KATHERINE
Wyglądało to dość upiornie, to jak Justin siedział bezwładnie na kanapie a z jego ust sączyła się ciemnoczerwona krew. Nie dał się namówić ,żeby pojechać do szpitala. Aż w końcu ,nie mogłam wytrzymać. Justin zbladł na twarzy ,a ja zaczęłam niemalże panikować.
- Kochanie jedziemy do szpitala.
- Mam wywiad ,nie mogę
- Gówno mnie to obchodzi,jedziemy! Nie dyskutuję z Tobą. Wstawaj i idziemy.
Justin podniósł się z kanapy i wyszliśmy z jego autobusu. Przed nim stało już mnóstwo fanów, nie chciałam ,żeby zobaczyli Justina w takim stanie, więc podtrzymując go przemknęliśmy szybko do jego auta. Wzięłam z jego dłoni kluczyki i wsadziłam do stacyjki. Przekręciłam i wyjechałam z miejsca unikając tłumów. Nie wiedziałam,kompletnie dokąd jechać. Włączyłam nawigację i wpisałam wszystkie szpitale w Paryżu. Wyskoczyło och za dużo. Zdecydowałam się na najbliższy ,i najlepszy. Zajechałam tam około dziesięciu minut później. Pomogłam Justinowi wysiąść z samochodu, podprowadziłam go trzymając. Byłam w tym momencie jego opoką, widziałam,że próbował coś powiedzieć,ale go uciszyłam, w głębi duszy pragnęłam tylko jednego, żeby był zdrowy. Przyjął nas lekarz ,kompletnie nie mogłam rozgryźć jego nazwiska. Ale zapytałam czy umie mówić po angielsku, uff! Jedna dobra nasza, umiał. Wyjaśniłam mu co się dzieje z Justinem, i wziął go na salę. Oczywiście ,weszłam z nimi ,a lekarz zaczął pytać.
- Bierze Pan witaminy ?
- Yhm - Justin ledwo co się odezwał
- Jakie konkretnie?
- Ja . Nie wiem
- Leki nasenne?
- Tak
- Na bezsenność?
- Tak
- Nie może Pan w ogóle spać po nocach?
- Są dni kiedy mogę,ale i są dni kiedy muszę wziąć tabletki
- Ile bierzesz?
- Dwie ,ewentualnie trzy
- Wiesz,że mogłeś się nie obudzić?
- Ta
Przysłuchiwałam się całej rozmowie z uwagą, nie mogłam uwierzyć ,że Justin nic mi nie powiedział. Byłam zdruzgotana ,że mój facet sama mi nic nie powiedział.
- Zrobimy Panu płukanie żołądka. To konieczne w tym stanie.
Z moich oczu zaczęła wydobywać się słona substancja. Miałam ochotę jednocześnie płakać,jak i wrzasnąć na Justina z całych sił,że nie dba o nic. Kompletnie o nic. Justina wzięli na salę ,żeby go oczyścić z tych wszystkich chemikaliów. Ja zaś usiadłam i przysłuchiwałam się ludziom. Kompletnie ,nic a nic ,nie wiedziałam o czym mówią, czy do mnie, czy do siebie. Byli uśmiechnięci ,aczkolwiek mogli rozmawiać o wszystkim. Nawet o tym ,że mam rozmazany makijaż i wyglądam jak włóczęga. Nie rozumiałam, więc nie obchodziło mnie to. Lekarz ,który pomagał Justinowi, chyba jedyny ,z którym umiałam się dogadać podszedł do mnie i uświadomił mnie ,że w żołądku Justina znaleźli również kokainę. Tę najlepszej jakości rzecz jasna. Od środka wszystko zaczęło się we mnie gotować. Wiedziałam,że nie można Justinowi zaufać do końca. Obiecał ,że nigdy nie wciągnie ,a jednak. Miałam ochotę podejść do niego,strzelić mu w pysk. Odwrócić się i odejść. Jak na damę przystało. Nie ,nie. Damą ja nie byłam,nigdy nie chciałam.
Siedziałam z telefonem w ręku,żeby czymś zająć swoje myśli. Na ekranie pojawiła się moja mama ,więc odebrałam.
- Tak,mamo?
- Hej krasnoludku
Nie lubiłam gdy tak mnie nazywała. Ale gdy nikogo nie było w pobliżu ,nie buntowałam się gdy tak mówiła. Mimo,że nie byłam już taka mała ,gdy ostatni raz mnie widziała.
- Jak się czujesz? - dodała
- Ja dobrze, gorzej z Justinem.
- Co się stało?
- Długo by opowiadać ,mamuś.
- Znów coś zbroił? Skarbie ,wiesz doskonale,że On jest naciągaczem, nie ma w nim ani grama dobra,jest nieudacznikiem, włóczęgą, kłamie ,blefuje. Jest nieodpowiedzialny ,jest frajerem z bronią.
- Wiem,że powiedziałaś,żeby trzymać ręce z daleka od niego. Wiem,że mówiłaś,że jest psem bez smyczy. On jest niegrzecznym chłopcem ze splamionym sercem. I nawet ja wiem,że to nie jest mądre. Ale mamo,jestem zakochana w przestępcy. I ten rodzaj miłości,nie jest z rozsądku,jest cielesny. Mamo,proszę nie płacz,ze mną będzie dobrze. Cały rozsądek na bok, nie mogę zaprzeczyć, kocham tego gościa.
- On jest łajdakiem, na usługach diabła. On zabija dla zabawy. Ten chłopak jest przebiegły ,nieprzewidywalny. Nie ma sumienia. Nie ma nic.
- Ale mamo,On ma moje imię ,wyryte w sercu. Jako swój talizman na szczęście. Więc,myślę ,że to dobrze,jest przy mnie. Słyszę jak ludzie gadają,próbują swoimi uwagami nas rozdzielić. Ale ja nawet ich nie słucham. Mnie to nie obchodzi. Mamo ,kocham tego gościa.
Mama już się nie odezwała,milczała przez kilka minut, po czym się rozłączyła. Nie wiedziałam konkretnie o co jej chodzi. Lekarz wyszedł po mnie, schowałam telefon w kieszeń i weszłam na salę ,na której leżał mój chłopak. Uśmiechnęłam się przez łzy. Uśmiech był spowodowany tym,że już z nim wszystko w porządku. Wciąż byłam na niego wściekła ,że znów brał to gówno. Usiadłam na krześle obok jego łóżka. Miał bladą twarz, aczkolwiek ciepłe policzki. Lekko zagięte ku górze usta, które imitowały uśmiech. Skuliłam nogi do siebie, a po pięciu minutach poczułam na kolanie ciepłą dłoń. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam uśmiech Justina, ciepły,nieskalany niczym.
- Byłaś tu cały czas?
- To tylko dwie godziny.
- Wydawało się dłużej. I co ciekawego znaleźli?
- Nie udawaj,że nie wiesz co brałeś.
- Nie pamiętam nic.
- Justin! Czy Ty kurwa jesteś poważny? Myślisz,że się nie dowiem? Czy,że nie zauważę? Dlaczego to wciągałeś? Nic mi kompletnie nie mówiąc.?
- Co takiego?
- Amfetaminę. Jestem taka wściekła na Ciebie.! Na siebie też! Jak mogłam ponownie Ci zaufać.
- Kochanie możesz mi ufać. Doskonale o tym wiesz.
- Najwyraźniej nie mogę. Obiecałeś,że nie będziesz już brał. A zrobiłeś to . Niepotrzebnie Ci zaufałam.
- Skarbie,proszę Cię. Nie kłóćmy się tutaj.
Zamilkłam,mimo,że we mnie wszystko się gotowało. Miałam ochotę wyjść i trzasnąć. Ale wiedziałam też,że jeśli to zrobię, będzie znów koniec związku. A nie chciałam tak tego kończyć. Nie chciałam wcale tego kończyć. Do wieczora obydwoje siedzieliśmy w milczeniu, prawie. Justin zasnął, a ja wyszłam przed salę. Skierowałam się do kawiarni. Wrzuciłam kilka drobnych i wcisnęłam napis: Gorąca czekolada
Dodałam do tego pianki i miałam swój ulubiony napój. Wzięłam kubek i wróciłam do sali gdzie spał Justin. Usiadłam na krześle obok i dopiłam swoje picie do końca,po czym ułożyłam się w wygodną pozycję i zasnęłam.
JUSTIN
Nie wiedziałem,jak Kate się przyznać do tego co zrobiłem. Więc odstawiłem temat na bok. I nie wspomniałem ani słowem jej o tym zdarzeniu. Akurat siedzieliśmy zmęczeni,po próbie. Nie odzywała się do mnie,ani nie pisała. Wyjechałem bez pożegnania,więc wiedziałem,że była zła. Nie wspomniałem jej już w ogóle o tym,że była tam też inna dziewczyna, jedna z moich tancerek. I ,że między nami zdarzyło się niefortunna rzecz, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Pocałowała mnie, ale wolałem o tym Kate nie wspominać. Wiedziałem,że to by ją zraniło. A ja wtedy nie byłem sobą. Nie miałem jej w dłoniach od dłuższego czasu, potrzebowałem uczucia. Byłem wstawiony,nie panowałem nad sobą. Wiem,że nie powinienem. Ale nie pamiętam wszystkiego dokładnie, żałuje. A to chyba najważniejsze, no nie?
Wiem,wiem ,powiem jej, w odpowiednim czasie. Kiedy będę już musiał. Ważne,że teraz jest przy mnie. Nie czułem się za dobrze, z resztą sami wiecie lepiej. Nie znienawidźcie mnie. Proszę. Ona jest dla mnie wszystkim ,wszystkim tym co mam,i tym czego potrzebuję, to była po prostu chwila. Chwila słabości. Kate siedziała przy mnie cały czas. Kilka razy robiła mi wyrzuty o narkotyki. Ale przecież powinna zdawać sobie z tego sprawę,że co raz się zdarzyło,to musi i drugi i trzeci. Nie jest mi tak łatwo od tego odstąpić. Gdy siedzieliśmy w milczeniu,od czasu zaczynałem krótką rozmowę, Kate opowiedziała mi o powrocie do szkoły. Cieszyłem się,że zajmuje sobie czas gdy mnie tam nie ma. I,że skończy szkołę, mimo,że ciąża będzie przeszkadzać,wierzyłem,że da radę. Nad ranem gdy spała, odłączyłem się od aparatury, bezszelestnie przemknąłem do łazienki i ubrałem się. Założyłem na głowę kaptur i zobaczyłem jak Kate lekko się przeciąga. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią
- Justin - powiedziała cicho - Co robisz? Powinieneś leżeć.
- Potrzebuję Ciebie, czasu dla nas.
- A sława?
- Sława może poczekać, a to co teraz zrobimy nie. Potrzebuję dnia przerwy. Chodź.
Wyciągnąłem do niej dłoń,za którą pewnie złapała. Wyszliśmy z sali udając odwiedzających. Przy wejściu lekko potruchtaliśmy ,żeby oddalić się od szpitala. Wyciągnąłem z jej torebki kluczyki. Za jednym naciśnięciem przycisku ,otworzyłem samochód, i wsiedliśmy do niego. Włożyłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem silnik. Za każdym razem gdy odzywał się mój telefon byłem przerażony, że to może być Ona. Wiecie.. Ta co się z nią całowałem.. Ba za dużo powiedziane, jeden całus. Dzisiaj wypadał nasz Srebrny Dzień, czyli dzień w którym się poznaliśmy. Zabrałem ją nad wodę, znałem co nieco okolicę. Dzień był pochmurny i szary. Podupadły kurort pozbawiony sezonowego blichtru wydawał się przy tej pogodzie naprawdę romantycznym miejscem. Nie było mokrych piszczących dzieci, które wpadają na innych plażowiczów,lepkich lizaków ani stoisk z pamiątkami. Były ołowiane chmury i morze w przedziwnym stalowym kolorze.
KATHERINE
Przytuleni do siebie spacerowaliśmy po przystani,nad którą unosił się silny zapach ryb. Wpatrywaliśmy się w fale daleko na horyzoncie. Justin robił zdjęcia.
- Kocham wodę - powiedziałam - Zawsze chciałam blisko niej mieszkać,i codziennie oglądać.
- Ja też to kocham - Justin przycisnął mnie do siebie. - Pociąga mnie jego siła. Jak na nie patrzę,myślę,że bez względu na to co złego człowiek zrobi ziemi, ono i tak się nie da.
- Obyś miał rację, bo robimy wszystko ,żeby je zniszczyć. Pomyśl,ile ton chemikaliów wpompowujemy w nie każdego dnia.
Justin stanął za mną i pocałował mnie w czubek głowy.
- Patrz na nie - powiedział. - Wydaje się bezkresne. Dawno temu ludzie stali w tym samym miejscu i zastanawiali się ,co jest za horyzontem. Potem wsiadali do łodzi i żeglowali prosto przed siebie. Nie wiedzieli,co znajdą, ale byli gotowi szukać, nawet jeśli groziło to śmiertelnym niebezpieczeństwem.
- Ty też byś tak zrobił.
Posmutniałam. Justin kochał ryzyko i przygodę, a ja nie lubiłam opuszczać domu. Właściwie , zdarzało mi się bać podróży. Wiedziałam,że jeśli mamy być razem ,muszę się przemóc. Miałam nadzieję,że mi się uda.
- Ty kochasz swoją rodzinę. Chcesz być blisko nich ,bo wiesz, jak bardzo byś za nimi tęskniła - odezwał się Justin ,jakby czytał mi w myślach. - Ja zawsze marzyłem o podróżach, szukałem czegoś,czego nie miałem. Szczęściara z Ciebie.
Justin nigdy nie opowiadał mi o swoim tacie, ani o tym ,dlaczego on z nim nie mieszka,albo z jego mamą. Kiedy o nim wspominał ,czasami wydawało się,że bardzo go kocha,a czasami w jego głosie wyczuwałam złość i żal. Tego dnia postanowiłam o niego zapytać. Byliśmy sobie już bardzo bliscy i wiedziałam,że nie sprawię mu tym przykrości.
- Co z Twoim tatą? Gdzie On mieszka?
- W Szkocji. Konkretnie w Glasgow.
- Często się z nim kontaktujesz?
- Dziesięć razy częściej,niżby On sobie tego życzył. Ostatnio widzieliśmy się kilka lat temu,ale rozmawiamy przez telefon, czasem.
- Jesteście..skłóceni?
- Nie o to chodzi - powiedział zrezygnowanym tonem - Przeze mnie jest jej smutno. Nie znał mnie, kiedy dorastałem i wciąż mnie nie zna,więc źle się z tym czuje.
- Kiedy Twoi rodzice się rozwiedli? Przepraszam ,że zadaje tyle pytań. Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać ,powiedz.
Znowu pocałował mnie w czubek głowy.
- Oni nigdy nie mieli ślubu - powiedział. - Pamiętasz jak sobie wyobrażałaś mój dom? Luz i te rzeczy?
- Uhm...
- Dzieci kwiaty... Mój tata byłby jednym z nich ,ale urodził się za późno. Był chłopakiem z bogatego domu, który postanowił się zbuntować. Nie chciał chodzić do swojej elitarnej szkoły,więc mając tyle mniej więcej co my lat, zapłodnił moją mamę i Ona uciekła do niego. Ale kiedy się urodziłem,nie wytrzymał. Wyobraź sobie - była wtedy dokładnie w Twoim wieku. Powiedział ,że chce być znów wolny i odszedł od niej.
- To chyba po nim odziedziczyłeś chęć do przygód - uśmiechnęłam się chociaż było mi strasznie żal Justina. - Co było potem? - zapytałam
- Nie miałem jeszcze roku,kiedy zostawił mnie z matką i odszedł. Musiała rzucić szkołę, i szukać pracy ,żeby opłacić opiekunki.
- Mówiłeś,że był bogaty. Nie przysyłał żadnej forsy?
- Tak. Z okazji Gwiazdki albo moich urodzin. Zwykle jednak był bardzo zajęty własnym życiem.
Bałam się drgnąć. Nie chciałam patrzeć mu w twarz,żeby nie wprawiać go w zakłopotanie. Mówił coraz ciszej, coraz bardziej niewyraźnie. Nie wytrzymałam. Odwróciłam się i zobaczyłam,że ma dziwnie błyszczące oczy. Przytuliłam się do niego z całych sił.
- Dlaczego mieszka w Szkocji? - zapytałam.
- Ma tam nową rodzinę. Trójkę dzieci. Nie wydaje mi się ,żeby był zainteresowany powiększeniem rodziny o mnie. Właściwie to wiem,że tego nie chce. Nie chodzi o to ,że jestem wybrykiem młodości utrzymywanym w tajemnicy przed innymi. Jego żona wie o moim istnieniu. Myślę,że On ma poczucie winy z mojego powodu. Odpisuje kiedy do niego piszę. I rozmawia ze mną,gdy do niego dzwonię, ale nigdy o nic nie pyta. I nigdy nie poprosił,żebym do niego przyjechał. Więc teraz rzadko do niego piszę i rzadko telefonuję. Chyba zgłupiałem, Kate. Nie wiem, dlaczego przerzucam swoje własne kłopoty na Twoje ramiona i wciągam Cię w tę ckliwą historię.
Miałam oczy pełne łez, ale nie mogłam pozwolić,żeby to zobaczył.
- Niczego nie przerzucasz na moje ramiona - zaprotestowałam. - Chciałabym ,żeby nie było Ci smutno.
- Nie żartuj, przy Tobie nie jest mi smutno.
- Daj spokój!
- Chcesz powiedzieć,że dobrze się bawiliśmy? Oczywiście zanim zacząłem Cię dosmucać. Wydawało mi się...
- Justin! - przerwałam. - Strasznie mi się tu podoba. I nie mów o dosmucaniu ,dobrze? Bo jestem wzruszona, że tak się przede mną otworzyłeś.
- Kocham Cię.
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam mu w oczy i z całych sił powstrzymywałam łzy.
Potem zaczęło padać,więc poszliśmy do baru na lunch. Miejsce było całkiem fajne - trochę retro, z elektrycznym bilardem ,plakatami z lat sześćdziesiątych i meblami z tamtych czasów. Kiedy Justin zamówił dla siebie jedzenie ,ja zrobiłam podobnie, zamówiłam Odżywczy zastrzyk białka. Czekając na jedzenie ,myślałam w kółko o jednym : Justin powiedział,że mnie kocha ,a ja mu nic nie odpowiedziałam ,mimo,że też go kocham. Czy nie żałuje teraz tych słów? Czy może powinnam po tej opowieści coś powiedzieć? Czy.. Na szczęście kelnerka przyniosła mój lunch. Pod wyszukaną nazwą kryła się zwyczajna kanapka. No tak. Znowu okazało się ,że mam wyraźne skłonności do komplikowania wszystkiego. W barze puszczali włącznie muzykę z lat sześćdziesiątych. Znaliśmy prawie wszystkie piosenki , a Justin odśpiewał nawet protest song o betonie i glinie. Potem zabrał mnie do odjazdowego miejsca,które było połączeniem wesołego miasteczka z muzeum. Zabytkowy pociąg zawiózł nas do pensjonatu z lat pięćdziesiątych. Wędrowaliśmy po pokojach ,oglądając grube i chude manekiny w komicznych kostiumach kąpielowych i chustkach zawiązanych na supeł na czubku głowy. Niektóre z nich były śmieszne ,inne naprawdę obleśne.
W pewnej chwili Justin,który gdzieś się zagubił ,wyskoczył na mnie zza węgła , udając ożywiony manekin. Wrzasnęłam dziko i kilka nobliwych starszych pań spojrzało na mnie z dezaprobatą. Tylko jedna się uśmiechnęła,rozbawiona wybrykiem Justina.
Najzabawniejsze były stare automaty, z zabawkami do wygrania - dość starymi z resztą. Ciekawe dlaczego wszystkie atrakcje musiały być takie obrzydliwe? Wrzuciłam monetę do maszyny przepowiadającej przyszłość. Zapytałam,co będzie ze mną i Justinem. Czekałam naprawdę przejęta. W środku coś zabrzęczało ,zapaliły się kolorowe lampki i z otworu wyleciała wąska karteczka z napisem " Wasza miłość przetrwa " ,przeczytałam. To było niesamowite, bo odpowiedź pasowała do pytania, a przecież mogłam zapytać o wszystko. Złożyłam starannie kartkę i schowałam do portmonetki. Justin tymczasem kręcił się po całym terenie i robił zdjęcia. Mieliśmy nadzieję,że nasza wizyta w szalonym muzeum będzie sposobem na przeczekanie deszczu,jednak po wyjściu na dwór trafiliśmy na regularną ulewę. Żadne z nas nie miało parasola. Ruszyliśmy biegiem,szukając jakiegoś daszka - wszystko na darmo. Daliśmy więc sobie spokój i mocno objęci ruszyliśmy plażą w stronę miejsca gdzie parkowaliśmy,zarykując się ze śmiechu, ile razy spojrzeliśmy na nasze przemoczone do cna ciuchy. Justin oświadczył nawet,że spacer po plaży w deszczu jest przyjemniejszy, bo twardy piasek nie wciska się do butów. Potem usiedliśmy na zimnej wydmie, trochę takiej jak z mojego snu, trzymałam mocno Justina za rękę. Oglądaliśmy jak wzburzone fale łykają deszcz. Justin wyglądał pięknie. Mokra, błyszcząca od wilgoci koszulka ciasno przylegała do jego ciała,a ciemne kosmyki długich włosów przykleiły się do twarzy.
- Można powiedzieć ,że kąpaliśmy się w ubraniach - powiedziałam
- O co Ci chodzi? Przecież tylko kropi - Justin spojrzał na mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać.
Nie mogliśmy przestać. Justin padł na plecy,żeby złapać oddech, i przyciągnął mnie do siebie.
Gdy po jakimś czasie siedzieliśmy kompletnie przemoczeni w samochodzie , Justin wyciągnął z kieszeni swój telefon. Był całkowicie mokry ,prawie nic nie było na nim widać, ale przetrwał. Justin ogrzał go trochę i spojrzał na wyświetlacz, na którym było mnóstwo połączeń od Scootera. Justin wybrał ikonkę z jego imieniem i zadzwonił do niego. Widziałam jak się stresował. Chwyciłam go za dłoń i splotłam nasze palce.
- Halo? - usłyszałam oburzony ton.
______________________________________________________________________________
I jak kochani może być 41 rozdział? :)
KOMENTUJCIE! <3
extra rozdział !!! <3
OdpowiedzUsuńi w ogóle najlepsze opowiadanie jakie czytam !!! <3
Super opowiadanie ! Czekam na 42 rozdział ! <3 ;*
OdpowiedzUsuńJe fajnie że już dałaś bo nie mogłam sie doczekac podoba mi sie ten blog :) Kiedy dasz 42 ? hmm :D Asia i Werka (Sell,Ness)
OdpowiedzUsuńsuper.CZekam na nn<33
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział z resztą wszystkie są super! Kocham twoje opowiadanie info czekam na NN
OdpowiedzUsuńza ile możemy się spodziewać nowego rozdziału,?
OdpowiedzUsuńa co do opowiadania jest najlepsze,!
czekam na 42 rozdział.<,3
Super opowiadanie. Nie mogłam się doczekać 41 rozdziału.
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny .? Mam nadzieje, że może jutro lub jeszcze dzis. :******************
Ndidhxkiddnkx !!! < 3333 kochamm ii czekam na 42 c;
OdpowiedzUsuńczekam na następny jak Justin mógł się całować z jakąś siksą hahahhahahah <33
OdpowiedzUsuńczekałam i czekam ♥
OdpowiedzUsuń41 ♥
Kocham! <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny? :)
OdpowiedzUsuńCUDOWNY TEN ROZDZIAŁ, CZEKAM NA NASTĘPNY <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ich miłość 'naprawdę' przetrwa. <3 Rozdział 41 zaliczam do udanych. ;)
OdpowiedzUsuńto jest super laska z kąd ty bieżesz te pomysły ?!!!! jeżeli pozwolisz to wyślę to opowiadanie Justin'owi na email'u oczywiście przetłumaczone <3333 co ty na to ? czekam na następny dawaj dalej jak masz czas to nawet w szkkole to co wymyslisz to zapisuj w brudnopisie będzie lepiej i SZYBCIEJ!!!!!! dawaj dalej <33333 (pisze z mojego brata konta)
OdpowiedzUsuńSuper dawaj następne <3
OdpowiedzUsuńŚwietne.. :*
OdpowiedzUsuńhttp://believeinloveeverything.blogspot.com/ Mój blog <3 Dopiero zaczynam ;* A co do rozdziału do zarąbisty ;**
OdpowiedzUsuńiopfudgiou kocham <3 czekam na 42 ;))
OdpowiedzUsuńSuperowo. ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! ;**
*_____________* brak słów !! świetne <3 czekam nn :) i zapraszam do mnie http://every-thought-is-about-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńsuper rozdział x3 czekam na następny C;
OdpowiedzUsuńTaki tam prezent na dzień dziecka :D
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? ♥
OdpowiedzUsuńExtra czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńGEEEENIALNE!!!!!!!!! NASTĘPNY!
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny rozdział ? Już nie mogę się doczekać ;D
OdpowiedzUsuńFantastycznie piszesz :)
Świetne przeczytałam wszystko w 8 h nie mogłam się oderwać a wcześniej nic nie słyszałam poleciłam wszystkim koleżanką nie tylko belieberką. Na pewno czytają :D
OdpowiedzUsuńJa też bardzo wciągające :)
Usuńświetneee♥ wszystkim blog polecam kocham to♥
OdpowiedzUsuńTy żyjesz,że nic nie dodajesz rozdział super nie do opisania!!!! ☺☺
OdpowiedzUsuń