nie, po prostu nie mam apetytu.
- Chora
- Apetyt
- Chora
- Cicho, nie mam humoru na kłótnie - powiedziała

Zjadłem śniadanie i  poszedłem na górę się przebrać. Katherine dopiła swoją herbatę i również poszła na górę się ubrać.  Wyszliśmy z domu  i skierowaliśmy się  do samochodu.

- Lepiej Ci ?
- Zdecydowanie
- Widać .

Uśmiechnęła się  i wślizgnęła na swoje miejsce w aucie. Zapięła pas i wsunęła kluczyki do stacyjki.

-Uff myślałem ,że zgubiłem.
- Ze mną nie zginiesz - zaśmiała się

Odpaliłem silnik i wyjechałem ze swojego podjazdu.  Przedarliśmy się przez miasto i dotarliśmy pod gigantyczny budynek. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do tego budynku. Od progu przywitał nas Scooter.


KATHERINE

Rano obudziłam się ze strasznym bólem  głowy i zatkanym nosem. Zeszłam na dół do Justina i  usiadłam obok niego. Zrobił mi śniadanie i herbatę ,z czego  tylko wypiłam herbatę , nie miałam apetytu i byłam chora. Poszliśmy po śniadaniu z Justinem  przebrać się i wyszykować, na 9.00 miał być w studiu. Poprosił mnie ,żebym mu dodała otuchy więc pojechałam z nim. Około 8.50 byliśmy na miejscu. Przywitał nas sam Scooter i zaprowadził do studia. Wprowadził nas. Od progu przedstawił  nam ekipę Justina ,która będzie z nim jeździła w trasy i na wszelkie koncerty. Było kilku tancerzy i kilka tancerek. Nie byłam zadowolona z tancerek ,ale musiałam to zaakceptować. Justin już po chwili wszedł do studia i zaczął nagrywać. Duma mnie rozpierała gdy go słuchałam. Siedziałam za szybą i wsłuchiwałam się w dźwięki jakie Justin z siebie wydobywał.  Justin właśnie kończył nagrywanie ostatniej piosenki ,gdy do studia wpadła dziewczyna

- Jestem, wybaczcie spóźnienie , gdzie ta dupa? - zaśmiała się i spojrzała na szybę - To On?
- Tak to On . A to jego dziewczyna .
- Uu - skrzywiła się

Wywróciłam oczami i wróciłam do obserwowania Justina.

- Wyciągnij tą końcówkę , i skończymy pracę - skomentował producent

Justin dokończył  piosenkę i wyszedł ze studia do nas.

- Carly jestem -  podeszła nachalnie
- Justin
- Dobrze śpiewasz

Położyła mu dłoń na ramieniu. Ścisnęło mnie w dołku z nerwów. Wiedziałam ,że to nie koniec.


_____________________________________________________________________________


I jak kochani? Podoba Wam się? KOMENTUJCIE.