SCM MUSIC PLAYER

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 41

KATHERINE 

Wyglądało to dość upiornie, to jak Justin siedział bezwładnie na kanapie a z jego ust sączyła się ciemnoczerwona krew. Nie dał się namówić ,żeby pojechać do szpitala. Aż w końcu ,nie mogłam wytrzymać. Justin zbladł na twarzy ,a ja zaczęłam niemalże panikować.

- Kochanie jedziemy do szpitala.
- Mam wywiad ,nie mogę
- Gówno mnie to obchodzi,jedziemy! Nie dyskutuję z Tobą. Wstawaj i idziemy.

Justin podniósł się z kanapy  i wyszliśmy z jego autobusu. Przed nim stało już mnóstwo fanów, nie chciałam ,żeby zobaczyli Justina w takim stanie, więc podtrzymując go przemknęliśmy szybko do jego auta. Wzięłam z jego dłoni kluczyki i wsadziłam do stacyjki. Przekręciłam i wyjechałam z miejsca unikając tłumów. Nie wiedziałam,kompletnie dokąd jechać. Włączyłam nawigację i wpisałam wszystkie szpitale w Paryżu. Wyskoczyło och za dużo. Zdecydowałam się na najbliższy ,i najlepszy. Zajechałam tam około dziesięciu minut później. Pomogłam Justinowi wysiąść z samochodu, podprowadziłam go trzymając. Byłam w tym momencie jego opoką, widziałam,że próbował coś powiedzieć,ale go uciszyłam, w głębi duszy pragnęłam tylko jednego, żeby był zdrowy. Przyjął nas lekarz ,kompletnie nie mogłam rozgryźć jego nazwiska. Ale zapytałam czy umie mówić po angielsku, uff! Jedna dobra nasza, umiał. Wyjaśniłam mu co się dzieje z Justinem, i wziął go na salę. Oczywiście ,weszłam z nimi ,a lekarz zaczął pytać.

- Bierze Pan witaminy ?
- Yhm - Justin ledwo co się odezwał
- Jakie konkretnie?
- Ja . Nie wiem
- Leki nasenne?
- Tak
- Na bezsenność?
- Tak
- Nie może Pan w ogóle spać po nocach?
- Są dni kiedy mogę,ale i są dni kiedy muszę wziąć tabletki
- Ile bierzesz?
- Dwie ,ewentualnie trzy
- Wiesz,że mogłeś się nie obudzić?
- Ta

Przysłuchiwałam się całej rozmowie z uwagą, nie mogłam uwierzyć ,że Justin nic mi nie powiedział. Byłam zdruzgotana ,że mój facet sama mi nic nie powiedział.

- Zrobimy Panu płukanie żołądka. To konieczne w tym stanie.

Z moich oczu zaczęła wydobywać się słona substancja. Miałam ochotę jednocześnie płakać,jak i wrzasnąć na Justina z całych sił,że nie dba o nic. Kompletnie o nic. Justina wzięli na salę ,żeby go oczyścić z tych wszystkich chemikaliów. Ja zaś usiadłam i przysłuchiwałam się ludziom. Kompletnie ,nic a nic ,nie wiedziałam o czym mówią, czy do mnie, czy do siebie. Byli uśmiechnięci ,aczkolwiek mogli rozmawiać o wszystkim. Nawet o tym ,że mam rozmazany makijaż i wyglądam jak włóczęga. Nie rozumiałam, więc nie obchodziło mnie to. Lekarz ,który pomagał Justinowi, chyba jedyny ,z którym umiałam się dogadać podszedł do mnie i uświadomił mnie ,że w żołądku Justina znaleźli również kokainę. Tę najlepszej jakości rzecz jasna. Od środka wszystko zaczęło się we mnie gotować. Wiedziałam,że nie można Justinowi zaufać do końca. Obiecał ,że nigdy nie wciągnie ,a jednak. Miałam ochotę podejść do niego,strzelić mu w pysk. Odwrócić się i odejść. Jak na damę przystało. Nie ,nie. Damą ja nie byłam,nigdy nie chciałam.
 Siedziałam z telefonem w ręku,żeby czymś zająć swoje myśli. Na ekranie pojawiła się moja mama ,więc odebrałam.

- Tak,mamo?
- Hej krasnoludku

Nie lubiłam gdy tak mnie nazywała. Ale gdy nikogo nie było w pobliżu ,nie buntowałam się gdy tak mówiła. Mimo,że nie byłam już taka mała ,gdy ostatni raz mnie widziała.

- Jak się czujesz? - dodała
- Ja dobrze, gorzej z Justinem.
- Co się stało?
- Długo by opowiadać ,mamuś.
- Znów coś zbroił? Skarbie ,wiesz doskonale,że On jest naciągaczem, nie ma w nim ani grama dobra,jest nieudacznikiem, włóczęgą, kłamie ,blefuje. Jest nieodpowiedzialny ,jest frajerem z bronią.
- Wiem,że powiedziałaś,żeby trzymać ręce z daleka od niego.  Wiem,że mówiłaś,że jest psem bez smyczy. On jest niegrzecznym chłopcem ze splamionym sercem. I nawet ja wiem,że to nie jest mądre.  Ale mamo,jestem zakochana w przestępcy. I ten rodzaj miłości,nie jest z rozsądku,jest cielesny. Mamo,proszę nie płacz,ze mną będzie dobrze. Cały rozsądek na bok, nie mogę zaprzeczyć, kocham tego gościa.
- On jest łajdakiem, na usługach diabła. On zabija dla zabawy. Ten chłopak jest przebiegły ,nieprzewidywalny. Nie ma sumienia. Nie ma nic.
- Ale mamo,On ma moje imię ,wyryte w sercu. Jako swój talizman na szczęście. Więc,myślę ,że to dobrze,jest przy mnie. Słyszę jak ludzie gadają,próbują swoimi uwagami nas rozdzielić. Ale ja nawet ich nie słucham. Mnie to nie obchodzi. Mamo ,kocham tego gościa.

Mama już się nie odezwała,milczała przez kilka minut, po czym się rozłączyła. Nie wiedziałam konkretnie o co jej chodzi. Lekarz wyszedł po mnie, schowałam telefon w kieszeń i weszłam na salę ,na której leżał mój chłopak. Uśmiechnęłam się przez łzy. Uśmiech był spowodowany tym,że już z nim wszystko w porządku. Wciąż byłam na niego wściekła ,że znów brał to gówno. Usiadłam na krześle obok jego łóżka. Miał bladą twarz, aczkolwiek ciepłe policzki. Lekko zagięte ku górze usta, które imitowały uśmiech.  Skuliłam nogi do siebie, a po pięciu minutach poczułam na kolanie ciepłą dłoń. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam uśmiech Justina, ciepły,nieskalany niczym.

- Byłaś tu cały czas?
- To tylko dwie godziny.
- Wydawało się dłużej. I co ciekawego znaleźli?
- Nie udawaj,że nie wiesz co brałeś.
- Nie pamiętam nic.
- Justin! Czy Ty kurwa jesteś poważny? Myślisz,że się nie dowiem? Czy,że nie zauważę? Dlaczego to wciągałeś? Nic mi kompletnie nie mówiąc.?
- Co takiego?
- Amfetaminę.  Jestem taka wściekła na Ciebie.! Na siebie też! Jak mogłam ponownie Ci zaufać.
- Kochanie możesz mi ufać. Doskonale o tym wiesz.
- Najwyraźniej nie mogę. Obiecałeś,że nie będziesz już brał. A zrobiłeś to . Niepotrzebnie Ci zaufałam.
- Skarbie,proszę Cię. Nie kłóćmy się tutaj.

Zamilkłam,mimo,że we mnie wszystko się gotowało. Miałam ochotę wyjść i trzasnąć. Ale wiedziałam też,że jeśli to zrobię, będzie znów koniec związku. A nie chciałam tak tego kończyć. Nie chciałam wcale tego kończyć. Do wieczora obydwoje siedzieliśmy w milczeniu, prawie. Justin zasnął, a ja wyszłam przed salę. Skierowałam się do kawiarni. Wrzuciłam kilka drobnych i wcisnęłam napis: Gorąca czekolada
Dodałam do tego pianki i miałam swój ulubiony napój. Wzięłam kubek i wróciłam do sali gdzie spał Justin. Usiadłam na krześle obok  i dopiłam swoje picie do końca,po czym ułożyłam się w wygodną pozycję i zasnęłam.


JUSTIN


Nie wiedziałem,jak Kate się przyznać do tego co zrobiłem. Więc odstawiłem temat na bok. I nie wspomniałem ani słowem jej o tym zdarzeniu. Akurat siedzieliśmy zmęczeni,po próbie. Nie odzywała się do mnie,ani nie pisała. Wyjechałem bez pożegnania,więc wiedziałem,że była zła. Nie wspomniałem jej już w ogóle o tym,że była tam też inna dziewczyna, jedna z moich tancerek. I ,że między nami zdarzyło się niefortunna rzecz, która nigdy nie powinna mieć  miejsca. Pocałowała mnie, ale wolałem o tym Kate nie wspominać.  Wiedziałem,że to by ją zraniło. A ja wtedy nie byłem   sobą. Nie miałem jej w dłoniach od dłuższego czasu, potrzebowałem uczucia. Byłem wstawiony,nie panowałem nad sobą. Wiem,że nie powinienem. Ale nie pamiętam wszystkiego dokładnie, żałuje. A to chyba najważniejsze, no nie?
Wiem,wiem ,powiem jej, w odpowiednim czasie. Kiedy będę już musiał. Ważne,że teraz jest przy mnie. Nie czułem się za dobrze, z resztą sami wiecie lepiej. Nie znienawidźcie mnie. Proszę. Ona jest dla mnie wszystkim ,wszystkim tym co mam,i tym czego potrzebuję, to była po prostu chwila. Chwila słabości.  Kate siedziała przy mnie cały czas. Kilka razy robiła mi wyrzuty o narkotyki. Ale przecież powinna zdawać sobie z tego sprawę,że co raz się zdarzyło,to musi i drugi i trzeci. Nie jest mi tak łatwo od tego odstąpić.  Gdy siedzieliśmy w milczeniu,od czasu zaczynałem krótką rozmowę, Kate opowiedziała mi o powrocie do szkoły. Cieszyłem się,że zajmuje sobie czas gdy mnie tam nie ma. I,że skończy szkołę, mimo,że ciąża będzie przeszkadzać,wierzyłem,że da radę. Nad ranem gdy spała, odłączyłem się od aparatury, bezszelestnie przemknąłem do łazienki i ubrałem się.  Założyłem na głowę kaptur i zobaczyłem jak Kate lekko się przeciąga. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią

- Justin - powiedziała cicho - Co robisz? Powinieneś leżeć.
- Potrzebuję Ciebie, czasu dla nas.
- A sława?
- Sława może poczekać, a to co teraz zrobimy nie. Potrzebuję dnia przerwy.  Chodź.

Wyciągnąłem do niej dłoń,za którą pewnie złapała. Wyszliśmy z sali udając odwiedzających. Przy wejściu lekko potruchtaliśmy ,żeby oddalić się od szpitala. Wyciągnąłem z jej torebki kluczyki. Za jednym naciśnięciem przycisku ,otworzyłem samochód, i wsiedliśmy do niego. Włożyłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem silnik. Za każdym razem gdy odzywał się mój telefon byłem przerażony, że to może być Ona. Wiecie.. Ta co się z nią całowałem.. Ba za dużo powiedziane, jeden całus.  Dzisiaj wypadał nasz Srebrny Dzień, czyli dzień w którym się poznaliśmy. Zabrałem ją nad wodę, znałem co nieco okolicę. Dzień był pochmurny i szary. Podupadły kurort pozbawiony sezonowego blichtru  wydawał się przy tej pogodzie naprawdę romantycznym miejscem. Nie było mokrych piszczących dzieci, które wpadają na innych plażowiczów,lepkich lizaków ani stoisk z pamiątkami. Były ołowiane chmury i morze w  przedziwnym stalowym kolorze.


KATHERINE

Przytuleni do siebie spacerowaliśmy po przystani,nad którą unosił się silny zapach ryb. Wpatrywaliśmy się w fale daleko na horyzoncie. Justin robił zdjęcia.

- Kocham wodę - powiedziałam - Zawsze chciałam blisko niej mieszkać,i codziennie oglądać.
- Ja też to kocham - Justin przycisnął mnie do siebie. - Pociąga mnie jego siła. Jak na nie patrzę,myślę,że bez względu na to co złego człowiek zrobi ziemi, ono i tak się nie da.
- Obyś miał rację, bo robimy wszystko ,żeby je  zniszczyć. Pomyśl,ile ton chemikaliów wpompowujemy w nie każdego dnia.

Justin stanął za mną i pocałował mnie w czubek głowy.

- Patrz na nie - powiedział. - Wydaje się bezkresne. Dawno temu ludzie stali w tym samym miejscu i zastanawiali się ,co jest za horyzontem. Potem wsiadali do łodzi i żeglowali prosto przed siebie. Nie wiedzieli,co znajdą, ale byli gotowi szukać, nawet jeśli groziło to śmiertelnym niebezpieczeństwem.
- Ty też byś tak zrobił.

Posmutniałam. Justin kochał ryzyko i przygodę, a ja  nie lubiłam opuszczać domu. Właściwie , zdarzało mi się bać podróży. Wiedziałam,że jeśli mamy być razem ,muszę się przemóc. Miałam nadzieję,że mi się uda.

- Ty kochasz swoją rodzinę. Chcesz być blisko nich ,bo wiesz, jak bardzo byś za nimi tęskniła - odezwał się Justin ,jakby czytał mi w myślach. - Ja zawsze marzyłem o podróżach, szukałem czegoś,czego nie miałem. Szczęściara z Ciebie.

Justin nigdy nie opowiadał mi o swoim tacie, ani o tym ,dlaczego on z nim nie mieszka,albo z jego mamą. Kiedy o nim wspominał ,czasami wydawało się,że bardzo go kocha,a czasami w jego głosie wyczuwałam złość i żal. Tego dnia postanowiłam o niego zapytać. Byliśmy sobie już  bardzo bliscy i wiedziałam,że nie sprawię mu tym przykrości.

- Co z Twoim tatą? Gdzie On mieszka?
- W Szkocji. Konkretnie w Glasgow.
- Często się z nim kontaktujesz?
- Dziesięć razy częściej,niżby On sobie tego życzył. Ostatnio widzieliśmy się kilka lat temu,ale rozmawiamy przez telefon, czasem.
- Jesteście..skłóceni?
- Nie o to chodzi - powiedział zrezygnowanym tonem - Przeze mnie jest jej smutno. Nie znał mnie, kiedy dorastałem i wciąż mnie nie zna,więc źle się z tym czuje.
- Kiedy Twoi rodzice się rozwiedli? Przepraszam ,że zadaje tyle pytań. Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać ,powiedz.

Znowu pocałował mnie w czubek głowy.

- Oni nigdy nie mieli ślubu - powiedział. - Pamiętasz jak sobie wyobrażałaś mój dom? Luz i te rzeczy?
- Uhm...
- Dzieci kwiaty... Mój tata byłby jednym z nich ,ale urodził się za późno. Był chłopakiem z bogatego domu, który postanowił się zbuntować. Nie chciał chodzić do swojej elitarnej szkoły,więc mając tyle mniej więcej co my lat, zapłodnił moją mamę i Ona uciekła do niego. Ale kiedy się urodziłem,nie wytrzymał. Wyobraź sobie - była wtedy dokładnie w Twoim wieku. Powiedział ,że chce być znów wolny i odszedł od niej.
- To chyba po nim odziedziczyłeś chęć do przygód - uśmiechnęłam się chociaż było mi strasznie żal Justina. - Co było potem? - zapytałam
- Nie miałem jeszcze roku,kiedy zostawił mnie z matką i odszedł. Musiała rzucić szkołę, i szukać pracy ,żeby opłacić opiekunki.
- Mówiłeś,że był bogaty. Nie przysyłał żadnej forsy?
- Tak. Z okazji Gwiazdki albo moich urodzin.  Zwykle jednak był bardzo zajęty własnym życiem.

Bałam się drgnąć. Nie chciałam patrzeć mu w twarz,żeby nie wprawiać go w zakłopotanie. Mówił coraz ciszej, coraz bardziej niewyraźnie. Nie wytrzymałam. Odwróciłam się i zobaczyłam,że ma  dziwnie błyszczące oczy. Przytuliłam się do niego z całych sił.

- Dlaczego mieszka w Szkocji? - zapytałam.
- Ma tam nową rodzinę. Trójkę dzieci. Nie wydaje mi się ,żeby był zainteresowany powiększeniem rodziny o mnie. Właściwie to wiem,że tego nie chce. Nie chodzi o to ,że jestem wybrykiem młodości utrzymywanym w tajemnicy przed innymi. Jego żona wie o moim istnieniu. Myślę,że On ma poczucie winy  z mojego powodu. Odpisuje kiedy do niego piszę. I rozmawia ze mną,gdy do niego dzwonię, ale nigdy o nic nie pyta. I nigdy nie poprosił,żebym do niego przyjechał. Więc teraz rzadko do niego piszę i rzadko telefonuję. Chyba zgłupiałem, Kate. Nie wiem, dlaczego przerzucam swoje własne kłopoty na Twoje ramiona i wciągam Cię w tę ckliwą historię.

Miałam oczy pełne łez, ale nie mogłam pozwolić,żeby to zobaczył.

- Niczego nie przerzucasz na moje ramiona - zaprotestowałam. - Chciałabym ,żeby nie było Ci smutno.
- Nie żartuj, przy Tobie nie jest mi smutno.
- Daj spokój!
- Chcesz powiedzieć,że dobrze się bawiliśmy? Oczywiście zanim zacząłem Cię dosmucać. Wydawało mi się...
- Justin! - przerwałam. - Strasznie mi się tu podoba. I nie mów o dosmucaniu ,dobrze?  Bo jestem wzruszona, że tak się przede mną otworzyłeś.
- Kocham Cię.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam mu w oczy i z całych sił powstrzymywałam łzy.

Potem zaczęło padać,więc poszliśmy do baru na lunch.  Miejsce było całkiem fajne - trochę retro, z elektrycznym bilardem ,plakatami z lat sześćdziesiątych i meblami z tamtych czasów. Kiedy Justin zamówił dla siebie jedzenie ,ja zrobiłam podobnie, zamówiłam Odżywczy zastrzyk białka. Czekając na jedzenie ,myślałam w kółko o jednym : Justin powiedział,że mnie kocha ,a ja mu nic nie odpowiedziałam ,mimo,że też go kocham. Czy nie żałuje teraz tych słów? Czy może powinnam po tej opowieści coś powiedzieć?  Czy.. Na szczęście kelnerka przyniosła mój lunch. Pod wyszukaną nazwą kryła się zwyczajna kanapka. No tak. Znowu okazało się ,że mam wyraźne skłonności do komplikowania wszystkiego.  W barze puszczali włącznie muzykę z lat sześćdziesiątych. Znaliśmy prawie wszystkie piosenki , a Justin odśpiewał nawet protest song o betonie i glinie. Potem zabrał mnie do odjazdowego miejsca,które  było połączeniem wesołego miasteczka z muzeum.  Zabytkowy pociąg zawiózł nas do pensjonatu z lat pięćdziesiątych. Wędrowaliśmy po pokojach ,oglądając  grube i chude manekiny w komicznych kostiumach kąpielowych i chustkach zawiązanych na supeł na czubku głowy. Niektóre z nich były śmieszne ,inne naprawdę obleśne.
W pewnej chwili Justin,który gdzieś się zagubił ,wyskoczył na mnie zza węgła , udając ożywiony manekin. Wrzasnęłam dziko i kilka nobliwych starszych pań spojrzało na mnie z dezaprobatą. Tylko jedna się uśmiechnęła,rozbawiona wybrykiem Justina.
Najzabawniejsze były stare automaty, z zabawkami do wygrania - dość starymi z resztą. Ciekawe dlaczego wszystkie atrakcje musiały być takie obrzydliwe? Wrzuciłam monetę do maszyny  przepowiadającej przyszłość. Zapytałam,co będzie ze mną i Justinem. Czekałam naprawdę przejęta. W środku coś zabrzęczało ,zapaliły się kolorowe lampki i z otworu wyleciała wąska karteczka z napisem " Wasza miłość przetrwa " ,przeczytałam.  To było niesamowite, bo odpowiedź pasowała do pytania, a przecież mogłam zapytać o wszystko. Złożyłam starannie kartkę i schowałam do portmonetki. Justin tymczasem kręcił się po całym terenie i robił zdjęcia.   Mieliśmy nadzieję,że nasza wizyta w szalonym muzeum będzie sposobem na przeczekanie deszczu,jednak po wyjściu na dwór trafiliśmy na regularną ulewę. Żadne z nas nie miało parasola. Ruszyliśmy biegiem,szukając jakiegoś daszka - wszystko na darmo. Daliśmy więc sobie spokój i mocno objęci ruszyliśmy plażą w stronę miejsca gdzie parkowaliśmy,zarykując się ze śmiechu, ile razy spojrzeliśmy na nasze przemoczone do cna ciuchy. Justin oświadczył nawet,że spacer po plaży w deszczu jest przyjemniejszy, bo twardy piasek nie wciska się do butów. Potem usiedliśmy na zimnej wydmie, trochę takiej jak z mojego snu, trzymałam mocno Justina za rękę. Oglądaliśmy jak wzburzone fale łykają deszcz. Justin wyglądał pięknie. Mokra, błyszcząca od wilgoci koszulka ciasno  przylegała do jego ciała,a ciemne kosmyki długich włosów przykleiły się do twarzy.

- Można powiedzieć ,że kąpaliśmy się w ubraniach - powiedziałam
- O co Ci chodzi? Przecież tylko kropi - Justin spojrzał na mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać.

Nie mogliśmy przestać. Justin padł na plecy,żeby złapać oddech, i przyciągnął mnie do siebie.

Gdy po jakimś czasie siedzieliśmy kompletnie przemoczeni w samochodzie , Justin wyciągnął z kieszeni swój telefon. Był całkowicie mokry ,prawie nic nie było na nim widać, ale przetrwał. Justin ogrzał go trochę i spojrzał na wyświetlacz, na którym było mnóstwo połączeń od Scootera. Justin wybrał ikonkę z jego imieniem i zadzwonił do niego. Widziałam jak się stresował. Chwyciłam go za dłoń i splotłam nasze palce.

- Halo? - usłyszałam oburzony ton.


______________________________________________________________________________

I jak kochani może być 41 rozdział? :)
KOMENTUJCIE! <3




















środa, 29 maja 2013

Rozdział 40

KATHERINE

Musiałam lecieć do Justina. Po tych wynikach, musiałam mu wszystko powiedzieć. Wiem,że to mogło się odbić na naszym związku,ale nie mogłam czekać dłużej. Wsiadłam w pierwszy lepszy samolot do Paryża, i w wieczornych godzinach byłam już na miejscu. Fakt faktem, gubiłam się,ciemno, nieznane miasto. Weszłam więc na TT i zobaczyłam jego ostatni post, wiedziałam gdzie się znajduje. Było  ciemno, byłam sama ,jednak mój strach minął, zapukałam do autobusu. Bacznie obserwowałam czy z każdym moim nowym krokiem,zza krzaków nie pojawia się żaden paparazzi. Zaczęłam lekko łkać, z zimna rzecz jasna. Zimno przeszywało mnie od stóp do głowy. Zapukałam do autobusu Justina, otworzył mi jeden z jego tancerzy. Znał mnie, jak chyba każdy. Tylko Scooter się oszukiwał ,że nikt nie wie czy coś jest pomiędzy mną a Justinem. Przecież to było oczywiste,tak? Każdy widział,że nie istnieje między nami tylko przyjaźń. Patrzyłam tempo w przestrzeń autobusu, aż zobaczyłam drzwi poobklejane różnymi naklejkami ,biletami, to było wiadome,że to pokój Justina. Łzy dziwnie zaczęły ściekać mi po policzkach. To ta zmiana temperatury... Wszyscy w autobusie rozeszli się do swoim "pokoi" a ja zapukałam do oklejonych drzwi. Otworzył mi wysoki  szatyn ,z czekoladowo piwnymi oczami   , mogłabym rzeczywiście się  w nich utopić. Spojrzałam w górę ,mój mężczyzna w samym ręczniku ,seksownie oparty o futrynę. Nie spodziewał się kompletnie tego co zaraz miało nastąpić. Nasze życie mogło,ale nie musiało obrócić się o 180 stopni. Justin zaprosił mnie do pokoju. Był najwyraźniej zdziwiony moją obecnością tutaj. Tak czy inaczej ,wpuścił mnie do swojego zakątka.  Usiadłam na łóżko i zaczęłam z nim rozmowę. Justin chwycił czekoladowe drażetki w dłoń ,i nasypał sobie kilka, wrzucił je do buzi i zaczął przeżuwać. Nie mogłam się  skupić ,więc zaczekałam aż przeżuje. W końcu miałam dostęp do słowa. Zaczęłam mówić,ale Justin milczał ,chyba był zbyt zajęty zlizywaniem resztek czekolady z podniebienia,aczkolwiek jego mina sugerowała namysł i troskę.  Spojrzałam na niego od niechcenia, na co zaprzestał jedzenia słodkości.  Zaczęłam ponownie mówić

- Kochanie, wiesz,że jesteś dla mnie najważniejszy ,tak?
- Tak ,wiem
- I wiesz,że cokolwiek robię to dla naszego dobra ,tak? - zaciągnęłam końcówkę
- Do czego zmierzasz? - powiedział zmieszany
- Bo jest coś co powiedziała mi mama, i musiałam się testami DNA upewnić...
- Co takiego?
- Tego wieczora co się spotkaliśmy ,wróciłam do domu i mama oglądała telewizję, akurat nosiłam wszystko na stół. Zapytałam jej od niechcenia co ogląda, a Ona ,że mojego brata, podeszłam do telewizora,i na ekranie byłeś Ty, w 100% Ty. Więc musiałam się upewnić czy jesteśmy rodzeństwem.
- Ale przecież znasz moją mamę..
- Tak,ale mój tata ponoć był wyskokowy - dodałam
- Ale Kate
- Justin.. - przerwałam mu - Mam dobrą wiadomość, nie jesteś moim bratem.
- Tak wiem
- Jak to,skąd?
- Znam swojego tatę, nie utrzymujemy kontaktu,ale poznałem go,i przekonałem się kim jest. Nie chcę mieć z nim nic do czynienia.
- Jezu, i pozwoliłeś mi gadać takie głupoty?
- Wczułaś się, to pozwoliłem. Cieszę się jednak,że wzięłaś wszystko w swoje ręce i nie stresowałaś mnie za w czasu. Ale jest jeszcze jedna dobra strona
- Tak? Jaka? - zapytałam z przekąsem w głosie
- To,że mogę Cię bezkarnie przytulać,całować,dotykać i być z Tobą. Wiedząc ,że żaden inny nie będzie Cię miał.

Justin położył swoją dłoń na moje kolano,a mnie przeszedł dreszcz.

- Widziałaś jak pięknie to miasto wygląda nocą - powiedział z przekonaniem

Miał rację, było piękne. Cudownie oświetlone alejki,sklepy, wszystko migotało, życie tętniło mimo,że był środek zimy i temperatura nie rozpieszczała. Przyjrzałam się wszystkiemu dokładnie, lampki z witryn padały na moją twarz delikatnie ją rozświetlając.

- Wziąłem już prysznic ,ale może masz ochotę na spacer?
- Chętnie - uśmiechnęłam się delikatnie

Justin opuścił swój ręcznik w dół,wiedząc ,że się przyglądałam. Ubrał bokserki i zaśmiał się zawadiacko. Założył biały t-shirt, jeansy opuszczone niżej, i supry. Założył na to w militarnej barwie zielonej, kurtkę z futerkiem. Zniknął za drzwiami jeszcze mniejszego pomieszczenia, jakim była łazienka. W której nastawił sobie włosy i założył złoty zegarek z diamentami. Ja zaś miałam na sobie lekko podarte jeansy, czarną koszulkę ,płaszczyk,szal , i koturny. Justin chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Wszystkie uśmieszki jego ekipy padły na nas, chyba myśleli ,że coś zaszło. Justin ścisnął moją dłoń pewnie i przebrnął ze mną przez przejście.

- A gdzie to się wybieracie? - zapytał Scooter
- Na spacer
- Tak za rękę?
- Tak, mamy prawo do tego
- Nie mieliście waszego sztucznego związku rozpalać tak szybko.
- On nie jest sztuczny, chodziłem z Kate zanim Cię poznałem,i tak zostanie.
- Justin, wiesz ,że stracisz wiele fanek
- Skąd wiesz? One są mi oddane, lojalne. Nie zostawiają mnie tak na pastwę losu, bo mam prawo do szczęścia.
- Ale nie z nią.
- Bo co?
- Zasługujesz na kogoś lepszego, niż Panienka na miesiąc.
- Nie mów tak na nią! - Justin pchnął Scootera na stolik na którym leżało całe jedzenie i picie
- Opanuj się.
- To się wyrażaj, od kiedy ją poznałeś traktujesz jak śmiecia! Nie pozwolę na to ,rozumiesz?
- Opanuj się Justin. Nie pamiętasz jak zaproponowaliśmy jej operację? To była nasza wspólna decyzja.
- Ale bez przegięć. Raz byłeś miły, i to tylko dlatego ,że chcesz mnie udobruchać. Myślę,że dzisiaj nasza współpraca się zakończy.
- Ochłoń trochę stary. Przeginasz.
- Przeproś ją
- Nie mam za co!
- Przeproś, bo Ci kurwa łeb rozjebie.
- Nie ośmielisz się
- Nie prowokuj mnie, nie znasz mnie wystarczająco dobrze. Nie wiesz kim byłem zanim Cię poznałem, nie wiesz czym się zajmowałem, czym Ona się zajmowała. Kim byliśmy zanim stało się to co teraz ma miejsce. Zanim pojawiłem się w świetle jupiterów. Nie byłem zwykłym nastolatkiem. Uwierz mi ,rozwaliłem więcej takich jak Ty, więc nie mam zahamowań. Przeproś ją. - Justin dodał znacząco
- Przepraszam - powiedział cicho Scoot
- Nie słyszałem
- Przepraszam,okej? Lepiej teraz? - powiedział głośno
- Lepiej, grzeczny chłopczyk - poklepał go po polikach i uśmiechnął się sarkastycznie


Scooter milczał znacząco, Justin pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z autobusu. Było mi głupio przyglądać się temu całemu zajściu, ale bynajmniej może coś dotrze do Scootera.  Nie bałam się Justina, wręcz odwrotnie, podziwiałam go za to,że mimo fleszy został sobą. Że pamięta kim był,co robił,dla kogo, i dlaczego. Szliśmy milcząc, każde z nas badało czy powinno coś powiedzieć . W końcu Justin zdecydował się otworzyć usta.

- Nie wystraszyłaś się?
- Justin - parsknęłam śmiechem - Nie
- Co Cię śmieszy?
- Nie boję się, bo wiem,że mnie nigdy nie zdołałbyś uderzyć, poza tym jestem od Ciebie silniejsza - zaśmiałam się spokojnie
- Nie widać ,skarbie
- Dynamit sprzedają w małych opakowaniach.
- Cieszę się ,że tu jesteś, przywróciłaś mi humor.
- Obydwoje dobrze wiemy,że jak dziewczyna jest przy facecie to wszystko nabiera barw.
- Czy mi się wydaje, czy stałaś się pewniejsza?
- Zawsze byłam , po prostu nie poznałeś mnie z tej strony.
- Mam na to całe życie.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem. Tęskniłem za Tobą.  Tęsknię za Tobą tylko wtedy gdy oddycham. Potrzebuję Cię tylko wtedy,kiedy moje serce bije. Jesteś kolorem ,którym krwawię. To nie jest zwyczajne uczucie. Jesteś jedyną rzeczą w którą wierze. Wiem,że do mnie wracasz. Będę czekał na Ciebie do samego końca.
- Nie wybieram się, już nigdy nigdzie.

Nasze wargi złączyły się w jednym pocałunku. Języki odtańczyły swój taniec zmysłów. A ręce błądziły po ciele. Justin mocno przywarł do mnie. Niemalże wyczuwałam jego szybki puls i bicie serca. Położyłam dłoń na jego mostku, nasze czoła się ze sobą zetknęły. W tej chwili ważni byliśmy tylko my. Nic więcej się nie liczyło.  Gdy tak trwaliśmy w tej pozie ,uznałam,że czas się ogrzać.  Odkleiłam się od Justina i cmoknęłam go w wargi. Justinowi najwyraźniej też było zimno, złapał mnie za dłoń i wróciliśmy do autobusu. Było w nim ciemno, niemalże czarno,nic nie można było dostrzec. Justin włączył latarkę w swoim telefonie. Zauważyliśmy na kanapach leżących tancerzy Justina, na ziemi kubki, rozwalone chrupki, płatki owocowe.
Przeszliśmy bezszelestnie ,docierając do swojego celu. Weszliśmy do pokoju i zdjęliśmy z siebie kurtki i buty. Usiadłam na łóżko rozwiązując buty. Podobnie zrobił Justin ,po czym rzucił je w kąt. Ja swoje odstawiłam przy drzwiach. Koło drewnianej półki. Zdjęłam z siebie sweterek i położyłam na łóżko.

- Chyba nie będziesz spała w jeansach ,co skarbie?
- No a w czym mam spać? Nie wzięłam nic na przebranie, prócz czystej bielizny.
- Jutro coś kupimy. A dzisiaj założysz moją koszulkę i spodenki - Justin uśmiechnął się i wyciągnął z półki ubrania.
- Dziękuję - odpowiedziałam gdy mi je podawał.

Zdjęłam z siebie białą koszulkę i spodnie. Zniknęłam za drzwiami łazienki. Wzięłam szybki prysznic ,po czym wyszłam z łazienki i zajęłam miejsce koło Justina, który już lekko usypiał.

- Dobranoc skarbie - pocałowałam go w usta
- Dobranoc.

Justin mocno przysunął mnie do siebie ,byliśmy zetknięci ze sobą ciałem. Czułam jego oddech na swoim karku i  dłoń obejmującą  mój brzuch.  Mogłam zasnąć spokojnie. Obudziłam się przed Justinem. Wyślizgnęłam z jego ramion i wyszłam do kuchni ,mając ogromną ochotę na herbatę. Wyszłam z pokoju i skierowałam się kuchni. Szperając po szafkach znalazłam herbatę malinową, włożyłam saszetkę do kubka i wstawiłam wodę. Usiadłam na skórzanych kanapach,które były już puste. Woda powoli zaczęła się gotować. Wstałam i zalałam swoją herbatę. Usłyszałam kroki ,odwróciłam się z nadzieją ,że to był Justin. Złudne myśli. Był to Scooter starałam się mu nie wadzić ,nie odezwałam się prawie wcale. Poza powiedzeniem dzień dobry. Usiadłam na kanapie i zaczęłam pić swoją herbatę. Scooter stanął na przeciw mnie i zaczął

- Jeśli przez Ciebie nie osiągnie nic ,to Cię zniszczę.
- Zobaczymy czy się odważysz, nie jesteś zbyt pewny siebie?
- Ja? Ależ skąd, osiągnąłem więcej niż możesz sobie wyobrazić, i mam na koncie zdecydowanie więcej niż Ty.
- Wiesz ,że w życiu nie chodzi ile ma się na koncie tylko ile w sercu i głowie? A co do tego jestem pewna, że  ja zdecydowanie więcej posiadam.
- Nie bądź zbyt przemądrzała.
- Nie jestem, po prostu wiem co mówię. Czy to,że jesteś taki oschły do mnie to jest spowodowane tym,że  a) masz jakiś kompleks na swoim punkcie b) długo nie uprawiałeś seksu czy może jednak c) masz małego?

W tym momencie poczułam silne uderzenie na swoim prawym poliku. Scooter uderzył mnie w twarz z całą siłą, a po "kuchni" rozległ się plask. Scooter usiadł do stolika jak gdyby nigdy nic. Kilku ludzi z ekipy Justina weszło do  kuchni. Scooter położył dłoń na moim kolanie co było już zbyt dużym przegięciem.  Jego dłoń wędrowała pod spodnie. W końcu gdy jeden z ekipy zaczął do niego mówić Scooter wziął dłoń i zatracił się w rozmowie. Mój polik wciąż był zarumieniony. Wstałam z miejsca, chwyciłam w dłoń kubek z gorącą herbatą, niemalże wrzątkiem. Podeszłam od strony Scootera, który niczego nie świadom,nie zauważył gdy obok niego stanęłam. Mój kubek przechyliłam w dół, a zawartość z niego czyli cały wrzątek wylał się na krok Scootera. Herbata leciała ciurkiem aż do samego dna, w powietrzy było czuć maliny. Scooter zwinął się z bólu. A ja wypuściłam swój kubek z dłoni ,wprost na jego poparzenie.

- Nie będziesz mnie bił, zrozumiałeś?! - w tym momencie moje palce zacisnęły się na jego polikach, a paznokcie raniły jego twarz , widać było łzy w jego oczach.
- Tak - powiedział piszczącym głosem

Wyprostowałam się i odwróciłam. Zauważyłam ,że Justin przyglądał się całej sytuacji.

- Kate co Ty tu robisz?
- Justin ja, On, mnie uderzył, i dobierał się. Musiałam, przepraszam.
- Co zrobił?! - Justin uniósł ton
- Uderzył mnie
- Scooter! Musisz dobierać się do wszystkiego co się rusza?!
- Justin,ja nic nie zrobiłem!
- W dodatku ją uderzyłeś! Kto Cię kurwa do tego upoważnił!?

Justin podniósł rękę i wymierzył Scooterowi cios prosto w twarz. Z jego nosa wylał się niemalże strumień krwi.Scooter nie pozostal jemu dłużny,wymierzył silny cios w brzuch. Justin chciał uderzyć drugi raz, jego tancerze nie dali mu już dostępu do tego, odciągnęli go od Scootera i zabrali do innego pomieszczenia. Poszłam za nimi. Zostałam sama z Justinem w pokoju. Kucnęłam między jego nogami ,opierając się o kolana. Spojrzałam prosto w jego twarz

- Justin, to nie było nic takiego, sama się obroniłam.
- Nie pozwolę,żeby jakikolwiek facet Cię dotknął. Rozumiesz?
- Tak ,skarbie rozumiem.

Justin schylił się do mnie i pocałował delikatnie w usta ,powoli podnosząc mnie. Po chwili znalazłam się już na jego kolanach. Dzieliły nas tylko dwa kawałki materiału ...


JUSTIN

Cieszyłem się,że sprawę z badaniami mamy już za sobą. Uwielbiałem spędzać z nią czas i nie wyobrażam sobie nas jako rodzeństwa.  Mimo,że zawsze troszczę się o nią jak przyjaciel, kocham jak mąż a  bronię jak brat. Uwielbiam nasze spacery w milczeniu. Jeśli możesz z kimś milczeć ,możesz z nim wszystko. Uwielbiałem to jak tuliła się do mnie gdy razem spaliśmy. To jak czule mnie całowała. To jak mówiła do mnie , to jak mnie traktowała.  Uwielbiałem dzielić się nią jedną kołdrą,mimo,że większość mi zabierała, uwielbiałem to ,gdy przebudziłem się w nocy i zobaczyłem jak smacznie spała. Uwielbiam każdą sekundę spędzoną z nią. W jej ramionach, przy jej ciepłym ciele, przy jej gładkiej skórze, porcelanowej cerze, uśmiechu niczym z nieba. Uwielbiałem to jak cicho wymykała się z pokoju. Mimo,że tego ranka skończyło się to tragicznie dla niej. Kate po przejściu do pokoju,zaopiekowała się mną. Tylko przy jej spokojnym głosie się dało odetchnąć i spojrzeć na sytuację z innej strony. Kate klęknęła między moimi kolanami i mówiła do mnie cicho,dając mi ukojenie.  Pociągnąłem Katherine w górę na swoje kolana. Pochyliłem się do pocałunku. Lekko rozchyliła wargi a ja się w nie wpiłem. Po czym po kilku minutach oderwałem się od niej.

- Kate?
- Tak?
- Skąd masz krew na ustach?

W jednej chwili dowiedzieliśmy się obydwoje skąd płynęła krew. Kate szybko zeszła z moich kolan a ja pochyliłem się w dół, a z moich ust wypływała krew. Katie pobiegła do łazienki i wróciła z miską i ręcznikami.

- Jedziemy do szpitala?
- Nie - odpowiedziałem - To minie.

Pochyliłem się nad miską i wypluwałem coraz to większe porcje krwi. Kate klęknęła przy mojej misce ,głaskając mnie po rękach.

- Może jednak? - ponownie starała się poprosić
- Nie ,Kate, nigdzie nie jadę.

Krew zaczynała lecieć coraz mocniej, uspokajała się, i znów coraz mocniej. Nie wiedziałem co jest tego przyczyną i skąd leci ,ale czułem ,że w najbliższym czasie dowiem się wszystkiego dokładnie.



________________________________________________________________________________

I jak kochani ,może być 40 rozdział ?  <3 

KOMENTUJCIE ,TAK ŁADNIE JAK POD POPRZEDNIM <3











poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 39

JUSTIN

Pojechałem do swojego domu, w którym czekał już na mnie Scooter z ekipą.

- Jedziemy
- Co? Gdzie?
- Spakowaliśmy Cię, będziesz teraz dwa tygodnie poza krajem
- Ale
- Nie ma ale, spakowany, ruszamy.
- Nie pożegnałem się
- Nie umierasz, wrócisz za dwa tygodnie.
- Muszę jechać?
- A kto ma zamiast Ciebie wystąpić,skoro bilety wyprzedane?
- Chodźmy - wysapałem

Wziąłem swoje torby i wyszedłem przed dom. Stałem chwilę ze swoją ekipą czekając ,aż nasz trasowy autobus przyjedzie.  W końcu po dwudziestu minutach zajechał nasz autobus. Wszyscy wsiedliśmy. Udałem się od razu do swojego "pokoju" był mały, ale bynajmniej cały dla mnie. Zamknąłem za sobą drzwi i przebrałem się w luźne dresy, białą koszulkę, adidasy , założyłem czapkę . Czułem jak autobus rusza. Klasyczne szarpnięcie. Wyszedłem z pokoju i zająłem miejsce na czerwonych ,skórzanych kanapach.
Włączyłem telewizję i zrobiłem sobie kolację. Wszyscy siedzieli u siebie. Wsypałem czekoladowe płatki do czerwonej ,okrągłej miski, i zalałem je mlekiem. Włożyłem do mikrofalówki i po dwóch minutach wyjąłem gorące płatki.  Usiałem przy stoliku, chwyciłem łyżeczkę w dłoń i włożyłem do miski. Nabrałem porcję i włożyłem do ust. Pogryzłem i przełknąłem. I tak kilkanaście razy,aż cała zawartość miski zniknęła.
Odstawiłem ją do zlewu. Poszedłem do okna i zobaczyłem ośnieżone ulice.  Pary tulące się do siebie.  Dziewczyny, przecierające śniegiem twarz swoich chłopaków. Chłopaków, ogrzewających swoje wybranki. Pijących gorącą czekoladę ludzi. Zapragnąłem być przy Kate, spędzać z nią tak czas. Siedzieć wspólnie w domu, przy filmie, pijąc gorącą czekoladę,jedząc pianki, żelki,śmiejąc się.  Ulice były pokryte śniegiem, lampki w witrynach sklepowych paliły się na miliony różnych barw. Ozdobne laseczki cukrowe wisiały na choinkach. Każdy potrzebuje czasem odpoczynku. Nawet kochankowie potrzebują odpocząć ,daleko od siebie. Po tym wszystkim co przeszliśmy, ja zmienię się dla Ciebie. To jest spokojne poddanie się,pośpiechowi dnia. Kiedy żar kołysanego wiatru ,może zostać ugaszony. Zaczarowana chwila i widać to na wylot. Temu niespokojnemu wojownikowi wystarczy tylko z Tobą być. I czy czujesz miłość,tego wieczoru? Jak ułożyła się do spoczynku. To wystarczy,ani królowie,ani włóczędzy, uwierzyli... Najmocniej na świecie. To jest czas dla wszystkich. Jeśli Oni się dowiedzą,że pokrętny kalejdoskop ,wszystkim kręci.
To jest rym i przesłanie ,dla dzikich przestrzeni , kiedy serce tego zwariowanego podróżnika,zabije w tym samym czasie co Twoje. I czy czujesz miłość tego wieczoru? To jest tu gdzie my. Temu wędrowcy z szeroko otwartymi oczami wystarczy,że dotarliśmy tak daleko.  Dzisiaj będzie ten dzień , w którym przypomnę Ci o przeszłości. Dotychczas powinieneś już chyba...  Zrozumieć ,co musisz zrobić.  Wyłączyłem telewizję i zgasiłem wszystkie światła. Autobus dalej jechał. Słyszałem od kierowców dochodzący śmiech. Dobrze się bawili, bynajmniej mieli co robić. Zgasiłem ostatnie światło, przy oknie, i wszedłem do swojego pomieszczenia. Pozbyłem się z ciepłego ciała koszulki i dresów. Czapkę odłożyłem w szafkę  obok łóżka, podobnie jak buty. Usiadłem na brzegu łóżka i sięgnąłem po telefon. Znów ją zostawiłem bez pożegnania. Na całe dwa tygodnie... Odblokowałem telefon i wysłałem jej sms'a z przeprosinami i wyjaśnieniem. Odłożyłem go pod poduszkę. Zasłoniłem okno ,żeby mi nie padało światło na twarz i położyłem się na łóżku. Zakryłem się kołdrą i  usnąłem.


KATHERINE


[ WŁĄCZCIE : PODKŁAD 1
#1

Byłam w swojej sali od historii . Miałam dzisiaj ważny sprawdzian .  Nauczycielka weszła do sali minutę przed dzwonkiem ,żeby móc nam rozdać testy na czas .  Za nią wparadował do sali chłopak .

- Zdejmij okulary Bieber i zajmij miejsce - rzuciła nauczycielka
- Już już  , co za spina  - odrzucił od niechcenia  .
- Macie równe 45 minut na napisanie sprawdzianu który wpłynie w 50 %   na waszą ocene roczną .
Justin zaśmiał się i wyjął długopis rzucając plecak pod ławkę .
- Bieber tylko bez przekrętów .
-Ależ oczywiście proszę Pani . Co złego to nie ja .
Nauczycielka spojrzała na niego krzywo wręczając ostatnią kartkę uczniowi .
-Zaczynamy- dodała  .
Wszyscy skupili się na swoich testach , każdy chciał wypaść jak najlepiej . Miałam tylko nadzieję ,że pójdzie mi dobrze. Spoglądałam na te wszystkie zagadnienia i wszystko mieszało mi się w głowie .
Otrząsnęłam się po  5 minutach spoglądając dokładnie od początku na kartkę . Zaczęłam powoli odpowiadać na pytania , widząc jak co chwila głowa Justina pochyla się nad moją kartką .
- Bieber ,co ja Ci mówiłam ?
- Już nie będe .
- Jeszcze raz i do wychowawcy .

#2


 Weszłam do sali historycznej .

Gdzie zjawił się również 5 minut później Justin, jego dziewczyna  a za nimi nauczycielka .
- Bieber , pierwszy raz na czas - powiedział z ironią w głosie .
- Niech Pani  zaczyna lekcję , nie czas na drwiny
- Czyżbyś pierwszy raz się odniósł do mnie z szacunkiem ?
Justin zamilknął i odwrócił się w stronę swojej partnerki . Nawet nie śmiałam spojrzeć na nich przez całą lekcje w obawie ,że znowu sobie coś ubzdura i nie będe mogła oddychać .


#3


Po drodze zaczepił mnie Justin . To była osoba którą chciałam najmniej widzieć .
- Hej , unikasz mnie ? -zapytał zdziwiony .
- Hej - powiedziałam ściszonym głosem - Nie,ależ skąd .
- Wczoraj  uciekłaś widząc mnie idącego z naprzeciwka .
- Mocny argument - zaśmiałam się cicho
- Więc ,co jest na rzeczy ?
- Nic , wybacz muszę iść .
 Zamknęłam szafkę widząc jak jego dziewczyna zbliża się do nas ze swoją świtą .  Podszedł do niej i przywitał się . Na co Ona  rzekła :
- Skarbie co robiłeś z tą małą zdzirą - powiedziała zgłośnionym tonem . Tak ,żeby wszyscy usłyszeli
Odwróciłam się w ich stronę .
- Tak o Tobie mówie - skierowała dłonią w moją strone - Widziałam co robiłaś wczoraj .
- Ta , niby co widziałaś ?
- Jak robiłaś loda wczoraj swojemu chłopakowi - dodała drwiąc.
- Słucham?! Nic takiego nie miało miejsca .
Zaśmiała się .
- Wstyd Ci ?
- Nie, nic takiego nie było .
- Widziałam maleńka, teraz wszyscy wiedzą ,że jesteś szmatą .
Podeszła do mnie i szepnęła na ucho .
- Mówiłam ,żebyś się do niego nie zbliżała .
Po czym klepnęła mnie w pośladek . Zdziwiłam się i uciekłam stamtąd .
- Czemu to zrobiłaś ? - zapytał Justin
Ruszył w moją stronę
- Leć do tej zdziry , proszę bardzo . Ja się i tak nigdzie nie wybieram .
Machnął ręką i pobiegł za mną .
- Kate czekaj !  Kate .!
- Daj mi spokój .
- Czekaj ! - krzyknął .
- Czego chcesz ?
- Nie chciałem ,żeby Ona to mówiła ,starałem się ją powstrzymać ,ale gdy się czegoś uprze nie ma bata,żeby tego nie zrobiła . Przepraszam za nią .
- W dupie mam Twoje przeprosiny . Teraz Ona zniszczy mi życie , przez Ciebie.
Z moich oczu wydobyła się słona substancja . Uniósł moją brodę . Spojrzałam prosto w jego czekoladowo piwne oczy .
- Mała ...


#4


Stałam tam bez ruchu patrząc w jego oczy . Ale po chwili na szczęście otrząsnęłam się . Telefon zadzwonił  , na wyświetlaczu Jake . Justin zapytał namiętnym głosem :

- Twój chłopak ?
- Owszem .
Odwróciłam się od niego i odebrałam telefon
- Tak kochanie ?
- Będę za 5 minut  pod Twoją szkołą .
- Dobrze , czekam .
Po czym Jake się rozłączył .
- Muszę iść Justin .
- Do niego ? - spuścił głowę na dół
- O co Ci chodzi ? 
- O nic - zaśmiał się i spojrzał na mnie
- Powodzenia z Nadin , licze ,że przeżyjesz . Możemy zostać przyjaciółmi .
- Chętnie - uśmiechnął się i podał dłoń
- To narazie - również podałam dłoń .
Odeszłam od niego . Mam nadzieję ,że wszystko co robił nie zmierzało ku romansowi.
Na szczęście powiedziałam mu na czym stoimy i ,że nie ma co robić sobie nadziei .

#5

Po drodze do niego spotkałam Justina 

- Hej! - powiedział uradowany 
- Hej hej . Wybacz nie mam za dużo czasu . 
- Ślicznie wyglądasz - dodał 
- Dziękuje 

#6

Spojrzałam przez dziurke w drzwiach okazało się ,że to Justin . Otworzyłam więc drzwi i wpuściłam go.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam :
- Do taty ? Znaczy do szefa ?
-  Tak , w sumie tak . Mam da niego te diamenty .
- Jakie diamenty ?  Niedawno mu przyniosłam jedne .
-  Długa historia . Poza tym nie wiem czy mogę Ci to powiedzieć .
- No wiesz co - machnęłam dłonią niechętnie - Też jestem  w to zamieszana
Na chwilę zapadła cisza . Niezręczna cisza .
- Ładnie wyglądasz - przeszedł na nowy temat z uśmiechem
- Dziękuję właśnie wychodzę . Mógłbyś mnie przepuścić ?
Przeszłam koło jego ramienia , chcąc chwycić za klamkę .
- Gdzie , jeśli można wiedzieć .
- Nie można - zaśmiałam się i wystawiłam język
Po czym Justin mnie w niego lekko ugryzł  .
- Nie za dużo sobie pozwalasz ? - zapytałam .
- Nie . Wiem,że tego chciałaś - zaśmiał się
Uśmiechnęłam się przewracając oczami zabawnie .
- A nie ?
- Może może - zaśmiałam się
- Na dworze nie jest tak ciepło na taki strój . Nie możesz w nim wyjść .
- Byłam w ogrodzie i jest ciepło .
- Zdaj się na mnie będzie padać .
- Ehem , to pójdę się przebrać pogodynko .
- Okej , pójść w ogóle z Tobą na te zakupy ?  Będę ochroniarzem .
- Nie trzeba. Chociaż w sumie możesz, nie będziesz ochroniarzem, będziesz mi nosił siatki .
- Hahahahahah oczywiście . Nie licz na to mała .
- Jeszcze zobaczymy - uśmiechnęłam się łobuzersko
- Nie , nawet jeśli się tak uśmiechać
- Poniesiesz ! Albo rozwalę Ci łeb - przyłożyłam mu do głowy palce złożone jakbym trzymała broń

Obydwoje równo zaczęliśmy się śmiać .

#7 

W końcu naszedł dzień pogrzebu od rana byłam rozkojarzona . Justin przyszedł godzinę przed pogrzebem.
Pocieszał mnie. Między nami rodziło się dziwne  napięcie.  Nie chciałam ,żeby tak wychodziło . Nie powinnam tego robić . Nie w tym dniu .  Justin złapał mnie za rękę i powiedział ,że wszystko będzie dobrze . Po czym pocałował mnie w usta . Nie wiedziałam czy powinnam ale odwzajemniłam jego pocałunek .
W moim brzuchu zrodziły się motylki czułam się winna . Ale to było silniejsze ode mnie, po pocałunku pierwszy raz od trzech dni uśmiechnęłam się . Odwróciłam się i uciekłam na dół po swoją torebkę . Mam nadzieję,że to był jednorazowy pocałunek . Wyszliśmy obydwoje przed dom . Złapałam mocno Jusa za ręke ,żeby nie zemdleć  , po 30 minutach byliśmy w kapliczce . Weszłam do niej sama, Justin usiadł z tyłu .
- Dziękuję ,że byłeś .
- Zawsze - uśmiechnął się .

Wróciliśmy do domu . Usiadłam  w swoim pokoju  z Justinem na łóżku .

-Wiem co chcę teraz zrobić !
Justin spojrzał na mnie wielkimi oczyma  . I złapał mnie za udo .
- Więc co chcesz robić ?
- Nie to idioto . Chcę gdzieś iść .
- Gdzie ? - zapytał .
- Zobaczysz

#8

Odleciał... Tak bardzo pragnęłam ,żeby został ,żeby czuć jego bicie serca, jego dotyk na mojej zimnej skórze. Chciałam po prostu ,żeby był. Po kilkunastu godzinach zadzwonił do mnie


- I jak skarbie się czujesz?
- Najgorzej jest wieczorem, kiedy kładę się do łóżka, wkładam słuchawki w uszy i zaczyna się bit. Wtedy wszystko mi wraca. Słowa piosenki gdzieś odpływają i pojawia się Twoja twarz, przypominają mi się różne sytuacje związane z Tobą, wyobrażam sobie naszą przyszłość.. i wtedy do oczu napływają mi łzy. Serce ściska się całej siły i braknie oddechu, bo przecież nie byłam w stanie Cię przy sobie zatrzymać.
Westchnął ciężko i życzył mi dobrego snu.

#9



Justin zrozumiał ,że mam dość delikatnych zagrywek. Jedną dłoń złożył na moich plecach a drugą ścisnął moją pierś i zaczął poruszać szybko i mocno. Próbował mnie całować,lecz jęki nie pozwalały mi odwzajemnić pocałunku. Justin zajął się moją szyją podczas gdy ja jedną ręką ściskałam jego pośladek a drugą drapałam plecy. Byłam pewna ,że będzie miał rany ,ale skoro było to przyjemne to czy te rany były ważne? 

Gdy poczuł ,że moja pochwa zaczyna się zwężać a ja ani na chwilę nie przestawałam jęczeć , podniósł mnie i przycisnął do stołu,który znajdował się w jego pokoju.  Złapał mnie mocno za biodra i dał z siebie wszystko.
Nagle zaczęłam krzyczeć. Złapałam się za piersi i mocno je ścisnęłam. Moje plecy wygięły się w łuk a mięśnie mojej pochwy zaczęły uciskać jego penisa.  Czując to Justin zaczął wbijać się we mnie jeszcze mocniej , by po chwili wypełnić mnie swoim nasieniem. Gdy tego dokonał ciężko dysząc opadł  na mnie. 
Trwaliśmy w tej pozycji dość długo próbując dojść do siebie,każde z kolei próbowało. Głaskałam go delikatnie po głowie a On bawił się moją drugą dłonią delikatnie. W końcu wysunął się ze mnie ,wyprostował i pomógł mi wstać.  Zużytą  prezerwatywę wrzucił do kosza. Ubieraliśmy się w ciszy ukradkiem posyłając sobie spojrzenia. Gdy nasunął spodenki podeszłam do niego i mocno się przytuliłam.

#10 
W moim progu stał On, sam Justin Bieber. Nie potrzebne były nam słowa. Justin mocno objął mnie w talii i przyciągnął do siebie , całował z impetem moje wargi ,szyję ,ucho, obcałowywał moją twarz. Wskoczyłam na niego opierając się nogami o jego biodra. Jego dłonie zaś wodziły po moich plecach. Justin zaniósł mnie do pokoju.  Bez słowa znaleźliśmy się na łóżku, całował mnie tak namiętnie,że nawet nie zdążyłam zaprotestować. Machinalnie rozwarłam usta i pozwoliłam ,żeby jego język dotarł  głębiej, jego oddech przyjemnie pachniał miętową pastą do zębów oraz miętowym cukierkiem. Po chwili poczułam jego dłonie na swoich piersiach.

- A co z Carly?
- Nie myśl o niej teraz - wysapał

Zamiast go odepchnąć poddałam się temu dotykowi. Szybko moje ciało zwilgotniało a sutki stały się twarde.
Justin rozpiął guziki bluzki i przez stanik mocno złapał mnie za prawą brodawkę i pociągnął. Poczułam ból  połączony z rozkoszą. Musiałam przyznać,że wie czego potrzebuję kobieta. Miałam rozchylone nogi, po czym usłyszałam rozpinanie zamka błyskawicznego, zostałam pozbawiona spodni.  I wszelkich wątpliwości również. Justin ściągnął moje majtki, kiedy znalazły się na kostkach usłyszałam jak rozpina swoje spodnie , cierpliwie czekałam,żeby poczuć jego członka w sobie. W końcu poczułam mocne pchnięcie , nogi ugięły się w rozkoszy. Było niewyobrażalnie dobrze. Justin trzymał mnie za biodra  a jego penis rytmicznie niczym automat wypełniał mnie i wysuwał się za każdym razem prawie cały czas przy okazji drażniąc łechtaczkę. Wystarczyło kilkanaście sekund bym doszła do orgazmu. Fala dreszczów rozlała się po całym ciele ,aż do opuszków palców u stóp ,krzyczałam jak szalona. Moje nogi stały się tak słabe ,że prawie opuściłam je na ziemię. Ale penis Justina nie przestawał nawet na moment pchać mojej pochwy. Po chwili poczułam strumień gorącej spermy wytryskujący wewnątrz mnie i gorączkowe ,pospieszne pchnięcie penisa. Uwielbiałam męski orgazm. Jego zwierzęca dzikość i gwałtowność. Po ostatnim skurczu penisa,Justin wyciągnął go z mojej pochwy. Padł z bezsilności obok mnie i splótł nasze dłonie w jednym uścisku. Położyłam głowę na jego torsie i pocałowałam go. Leżeliśmy tak bez słowa aż obydwoje przymknęliśmy oczy i zasnęliśmy. Obudziłam się z nadzieją ,że gdy się odwrócę ujrzę Justina obok siebie. Niestety nie zastałam go już. Była 8.00 rano, a ja leżałam naga,skrępowana , zniesmaczona w łóżku, bez niego.
Zaczęłam panicznie wołać jego imię, niestety nikt się nie odezwał ani nie pojawił .
Wstałam okryta prześcieradłem i ślamazarnym krokiem podeszłam do swojego laptopa na którym wisiała żółta samoprzylepna naklejka z napisem : Wybacz, nie mogę. Nie powinniśmy .Kocham Cię. 


Pamiętam każde nieśmiałe spojrzenie jakie wymienialiśmy. Te wspomnienia rodziły się w mojej głowie.  Ja i Justin w tym momencie ,razem. Szliśmy za rękę,przez park. Śnieg opatulał nasze skronie i włosy. Justin mocno przywarł do mnie i pocałował mnie w czubek nosa. Uśmiechnęłam się czule. Zakochałam się w nim, całą sobą. Kochałam go, każdego dnia coraz bardziej. Mocniej , więcej. Nie wystarczało mi to,że spotykaliśmy się raz w dniu. Chciałabym ,żeby był ze mną każdego dnia, o każdej porze. Justin pociągnął mnie za rękę i szliśmy dalej, milczeliśmy, każde miało natłok myśli.  Zamknęłam oczy a Justin objął mnie w talii. Skierowaliśmy się na plaże.  Mimo chłodnej pory roku ,to wciąż było nasze ulubione miejsce.  Usiedliśmy niedaleko brzegu, na skałkach. Śmialiśmy się, jedliśmy ciastka, zapijaliśmy je marchewkowo - bananowym sokiem. Patrzeliśmy jak słońce chowa się pod linią wody.  Czapka ,którą miałam założoną na głowie ,zwiał mi wiatr, Justin wstał po nią i zszedł niżej. Jego noga niestety  stąpnęła źle , po czym Justin upadł,uderzył głową o wystającą skałę, i upadł na lód, który znajdował się na wodzie. Zbiegłam na dół, wchodząc na lód, usłyszałam cichy brzęk, brzmiało jakby lód miał zacząć pękać. Nie przejęłam się tym, szłam dalej , kucnęłam przy ciele Justina i starałam się go obudzić. Otworzyłam mu oczy i spojrzałam w nie ,pustka, jego oczy kompletnie zbielały , moja twarz zalała się łzami. Zaczęłam krzyczeć. W okół nas była pustka, nie widziałam już nawet w oddali skał. Byłam tylko ja i Justin. Poklepałam go po twarzy, nie reagował. Lód zaczął pękać. Po chwili obydwoje znaleźliśmy się w wodzie. Moje ciało jak i jego zaczęło tracić temperaturę.  Justin szedł na dno, starałam się go wyciągnąć i położyć na lód. Niestety... byłam za słaba.  Moja skóra,powoli stawała się sina. Zaczęłam wraz z Justinem iść na dno. Fala pokrywała moją twarz. Poczułam chlust prosto w twarz. 

Przebudziłam się. Nade mną stali rodzice, a obok nich Casie. Tata trzymał szklankę wody w dłoni. 

- Kate! 
- Co się stało?
- Zasłabłaś, zadzwoniliśmy do lekarza, kazał nam chlusnąć Ci wodą w twarz,żebyś ocuciła się. 
- Co wcześniej się stało?
- Nie pamiętasz?
- Nic a nic. Kompletnie.

Mój telefon wibrował, wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.  Wiadomość od : Justin

- Kim jest Justin?
- Nie wiesz? 
- Nie, skąd miałabym?

Moje ciało osunęło się z kanapy na ziemię. Poczułam ból ,nasilający się  na poliku. Otworzyłam oczy zaślepiona.

- Kate. Tu Twoi rodzice - mówili powoli sylabicznie
- Wiem, głupia nie jestem. Co się stało? 
- Nie pamiętasz? Znowu pustka?
- Nie pamiętam,co się stało  przed chwilą. Pamiętam,że powiedzieliście mi, ach tak,że Justin to mój brat.
- Tak dokładnie - oznajmiła mama
- Jak możecie tak kłamać? 
- Nie kłamiemy! Twój tata miał małe skoki w bok, zanim mnie poślubił. 
- I co to ma do rzeczy? 
- To ,że może być ojcem Justina.
- I dlaczego teraz mi to mówicie?  Znów coś knujecie? 
- Katherine ,nikt nic tu nie knuje. Nie przyjmujesz do siebie prawdy.
- Chcę badań. Moje DNA, jego i taty.
- Po co?
- Chcę mieć pewność. Mamo,ja jestem z nim w ciąży. Nie mogę być jego siostrą, mimo,że z innej matki.
- To napisz do niego ,że chcesz próbkę.
- Wiesz co to dla niego będzie? Koszmar. Istny koszmar jak się dowie. Zrobię to po swojemu. 
- Jak uważasz.

Wstałam z kanapy i zaczęłam powoli iść do pokoju. Przez myśl mi nie przeszło,żeby Justin mógł być kimkolwiek z mojej rodziny. Nie ,nie ,nie!  To nie może być prawdą. To chore. Tak nie powinno być. Położyłam się na łóżko i chwyciłam w dłoń telefon. Chciałam zadzwonić do Justina,podpytać go o cokolwiek. Migała mi ikonka z wiadomością. Otworzyłam więc skrzynkę odbiorczą i zajrzałam w nieodczytaną wiadomość
 " Przepraszam skarbie,ale Scooter zabrał mnie w trasę. Nie złość się. Wrócę za dwa tygodnie. Kocham Cię"

Rzuciłam telefonem o poręcz łóżka i zakryłam twarz poduszkami. Wciąż nie chciałam wierzyć,w to co mówili rodzice. Głaskałam brzuch ,zastanawiając się jak to niby miałoby wyglądać. Dziecko z własnym bratem. 
Przez moją głowę przeszła mi myśl... aborcja.

Każdy kolejny dzień był dla mnie udręką. Krzątałam się z kąta w kąt. 

- Czym się denerwujesz? - zapytała mama 
- Głupio pytasz. Dziecko, te badania, boje się
- Może to nie Twój brat? To tylko taty podejrzenia. 
- A co jeśli?
- Pomyślimy ,gdy się wyjaśni wszystko.
- Łatwo mówić,co?
- No nic córeczko. Zmień pościel.  Masz na niej pełno włosów Justina.
- Mamo! Jesteś genialna!
- Ale co ja zrobiłam?


Zeszłam na dół do łazienki i sięgnęłam do białej szafki pod zlewem. Wyciągnęłam apteczkę a z niej trzy ampułki. Chwyciłam również trzy pary szczypiec.  Pobiegłam na górę i wyrwałam swój włos wraz z cebulką ,wsunęłam do ampułki i szczelnie zamknęłam. Patrzałam na prześcieradło szukając włosów Justina.

- Mam! - krzyknęłam - Tato! 
- Co? Nie wydzieraj się ,tylko chodź jak coś chcesz.

Pobiegłam do jego pokoju z dwiema ampułkami. 

- Daj mi włosy
- Co? O co Ci chodzi? 
- Daj mi włosy!
- Po co?
- Do badań - jednym ruchem wyrwałam mu włos z głowy. - Dziękuje, pa.

Wybiegłam z gabinetu, i poszłam do pokoju. Założyłam ciemne jeansy, militarną kurtkę i zbiegłam na dół. 

- Gdzie idziesz?
- Dowiedzieć się prawdy. 

Wsiadłam do swojego samochodu i od razu z ciężką nogą na gazie ,ruszyłam do szpitala.  Dojechałam do niego w tempie natychmiastowym. Dwadzieścia minut i byłam na miejscu. Przed szpitalem spotkałam kilku paparazzich. Pytali się po co idę, czy to ma związek z Justinem, i czy jesteśmy razem. Zakryłam twarz i przedarłam się do wejścia. Poszłam do informacji/recepcji . Zapytałam się czy jest mój lekarz. Powiedziała,że tak. Więcej informacji nie potrzebowałam. Pobiegłam do lekarza, wpadłam do niego niczym huragan Katrina.

- Oo Katie, co to robisz?
- Potrzebuje Pana pomocy.
- Coś z dzieckiem?
- Nie,z nim wszystko w porządku. 
- Więc o co chodzi?
- Wykona Pan ekspresowe badania DNA? 
- Nie sądzę, to nie do wykonania. 
- Ja muszę to teraz wiedzieć! - krzyknęłam
- Uspokój się. Jesteśmy w szpitalu. A po co Ci badania?
- Muszę sprawdzić,czy ojciec mojego dziecka to nie mój brat.
- Jezu, najszybciej za trzy dni. 
- Dobrze. Wyśle mi Pan je?
- Tak. 

Wyszłam ze szpitala i skierowałam się na plaże. Teraz budziła ona we mnie co najwyżej strach.  Bałam się ,że mój sen, moja bujna wyobraźnia. 

Kolejne trzy dni były dla mnie męką Pańską. Unikałam Justina jak ognia. Nie odzywałam się,nie odpowiadałam ,nie pisałam nic. Nie dawałam znaku życia. Nie wychodziłam z pokoju, zaczytałam się. Schodziłam tylko po jedzenie, i to nie zawsze. Często przynosili mi rodzice jedzenie do pokoju. Wiedzieli ,że życie towarzyskie teraz jest mi najmniej potrzebne. Około 11 rano ,usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam sama w domu, więc niechętnie,ale musiałam zejść na dół. Ktoś ponownie zadzwonił. 
- Idę ,idę. - krzyknęłam
Otworzyłam drzwi,a moim oczom ukazał się Pan w niebieskim ubranku z kopertą w dłoni. 

- Katherine Gomez ?
- Tak,to ja.
- Pani wyniki, proszę pokwitować.

Podpisałam się na jego tablecie i  zamknęłam drzwi ,życząc mu udanego dnia. 
Poszłam na górę i położyłam kopertę na łóżku. Chodziłam na około łóżka zastanawiając się jakie są wyniki i czy powinnam sama otwierać. Zdążyłam wziąć,prysznic,umalować się,aż w końcu zdecydowałam się,że otworzę. Wyszłam w ręczniku i turbanie do pokoju, usiadłam na łóżku. Chwyciłam dużą kopertę i wyjęłam z niej wyniki. Przewijałam każdą stronę,aż do momentu w którym zobaczyłam wynik....


JUSTIN

Kate w ogóle nie reagowała na moje telefony, sms'y, nie dawała znaku życia. Zacząłem się martwić. Wrzuciłem się w wir pracy, żeby zapomnieć o tym. I udawało mi się to,aż po tygodniu dostałem sms'a z zapytaniem.
W jakim mieście jesteś? 
To była Katherine, w końcu dała znać, fakt,że to tylko pytanie ,ale bynajmniej coś. 
W Paryżu.
Nie dostałem już tego dnia żadnej odpowiedzi.  Złapałem się za głowę i ubrałem się do końca.  Schowałem telefon w kieszeń i wyszedłem ze swojego pokoju.

- Idziemy młody. - Powiedział Scooter
- Tak ,już.

Wyszliśmy z autobusu. A moim oczom ukazały się same nastolatki, moje fanki. Uśmiechnąłem się ,na co zaczęły krzyczeć moje imię, piszczały. Było gwarno. Zdecydowanie za bardzo jak na moje uszy. Weszliśmy do hotelu ,w którym dzisiaj miała odbyć się konferencja.  Przebrnęliśmy przez tłum. Weszliśmy na wielką salę,gdzie uszykowane już były miejsca dla mnie i ekipy. Chwyciłem butelkę wody i zająłem swoje miejsce. Prezentowałem się godnie i dumnie. A przede mną stała tabliczka z moim imieniem i nazwiskiem. 
Porozmawiałem chwilę ze Scooterem ,jak mam odpowiadać, a czego unikać. Zrozumieliśmy się bez większych przeszkód. 

- Możemy zaczynać - oznajmił Scooter 

Na sali zrobił się hałas, każdy z reporterów chciał dojść do słowa. Scooter przebierał między najbardziej znanymi stacjami. Wybrał czarnoskórą kobietę w czarnej sukience, która prezentowała NBC.

- Więc, Panie Bieber, jakie ma Pan plany na przyszły rok?
- Kontynuowanie trasy koncertowej, nagranie nowej płyty, wydanie książki, wyprodukowanie kilku teledysków,i myślę,że możemy już poważnie podejść do projektu mojego filmu.
- Więc 2014 rok będzie bardzo zapracowany?
- Zdecydowanie
- Jak Pan znajdzie czas na umawianie się ze swoją dziewczyną, modelką Katherine Gomez?
- Czas dla przyjaciół zawsze się znajdzie. Oczywiście nie tyle co zawsze,ale kilka wolnych chwil z przyjaciółką można spędzić.
- Więc nie potwierdza Pan,że jesteście parą?
- Ale i nie zaprzeczam - zaśmiałem się

Kobieta usiadła na swoje miejsce. Następnie powstał mężczyzna z krajowej stacji

- Jak będzie się nazywała następna płyta?
- Breathe 
- Dlaczego tak?
- Jak wyjdzie, dowie się Pan po tytułach piosenek. 

Tak zleciała mi cała konferencja,siedzieliśmy w tym studiu, do 20.00 , byłem zmęczony. Podziękowałem wszystkim za obecność i wyszedłem. Przed hotelem stało kilku fanów. Zrobiliśmy sobie zdjęcia i podpisywałem swoje płyty. Wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy. Mieliśmy nocować blisko studia radiowego, w którym jutro będę dawał wywiad. Napisałem na TT ,jakie mam plany na jutro. I poszedłem pod prysznic. Umyłem swoje ciało żelem pod prysznic i wychodząc spod prysznica ,owinąłem sobie w okół bioder ręcznik i wyszedłem umyć zęby. 

- Justin? - krzyknął Scooter
- Co? 

Wszystko w autobusie zamilkło. Trzymając ręcznik na biodrach podszedłem do swoich drzwi. Rozległo się ciche pukanie. Otworzyłem drzwi,a moje oczy skierowały się na małą brunetkę, z  zapłakanymi czekoladowymi oczami. 

- Katherine ,co tu robisz? 
- Musimy porozmawiać. 
- Wejdź.

Usiedliśmy na łóżku a Katherine zaczęła wyjaśniać wszystko.  Nie mogłem uwierzyć uszom.

- I jest jeszcze coś Justin - dodała 
- Co? 


________________________________________________________________________________

I jak kochani podoba Wam się 39 rozdział ? :D  KOMENTUJCIE!

OSTATNIO SŁABO KOMENTUJECIE.. NIE WIEM CZY CZYTACIE :C

TRAILERY DO OPOWIADANIA! <3

#1 
#2
#3
#4 

KTÓRY WAM SIĘ NAJBARDZIEJ PODOBA ? :)


















niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 38

KATHERINE


Stałam tam jak ogłupiała ,nie wiedziałam czy powinnam iść czy zostać. Nie powinnam chyba w ogóle tam przychodzić.

- To kolejna Twoja laseczka na tydzień?
- Nie - powiedział stłumiony
- Na tydzień?
- Scooter ,odpuść sobie.
- Związki nie są dobre dla Twojego wizerunku - dodał
- W dupie to mam. To moje życie,mam prawo do szczęścia.
- Jeszcze nie pora na amory.
- Ta,kiedy będą? Gdy skończę trzydziestkę?!
- Być może. Ale teraz masz karierę ,więc pożegnaj się ładnie, i wracaj do pracy.


Scooter odszedł a Justin odwrócił się na pięcie w moją stronę.

- Kate, ja prze...
- Ćś, nie mów nic - przyłożyłam mu palec do ust. - Rozumiem, nie ma czasu na nas ,gdy pracujesz

Na twarzy Justina wymalował się smutek, a z mojej odeszły wszelkie kolory. Kąciki ust Justina opadły ku ziemi , jego brązowe oczy,zaszkliły się. Moja dłoń powędrowała po jego twarzy ,dotykając każdego pieprzyka, przetarłam kciukiem jego polik i pocałowałam go w drugi.

- Pójdę już, później się zobaczymy
- Nie gniewasz się?
- Nie, rozumiem ,jesteś zapracowany. Na razie.
- Kate, kocham Cię

Uśmiechnęłam się czule i odwróciłam się. Wyszłam zza kurtyny i skierowałam się do wyjścia. Dzwonek w szkole wydał dźwięk, dziewczyny wybiegły ze swoich sal ,biegnąc na salę,gdzie Justin dalej miał grać. Dziewczyny omal co mnie nie poturbowały. Bałam się co będzie na sali. Wyszłam bezpiecznie ze szkoły i poszłam do sklepu. Wchodząc do niego spotkałam kilka dziewczyn ,które pochwaliły mnie za moją pracę i to,że dzielnie wszystko znoszę. Ucieszyłam się i podziękowałam im za miłe słowa.  Odeszłam i skierowałam się w stronę gazet. Spojrzałam lekko w  górę i  zobaczyłam swoją okładkę. Na mojej twarzy wymalował się uśmiech , chwyciłam ją w dłoń i od razu poszłam do kasy. Kupiłam wszystko co musiałam ,no i oczywiście gazetę. Wróciłam do domu i usiadłam wygodnie na łóżku. Czytając każdy artykuł,dokładnie po dwa razy. Wczytałam się w każde słowo, podziwiałam swoje zdjęcia, wyszłam na nich niemalże doskonale. Najbardziej spodobało mi się to w kolorowym kombinezonie. Chciałam się pochwalić Justinowi, nawet tego zrobić nie mogłam. Był zajęty. Wiem,że teraz Scooter zrobi mu tak napięty grafik,byleby było najmniej czasu dla nas.  Ponownie zaczęłam czytać artykuł, przewinęłam na następną stronę,na której również znajdowałam się ja. Tym razem z reklamą perfum. Kolejny uśmiech wymalował się na mojej twarzy.  Wczytałam się ponownie w artykuły o mnie gdy nagle mój telefon zaczął dzwonić na wyświetlaczu pojawiła się Kim, moja agentka. Wzięłam do dłoni telefon, przesunęłam palcem po ekranie aby go odblokować i wcisnęłam zieloną słuchawkę.

- Halo ?
- No hej. W końcu dodzwoniłam się. Miałam ostatnio problemy z telefonem.
- Najważniejsze ,że już gra. Co chciałaś?
- No więc, gadałam z jednym managerem i okazuje się,że musisz mieć faceta ,żeby zdobyć popularność.
- Ale ja mam chłopaka
- Oj ten będzie udawany, taki związek. Spotkasz się z nim dzisiaj o 16.00
- Ale ,ja nie umiem udawać.
- Będzie dobrze. Macie powoli rozpalać związek,z resztą dowiecie się wszystkiego na wspólnym spotkaniu.
- Ale kto to ma być? - zapytałam

Połączenie zostało przerwane ,odezwała się automatyczna sekretarka. Dostałam tylko sms'a z miejscem spotkania. Nie wiem czy powiedzieć o tym Justinowi. Ostatecznie ,nie powiedziałam. Nie chciałam mu stresów przysporzyć. Powiem mu gdy dowiem się ,co i jak, i w ogóle z kim.
Na zegarze dobijała powoli 16, przebrałam się w luźne ciuchy ,i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i pojechałam w wyznaczone miejsce.  Przed drzwiami restauracji czekała na mnie już Kim.

- Hej.
- Cześć - odpowiedziałam z niesmakiem
- Co się stało?
- Czuję się nieswojo będąc tutaj. Mam chłopaka, i nie powinnam tego robić.
- Przestań ,musimy Cię po prostu bardziej wypromować.
- Jest dobrze jak jest.
- Nie ,nie jest.

Pociągnęła mnie za rękę i weszłyśmy do restauracji.  Zajęłyśmy miejsce przy stoliku.

- Ech spóźniają się.
- Może wcale nie przyjdą, może się wystraszył,że jestem szpetna czy coś,i nie będzie chciał mieć udawanego związku, pasuje, mi owszem. - podniosłam się z krzesła chcąc zabierać torbę
- O a oto i są, Kate wstań ładnie, nie wygłupiaj się

Moim oczom ukazał się Scooter i jego podopieczny, mój prawdziwy chłopak.

- Justin?
- Kate?

Obydwoje powiedzieliśmy w równym tempie swoje imiona.

- Znacie się? - zapytała Kim
- Oczywiście ,że się znają - oznajmił Scooter - Przecież to nasze gołąbeczki

Staliśmy z Justinem, jak dwa słupy soli,nie odzywając się i słuchając jak Kim wymienia zdania ze Scooterem.

- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?
- A Ty to co? Nie byłaś o wiele lepsza.
- Ja nawet nie wiedziałam z kim mam się spotkać
- Tak samo i ja. Chciałem Ci powiedzieć to jak sam się czegokolwiek dowiem
- Oj skarbie. Czyli wychodzi na to,że teraz nagle możemy się publicznie spotykać?
- Najwyraźniej.
- Justin, Kate - powiedziała Kim
- Tak?
- Usiądźcie do nas

Jak nakazała obydwoje usiedliśmy ,każde przy swoim managerze.

- Więc plan jest taki, spotykacie się od dzisiaj, ale bez amorów na razie. Niech ludzie się domyślają co może między wami być.
- Ale jak mam się powstrzymać od łapania za dłoń własną dziewczynę?
- Jakoś musisz, rozpalajcie swój związek od początku.

Obydwoje przytaknęliśmy po czym wyszliśmy z restauracji. Justin odruchowo złapał mnie za rękę.
Scooter odkaszlnął ,i dłoń Justina od razu puściła moją z uścisku. Kąciki moich ust opadły w dół.

- Kilku paparazzich jest przed restauracją, rozmawiajcie i pod koniec się przytulcie.
- Okej.

Wyszliśmy przed restaurację,a paparazzi zaczęli robić zdjęcia. Justin odprowadził mnie do samochodu. Otworzył mi drzwi ,przytulił mnie i szepnął na ucho ciche Kocham Cię ,przepraszam za ten cyrk.
Uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu ,po czym od razu ruszyłam. Paparazzi nie przestawali robić zdjęć. Wyjechałam z parkingu i wjechałam na drogę. Od razu ruszyłam w stronę swojego domu. Chcąc uniknąć konfrontacji z nimi przed domem Justina.


JUSTIN


Katherine była ostatnią osobą ,którą mogłem podejrzewać o pojawienie się w restauracji. Ale cieszyłem się,że bynajmniej będziemy mogli publicznie spędzać więcej czasu. Głupio mi za zachowanie Scootera, traktuje ją jak zwykłego szkodnika, nie wiem w czym mu Ona przeszkadza. Jest dla niej obraźliwy, chamski, niemiły. Ustaliliśmy wszystko z nimi w restauracji ,po czym wyszliśmy z niej. Przytuliłem Kate czule, nie na pokaz, zawsze ją tak przytulałem, po czym wyszeptałem jej kilka słów od siebie. Wsiadła do auta i odjechała. Ja zrobiłem podobnie.  Wróciłem do domu, po czym od razu chwyciłem za telefon i wybrałem numer Kate.

- Halo? - zapytała cicho
- Hej skarbie. Jak się czujesz?
- Dobrze, czemu pytasz?
- Głupio czuję się po tej sytuacji. Nie chciałem ,żeby tak wyszło. Ale bynajmniej będziemy częściej się spotykać.
- Tak, tylko będziemy musieli się zachowywać jak obcy dla siebie.
- Wiem,że to będzie ciężkie. Nie można się oprzeć Twojemu ciału ,ale postaram się.
- Justin , nie przesadzaj, nie jestem tylko do klepania..
- Nie to miałem na myśli.
- Coś jeszcze chciałeś?
- Kocham Cię skarbie, zawsze będę.
- Ja Ciebie też misiu.
- Widzimy się jutro?
- Chętnie
- Przyjadę po Ciebie ,około 11
- Dobra - przeciągnęła o

I tak wisieliśmy z  Katherine kolejne trzy godziny.  Knuliśmy,milczeliśmy,śmialiśmy się, ustalaliśmy kilka rzeczy. Usłyszałem w jej słuchawce ,jak tata woła ją na kolację. Pożegnałem się i rozłączyłem.  Usiadłem przed telewizorem , poczułem przeszywający ból od żeber. Zdjąłem koszulkę i zobaczyłem cały siny lewy bok.  Zaczynający się przy żebrach a kończący dopiero na podbrzuszu. Bolało jak cholera , nie da rady opisać tego bólu. Chwyciłem worek z lodem ,po czym przyłożyłem go do ciała. Odetchnąłem z ulgą ,kładąc się na kanapie w salonie. Nie zauważywszy kiedy ,usnąłem. Przebudziłem się nazajutrz około 9.00 rano.  W okół mnie było mokro, kałuża wody. A w worku  po lodzie prawie nic nie zostało. Zaśmiałem się i zobaczyłem ,że opuchlizna już zeszła. Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni po papierowe ręczniki. Wytarłem całą wodę która walała się po pokoju. Po czym wyrzuciłem zużyte ręczniki. Skierowałem się na górę, wszedłem pod prysznic i umyłem swoje ciało czekoladowym żelem, po czym umyłem włosy miętą.
Wyszedłem i wytarłem się, założyłem nowe bokserki i poszedłem do swojego pokoju. Ubrałem białą koszulkę i czarne jeansy, po czym poszedłem na dół zjeść śniadanie. Wziąłem płatki z szafki i miskę, nasypałem je,i wlałem mleko. Zjadłem po czym chwyciłem kluczyki i wyszedłem po samochód. Wsiadłem do niego i odpaliłem go. Wyjechałem z garażu i ruszyłem na ulicę.


KATHERINE


Gdy wróciłam do domu od razu schowałam się w swoim pokoju. Przed moim domem już czatowali paparazzo.  Jak sądzę od razu po powrocie ,Justin  zadzwonił do mnie, przepraszał za tą całą sytuację i usprawiedliwiał Scootera. Tego typa miałam już dosyć. Nie chciałam mieć z nim nic do czynienia. Wszystkie sprawy miałam załatwiać z Kim nie z nim.  Przegadałam z Justinem ponad trzy godziny, po czym tata zawołał mnie żebym zeszła na kolację, pożegnaliśmy się z Justinem i  zeszłam na dół.

- Mama jutro wraca - oznajmił tata
- O! To się ciesze, w końcu.
- Ale nie na długo
- Bynajmniej coś,tak?
- No w sumie, tak.

Tata podał mi talerz z zapiekanką z ziemniaków ,sera i warzyw. Życzył smacznego po czym zjadł ze mną i wyszedł z domu. Pożegnał się i wyszedł, nawet nie mówiąc ,gdzie.  Zjadłam kolację i poszłam na górę. Wzięłam długą kąpiel z książką,bąbelkami i pianą. Wyszłam około 22 ,i ubierając piżamę skierowałam się na łóżko. Od razu zasnęłam.

Las, ciemny las. Ja w nim sama, w okół mnie mnóstwo kruków. Stare drzewa, walające się na ziemię. Różne przedziwne dźwięki ,stuki, krzyki. Ja wystraszona. Las nocą jest ciemny, skryty, niebezpieczny. Las nocą ma w sobie coś tajemniczego. Z różnych stron dobiegają odgłosy zwierząt. Nawet najmniejszy szum wiatru i szelest liści przeraża człowieka. Wiatr opatulał moją porcelanową twarz. Idąc w głąb niego, bezwolnie słychać było łamanie drobnych gałązek. Widziałam oczy zwierząt patrzące się na mnie z ciemności,nawet najdrobniejszy szelest wywoływał gęsią skórkę. Mgła pojawiła się przed moimi oczami, poczułam ból ,ucisk, złapałam się za brzuch. Po czym oderwałam jedną rękę od niego, zobaczyłam na niej krew. Spływającą ,gorącą, ciemną krew, toczyła się ze mnie ,niczym woda ze źródła. Szłam dalej ,ciemną mokrą drogą , byłam bosa, szłam z gołymi stopami, były w błocie. W końcu ujrzałam źródło. Krystalicznie czyste, weszłam do niego ,a woda nagle się zabarwiła. Nade mną  zerwała się wichura, i zaczął padać deszcz.  Pojawiły się ciemne zjawy, które zaczęły szarpać mnie w różne strony. Zaczęłam krzyczeć i płakać. Głośno. Obudziłam się. I zobaczyłam stojących nade mną rodziców.

- Kate, Kate , ej ej, Kate, obudź się.

Mama poklepała mnie po policzku i spojrzała prosto w moje tęczówki.

- Co się stało? - zapytałam
- Chyba miałaś zły sen.
- Koszmar.

Wstałam z łóżka, byłam cała mokra i wystraszona.

- Możecie już iść, dziękuję.

Rodzice wyszli z mojego pokoju a ja skierowałam się do łazienki. Zegarek wybił już 10. Weszłam pod prysznic i opłukałam swoje spocone ciało. Włosy zwinęłam w koka. Wyszłam i wytarłam się. Zaczęłam myśleć nad intencją tego snu... Co mógł oznaczać? Że będzie coraz gorzej? Czy,że zawsze może być gorzej i mam się cieszyć tym co jest.. Nie wiem.. Ale wkrótce się dowiem. Na pewno.  Ubrałam fioletowy sweterek i jeansy. Po czym zobaczyłam Justina podjeżdżającego pod mój dom. I moją mamę z nim rozmawiającą.  Zeszłam na dół ,pocałowałam mamę w policzek i wsiadłam do auta. Przywitałam się z Justinem uściskiem. Po czym ruszyliśmy dalej. Dojechaliśmy na plażę. Ale,że było dość zimno, szliśmy chodnikiem. Justin powiedział mi o wczorajszej sytuacji. Ja mu zaś o swoim śnie. Po jego twarzy było widać ,że jest przejęty. Po czym zaczął opowiadać dowcipy.  Kąciki moich ust automatycznie powędrowały ku górze. Oczywiście paparazzi nie dawali nam spokoju. Schowaliśmy się w ciemnej uliczce.
Justin musnął delikatnie moje usta, tak jak zawsze to robił. Każdy centymetr z dokładnością. Po dziesięciu minutach wyszliśmy,żeby nic nie było podejrzane. Spacerowaliśmy jeszcze kilka godzin i rozmawialiśmy. Uwielbiam z nim spędzać czas. Jest kochany, troszczy się o mnie, i dba o bezpieczeństwo. Wiedziałam,że stworzymy świetną parę.  Telefon Justina zaczął wibrować ,wyjął go z kieszeni i przyłożył do ucha.

- Mów - powiedział

Męski głos odezwał się w słuchawce, Justin rozmawiał chwilę po czym się rozłączył. Spojrzał na mnie i rozwarł usta

- Musisz iść ,tak? - zapytałam
- Skąd wiedziałaś
- Poznałam po minie.
- Ale mam jeszcze jedną dobrą wiadomość
- Tak? Jaką?
- Możemy zajść krok dalej, mogę Cię pocałować na pożegnanie
- Uu ,to zaszalejemy.  Ty ogierze nieokiełznany  - zaśmiałam się


Poszliśmy do samochodu i Justin odwiózł mnie do domu. Było około 18.00 , na dworze robiło się coraz ciemniej, dokładnie jak w moim śnie. Jechaliśmy w milczeniu. Gdy dojechaliśmy Justin wysiadł z auta i otworzył moje drzwi. Uśmiechnęłam się i wysiadłam. Justin pochylił się w moją stronę i pocałował mnie delikatnie w usta. Wiedzieliśmy ,że gdzieś się czają paparazzi. Więc do namiętnego nie doszło.

- Dziękuję za udany dzień
- Przyjemność po mojej stronie ,skarbie
- Do zobaczenia
- Pa

Spojrzałam w stronę domu i zobaczyłam moją mamę czatującą w oknie. Skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Weszłam do domu i krzyknęłam Dobry Wieczór. Moja mama spojrzała się na mnie i uśmiechnęła się. Nie wiedziałam o co jej chodzi ,ale była zestresowana, zdenerwowana, coś na pewno. Weszłam do swojego pokoju i odpaliłam laptopa, ledwo co dychał po upadku. Weszłam na tą stronę co ostatnio, zobaczyć co się nowego dzieje.

- O, proszę bardzo - zaśmiałam się i mówiłam sama do siebie

Moje zdjęcia z Justinem oczywiście są już w internecie.  Nagłówki mówiły  same za siebie "Nowa dziewczyna Biebera " " Czy to tylko przyjaźń? " " Nowy związek hollywood "

Patrzałam na te wiadomości i śmiałam się. Poczytałam trochę komentarzy,które były jak zimny kubeł wody. Nie było mi już tak wesoło...

"  Ona go naciąga " " Wykorzysta go " " Szmata " "Zabiję Cię ,dziwko" "Kim Ona w ogóle jest?" 

Oraz wiele ,wiele innych. Zamknęłam komputer i potrząsnęłam głową. Odstawiłam komputer na bok. Po czym wyszłam z pokoju.

- Pomóc w czymś ? - Zapytałam taty szykującego chińszczyznę
- Poustawiaj talerze,dla czwórki
- Dobrze

Wzięłam z szafki sztućce i poukładałam je na stole. Chwyciłam z szafki talerze i szłam do stołu.

- Co oglądasz ,mamo?
- Twojego brata

Spojrzałam w telewizor a na ekranie pojawił się Justin. Talerze które trzymałam ,były teraz kupką zbitej porcelany,leżącą na ziemi. Upadły z hukiem.  A moja twarz zbladła.



________________________________________________________________________________

I jak kochani podoba Wam się 38 rozdział ?  KOMENTUJCIE. 

TRAILER DO OPOWIADANIA : 
#1

#2 


Coś Was ostatnio mało tutaj, słabo komentujecie :C  
Co jest powodem ?