SCM MUSIC PLAYER

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 65

KATHERINE

Justin cały czas wydawał się rozdrażniony, i pobudzony. Cały czas chodził zamyślony i roztargniony,jakby był w innym świecie. Miałam wrażenie jakby cały czas był obecny gdzie indziej.

- Skarbie,co się dzieje? - zapytałam cicho  gdy Justin trzymał mnie  w pasie podczas pierwszego tańca - Jesteś jakiś nieobecny, coś Ci nie pasuje? Coś się stało?
- Wszystko gra skarbie
- "Gryzie" Cię coś ? - wtrąciłam
- Kate, nic mi się nie stało. Po prostu ten dzień, jest stresujący.
- Kochanie, już po wszystkim,możesz się rozluźnić, teraz tylko pora na zabawę.
- Masz rację - potwierdził Justin

W tym momencie okręcił mną i pocałował przy sali pełnej gości, chodzili Oni w okół nas. Jak to zazwyczaj na weselach i nam klaskali, krzyczeli gorzko, mało, mało. Ona temu winna, On jest temu winien, pocałować ją powinien.  Początek pierwszego tańca tańczyliśmy do All About Us  , wszystkim się podobało. Aż nadszedł moment którego nikt się nie spodziewał. Przerwano muzykę i puszczono kawałki z różnych piosenek takich jak :  YMCA , Rack City , I Like Big Butts , MilkShake, Yeah  i tym podobne. Wszyscy byli bardzo zdziwieni, ale podobało im sę, przy ostatniej piosence i wykonaniu tego tańca dostaliśmy owacje na stojąco.  Jakby się nie spodziewali ,że coś takiego wymyślimy. Obydwoje z Justinem w drodze do hotelu przebraliśmy buty w limuzynie na białe Conversy, więc każdy musiał się spodziewać. A może i nie?  W każdym razie, moja sukienka okazała być się idealną na cały wieczór, mogłam się w niej swobodnie ruszać. I z tego co widać zrzuciłam kilka kilogramów.  Justinowi też nie brakowało klasy.  Po pierwszym tańcu, zespól zagrał  kilka utworów do których mogliśmy wszyscy swobodnie tańczyć.  Po dwudziestu minutach intensywnego tańczenia ,kelnerzy podali obiad. Był homar, kurczak, ryby, wszystko czego dusza zapragnie.

Usiedliśmy z Justinem na swoich miejscach. I obserwowaliśmy ludzi znajdujących się na sali. Położyłam głowę na ramieniu Justina i splotłam nasze palce,znów widząc jego ranę.

- Wyjaśnisz?
- Co takiego kochanie? - zapytał
- Tą ranę, co się stało?
- Nic ,skarbie. Mówiłem nie przejmuj się tym.
- Justin - powiedziałam stanowczo - Powiedz mi ,od czego to.
- Zwykłe zadrapanie.
- Yhm,yhm. I co jeszcze?
- Kate ,proszę Cię ,nie dramatyzuj,hm?
- Nie dramatyzuję. Powiedz mi po prostu od czego to jest.
- Kur..de, Kate, wczoraj na wieczorze kawalerskim był Blaze, byłem ja. Był alkohol, no i po prostu się posprzeczaliśmy. I poszturchaliśmy.
- O co tym razem poszło?
- O Ciebie.
- O mnie? Jak to?
- Kate,musisz wszystko wiedzieć?
- Tak muszę.
- Jezu, spodobałaś mu się, chciał mi Cię zabrać. Musiałem walczyć o swoje. Dlatego dzisiaj miał spuchnięty nos i zamiast pogratulować Ci uściskiem dłoni czy przytuleniem, pstryknął wyłącznie palcami i odszedł.
- Justin, przecież to Twój przyjaciel. Poza tym nie dałabym mu siebie.'
- Bałem się po prostu.
- Skarbie, jesteś i przystojniejszy, bardziej kochany, inteligentniejszy ,i uroczy. Jak On kiedykolwiek mógłby z Tobą konkurować? Przegrywa na samym starcie. Chcąc  startować do narzeczonej swojego przyjaciela, sam spala się na starcie.
- Wiem,tak nie powinno być, ale emocje wzięły górę. I tak ostatnio wyalienowaliśmy się między sobą. Ta przyjaźń musiała dobiec końca.
- Przyjaźń nigdy nie dobiega końca.
- To widocznie nie była w takim razie taka przyjaźń jak sobie wyobrażasz - skomentował cicho - Więcej jest przyjaciół mojej fortuny niż moich samych.
- Jeśli znajdziesz przyjaciela, znajdziesz skarb , wiedziałeś o tym?
- Ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką, więc moim największym skarbem także.


Justin mocno złapał mnie za dłoń ,jakbym miała gdzieś mu uciec. Jednak tak nie było, chciałam teraz spędzić z nim każdą możliwą chwilę.  Musnął moje usta, a wszyscy zebrani na sali zaczęli znów nam klaskać.


JUSTIN

Już Wam wyjaśniam sytuację z Blaze. Przechodził obok naszego kościoła. Chciałem się wyrwać do przodu i móc mu rozwalić głowę, ale miałem za sobą całą rodzinę,w dodatku trzymałem za rękę Kate. Nie mogłem od tak pobiec i mu przywalić. Mimo,że nachodziła mnie wielka ochota. Blaze zniknął na chwilę z horyzontu , po czym znów się pojawił z kwiatami. Podszedł do nas i złożył życzenia. Kate niczego nie świadoma, jakby tej wczorajszej sytuacji nie było ,podziękowała i wyciągnęła dłoń. Blaze spojrzał się na mnie. Wciąż pewnie pamiętał słowa o rozwaleniu czaszki. Wzdrygnął lekko i pstryknął palcami. Kate, wzięła od niego kwiaty i zdezorientowana czekała aż następny gość do niej podejdzie. Blaze podszedł do mnie i podał mi kopertę.

- Wiesz doskonale,że nic od Ciebie nie chce.
- Weź to. To nie pieniądze.
- Więc co?
- Weź ,i zobacz w domu. Później.


Odwrócił się na pięcie i odszedł. My tymczasem pojechaliśmy na swoją sale weselną i odtańczyliśmy nietypowy pierwszy taniec. Zjedliśmy obiad, porozmawiałem otwarcie z Kate, czułem wtedy jakbyśmy znów byli sami. I wciąż chodziło o nas.  Wieczór był bardzo udany. Zatańczyłem ze swoją mamą, z mamą Kate, z kuzynkami, koleżankami Kate zaproszonymi na wesele w tym Vanessa i Ashley.
Zaś Kate tańczyła z moim tatą,ze swoim ojcem , z kuzynami, z moimi kolegami, tak wiedziałem ,że im to się podoba. Ale oddaliłem ten temat już na dzisiaj. Pokroiliśmy tort, całowaliśmy się, tańczyliśmy razem. Było idealnie. Niemalże idealnie, około drugiej nad ranem ,na salę wkroczyła Liz z Timem. Obydwoje z Katherine nie spodziewaliśmy się wizyty takich gości.  Kate przerwała taniec ze swoim tatą  a ja ze swoją mamą, podeszła do mnie i złapała mnie za rękę jakby się bała. Goście niewzruszeni nowymi osobami kontynuowali zabawę.

- Co Wy tu robicie?  - zapytałem
- Przyszliśmy życzyć szczęścia, chyba wolno? - zapytał Tim
- Od kłamców, oszustów i sukinsynów nie chcemy.
- Nieładnie Justin, nieładnie , pożałujesz jeszcze ,że nas tak nazwałeś - skomentowała Liz.
- Mam się bać? - powiedziałem ironicznie
- A nie?
- Nigdy. Ja się nie boję, szczególnie takich miernot. Zioniecie alkoholem.. - stwierdziłem
- Pff - dodała Liz
- Możecie już wyjść. Jesteśmy zajęci. Jak widać, u nas doszło do ślubu, Tim - dodałem z uśmiechem na twarzy


Tim i Elizabeth wycofali się i wyszli z budynku ,jak widać było zdenerwowani. Liz złapała Tima pod rękę i wyszła chwiejnym krokiem.

- Chyba obydwoje są lekko wstawieni - zaśmialiśmy się z Kate

Wróciliśmy do gości. Impreza skończyła się około piątej nad ranem. Razem z Katherine ucałowaliśmy Shadow i poszliśmy do hotelu.


KATHERINE


Justin objął mnie w pasie i pożegnał się z gośćmi. Wyszliśmy z namiotu i skierowaliśmy się do naszego pokoju. W recepcji odebraliśmy nasz klucz do pokoju. Numer 969 , przypadek? Nie sądzę. Justin wziął go w dłoń i skierowaliśmy się do windy. Weszliśmy do niej i wcisnęliśmy dziesiąte piętro. Zajechanie na nasz poziom zajęło około pięciu minut. Lepsze to niż schody. Wyszliśmy z windy i skierowaliśmy się do pokoju.  Justin otworzył drzwi i wziął mnie na ręce. Wniósł mnie do pokoju i zaniósł prosto na nasze łóżko zamykając za sobą drzwi. Justin zdjął moją suknię z ramion,a satyna sama spłynęła z mojego ciała.
Ja zdjęłam z Justina kamizelkę i  muszkę. Dziwnie podniecające. Zdjęłam swoje białe szpilki,a Justin pozbył się swoich butów.Odpięłam jego koszulę odsłaniając umięśniony tors,lekka opalenizna uwydatniała go.
Justin pozbył się mojej bielizny , ściągnął swoje spodnie i bokserki ,po czym poległ na mnie.

- Zrób to skarbie, ten ostatni raz nim wyjadę.
- Jesteś pewna?
- Tak - cicho wysapałam

Justin nie czekał dłużej, tylko lekko przejechał kilka razy dłonią po mojej kobiecości, bym się bardziej podnieciła,aby miał lepszy dostęp. I tak też się stało. Gdy już byłam mocniej rozpalona, Justin wszedł we mnie w impetem. Jęknęłam cicho wbijając z całych sił w Justina swoje paznokcie,na co On lekko syknął zagryzając zęby.

- Przepraszam
- W porządku ,to było jeszcze dobre - uśmiechnął się uroczo

Justin zaczął coraz szybciej i intensywniej swoim penisem we mnie.

- Tak skarbie - jęczałam

Justin skubnął lekko mój język po czym zaczął całować mnie namiętnie ,co wywoływało dreszcz na moim ciele. Justin przejechał swoją dłonią po moim udzie,delikatnie z czułością,całował mój brzuch. Wywoływało u mnie to coraz szybszy oddech i chwilowe ciche pojękiwanie i stękanie. Justin przyłożył swoje usta do moich sterczących sutków, i zaczął je lekko całować, co jeszcze bardziej mnie podniecało. Moje dłonie wciąż złożone na jego plecach, łopatkach i barkach drapały go. Co rusz Justin całował mnie dbając o każdy szczegół, czy jest mi wygodnie, dobrze, czy nic mnie nie boli. Wszystko było w porządku, tę noc chciałam zapamiętać na zawsze.
Po godzinie namiętnego seksu obydwoje z Justinem poczuliśmy jak nasze ciała zaczyna ogarniać szaleństwo i przechodzi nas dreszcz podniecenia ,po czym obydwoje doszliśmy. Tak,to był najlepszy orgazm jaki miałam. Kiedykolwiek.
Justin trwając jeszcze chwile we mnie przywarł do mnie nagim ciałem.  Około dziesięciu minut później wyszedł ze mnie i wstał z łóżka,podając mi dłoń.

- Prysznic skarbie? - zaproponował
- Chętnie

Uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka,podając dłoń Justinowi. Poszliśmy pod prysznic gdzie wspólnie wykąpaliśmy się truskawkowym żelem pod prysznic. Zmyliśmy z siebie ciężar dzisiejszego dnia. Po czym wyszliśmy i wytarliśmy się. Justin jak zwykle założył ręcznik na biodra, ja natomiast założyłam ręcznik na biust , wytarłam się i założyłam na siebie satynową koszulę nocną. Nie cierpię tego materiału jako piżama, ale musiałam się poświęcić by wciąż wyglądać seksownie. Justin założył swoje bokserki i to starczyło by wyglądał pociągająco.  Położyliśmy się do łóżka już jako małżeństwo. Wtuliłam się w Justina.
Jus nachylił się do mnie i szepnął do ucha Kocham Cię,skarbie. Na co odpowiedziałam mu tym samym i musnęłam jego delikatne różowe wargi. Ułożyłam się wygodnie ,podobnie jak i Justin i zasnęliśmy przytuleni do siebie. Tak,czułam się bezpiecznie, otulona męskimi ,silnymi ramionami. Było przyjemnie.


DZIEŃ PÓŹNIEJ ,LOTNISKO W NOWYM JORKU , GODZINA 14.00

JUSTIN

Muszę się pożegnać ze swoją wybranką. Ale tylko na tydzień, aż tydzień? Zostaję sam ze swoim synkiem. Nie jest w gruncie rzeczy źle. Cały wczorajszy dzień Katherine  chodziła roztrzęsiona, bała się ,że czegoś zapomni. A potrzebuje wyłącznie dwóch zestawów ubrań, i piżamy. I tak cały tydzień będzie w niej po zabiegu chodziła. Więc potrzebuje  tylko czegoś na wylot i przylot. To wszystko. Nie widziałem powodu dla którego się stresowała.  Około siódmej wstaliśmy , by  powysyłać podziękowania dla wszystkich ,którzy byli na naszym weselu. Prócz paczek z naszymi perfumami i drobnymi upominkami ,które brali na weselu jak ciepłe bułeczki ,dostaną  jeszcze słowne podziękowania. Razem z Katherine ułożyliśmy tekst. Około ósmej obudził się Shadow, Kate wzięła go na ręce i przewinęła, po czym nakarmiła i dała mi. Razem z Shadow drukowaliśmy podziękowania dla gości ,którzy byli na naszej imprezie. Shadow zaczął lekko gaworzyć jak to małe dzieci. Zaznaczał swoją obecność, gdy byłem pochłonięty drukowaniem. Gdy skończyłem ,pociąłem wszystko na karteczki z podziękowaniami i wrzuciłem do kopert. Zakleiłem je i podpisałem każdą z nich do kogo ma iść. Nakleiłem znaczki, język miałem suchy jak wiór. Ułożyłem Shadow do kołyski i dałem mu kilka grzechotek. Poszedłem na górę do Katie.

- Wszystko spakowane?
- Wydaje mi się ,że tak - kiwnęła głową

Kate jeszcze chwilę coś majstrowała przy komputerze, po czym coś wydrukowała. Wsadziła to w kopertę i wsunęła w szafkę obok swojej strony łóżka.

- Możemy jechać - dodała

Wziąłem jej walizkę i zniosłem do samochodu. Kate wzięła Shadow i pożegnała się z nim. Woleliśmy nie brać go na światło dziennie, zwłaszcza na lotnisko. Gdzie się czają na nas reporterzy,czekający by nam zrobić zdjęcie z dzieckiem. Przyjechała pod nasz dom moja mama, która miała się zająć Shadow.
Przyjechała jakieś dwadzieścia minut później. Pożegnała się z Kate. Nie rozumiem ,jak można tak szybko się pożegnać? Ja bym nie umiał pożegnać się z nią w pięć minut, ani pięć godzin,czy dni. Nigdy nie jestem na to gotowy.  Około dwunastej musieliśmy wyjechać z domu,by Kate mogła zdążyć na odprawę. Tak więc zrobiliśmy.  Wyjechaliśmy przed dwunastą,by zachować dla siebie kilka minut na pożegnanie. Katherine pocałowała Shadow na pożegnanie, i przytuliła moją mamę. Ze swoją pożegnała się wczoraj.  Tak samo słodko jak z synkiem. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko.

KATHERINE


Będąc już na lotnisku, wiedziałam,że zbliża się tydzień samotności. Liczyłam jednak ,że wrócę zdrowa ,mogąc żyć spokojnie z moimi chłopcami. Patrzeć jak Shadow się rozwija, widzieć jego wszystkie pierwsze kroki, pierwsze słowa, ząbkowanie. Śmierć nie byłaby dobra dla mnie ani dla jego wychowania. Około dwunastej ,gdy już oddałam bagaż do prześwietlenia ,musiałam pożegnać się z Justinem. Na samą myśl w kącikach oczu zbierały mi się łzy. Musiałam w końcu dać im upust i rozpłakałam się. Jak małe dziecko. Justin przytulił mnie mocno do siebie i głaskał po plecach uspokajając mnie. Wiedziałam,że jemu samemu jest ciężko.  Mocno się przytuliłam wycierając łzy w jego koszulkę.

- Przepraszam, wypiorę Ci ją jak wrócę - zaśmiałam się
- Poradzę sobie, tydzień. Nie dłużej skarbie.
- Za tydzień o tej samej godzinie już tutaj będę.
- Obiecujesz? - powiedział ze łzami w oczach
- Obiecuje skarbie - musnęłam lekko jego usta

Moja dłoń powędrowała na jego włosy i przeczesałam je. Justin lekko musnął moje usta. Czułam znów jakbyśmy pierwszy raz się całowali. Mimo,że wtedy nie było idealnie.

" Pasażerowie lotu 128 do Szwecji ,proszeni są o pokazanie biletów oraz przejście kontroli. Zapraszamy do barierek, dziękuję "

- Już na mnie czas ,skarbie , to mój lot - wskazałam na tabelę odlotów.
- Nie leć.
- Muszę, to dla zdrowia Justin
- Masz rację, wygłupiłem się.
- Przestań kochanie. Martwisz się. Tak samo jak ja, mam dziwne przeczucie.

Na prawdę miałam, dziwne wrażenie jakby coś miało źle pójść. Mam nadzieję,że to tylko stres przed operacją, oby.

- Kocham Cię - powiedział Justin
- Ja Ciebie też, do zobaczenia.

Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku ,namiętnym tańcu, rozpalającym wszelkie zmysły, wszelkie myśli i wspomnienia.

- Do zobaczenia - dodał Justin ,odrywając się od moich ust



 Z oczu uleciała mi drobna łza,którą otarł. Odwróciłam się i poszłam w kierunku barierek. Sięgnęłam do torebki po bilet ,wyciągnęłam go i pokazałam "kontrolerowi" ,przeszłam dalej. Odwróciłam się i posłałam Justinowi całusa. Uśmiechnął się i wciąż patrzał.  Poszłam do odprawy. Wszystko poszło sprawnie, zostałam sprawdzona, zero szkodliwych rzeczy. Jakżeby inaczej. Godzinę później wpuszczono nas do samolotu. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam na odlot, po pół godziny czekania usłyszałam w końcu słowa by zapiąć pasy.  Postanowiłam cały lot przespać. Gdy tylko wznieśliśmy się w górę odpięłam pasy i ułożyłam się wygodnie. Spałam ,chyba długo, dość długo. Po przylocie na miejsce, nawet nie czułam jak stewardessa mnie zapięła w pas, by nic mi się nie stało. Obudził mnie dzwonek informujący ,że wylądowaliśmy. Założyłam na siebie kurtkę i wysiadłam z samolotu. Poszłam odebrać bagaż.
Wzięłam swoją torbę. I poszłam do wyjścia , wsiadłam w taksówkę i pojechałam pod najbliższy klinice hotel pięciogwiazdkowy. Gdy dojechałam,zapłaciłam za przejazd i poszłam się zameldować. Wcześniej wybrałam ten hotel, przecież trzeba się zawsze przygotować. Weszłam do hallu i skierowałam się do recepcji. Zameldowałam się. Dałam dowód, recepcjonista sporządził moją kartę meldunkową i kartę pobytu. Otrzymałam klucz i zawiadomienie o różnych rozrywkach hotelowych. Podziękowałam i wzięłam swoją kartę pobytu i dowód. Poszłam do swojego pokoju znajdującego się na drugim piętrze. Numer pokoju 120 , przyzwoicie. Tym razem. Pokój jest dwuosobowy,ale wielki niczym cały salon u nas w domu.
Rozpakowałam się i wzięłam prysznic. Zrobiłam się głodna, siedząc w ręczniku na łóżku przeglądałam MENU ,pozostawione dla gości na stolikach nocnych. Zamówiłam tradycyjne danie o nazwie Flygande Jakob - czyli pieczony kurczak z bananami ,orzechami i sosem chili. Jedyne przyzwoite danie tradycyjne z tego kraju. Po około dwudziestu minutach kelner zapukał do moich drzwi. Już ubrana w swoją piżamę, było dość późno ,otworzyłam mu drzwi i wzięłam posiłek. Dałam mu napiwek i zamknęłam drzwi.  Danie chociaż nie było opisem za ciekawe, smakowało na prawdę dobrze. Nie są to moje klimaty ,ale kurczak był pyszny. Orzechy i sos także, najmniej mi smakowały banany,ale zjadłam. Wypiłam szklankę soku wiśniowo jabłkowego i wystawiłam wózek przed drzwi jak mi kazano. Wróciłam do pokoju i położyłam się w łóżku. Włączyłam telewizor i zaczęłam przełączać kanały. Spojrzałam na telefon, milczał. Może to i dobrze, nie stresuję się już niczym. Pewnie wszystko w domu w porządku. Sen zmorzył moje powieki, zasnęłam. Obudziłam się około dziewiątej nad ranem,ubrałam się i umyłam zęby, zjadłam śniadanie. Wzięłam swoją torbę do kliniki i wyszłam przed hotel. Chwytając taksówkę,podniosłam z chodnika torbę i wsiadłam do taksówki. Pojechałam pod klinikę ,która była stosunkowo blisko mojego hotelu. Mogłam się przejść,ale po co marznąć. Jestem zbyt wygodna, zdecydowanie ,muszę to zmienić. Dojechałam pod klinikę. Wysiadłam z taksówki płacąc kierowcy. Weszłam do kliniki. Nagle ogarnął mnie strach. Kolory odeszły z mojej twarzy... Pielęgniarka złapała mnie pod rękę widząc mnie bladą.

- Coś się stało? - zapytała troskliwie
- Boję się.
- Panna Gomez?
- Tak. Właściwie nie.
- Gomez - Bieber, wyszłam za mąż.
- Dobrze,Kate. Uspokój się.

Pielęgniarka zaprowadziła mnie do mojego prywatnego pokoju w klinice. Był cały biały jak to w takich budynkach i posadziła mnie na łóżku. Po chwili wróciła ze szklanką wody. Podała mi ją, wypiłam ją jednym duszkiem.  Na salę wszedł mój lekarz, wyjaśnił mi wszystko co do operacji i powiedział,że za trzydzieści minut zaczynamy. Tylko trzydzieści?  Pielęgniarka podała mi strój do operacji. W kieszeni moich spodni zaczął wibrować telefon. Na ekranie wyświetlił się Justin , przesunęłam palcem po nim i odblokowałam telefon,przyłożyłam go do ucha. Nie zdążyłam powiedzieć nic ,a Justin zaczął swoją wypowiedź.

- Hej kochanie, to ja. Dzwonię tylko po to by powiedzieć Ci to ,że Cię kocham bardzo bardzo bardzo mocno. Chcę tylko byś  wiedziała ,że jesteś moją księżniczką. Jesteś warta każdej miłości  na świecie. Jesteś miłością mojego życia. Trzymaj się maleńka.
- Też Cię kocham.

Uśmiechnęłam się do siebie i usłyszałam dźwięk rozłączenia. Przebrałam się w strój i poszłam z pielęgniarką na salę operacyjną. Zdjęłam obrączkę, pierścionek zaręczynowy i wisiorek. Odłożyłam go na tackę. Na salę wkroczył lekarz z całym swoim zespołem ,który pomoże mu mnie operować. Podano mi narkozę.

Obudziłam się dzień później,żywa, cała i zdrowa.

- Kate,Kate - usłyszałam cichy głos i spojrzałam w górę.

Stał tam mój lekarz mówiąc ,że operacja się udała, jestem wśród nich i ,że wszystko na prawdę jest okej. W stu procentach wszystko wycięto. Byłam niezmiernie szczęśliwa. Zdołałam z siebie tylko wykrzesać

- Kiedy mnie wypuścicie?
- Możesz lecieć do domu już jutro rano.

Gdy usłyszałam tą wiadomość ,miałam chęć zadzwonić do Justina i powiedzieć mu,że to już jutro będę w domu.  A moje obawy? Wciąż są, ale co się może teraz wydarzyć? Nic takiego. Byłam spokojniejsza. Uśpiłam swoją czujność.  Następnego dnia ,opuszczałam już klinikę i hotel. Kupiłam bilet na lotnisku, dwie godziny przed odlotem i jakieś trzydzieści minut później byłam na pokładzie. Zdziwiło mnie ,że co następny pasażer to kobieta, w samolocie siedziały same kobiety. Samolot był dziwnie mały, na jakieś trzydzieści osób. Może czterdzieści. Jakieś dwadzieścia minut później zamknięto samolot i powiedziano ,że lot będzie szybciej. Bo już wszyscy jesteśmy. Ucieszyłam się ,że będę wcześniej w domu. Byłam w ogromnym i ciężkim błędzie. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Justina

- Skarbie,jestem w samolocie ,za chwilę ruszamy, będę niebawem w domu.

JUSTIN


Cieszyłem się jak małe dziecko gdy usłyszałem Kate, która oznajmiła mi wiadomość,że będzie niebawem w domu. Chwilę później usłyszałem krzyki, piski, i płacz. Usłyszałem jak Kate upuszcza telefon,a połączenie wciąż trwało.

" Zamknąć ryje tępe szmaty, żadna z Was nie poleci do domu. Żadna z Was już nie zobaczy tego domu. Nie płaczcie ,nie krzyczcie, nic Wam to nie da. Jesteście bystre ,domyślicie się co z Wami zrobimy"

- Justin, w szufladzie obok mojej części łóżka jest coś dla Ciebie w kopercie, otwórz to - powiedziała szeptem

- Ty brunetka! - krzyknął jakiś gość
- Ja? - powiedziała Kate cicho
- Do kogo gadasz?
- Do nikogo, nie mogę przecież, nie mam z kim.
- Chodź do nas. Będziemy Cię mieli przy sobie. Nie wywiniesz nic.

Usłyszałem już tylko jak wyciągają Kate z jej miejsca i zabierają ze sobą. Z tego co słyszałem opierała się. Bardzo, słyszałem  jak krzyczy ,płacze i piszczy. Błagała o pomoc i o to by ją zostawili. Mogłem sobie tylko wyobrazić,jak się wtedy czuła. Sygnał w słuchawce został przerwany. Obiecałem sobie ,że znajdę ją. Mimo wszystko...
Jak kazała poszedłem do góry do pokoju i otworzyłem szufladę przy jej stronie łóżka. Otworzyłem ją i zobaczyłem kopertę z napisem Justin
Otworzyłem ją i wyciągnąłem zdjęcie....


Chwyciłem w dłoń nasze zdjęcie z napisem... W moich oczach pojawiły się łzy.
Przycisnąłem zdjęcie do klatki piersiowej i wybiegłem z domu.




________________________________________________________________________________


I jak kochani podoba Wam się 65 rozdział? Mam nadzieję! <3 
KOMENTUJCIE. TO JUŻ OSTATNI W TEJ CZĘŚCI. 

Pierwszego rozdziału drugiej części opowiadania możecie spodziewać się w przyszłym tygodniu. Szukajcie go tutaj : http://nothingcanmakemefeellikeyoudopart2.blogspot.com


Mam nadzieję,że następną część przejdziemy w tak licznym gronie jak tutaj. 
Z całego serduszka chciałam podziękować Wam,za wspieranie mnie,za podnoszenie na duchu, za dodawanie weny, i  przede wszystkim za pomoc. To dzięki Wam powstaje druga część.
KOCHAM WAS! <3


Natalia



KOCHANE JEŚLI LUBICIE UBRANIA ZAPRASZAM TUTAJ NA MOJE AUKCJE!  http://www.vinted.pl/members/170356-1ststeptoforever













niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 64

KATHERINE


Cały wieczór był doskonały, wróciłam około północy do domu. Nie chciałam siedzieć tam dłużej. Weszłam do swojego starego domu z Vanessą.

- Kate, jesteś zadowolona ,że będzie tylu gości?
- Dlaczego miałabym nie?
- Bo tyle ludzi, tyle prasy, taki splendor ,że szok.
- Ważne ,że są ludzie którzy muszą być. Rodzina jest. Ja pojawiam się tam tylko dla nich.
- I Justina?
- I Justina - powiedziałam twierdząco.

Vanessa umyła zęby i położyła się do łóżka. Cały czas po głowie chodziły mi jej słowa i pytania.  Wzięłam do ręki telefon z nadzieją ,że Justin jeszcze nie śpi. Wybrałam jego numer i zadzwoniłam.

- Halo ,kochanie? - zapytał
- Justin czy tu  wciąż chodzi  o nas?


W telefonie nikt nic nie odpowiedział. Głucha cisza. Może pomyłkowo odebrał. W głowie nachodziły mnie różne myśli. Justin wciąż się nie odzywał...zastanawiałam się tylko dlaczego? Kolejne minuty mijały a w słuchawce cisza. Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na półkę. Czy to jakiś zły znak?  Poszłam do łazienki i chwyciłam swoją szczoteczkę do zębów.  Złapałam miętową pastę do zębów i nałożyłam na szczoteczkę.  Umyłam zęby i przepłukałam usta. Wzięłam do dłoni waciki ,żeby zmyć makijaż i mleczko do demakijażu. Nalałam trochę substancji na wacik i umyłam oczy. Od razu czułam się lepiej. Wyrzuciłam zużyte waciki do śmietnika. Zgasiłam światło i wyszłam z łazienki. Chciało mi się pić, więc zeszłam na dół ,aby nalać sobie szklankę wody. Będąc już w kuchni chwyciłam butelkę z wodą i wlałam do szklanki trochę.  Spojrzałam przez okno i omal nie umarłam na zawał. W oknie wyskoczył mi Justin. Krzyknęłam,ale krótko, po chwili za moimi plecami był już Justin.

- Co Ty tutaj robisz? - powiedziałam szeptem
- Stęskniłem się. Poza tym boję się ,że chcesz wycofać się ze ślubu.
- Oszalałeś?
- To skąd to pytanie : Czy tu  wciąż chodzi o nas?
- Chodzi mi o to ,że mamy tak huczne wesele,że boję się,że już nie będziemy w centrum my, tylko wszyscy inni i to wszystko co nas otacza.
- Kate, tu chodzi o nas. Ja się z Tobą żenię. Więc dla mnie to się liczy. Nie interesuje mnie co się dzieje za moimi plecami. Chodzi o mnie i o Ciebie. Tak? - Justin chwycił mnie za policzki i przysunął do siebie
- Tak skarbie - odpowiedziałam a Justin musnął moje usta

Justin przywarł do mnie ciałem, jego klatka piersiowa była bardzo blisko mojego ciała, a jego dłonie lekko gładziły moje plecy. Moje dłonie zaś lekko wodziły po jego włosach. Gładziłam je i przeczesywałam.

- Obiecujesz ,że się pojawisz przed ołtarzem i zobaczę Cię w sukni?
- Obiecuję.


Justin pocałował mnie w usta namiętnie ,po czym pożegnał się i wyszedł. Byłam spokojniejsza. O wiele spokojniejsza. Poszłam na górę i zasnęłam obok Vanessy.  Jak wcześniej wspomniałam wstałam około szóstej i zeszłam na dół, do kuchni ,żeby cokolwiek zjeść.  Zjadłam dwa tosty i wypiłam szklankę mleka.
Do drzwi ktoś zapukał. Przełykając ostatni kęs ,wstałam i poszłam je otworzyć. W drzwiach stanęła Kim i jej ekipa, oraz Margaret z moją suknią.  Ucieszyłam się ,w końcu będzie już na stale moja. Wpuściłam ich do środka.
- Włosy, makijaż, suknia - rzuciła Kim

Wzięłam prysznic i wróciłam do nich .Cała ekipa się rozstawiła i posadzili mnie na krześle.
Zabrali się  za upiększanie mnie. Podobało mi się to. Czułam się  niczym księżniczka.  Zrobili mi makijaż, fryzurę, manicure, pedicure i w końcu mogłam założyć na siebie moją wymarzoną suknię.
W moich oczach pojawiły się łzy. A w drzwiach pojawiła się mama z moim synkiem w małym garniturze.

- Co się stało córeczko ?
- Nic mamo - powiedziałam ocierając łzę - Po prostu czuję się dobrze ,suknia mi się podoba.
- Wyglądasz przepięknie skarbie - dodała
- Dziękuję,mamo.

Shadow położyliśmy w łóżeczku w salonie. Spał spokojnie. W domu pojawiła się Ashley ,a Vanessa zeszła z góry.  Je również wystylizowali. Vanessa wyglądała pięknie ,podobnie jak i Ashley. 

- Gotowa? - zapytała Kim
- Zdecydowanie tak. Tym razem na milion procent.

Wyszłyśmy przed dom, stało tam już mnóstwo paparazzich. Szepnęłam mamie na ucho
- Mamusiu wyjdź z małym później, jak już nie będzie tyli gazet
- Wiem córciu

 Przebrnęłyśmy przez tłum z dziewczynami i wsiadłyśmy do limuzyny.

JUSTIN


Musiałem to zrobić. Chciałem przed ślubem pobyć jeszcze z Kate jako para. Dziwne? Nie sądzę.
Ubrałem kurtkę i od razu do niej pobiegłem. Niedługo po tym stałem już przed jej oknem. Wiedziałem ,że ją wystraszę, ale bynajmniej tego dnia mi to wybaczyła. Porozmawialiśmy chwilę i wyjaśniliśmy swoje chwile zawahania. Pocałowałem ją, tak zdecydowanie ,cały wieczór mi tego brakowało. I dobrze się stało,że zadzwoniła.  Spędziliśmy jakąś godzinę razem i wróciłem do siebie do domu. Moi kumple już leżeli padnięci na łóżkach. Poszedłem na górę i  umyłem zęby , wciąż czułem w ustach smak whisky. Wziąłem w dłoń szczoteczkę i nałożyłem na nią pastę. Umyłem swoje zęby i poszedłem do swojej sypialni. Położyłem się na łóżko i w mgnieniu oka zasnąłem. Obudziłem się około dziewiątej. Wstałem z łóżka i poszedłem pod prysznic. Wypachniłem się i poszedłem zjeść śniadanie.  Zrobiłem sobie dwa omlety. I zjadłem je w przeciągu dwudziestu minut. Poszedłem na górę i ubrałem  na siebie  czarną koszulę, tak jak wcześniej ustaliłem z Kate, czarne spodnie, czarne buty i czarną marynarkę. Włożyłem w lewą kieszeń na górze białą  chustkę. Założyłem czarną muszkę i ułożyłem włosy. Dobijała już trzynasta. Chwilę później w moim domu pojawiła się moja mama, rodzice Kate, po czym pojawiła się sama księżniczka,moja Kate. Stanęła w progu drzwi ,a wiatr lekko zawiał ,wyglądała niczym nimfa. Podszedłem do niej i ucałowałem delikatnie w usta, nie chcąc zdzierać z jej ust błyszczyka.   Zamknąłem za nią drzwi i stanęliśmy w salonie ,mieliśmy właśnie uklęknąć do błogosławieństwa ,gdy ktoś zapukał do drzwi. Zdenerwowałem się bo pomyślałem ,że to Blaze.

- Zapraszałaś kogoś Kate? - zapytałem
- W pewnym sensie ,tak - uśmiechnęła się

Spojrzałem na nią ciekawym wzrokiem. Kate wstała i poszła do drzwi. Otworzyła je. A moje serce jakby podeszło do góry ,gdy zobaczyłem swoje ojca stojącego w progu.

- Tata ? - zrobiłem krok w przód
- Justin

Widziałem,jak obydwoje jesteśmy skrępowani. Nie byliśmy pewni jak się zachować, aż w końcu zrobiłem pierwszy krok. Podszedłem do ojca i przytuliłem go. Z oczu pociekła mi łza, tak wiem,zachowałem się jak dziecko,ale musiałem dać upust emocjom.

- Jeremy - skomentowała moja mama
- Pattie, tyle lat - dodał

Moja mama tak samo jak i ja przytuliła się do niego.

- Co Ty tu robisz? - zapytała
- Katherine mnie zaprosiła. Chciała Ci Justin zrobić niespodziankę. Powiedziała ,że chcesz spotkania ,ale się boisz zapytać.
- Kate - skomentowałem - Dziękuję.

Podszedłem do niej i pocałowałem ją. Widziałem jak się stresuje ,bo nie wie jak ja zareaguje. Gdy ukończyłem swój pocałunek uśmiechnęła się.

- Nie gniewasz się?  - zapytała
- Nie skarbie. Na Ciebie ,nigdy. Dziękuję Ci ,że to zrobiłaś.
- Czas na błogosławieństwo - skomentowała moja mama.


Kate i ja uklęknęliśmy na poduszkach a nasi rodzice nas pobłogosławili. Obydwoje ucałowaliśmy Shadow i stanęliśmy pod ścianą w ogrodzie specjalnie przygotowaną dla nas. Pełną zielonych liści i białych płócien
Stanęliśmy przed nią,a nasz fotograf zrobił nam pierwsze wspólne ślubne zdjęcie.



Wyszliśmy na nim idealnie. Według mnie. Na drugim także źle nie wyglądaliśmy :
  Wróciliśmy do domu i poszliśmy do swoich samochodów. Wsiadłem do swojego auta i pojechałem pod kościół. Przed nim było mnóstwo ludzi. Pełno gości ,paparazzich, różnych przechodniów i gapiów.
Ochrona mnie przeprowadziła. Poszedłem do małego pomieszczenia czekając aż wszyscy z gości zajmą swoje miejsce. Usłyszałem jak wszyscy siadają. Katherine zajechała pod kościół. Mogłem już wyjść. Do kościoła weszła Vanessa ,Ashley, mama Kate i nasz synek w wózku. Kościół był przystrojony w orchidee i złote płótna. Wyglądało klasycznie ale i bogato. Ławki były przystrojone kwiatami,i złotymi kokardami. Na środku był wyłożony złoty dywan. Mama Katherine pojechała zająć miejsce koło swojego męża. Ustawiliśmy się w rządku,gęsiego. Organy zaczęły grać. Usłyszeliśmy jak wszyscy wstają z miejsc.  Moi drużbowie ,mimo ,że skład niepełny, bo tym razem bez Blaze. Wyszli przede mną i zajęli miejsce obok ołtarza. Po nich wyszedłem ja. Następnie poszły druhny  Panny Młodej. Gdy skończyła się melodia. W drzwiach pojawiła się Katherine. Wzrok wszystkich skupił się na niej. Wszystkie oczy skierowały się na niej i jej sukni.
W tle poleciała kolejna piosenka, grana na organach i śpiewana przez śpiewaczkę operową. Melodia ta prowadziła Katherine do ołtarza. Katie stanęła na przeciwko mnie, uśmiechnęła się. Pastor spojrzał na nas i zaczął czytać słowa Hymnu o Miłości.





Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
 Miłość nigdy nie ustaje 


Nigdy nie ustaje ,kochani - dodał


KATHERINE


Moje serce drżało,dłonie podobnie jak Justina pociły się. Wszystkie oczy były skierowane na nas. Pastor spojrzał na nas i rzekł 
Jeśli ktoś jest przeciwny temu związkowi niech wstanie i powie bądź zamilknie na wieki. 
W kościele zapanowała cisza, nikt nie wstał ,nikt się nie buntował. Uff, nie chciałabym teraz jakichkolwiek nieprzyjemności. Czułam ,że to właściwa chwila. Że to właściwy moment dla życia by stać się żoną, i w pełni matką. Mimo,że mam dopiero naście lat ,to wiem,że go kocham. Całym sercem i całą sobą. 
To jest nie do zaprzeczenia,że powinniśmy być razem.  To niewiarygodne gdy mówiłam,że w nim się nie zakocham. 

- Przeczytajcie swoje wyznania - dodał pastor

- Raz -jesteś jak spełnione marzenie , dwa - po prostu chcę być z Tobą , trzy -  dziewczyno, to wyraźnie widać, że jesteś jedyną dla mnie. Jesteś uśmiechem na mojej twarzy. Jestem tutaj po to by Cię uszczęśliwiać. I ja nigdzie się nie wybieram. Złapię Cię jeśli spadniesz. Kate ,jesteś jedyną o której marzyłem ,o której śniłem, jesteś spełnieniem moich marzeń, i gdy będę już starszy, moja miłość nada będzie rosła, bo jesteś tą jedyną, do której miłość nie ustaje, wiem,wiele między nami było burz i wiele niedopowiedzianych słów. Ale chcę ,żebyś wiedziała tylko tyle,że kocham  Cię. 

W moich oczach pojawiła się łza, ale musiałam być dzielna i przeczytać to co sama przygotowałam. 

- Justin,skarbie - zaczęłam - Moje przemówienie nie będzie tak dobre jak Twoje, bo chcę Ci tylko powiedzieć tyle - przerwałam chwilą ciszy - Kocham Cię ,za to kim jesteś,że jesteś przy mnie,że mnie wspierasz. Przeżyliśmy już tyle razem,mogłabym opowiadać o Tobie dniami,miesiącami. Mamy wspaniałego synka. Jesteś moim słońcem które na co dzień wstaje przy mnie, jesteś jak dar z niebios, mimo,że nigdy w takie rzeczy nie wierzyłam. Kocham Cię każdym dniem i każdą nocą. Trwasz przy mnie w chwilach zawahania i wątpliwości, dziękuję Ci skarbie. Nic nie sprawi ,że poczuję się tak jak przy Tobie. Zawsze ja.. zawsze Ty...
- Zawsze my - dokończył Justin

Widziałam jak w jego oczach pojawiły się lekkie łzy, otarłam je po czym się uśmiechnęłam szeroko. 
Spojrzeliśmy na pastora ,który również miał łzy w oczach. Odkaszlnęłam lekko ,po czym pastor się otrząsnął i powiedział.

- Nałóżcie sobie te obrączki na znak i symbol swojej miłości. 

- Czy Ty Katherine Ann Gomez,bierzesz Justina Drew Biebera za swojego męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że nie opuścisz go ,aż do śmierci?
- Tak,biorę - nałożyłam obrączkę Justinowi zauważając lekką ranę 
- Czy Ty Justinie Drew Bieber ,bierzesz  Katherine Ann Gomez za swoją żonę  i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że nie opuścisz jej aż do śmierci?
- Tak,biorę - nałożyłem obrączkę Katherine
- Możesz pocałować Pannę Młodą

Justin przyległ do mnie lekko i musnął mnie w usta. Wszyscy zebrani w kościele zaczęli nam klaskać. Widziałam jak Shadow przebudził się i zaczął oglądać się i to co dzieje się w okół niego. Razem z Justinem wyszliśmy przed kościół.  Wciąż trzymając się za ręce.  Przy wyjściu Justin mocniej ścisnął moją dłoń,jakby dawał mi sygnał.

- Justin, to boli. Nie rób, będę miała siniaki. 
- Wybacz, to odruchowo.
- Wyjaśnij mi tylko skąd ta rana na Twojej dłoni? Dwa dni temu jej nie było.
- Kate, później.

Cicho westchnęłam i zeszłam ze schodów z Justinem.


JUSTIN

Wszyscy nam gratulowali i składali życzenia. Impreza odbywała się w hotelowym ogrodzie ,pod namiotem. Tak obydwoje z Kate zdecydowaliśmy i tak niech pozostanie. Gdy ścisnąłem mocniej dłoń Kate, zobaczyłem jak Blaze przechodzi przy naszym kościele. Wciąż miałem ochotę mu rozwalić czaszkę... Ale tym razem musiałem się opanować. Czyżby? 



________________________________________________________________________________

I jak Wam podoba się 64 rozdział ? <3

KOMENTUJCIE! <3 

oglądajcie : trailer do 2 części