SCM MUSIC PLAYER

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 37

KATHERINE

Justin stanął w mojej obronie czego pewnie zaraz pożałował. Mój ojciec podniósł go i rzucił nim o ziemię jakby był jakimś śmieciem. Zaczęłam krzyczeć ,żeby go puścił , nie robił mu krzywdy, ale nie słuchał mnie ,coraz większa agresja w nim się budziła. Złość w jego oczach narastała ,gdyby mógł zabić zrobiłby to. Chwycił mnie za dłoń i wyniósł z domu. Justin wstał z podłogi i z bólem w żebrach pobiegł za nami.

- Nie zabieraj jej
- Moja córka i niestety nie masz do niej żadnych praw
- Ty tym bardziej

Tata nie pytając mnie o zdanie wsadził do auta i odjechał. Chciałam wysiąść ,uciec na każdych światłach na których byliśmy. Ale nie mogłam ,zablokował drzwi. Krzyczałam cały czas, ojciec jakby ogłuchł nie reagował na moje krzyki,płacz, pisk. Nic , cicho.

- Jesteś głupia czy jak? Ten chłopak Cię oplótł sobie w okół palca. Nie zwracasz uwagi już na innych ,nie funkcjonujesz normalnie.
- Nie znasz go. Wciąż jestem wszystkiego świadoma.
- Znałem go przed Tobą.
- Ale nie z tej strony z której ja. Zrozum to, może i jestem młoda ,ale kocham go. Całym sercem, umiem bez niego żyć,ale nie chcę. Rozwalasz wszystko co we mnie jest dobre, gasisz to. Tato,zrozum ja nie chcę być niemiła ,ale niszczysz mi życie, z nim.
- Skończyłaś? Nie chcę ,żeby Cie ranił.
- Nie rani.
- Widziałem co innego. Więc nie wmawiaj mi jakichś pierdolonych farmazonów.


Dojechaliśmy do domu,a tata wysiadł pierwszy, otworzył moje drzwi od zewnętrznej strony i wyprowadził mnie z samochodu. Ciągnął za rękę do pokoju. I zatrzasnął za sobą drzwi. Podeszłam do okna, było zamknięte, dało się je otworzyć tylko od zewnątrz , mocnym uderzeniem... Nie miałam jak wyjść.
Usiadłam na łóżko i zaczęłam łkać. Z moich oczu wylewała się słona substancja, a ja miałam na sobie pamiątkę wczorajszego wieczora. Wciąż w powietrzu unosił się zapach Justina, na moim ciele zostały ślady jego pocałunków, dotyku, i wspomnienia wczorajszej nocy. Przesunęłam się na łóżku w stronę laptopa i otworzyłam go. Podłączyłam go pod ładowarkę i włączyłam. Na wyświetlaczu po chwili pojawiła mi się strona internetowa której nie zamknęłam. A przed oczami ukazały mi się zdjęcia Justina i Nadin, gdy byłam w Meksyku.. Widzę nie marnował czasu.  Westchnęłam cicho,a w moich oczach pojawiły się łzy. Zamknęłam komputer po tym szoku i wyłączyłam go. Rzuciłam o ziemię i zamknęłam oczy.


JUSTIN

Ojciec Katherine zabrał mi ją, nie mogłem go powstrzymać, rzucał mną gdzie popadło. Bolały mnie żebra, plecy, kark, głowa, całe ciało przeszywał ból. Od koniuszków palców aż po czubek głowy. Ledwo co wstałem ,żeby pobiec za Kate, nie dałem rady. Ojciec ją zabrał i zamknął w pokoju. Z tego co mi pisała. Później straciłem z nią kontakt. Chciałem wsiąść w samochód,ale wiedziałem ,że to nie poskutkuje. Wieczorem gdy wyjdzie do pracy pojadę tam.  Poszedłem do domu i wyciągnąłem z zamrażalnika lód. Przyłożyłem sobie do żeber i ległem na kanapie w salonie. Syknąłem ciężko z bólu ,ale znalazłem właściwą pozycję w której mnie nie bolało. Leżałem tak około dziesięciu minut a w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Wstałem z kanapy i jęknąłem z bólu. Doszedłem do drzwi wolnym krokiem, koś cały czas stukał i dzwonił.
Otworzyłem i podniosłem wzrok ,zobaczyłem Scootera z Fredo. Wpuściłem ich do środka i zasiedliśmy na kanapie. Udawałem ,że mnie nic nie boli ,a ból zżerał mnie od środka. Starałem się zachować spokój,ale coraz trudniej mi było. Scooter zaczął mówić

- Dobrze rozegrałeś ten ślub z Carly, dobra reklama
- Jaka reklama?
- Wszyscy piszą o tym,że się rozstaliście i cierpisz po rozstaniu
- Ale ja nie cierpię, mam dziewczynę
- No no no, szybki jesteś. Skończ z nią - powiedział stanowczo
- Co!? Niby czemu ?
- Musisz pokazać ,że Ci smutno teraz, wydamy jakąś smutną piosenkę i się sprzeda. A w takie gówno jak wydasz a masz dziewczynę nikt nie uwierzy.
- Nie będę się do tego zniżał ,żeby zrywać z tą jedyną. Z powodu jakiegoś marketingu
- To mam inną propozycję.
- Ta ciekawe jaką?
- Nie pokazuj się z nią. Bądźcie parą,proszę bardzo, ale nie pokazuj się z nią na galach,ani publicznie, chyba ,że się jakoś skryjecie.
- Nikt się dowiedzieć nie może o tym,że jestem szczęśliwy?
- Ty wiesz, Ona wie, i starczy.
- Muszę?
- Tak, chyba,że chcesz ,żeby wszystko się zjebało.
- Nie chcę.
- To bądź posłuszny.

Westchnąłem i poprosiłem ich o wyjście. Na razie nie mówię mu o ciąży bo by mnie chyba udusił. Wstałem z łóżka i poszedłem na górę ,przebrać się  . Na dworze robiło się coraz ciemniej. Moje żebra były sine, ale wiedziałem ,że muszę spotkać się z Katherine i jej wszystko powiedzieć.
Zszedłem na dół, i chwyciłem butelkę z wodą. Wyszedłem z domu do garażu i otworzyłem go. Wsiadłem do samochodu i włożyłem kluczyki do stacyjki. Przekręciłem i odpaliłem tym samym samochód. Wyjechałem z garażu ,zamykając go. Wyjechałem na ulicę i skierowałem się w stronę domu Kate. Światła w nim były zgaszone, paliło się tylko maleńkie światło w pokoju mojej księżniczki.


KATHERINE


Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic,zmywając z siebie wczorajszą noc. Dokładnie obmyłam całe ciało i włosy. Wychodząc spod prysznica wzięłam ręcznik i wysuszyłam swoje ciało. Włosy zabawnie opadły mi na twarz. Uśmiechnęłam się do siebie i zawinęłam je w turban. Przemyłam twarz nakładając tylko odrobinę tuszu na rzęsy. Wyszłam z pokoju i położyłam się na łóżko. Nie kontrolując kiedy, osunęłam się i zasnęłam.  Obudziłam się kilka godzin później, wstałam by sprawdzić czy drzwi od pokoju są otwarte. Niestety, wciąż zamknięte. Czułam się przybita, samotna,  znudzona. Wieczne problemy, czy to kiedykolwiek się skończy? Czy dopiero wtedy jak umrę? Chwyciłam w dłoń suszarkę i dosuszyłam swoje wilgotne włosy.  Ściągnęłam z ciała ręcznik i założyłam luźny top i legginsy. Zgasiłam światło w pokoju i zapaliłam małą nocną lampkę, chwyciłam w dłoń książkę od której ostatnio mnie oderwano. I zaczęłam ją czytać, słyszałam skrzypienie podłogi co oznaczało ,że ktoś jeszcze jest w domu. Wzdrygłam lekko ramionami i wróciłam do książki. Do mojego pokoju wszedł tata i powiedział ,że wychodzi. Odpowiedziałam tylko okej i zignorowałam jego spojrzenie.

- I taką Katherine pamiętam - dodał zamykając drzwi

Wróciłam pamięcią do dni w których poznałam Justina i do czasów szkolnych, w których najważniejszymi rzeczami były nauka ,oceny i to czy zdam. A teraz? Facet,bezpieczeństwo, ciąża?! Jutro postanowiłam iść do szkoły i ponownie do niej wrócić. Wywróciłam oczami i spojrzałam w okno. Widok mnie zaszokował, na moim balkonie stał Justin. Podeszłam do okna ,chcąc je otworzyć. Zapomniałam,że to niemożliwe od tej strony. Przylgnęłam do szyby podobnie jak i Justin. Nasze dłonie jeździły po nich.  Szyba od naszych oddechów była zaparowana.  Zamknęłam oczy i spłynęła mi łza. Usłyszałam kroki ,powiedziałam tylko Uciekaj ,a gdy otworzyłam oczy Justina już nie było.

- Zapomniałem powiedzieć Pa.
- Pa tato
- Masz kolację na dole.
- Dobrze ,dzięki.

Tata wyszedł ,usłyszałam zatrzaśnięcie drzwi. Spojrzałam przez szybę , Justina nie było. Odwróciłam głowę i usłyszałam kroki w moim pokoju. Drgnęłam gdy poczułam czyjąś zimną dłoń na swoim przedramieniu.

- Ćśś skarbie to tylko ja - wyszeptał

Odwróciłam się i zobaczyłam perfekcyjną twarz Justina. Jego brązowo piwne tęczówki oświetlane delikatnie przez światło nocy.  Lekko zaczerwienione usta w kształcie serca. Justin oblizał delikatnie wargi i pocałował mnie. Wiem,że przeszłość nie ma znaczenia,a  liczy się tylko to co nadejdzie. Nie chciałam Justinowi zawracać już Nadin, rozstali się, więc to koniec.  Zza Justina poczułam podmuch wiatru, chłodnego, zdecydowanego wiatru. Zamknęłam okno przez które wszedł Justin.

- Zatrzaśnij drzwi, zgaś światło. Pragnę być z Tobą , pragnę poczuć Twoją miłość,pragnę leżeć obok Ciebie. Nie potrafię tego ukrywać nawet gdybym chciał - poczułam zimne ,drżące ręce Justina na swoich łopatkach.
- Co masz na myśli?
- To staje się coraz trudniejsze - łzy spłynęły mu po twarzy. - Gdybyśmy mogli tylko zatrzymać to życie przez kolejny dzień, gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas.

Nie przerywałam mu, słuchałam co ma do powiedzenia i starałam się zrozumieć do czego dąży.

- Wiesz,że będę Twoim życiem, Twoim głosem, Twoim powodem by żyć. Moja miłość,moje serce ,oddycha. Dla tej chwili w czasie. Odnajdę odpowiednie słowa, które powiem,zanim mnie dzisiaj opuścisz.
Zamknij drzwi,wyrzuć klucz. Nie chcę być wspomnieniem Twojej osoby. Nie chcę być tak postrzegany. Nie chcę żyć bez Ciebie. Moja wola jest zachmurzona,jak niebo tej nocy. Jaskrawe światła w moim umyśle ,przywracają na myśl wspomnienia ,zabawy na ulicy ,kopanie piłki, tańczenie na palcach, stanie blisko krawędzi,kupkę Twoich ubrań na krańcu mego łóżka. Moment gdy czułem ,że upadam, a Ty przemieniłaś to w żart, dziękuję Ci skarbie za wszystko, wiem,że tą następną próbę także przetrwamy.
- Justin,co chcesz mi powiedzieć? - Mój głos zadrżał w przeddźwięku.
- Scooter, bo On..
- Co Scooter?
- Kazał nam zerwać
- Co?!
- Albo ukrywać się. Ani tego ani tego nie chcę, ale z dwojga złego
- Ukrywanie się jest lepsze - dokończyłam - Nie wierzę, wróciliśmy do siebie,a teraz mamy to ukrywać?
- Przepraszam skarbie, ale to dla kariery... niby. Sam już nie wiem. Moje spojrzenie jest zamglone na to wszystko. Nie wiem co zrobić.
- Czyli teraz jak to będzie wyglądało?
- Gdziekolwiek będę ja i Ty ,musisz udawać ,że jesteś fanką albo ,że w ogóle mnie nie znasz.
- Ale przecież Twoje beliebers mnie znają.
- Ale wiedzą też ,że zerwaliśmy, a nie wiedzą o powrocie. Jak będę szedł na galę,wezmę Cię,ale ja wejdę czerwonym dywanem a Ty obok. Chociaż teraz też jesteś sławna więc będziemy chadzać na te same imprezy.
- Ta już. A ciąża?
- Skarbie ,nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość.
- Ta przyszłość się już tworzy.
- Kochanie ,proszę Cię, nie płacz - dodał Justin gdy po moich polikach zaczęły płynąć łzy.
- Kocham Cię, nie chcę tak.
- To tylko przejściowe myszko.
- To trudne
- Wiem,dla mnie też, ale nie powiedzieli ,że nie możemy spotykać się jako przyjaciele,publicznie.
- Wymyślasz
- Ale bynajmniej będziemy razem, tyle ,że nie za rękę.
- Obiecaj ,że mi Cię żadna nie zabierze
- Obiecuję.

Justin jako dowód złożył na moich ustach pocałunek. Najbardziej namiętny ze wszystkich. Moja dłoń zaś poległa na jego karku i przyciągnęłam go do siebie.  Ułożyliśmy się na łóżku. Justina dłoń złożyła się na moim brzuchu.

- Jak damy jej bądź jemu na imię? -zapytał
- Może ,ech nie wiem szczerze mówiąc.
- Może Selena lub Eleonor  , lub Christopher?  Podobają Ci się?
- Tak
- Nie słyszę euforii
- Bo to się może zmienić jeszcze z pięćdziesiąt razy
- Fakt, ale te zostają

Justin splótł nasze dłonie i ucałował mnie w głowę.

- Jutro gram tutaj koncert  w szkole, naszej byłej. Wpadniesz?
- Tak,akurat jutro tam będę.
- Po co ?
- Chcę wrócić do szkoły.
- W tym stanie?
- Tak, chcę wieść normalne życie.
- I znajdziesz miejsce dla mnie?
- Tam zawsze jest miejsce dla Ciebie ,Justin - westchnęłam i ułożyłam głowę na jego klatce.

Obydwoje zasnęliśmy i trwaliśmy w tej pozycji aż do samego rana. Usłyszałam szelest kluczy około szóstej nad ranem, i skrzypienie drzwi.

- Justin, wstawaj, musisz iść - wyszeptałam
- Gdzie,co jak?! - powiedział oszołomiony Justin
- Mój tata wrócił ,musisz wyjść.

Wyszłam z łóżka i skierowałam się do okna.

- Ugh , po co ja je zamykałam? Przecież wiesz ,że nie można go otworzyć od środka.
- I jak ja mam wyjść?
- Zaczekaj. Pod łóżkiem.

Wybiegłam z pokoju, i napotkałam tatę na schodach.

- Już wstałaś?
- Tak, dzisiaj idę do szkoły zanieść papiery.
- I po co tak szybko,szkoła otwarta od 7 i w takim stroju Cię nie wpuszczą.
- Bardzo zabawne, gdzie idziesz?
- Do gabinetu. Muszę trochę papierkowej roboty załatwić.
- A gdzie mama?
- W Australii , wróci za kilka dni.
- Ach okej, zjesz śniadanie?
- Pewnie.

Poszłam za tatą i weszłam do niego do gabinetu.

- Czegoś jeszcze potrzebujesz?
- Co zjesz?
- Mogą być tosty.

Wyszłam zamykając drzwi od taty i poszłam do siebie.

- Justin,chodź ! Szybko.

Justin wygrzebał się spod łóżka i otrzepał się.

- Nie czas na to strojnisiu.
- Wybacz,ale masz tam syf
- I co z tego. Wiem co gdzie się znajduje.
- Ledwo.
- Chodź.

Pociągnęłam go za koszulkę i wyszłam pierwsza,Justin już miał wychodzić z pokoju, gdy w drzwiach od gabinetu stanął mój tata. Oparłam się o futrynę łokciem,żeby nie dać po sobie nic poznać.

- Tosty z serem i szynką mi zrób.
- Dobrze
- Jakaś zakręcona dzisiaj jesteś Kate
- Wydaje Ci się, wracaj do pracy - uśmiechnęłam się

Tata ponownie zniknął za drzwiami od swojego gabinetu, a my z Justinem zbiegliśmy po cichu schodami w dół. Otworzyłam drzwi i pocałowałam Justina. Wybiegł z domu i poszedł do swojego samochodu. Zatrzasnęłam drzwi i pobiegłam do kuchni. Zrobiłam śniadanie dla taty i zaniosłam mu.

- Następnym razem ,bądź ciszej z Justinem, mam dobry słuch.
- Jak mogłeś słyszeć cokolwiek?!
- Wiem kiedy coś ukrywasz. Jestem Twoim ojcem.
- I nie jesteś zły?
- Nie mogę Cię przed niczym powstrzymać. W końcu to Twój ból jak się sparzysz.
- Nigdy tatusiu. Umiem oceniać ludzi.

Wyszłam z gabinetu i pobiegłam do siebie do pokoju szykować się do szkoły. Zrobiłam sobie szybko makijaż i wyprostowałam włosy. Ubrałam na siebie niebieską bluzę ,czarne spodnie, ładne kozaczki, dodałam do tego torebkę i czapkę oraz okulary.  Założyłam na siebie również komin i byłam gotowa do wyjścia. Na zegarze było około 10 rano. Wyszłam z domu i przeszłam się pieszo.  Na miejscu w szkole byłam jakąś godzinkę później, nie spieszyłam się. Weszłam do szkoły i skierowałam się do sekretariatu. Przywitałam się ze wszystkimi, wciąż mnie pamiętali. Złożyłam papiery i chwilę porozmawiałam z dyrektorką. Od poniedziałku z powrotem tu chodzę.  Przed szkołą zebrało się mnóstwo dziewczyn. Domyślałam się ,że Justin będzie,ale nie będę się przecież zdradzać. Podeszłam do dziewczyny w okularach i pytam

- Przepraszam,wiesz może co tu się dzieje?
- A przyjeżdża do nas Justin Bieber i mają fazę, nie wiem czym tu się ekscytować.
- Może ma dobre serce?
- Nie znam go, ale ponoć zostawił jakąś dziewczynę na ślubnym kobiercu, czyli nie ma serca.
- Może jej nie kochał? Albo ma inną?
- Z tego co piszą  w necie ,to jest singlem. Mają ponoć go z jakąś spiknąć.
- Sławną?
- Nie wiem,początkującą , bo skoro z nim będzie to dopiero się jej kariera rozkręci. Przecież Justin jest znany z tego ,że jest przepustką.
- Skoro go tak nie lubisz ,czemu tyle o nim wiesz?
- Trzeba być na bieżąco , inaczej w tej szkole zginiesz. Amanda jestem
- Katherine, miło mi - powiedziałam ciszej
- Jesteś tu nowa?
- Można tak powiedzieć

Pod szkołę podjechał czarny Range Rover , a z niego wyłonił się bożyszcz nastolatek. Mój chłopak. Justin Bieber, dziewczyny zaczęły piszczeć i podbiegać. Ochrona Justina odganiała je ,ale nie dawały za wygraną.
Z każdą z nich Justin zrobił sobie zdjęcie i wręczył autograf. Justin przechodząc obok mnie puścił mi oczko i uśmiechnął się.

- Widziałaś ,puścił oczko i uśmiechnął się!
- Tak ,widziałam - uśmiechnęłam się

Amanda i ja weszłyśmy za całym tłumem do szkoły. Skierowałyśmy się na salę gimnastyczną i stanęłyśmy niedaleko sceny. Po boku.  Justin wyszedł na specjalnie zbudowaną scenę ,a dziewczyny znów piszczały. Jus uciszył je i zaczął śpiewać. Wykonał kilka piosenek m.in. As Long As You Love Me, Fall, Beauty And A Beat  itp. Gdy poprosił o przerwę,dużo dziewczyn wyszło z sali i skierowały się na lekcje. Po lekcjach dalsza część koncertu. Zaś do mnie gdy wychodziłam podszedł Alfredo z ekipy Justina, nie wiedząc kim jestem zaczął mnie podrywać.

- Hej maleńka
- Znamy się?
- Nie,ale możemy poznać, będę tu w mieście kilka dni, co Ty na to,spotkanie, ja Ty, w moim pokoju?
- Hahaha , zabawny jesteś.
- Masz śliczny uśmiech.
- Skończ dobrze?

Zza pleców Fredo wyłonił się Justin, jak gdyby nigdy nic, zapytał

- Co jest?
- A nic ciekawego, próbuję ją poderwać,ale się nie daje - oparł rękę na moim ramieniu
- To nie próbuj - Justin chwycił za kark Fredo i ścisnął go mocno. Widać było jak Fredo zaciska szczękę z bólu - Chodź coś Ci powiem - dodał złośliwie Justin

Stałam tam w bezruchu wraz z Amandą ,która przyglądała się całej tej sytuacji.

- On Cię obronił, aaaa!
- Co?
- Zakochał się!
- Proszę Cię, On jest sławny
- I co z tego!? Taka miłość jest najpiękniejsza
- Ale to nie wypali - dodałam śmiejąc się
- Skąd wiesz?
- Może ma kogoś?

Amanda odwróciła wzrok i wyszła z sali. Ja skierowałam się za kulisy.

- Tu nie można wchodzić - przywitał mnie czarnoskóry mężczyzna
- Spokojnie,Kenny, wiem kim jest - dodał Justin
- A to przepraszam

Weszłam a Justin od razu podbiegł do mnie i objął w talii, pocałował mnie delikatnie w usta ,po czym wpił się w nie namiętnie. Ochroniarz odkaszlnął a Justin oderwał się ode mnie.

- Oj sorry, to Kate ,moja dziewczyna
- Miło poznać, Kenny - wyciągnął dłoń po czym uścisnął moją
- Mi również - dodałam
- Ale Ty przecież nie masz dziewczyny - dodał zmieszany Kenny
- To oficjalna wersja dla mediów.
- I ukrywasz taką ślicznotkę?
- Scooter mi każe.


Kenny machnął głową i poszedł do dźwiękowców.

- Stęskniłam się
- Widzieliśmy się pięć godzin temu.
- Ale ja minuty usiedzieć nie mogłam.
- Trzeba było przyjść do mnie
- Nie mogłam,wszyscy by się dowiedzieli
- Racja
- To głupie, nic razem zrobić nie możemy
- Przepraszam za Fredo
- Dziwny typ
- Brakuje mu chyba seksu i rzuca się na wszystko co się rusza i ma biust
- Justin!
- No co? - zaśmiał się

Podszedł do nas Scoot.

- Pora zakończyć to. Justin musi udzielić kilka wywiadów.  Więc idź sobie.
- Scooter ,mów do niej z szacunkiem,albo wcale - podniosłem ton
- Nie znam jej, więc mogę wcale. Pożegnaj się i każ jej iść.



______________________________________________________________________________

I jak kochani podoba Wam się 37 rozdział ? <3

Za co w ogóle lubicie mojego bloga?  Piszcie w komentarzach <3

TRAILER OPOWIADANIA! <3 






















czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 36

KATHERINE


Był tylko mój, a ja jego. Tkwiłam w uścisku cały czas, a On nadal nie puszczał,dokładnie jakby czas dla nas się zatrzymał. Chciał mieć mnie przy sobie z każdym wdechem i wydechem. Czułam jak powoli jego dłonie osuwają się delikatnie na moje biodra. Justina wzrok wbił się we mnie , jakby nie widział mnie dobre dwa bądź trzy lata, a to przecież był zaledwie tydzień. Justin pochylił się i wpił się w moje usta ze zwierzęcą dzikością , jego zęby co jakiś czas chwytały moją wargę i ciągnęły do siebie. Nie pozostawałam mu dłużna, robiłam podobnie z jego wargami. Odsunęłam się lekko studząc sytuację

- Tak bardzo tęskniłem za tym uczuciem - dodał Justin - Gdybyś wiedziała, jak bardzo nie chciałem Cię zranić. Gdybyś wiedziała jak cierpiałem,jak tęskniłem jak długo rozmyślałem o Tobie każdego dnia, nigdy bym nie pozwolił Ci wyjechać - Justina kciuk wylądował na moich ustach i przejechał po nich,aż do podbródka - Tak bardzo tęskniłem

Ja zaś zdołałam z siebie wykrzesać tylko ciche - Wiem Justin, też tęskniłam - po czym jedna krystaliczna łza spłynęła kącikiem mojego owalu twarzy
- Pamiętam dokładnie to wszystko co działo się tydzień temu
- Nigdy nie chciałam dać Cię skaleczyć
- Wiem kochanie, nie taki ból znosiłem, często było gorzej
- Jak to?  - zapytałam
- To co wtedy czułem fizycznie nie równało się z tym co czuje emocjonalnie, rozwalało mnie to od środka
- Przepraszam
- Sam sobie zadałem tyle bólu, jak mogłem kiedykolwiek pozwolić Ci odejść? Nie wiem
- Liczy się to co tu i teraz skarbie , najważniejsze jest to ,że jesteś. Nic nie sprawi ,że poczuję się tak jak przy Tobie - uśmiechnęłam się przez łzy - A to co mówiłeś w kościele było prawdą ?
- To ,że chce ,żebyś za mnie wyszła?  Jak najbardziej!

Justin objął mnie w pasie i mocno do siebie przyciągnął, nasze usta były zaledwie kilka centymetrów od siebie. Chciał coś powiedzieć ,ale koniuszkiem palców dotknęłam jego warg. Moje oczy zdawały się mówić  Nie ma potrzeby . Przysunęłam dłoń do jego policzka i ponownie go pocałowałam napawając się ciepłem i miękkością jego warg.


JUSTIN

Poczułem jak jej dłoń przesunęła się na mój kark i przyciągnęła mnie ku sobie. Nasz pocałunek stał się gwałtowny,zbliżenie ciał ożywiło nas w namiętności. Kiedy przywarłem do niej mocniej ,rozchyliła usta a nasze ciała zesztywniały w niemal desperackim naporze. Czubki języków zetknęły się i poczułem jak zaczynają drgać mi mięśnie ,jak pod wpływem łagodnego wstrząsu elektrycznego.  Usłyszałem cichy jęk i zatraciłem się w niej lekko sapiąc i napierając jeszcze mocniej

- Możemy iść do domu? - wyszeptała mi na ucho Kate
- Oczywiście - wysapałem ledwo odrywając od niej swoje dłonie

Przeszliśmy alejką do mojego domu w którym noc potoczyła się jak w najpiękniejszej bajce, w której znów miałem swoją księżniczkę. Doszliśmy na górę i od razu osunęliśmy się na łóżko, ponownie byłem nad Kate która oddała mi się we władanie. Napierałem na nią wciskając jej głowę głębiej w materac. Katherine rozchyliła nogi ,a wówczas ja wsunąłem swoją pomiędzy jej uda. Kate wypchnęła biodra w górę by napotkać moją twardość.  Przez mgnienie oka wewnętrzny głos ostrzegał,że to co robię jest niewybaczalną głupotą i błędem ,że to nie był właściwy moment , że powinienem być ostrożny ,ale było już za późno ,oboje czuliśmy to samo pragnienie ,tę samą namiętność i nawet gdybym zdecydował się przestać w tym momencie pochłonęłaby mnie własną i nie zaspokojoną  żywiołową pasją. Poddałem się jej ,odganiając wszelkie inne myśli ,zatracając się w pożądaniu ,nad którym nie panowałem. Nasz pocałunek stał się mniej żarliwy ,ale nabrał innych wyjątkowych cech. Zetknięci wargami poczęliśmy zatapiać się w sobie nawzajem,ciała nie stanowiły bariery dla naszej świadomości. Katherine powiodła swoimi obiema rękami w dół i wsunęła pod moją koszulę,zacisnęła palce na moim ciele sprawiając mi tak wielką przyjemność,że mimo woli zamruczałem. Uniosłem się aby musnąć jej smukłą ,gładką szyję i koniuszkami palców dotknąć rozgrzanej skóry pod kołnierzykiem bluzki. Dotknięcie jego zakrytego ciała ,pierwsza od tak dawna , nieśmiała eksploracja okazała się bardziej zmysłowa niż mogłem sobie przypuszczać ,był to wstęp do obustronnego odkrycia ,moment sublimacji ,kiedy obydwoje ludzi uświadamia sobie ,że zostaną tylko dla siebie.
Pierwsze trzy guziki jej bluzki były rozpięte i pogładził lekko kuszący wzgórek jej piersi. Czwarty guzik rozpiął się bez trudu ,podobnie jak piąty. Pod spodem była naga,moja dłoń zacisnęła się na małym ,twardym punkciku cudownej wypukłości. Poczułem jak zadrżała. Wyszeptała cichutko moje imię ,podczas gdy ja pieściłem jej sutkę,sprawiając ,że jeszcze bardziej się wyprężyła i zesztywniała. Dłonie Kate znieruchomiały ,gdy rozkoszowała się moimi pieszczotami, a ciało zesztywniało z pożądania. Wstrzymała oddech, kiedy moja dłoń rozgarnęła materiał i ciepłe wargi odnalazły gładkość jej piersi,a potem język zwilżył sterczącą sutkę ,aż stwardniała jeszcze bardziej,a mimo to pozostawała wrażliwa. Zadrżała gdy objąłem ją wargami i zacząłem lekko ssać. Jęknęła cicho, czując, jak mój język naparł na miękkość piersi ,a następnie zaczął pieścić jej sutkę delikatnymi wilgotnymi muśnięciami . Nie mogła już utrzymać dłoni w bezruchu i zacisnęła je na moich plecach ,pieszcząc skórę ,ugniatając ją palcami i sięgając w dół kręgosłupa ,do paska spodni. Uniosłem głowę ,by znów odnaleźć jej usta i tym razem pocałunek był niemal szaleńczą symfonią miażdżonych warg ,szczękających o siebie zębów, sondujących coraz śmielej języków i zmysłów wirujących w obłędnym tańcu. Dłonie , nie ustając ani na chwilę ,napierały ,pieściły ,muskały,ściskały najpierw mocno, po czym leciutko,zdecydowanie i zarazem pieszczotliwie.


KATHERINE


Justin nagle oderwał się ode mnie ,pozostawiając mnie leżącą bez tchu ,ze wzrokiem utkwionym w jego oczach. W pokoju równie dobrze mogłoby być ciemno ,ponieważ obydwoje  nie zauważaliśmy niczego prócz siebie nawzajem. Lekka poświata kładła się na mojej skórze ,a czułość spojrzenia nasyconego pożądliwą pasją wydawała się niemal hipnotyczna. Nasze myśli zaczęły stapiać się wzajemnie. Justin ,nagle osłabiony ,położył się obok mnie, chaos zmysłów przez krótką chwilę walczył z fizycznym pożądaniem. Minęło zaledwie parę sekund ,zanim znów sięgnął pod moją bluzkę,by odnaleźć podniecającą krągłość piersi i odsłoniwszy je ,napawał się ich widokiem. Zamknęłam oczy ,a uśmiech jaki wykwitł na moich ustach,wydawał się Justinowi równie pobudzający i zmysłowy jak nagie piersi,które pieścił. Uśmiech stał się rozpaczliwy ,gdy jego dłoń prześlizgnęła się w dół mojego brzucha do szczeliny pomiędzy udami,by docisnąć cienki materiał spódnicy do delikatnego,najbardziej intymnego miejsca mojego ciała. Krzyknęłam cichutko,skręcając całe ciało pod wpływem tego dotknięcia. Położyłam dłoń na ramieniu Justina ,pociągając je w dół ,aby wzmocnić jeszcze bardziej nacisk jego palców. Widziałam,jak Justin poczuł wilgoć przesiąkającą przez materiał. Ponownie wyszeptałam jego imię w formie niepotrzebnej zgoła zachęty ,a On zmienił ułożenie dłoni,wsuwając je pod materiał spodni,by dotknąć aksamitnej gładkości moich ud.
Jego penetrujące dłonie wydawały się niewiarygodnie długie ,a wędrówka wzdłuż nich przepełniała go dominującą ,zmysłową rozkoszą. Bardziej bawił się tą pieszczotą niż drażnił ze mną,kiedy cichymi westchnieniami nakłaniałam go,by sięgnął dłonią wyżej. Moje włosy rozrzucone były w nieładzie na prześcieradle ,szyja wygięta w łuk niemalże dotykała łopatek ,piersi w świetle płynącym z okna sterczały w górę ,nagie i dumne, sutki były ciemno różowe i nabrzmiałe. Koniuszki jego palców odnalazły brzeg moich fig , i wsunęły pod nie.


JUSTIN

Nie sądziłem,że mogę osiągnąć jeszcze wyższego staniu podniecenia ,ale gdy wsunąłem palce w ciepłą ,wilgotną szczelinę między jej udami ,poczułem przepływ ekscytacji,który zdawał się pobudzić wszystkie moje zakończenia włókien nerwowych w całym ciele. Pomogła mi. Sięgając pod spodenki ,które zsunęliśmy na kostki i wsunąwszy kciuki pod gumkę fig, zsunęła je poniżej ud, otwierając się przede mną bez reszty.
Następnie uniosła kolana wysoko i jedwabisty materiał jej bielizny zsunął się do kostek i uwolniwszy się opadł miękko na ziemię. Czekała z zamkniętymi oczyma i rozchylonymi wargami ,czubek jej języka wystawał lekko spoza zaciśniętych zębów. Kate widać było,że chciała mieć mnie w sobie ,chciała bym wypełnił ją całą ,chciała zamknąć jego nogi pomiędzy swoimi udami ,pragnęła poczuć jego ciężar ciała na sobie, chciała by nasze ciała stały się jednością nie oddzieloną niczym więcej prócz żaru ich ciał bijącego od środka. Podniecona do tego stopnia ,że nieomal sprawiło jej to ból ,czekała aż wejdę w nią. Nie byłem jeszcze gotowy na to . Poczuła więc dotyk dłoni na swoich udach ,palce rozchylające ją szerzej,poczuła zmysłowe muśnięcie jego języka pozostawiającego jedwabisty ,wilgotny ślad na jej gładkiej ,miękkiej skórze. Jęknęła i odwróciła głowę w bok wciskając skroń we włosy i znajdującą się pod nimi pościel. Wychwyciłem zapach jej ciała ,niesamowicie silną emanację kobiecości. Bardzo jej pragnąłem, tak bardzo ,że rozkosz w moich wnętrzu niemalże graniczyła z bólem , ale nie mogłem oprzeć się kuszącej grze wstępnej, wynikającej tyleż ze złożenia hołdu, co z pożądania. Chciałem dać jej rozkosz i posmakować jej ciała. Zadrżała, kiedy dotknąłem jej warga i obdarzyłem najczulszym pocałunkiem. Kiedy delikatnie dźgnąłem językiem ,otwierając drogę do jej wnętrza ,rozrzuciła szeroko ręce i zacisnęła obie dłonie na prześcieradle. Odkrywałem zewnętrzne tajemnice jej ciała, sondując niewielkie fałdki jej ciała, które ją chroniły. Pobudzał zakończenia nerwowe ,aż w końcu przesunął się wyżej ,by odnaleźć wewnętrzne zgrubienie,mały guziczek łechtaczki. Musnął go koniuszkiem języka ,wykonując delikatne ,okrężne ruchy ,pieszcząc tak jak wcześniej piersi,sprawiając ,że ten niewielki organ w jej ciele ożywił się i stwardniał.
A gdy tak kochałem się z nią w najintymniejszych miejscach w najintymniejszy możliwy sposób,zacząłem z lekka się zatracać. Moje myśli zaczęły się rozpływać i stapiać z jej myślami tak jak wcześniej tego dnia. Kiedy po raz pierwszy od dawna się całowali. Było to ulotne wrażenie,gdyż podobnie jak morski przypływ ,jego myśli na chwilę się wycofywały ,oczekując nadejścia kolejnej fali. Katherine była bezradna. Rozchyliła nogi szerzej ,wciągając ze świstem oddech ,a kiedy wszedł w nią głębiej ,drażniąc językiem ścianki jej wnętrza,które poruszały się samoistnie pulsującym, nie słabnącym na chwilę rytmem ,puściła brzegi prześcieradła i obiema dłońmi schwyciła mnie za głowę ,wplatając mi palce w zmierzwione włosy i zdecydowanym dociśnięciem moich ust do siebie,zmuszając ,bym wziął ją mocniej. Krzyknęła ,dźwięk ten jednak nie miał nic wspólnego z bólem ,a jedynie z rozkoszą i pasją,wiedziałem ,że już dłużej nie mogę jej przetrzymywać, że nie wytrzyma. Soki zbyt silnie wypływały z jej wnętrza ,a ruchy stały się zbyt spazmatyczne. Pragnęliśmy oboje dzielić te dominujące,żywiołowe doznania wspólnie. Wstałem ,rozpiąłem rozporek i rozebrałem się szybko , podczas gdy Kate ułożyła się nieco inaczej. Teraz ponad krawędź łóżka wystawały tylko jej kostki i stopy. Jej widok,kiedy leżała tak z idealnymi krągłościami piersiami wyłaniającymi się spod bluzki z odsłoniętą kobiecością. Patrzyła na mnie leżąc na wznak. Jej oczy o przymkniętych lekko powiekach zdawały się być zamglone pożądaniem. Nagle wyciągnęła do mnie rękę ,podszedłem do niej  osuwając się delikatnie i wślizgując w nią gładko ,miękko,niemalże bez żadnego oporu,a jednocześnie powoli,by moje wejście nie sprawiło jej bólu,penetrując ją do samego końca ,przywierając silnie biodrami do jej bioder. Dłonie Kate zacisnęły się na moich plecach niczym szpony. Kiedy zaczęła się pod nim wić ,a jej gorący oddech omiatał mój policzek. Wbijałem się w nią i wysuwałem, wbijałem i wysuwałem. Tak na przemiennie.  Łączyliśmy się w jedność, a wydawane przez Kate odgłosy doprowadzały mnie do obłędu
- Och Justin !
Za każdym razem gdy znalazłem się w niej czułem dreszcze przechodzące od koniuszków palców aż po szczyt głowy.  Powoli czułem jak obydwoje zaraz dosięgniemy szczytu. I tak po dziesięciu minutach intensywnego seksu obydwoje dotarliśmy do naszego wspólnego celu. Orgazm, przeżyliśmy go wspólnie. Kiedy skończyłem, opadłem z sił kładąc się obok Katherine na łóżku. Po czym wyciągnąłem z niej mojego penisa.
- Było cudownie, dziękuję - pocałowała mnie namiętnie jak na początku
- Jesteś najlepsza skarbie, a to jak się poruszasz, mrr - poruszyłem zabawnie brwiami

Katherine zaśmiała się i na jej twarzy pojawił się czerwony rumieniec.  Zgasiłem światło w pokoju i ułożyłem się wygodnie obok Kate. Pocałowałem ją w czubek noska i zająłem swoją połowę łóżka. Kate zaś położyła swoją głowę na mój wyrzeźbiony lekko mokry od potu tors. Po czym pocałowała mnie w niego. Splotłem z nią swoje dłonie i obydwoje od razu padliśmy ze zmęczenia. Z samego ranka ,jako pierwszy obudzony przez promienie słońca wpadającego przez okno ,otworzyłem oczy i wymknąłem się z łóżka aby wziąć prysznic. Wszedłem do łazienki i obmyłem się cały czekoladowym żelem pod prysznic. Włosy umyłem miętowym szamponem po czym wszystko z siebie dokładnie spłukałem. Wyciągając rękę spod prysznica chwyciłem ręcznik i wytarłem się po czym wyszedłem. Stanąłem przed lustrem i ustawiłem swoje włosy w klasyczny nieład.   Moje ucho doszedł cichy dźwięk
- Justin, skarbie ...

Wyszedłem z łazienki i wskoczyłem na łóżko do Kate.

- Dzień dobry kochanie, jak się spało?
- Uff, jesteś, bałam się
- Czego?
- Że znów wyjdziesz
- Nigdy skarbie, już nigdy więcej

Przysunąłem się blisko Kate i objąłem ją mocno przyciskając do siebie.

- Nigdy więcej nie bój się o to, to był błąd - pocałowałem ją w głowę i uspokoiłem oddech.

W domu rozległ się huk , i głośne pukanie do drzwi. Usłyszałem też krzyk, wiedziałem kto i czemu.

- Justin,skurwysynu, oddaj mi córkę!

Katherine zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki ubrać się. Ja zaś zszedłem na dół i stanąłem przy drzwiach.

- Wiem,że tam jesteś, albo otwierasz,albo na trzy wchodzę. Raz... dwa...

Otworzyłem drzwi a ojciec Kate wleciał przez nie upadając na ziemię.

- Trzy - dodałem śmiejąc się


Tata mojej dziewczyny wstał z podłogi i otrzepał się.

- Gdzie Ona jest?
- Kto ?
- Nie zgrywaj idioty, Katherine, gdzie jest?
- Skąd pomysł ,że będzie u mnie?
- Znam ją,zawsze lgnie do takich dupków jak ja.
- Tu jej nie ma.
- Mam poszukać?
- Proszę bardzo.

Ojciec Katherine zaczął przeszukiwać mój dom niczym śledczy z policji. Poszedł na górę do sypialni a moje dłonie zaczęły się pocić intensywnie, jabłko Adama stanęło mi w gardle. Przełknąłem głośno ślinę po czym mężczyzna wyszedł z mojej sypialni.

- Nie ma jej, kurwa.
- Możesz iść w takim razie.

Mężczyzna wyszedł z mojego domu i zamknął za sobą drzwi. Pobiegłem na górę do sypialni.

- Kate! Kate! - zawołałem
- Tu jestem.

Rozejrzałem się niczego nie dostrzegając.

- Za oknem idioto, wciągnij mnie do środka.

Wyciągnąłem głowę przez okno i zobaczyłem swoją dziewczynę stojącą na parapecie za oknem.

- Oszalałaś?
- Wolałeś ,żeby mnie znalazł i zabrał?
- No nie.
- Wciągnij mnie!

Wyciągnąłem rękę ,łapiąc Kate i wciągnąłem do domu. Zeszliśmy na dół za ręce , a drzwi od domu otworzyły się.

- Wiedziałem ,że tu jesteś. Nie myślcie ,że jestem taki głupi - powiedział ojciec Kate, a my stanęliśmy jak wbici w podłogę - Idziemy do domu Kate, masz zakaz spotykania się z tym dupkiem
- Nie mów tak o nim! Popełnił kilka błędów,ale wybaczyłam
- Nie bądź śmieszna.
- Nie żartuję, zostaję tutaj - powiedziała podniesionym tonem

Jej dłoń zacisnęła mocno moją a jej oczy zaszkliły się. Ojciec Kate nie marnował czasu i ruszył przed siebie niczym taran po swoją córkę. Stanąłem przed nią osłaniając jej drobne ciało.

- Nie zabierzesz jej
- Zobaczymy


______C.D.N______________________________________________________________________


I jak kochani podoba Wam się 36 rozdział ?  Komentujcie! <3 

OGLĄDAJCIE  FILMIK DO OPOWIADANIA ! <3

TRAILER OPOWIADANIA !! 


















wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 35

KATHERINE



Tak czuję,że wyzbyłam się wszystkich uczuć do Justina. Ale.. zapomniałam zrobić czegoś co zapamięta, kiedy wyjadę . Wróciłam ponownie otwierając masywne drzwi. Dobiegłam do stolika przy którym siedział Justin i zatrzymałam się. Pochyliłam się na wysokość siedzącego Justina , odkleiłam z buzi mu taśmę na co przymknął oczy z bólu ,pocałowałam go namiętnie ,wpijając się mu w usta, po czym przerwałam pocałunek, gdy ten zaczynał się dopiero rozkręcać. Na twarzy Justina ,na jego ustach i w okół zostały ślady mojej czerwonej szminki. Zakleiłam ponownie jego usta taśmą i szepnęłam do ucha

- Będziesz za tym tęsknił i za tym - moja dłoń spoczęła na jego kroczu a zębami lekko przygryzłam jego płatek w uchu, na co Justin wydał z siebie lekki jęk - Oj będziesz tęsknił ,żałuj ,że to kiedykolwiek zacząłeś.

Oderwałam się od jego sylwetki i wyprostowałam kręgosłup. Pomachałam tacie który stał tam w ciężkim szoku.

- Miłej zabawy tato, nie skrzywdź go aż tak.
- Dobrze
- Ale ją owszem, niech cierpi.

Tata uśmiechnął się a ja wyszłam z budynku. Drzwi ponownie huknęły wtedy dopiero odetchnęłam z ulgą. Założyłam na oczy okulary przeciwsłoneczne i siadłam do auta. Ruszyłam z miejsca i  skierowałam się w stronę domu. Po piętnastu może dwudziestu minutach byłam na miejscu. Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu. W korytarzu pozbawiłam swoje stopy szpilek, odetchnęłam ciesząc się ,że w końcu mogłam odpocząć od wysokich butów. Weszłam do pokoju i chwyciłam nowy zestaw ubrań.  Przebrałam się i sięgnęłam po laptopa .  Wpisałam kilka stron lotniczych i zabukowałam bilet. Dzisiaj wieczór godzina 22.00.
A więc czas zacząć się pakować i pora na nowy rozdział w życiu czyż nie?  Chwyciłam  swoje torby spod łóżka i odpięłam je. Z szafy wyjęłam kilka koszulek ,kilka par spodni, buty, stroje kąpielowe i bieliznę. Do kosmetyczki spakowałam swoje ulubione kosmetyki plus szczoteczkę do zębów. Spakowanie się zajęło mi trzydzieści minut , ze swojej półki przy łóżku wyciągnęłam paszport, wszystkie dokumenty i schowałam je do torebki w której już znajdywały się klucze, telefon ,ładowarka. Spojrzałam na zegarek ,który wybił godzinę 20.00 , zaścieliłam swoje łóżko ,ogarnęłam troszkę w pokoju i wystawiłam torby przed dom, włożyłam je do samochodu Casie i zamknęłam bagażnik. Wróciłam do swojego pokoju chwytając wydruk zamówionego biletu. Wyłączyłam laptop  i położyłam go na łóżku. Pokój został opuszczony, wyglądał jakby nigdy nikt w nim nie zamieszkał, jakby czekał na kogoś. Może i tak było. Mnie już tu nie zobaczą.
Zeszłam na dół i wrzuciłam do torebki bilet. Wślizgnęłam się w aucie na miejsce pasażera i zamknęłam drzwi.
Casie po chwili przyszła i odpaliła samochód, wsiadła do środka i  wyjechała z podjazdu wjeżdżając na asfalt.

- Zabrałaś wszystko?
- Tak,myślę ,że tak
- Paszport ,dowód?
- Tak, na pewno wzięłam
- To najważniejsze, jesteś na pewno na to gotowa?
- Tak nie mogę tu tkwić w jednym miejscu.
- Skoro tak uważasz
- Jestem już duża, umiem podjąć dorosłą decyzję
- Niby tak,ale czasem zachowujesz się jak rozpieszczona gówniara
- Ja niby kiedy!?
- Jak czegoś nie dostaniesz
- Ja zawsze dostaje to co chcę
- O widzisz, nie zauważasz nic poza czubkiem własnego nosa

Jechałyśmy przez miasto,które codziennie widziałam,a jednak teraz zacznie mi tego brakować. Przyzwyczajenia , znajomi, On...  Czy ja wciąż miałam nadzieję na związek z Justinem? Myśli i wspomnienia zalały moją głowę. Milczałam całą drogę ,aż w końcu znalazłyśmy się na lotnisku. Zegar wybił 21.00 a w głośnikach usłyszano :
- Pasażerów lecących do Meksyku lotem 203 zapraszamy do odprawy. 

- To mój lot - westchnęłam
- Tak wiem - w oczach Casie pojawiły się łzy
- Nie płacz głupia bo i ja zacznę , o no widzisz - w moich oczach pojawiły się łzy
- Wrócisz na święta?
- Nie wiem, może Wy przylećcie
- Nie leć
- Muszę, nie mogę tkwić w jednym punkcie , poza tym wiesz,że nienawidzę zimy - uśmiechnęłam się - Jest piękna ,ale zdecydowanie za zimna, nie moje klimaty.
- Jesteś więc tego pewna?
- Tak, jak wrócisz do domu to jak możesz z mojej szafy wyjmij dwa pudełka ,dla Ciebie i taty, otwórzcie je w święta.
- A to dla Ciebie  - z tylnej kieszeni swoich jeansów Casie wyjęła wisiorek  - Ty masz połowę i ja mam połowę serducha
- Dziękuję

Cas mocno mnie przytuliła a ja odwzajemniłam uścisk , łzy spływały po moich polikach.
W końcu gdy się oderwałam od niej chwyciłam swoją torbę i skierowałam się do wejścia ,ostatni raz machając Casie.  Posłałam jej całusa i zniknęłam przy odprawie. Oddałam swoją torbę i poszłam pokazać bilet. Kobieta w czarnym stroju sprawdziła czy nie mam nic ze sobą niebezpiecznego i puściła mnie na pokład. Zajęłam swoje miejsce 22 F i zapięłam pasy.


JUSTIN


Co by dużo mówić... Nie ożeniłem się z Carly, zostawiłem ją samą w kościele a wyszedłem z Nadin, co się ze mną dzieje? Co się w tym chorym kołowrotku życia wykręciło? Dlaczego w ogóle chciałem wziąć ślub? Chciałem? Musiałem... To raczej był obowiązek a nie  przyjemność. Wyszło na złe, bardzo złe. Tata Kate wpadł do kościoła jakby mu wszystko żywnie mogło ujść na sucho. Wiedziałem ,że opuszczając jego interesy i córkę jestem teraz jego celem,do zgładzenia. Katherine przyszła tu, myślałem,że mi pomoże,albo chociaż powie ojcu ,żeby nic nie robił ani mi ani Nadin, którą już znacie. Niestety , stała się bezlitosną , zimną ,bez serca suką. Zimną suką jak ich mało. Rozpalała mnie za każdym dotknięciem mego ciała a poprzestawała na zimnym szyderczym uśmieszku. Oczywiście rozkazała ojcu aby zrobił nam krzywdę. Po czym wyszła, wróciła i pocałowała mnie mówiąc ,że będę żałował ,że to zakończyliśmy. Miała rację. W momencie pocałunku wiedziałem,że to ta jedyna, która odeszła...
Zostaliśmy sami , na moment, po czym uciekła i powiedziała ,że się wyprowadza. Rozumiałem to ,w końcu chce uciec ode mnie . Zostałem sam z jej ojcem ,Nadin i jego dwóch ludzi.
- Chłopcy zajmijcie się tą damą , ja zajmę się tym tu pasożytem 

 Wziął mnie za przedramię i zaprowadził do drugiego pokoju. Wepchnął mnie z całą siłą na co walnąłem o ścianę. Zdarł mi z buzi taśmę i zaczął mówić coś pod nosem, po czym zaczął głośniej

- Co masz na swoje usprawiedliwienie?
- W sensie?
- Dlaczego odszedłeś
- Nie mogłem robić tego będąc sławny
- Kłamiesz

Uderzył mnie z pięści w twarz.

- To za moją córkę.
- To Ona ode mnie odeszła! Nie ja od niej.
- Nie kłam Justin

Walnął ponownie. A krew zaczęła lecieć z mojego nosa obficie gorącym strumieniem.

- Nie kłamię. Opowiedzieć Ci?
- Słucham Twoich kłamstw od kiedy ją poznałeś.
- To jest prawda. Byłem totalnie zalany po tym jak wyszła ode mnie i spałem tego dnia na plaży,a że paparazzi wszędzie mnie dojrzą to musiałem się skryć. I schowałem się u mojej byłej przyjaciółki.
- O kolejna panienka. Widzę niezły gracz  z Ciebie
- Kiedyś owszem, teraz kocham tylko Kate ,ale to między nami skończone. A wracając do tego, to tamta dziewczyna wykorzystała sytuację i zauważając przez okno Katherine wykorzystała mnie. Ocknąłem się niedługo po tym, opowiedziała mi wszystko i powiedziała ,że Kath patrzała na to.  Strasznie mi głupio. Starałem się wyjaśnić wszystko ale nie dała sobie nic powiedzieć. Uderzyła mnie i odeszła.
- I dobrze zrobiła, zmarnowałaby sobie tylko życie siedząc z Tobą,a Ty okręcasz pięć innych dup za plecami.
- To oszczerstwo !

Uderzył mnie ponownie w twarz a ja ucichłem słysząc pisk Nadin. Zerwałem się z krzesła i pobiegłem do drzwi. Otworzyłem je a ojciec Kate za mną.  To co zobaczyłem było przekroczeniem wszelkich granic.

- Taki biznes
- Ale Ona nie jest niczemu winna
- Ale przyszła z Tobą,i widziała to wszystko więc jest zamieszana już w to
- Jak to?
- Trzeba było jej tu nie przyprowadzać.

Nadin upadła na ziemię a ja podbiegłem do niej. Podniosłem ją i wyprowadziłem na świeże powietrze.

- Na przyszłość nie przyprowadzaj nikogo,a przeżyją. Nie idź z tym na pogotowie ,bo gorzej skończycie.
- Gdzie Kate?
- Wyprowadziła się ,nie pamiętasz?
- Nie interesujesz się gdzie?
- Wszędzie z dala od Ciebie będzie bezpieczna.

Spuściłem głowę w dół. Z mojego nosa krew wciąż leciała ciurkiem. Przetarłem go nie zatrzymując krwawienia. Chwyciłem pod rękę Nadin i ruszyliśmy. Ledwo co mogła iść, nie była w najlepszym stanie. Byliśmy niedaleko mojego domu ,więc wziąłem ją do niego i położyłem na swoje łóżko. Obmyłem wszystkie rany i owinąłem bandażami. Obserwowałem jak spokojnie śpi. Jej klatka unosiła się swobodnie w górę i dół. Może czas jej na dobre wybaczyć i ponownie spróbować być ze sobą? Nie mogę wiecznie gonić za Katherine skoro Ona i tak nie widzi nic w tym co mogłoby znów zaistnieć. Jeśli miałbyś wybór co byś wybrał?  Mógłbym żyć bez pieniędzy ,mógłbym żyć bez sławy. Każdego słonecznego dnia mógłbym żyć bez deszczu. I jeśli nawet dosięgnąłbym nieba spadłbym z powrotem w dół . To życie nie byłoby życiem, bo jesteś tą jedyną bez której nie mógłbym żyć. Jeśli nie mógłbym mrugać, chciałbym nadal widzieć Ciebie.
Moją głowę zalał potok myśli o tym co miałem.Poszedłem do łazienki i zatamowałem krwotok z nosa. Gdy ten ustąpił obmyłem swoje ciało czekoladowym żelem. Z włosów zmyłem żel i ubrałem czyste ubrania. Poszedłem na dół i wlałem sobie szklankę whisky z colą.  Wyszedłem na taras  i usiadłem w fotelu. Zacząłem pić napój ze szklanki i myśleć o minionym roku. Był dla mnie wyjątkowo emocjonalny. Poznałem Kate, byliśmy parą, byliśmy, straciłem ją, poznałem kolejne dziewczyny, zostałem sławny, jak różnie może się potoczyć los gdy nie mamy na niego wpływu i nie staramy się kontrolować? Tragiczne skutki. Dopijając trunek odstawiłem szklankę i poszedłem na górę do pokoju. Położyłem się obok spokojnie śpiącej Nadin i również zasnąłem. Do końca roku miałem wolne od trasy więc cieszyłem się z odpoczynku.


KATHERINE


Nie mogę się odnaleźć nic nie jest tak przedtem. Cały lot myślałam o tym jak pozwoliłam mu odejść, sama do tego doprowadziłam.. Czy może to nasza wina?  Myślałam o nim, myślałam o mnie.  Myślałam o nas, co z nami będzie? Otwieram oczy ,wracam do codzienności ,tak to był tylko sen, tak? Byłam na szczycie i jakby to powiedzieć spadłam na samo dno. Między innymi przez to ,że On znalazł sobie inną. Przysięgam, nie mogę żyć z myślą ,że ktoś inny prócz mnie ma Justina... Teraz już nie jesteś obok,nie mogę tego pojąć. Powinieneś był to skończyć i kupić ten pierścionek. Bo nadal czuję Cię w powietrzu. Kiedy znów zostałam samotna ,widzę jego twarz na każdym kroku. Tak bardzo tęsknię za nim, kiedyś w końcu się nauczę...  Miałam cichą nadzieję,że On zauważy ,że mi go brakuje. Zaniedbywałam nasz związek i teraz będę musiała za to zapłacić.  Tak łatwo było go pokochać.  Ale podjęłam już decyzję chcę ruszyć dalej.
W Meksyku życie było jakby prostsze . Nikt niczym nie zaprzątał sobie głowy , wszyscy byli jakby szczęśliwi. Zupełnie inaczej niż w NY.  Dzisiaj po tygodniu od kiedy tu jestem , zaczynam być gotowa by znów wrócić do randek.

- Gotowa?  - Melody weszła do mojego pokoju
- Tak , zdecydowanie tak
- To najlepszy klub w mieście, nie stresuj się
- Nie stresuję


Melody wyszła z pokoju i poszła dokończyć swoją stylizację , ja za to byłam już gotowa.  Założyłam kremowe szpilki i czekałam na nią przy wejściu. Mel zeszła w swojej ulubionej kreacji i wyszłyśmy. Niecałe 300 metrów później byłyśmy już przy wejściu. Tata Melody jest właścicielem więc weszłyśmy bez problemów. Od razu zajęłyśmy swoją lożę i ruszyłyśmy na parkiet . Tak dobrze nie bawiłam się chyba nigdy. Zapomniałam o wszystkich problemach.  Około 5.00 wyszłyśmy z klubu i przebyłyśmy tą samą drogę co wcześniej,w znacznie dłuższym tempie.  Weszłyśmy na górę i położyłyśmy się. Obydwie obudziłyśmy się 7 godzin później, z bolącymi głowami. Moja wylądowała w misce a Melody w toalecie. Byłyśmy totalnie nie do życia dzisiaj. Lepiej,żeby nikt nam nie wchodził w drogę bo to mogłoby się źle skończyć. Jak na życzenie wszyscy dzisiaj nas zostawili w spokoju.  Około 18 dostałam sms,że mam się zjawić jutro na sesję. W takim stanie!?  Potrzebuje dwóch dni ,żeby wyglądać jak człowiek. Zadzwoniłam do Kim i opowiedziałam jej gdzie jestem i dlaczego. Powiedziała,że w takim razie zorganizujemy sesję tutaj gdzie jestem, ma swoje siedzimy wszędzie.  Jutro o 10.00 mam się zjawić.  Od razu po rozmowie z Kim padłam do łóżka,zmęczona, wygłodzona, i z bolącą głową. Melody położyła się obok i równo ze mną padła z sił i zasnęła. Około 7.00 nad ranem wstałam i poszłam się ogarnąć, umyłam ciało żelem arbuzowym ,umyłam włosy i odświeżyłam się. Po takim prysznicu od razu było mi lepiej.  Zeszłam na dół zjeść porządne śniadanie. Udało mi się w siebie wcisnąć, kilka tostów i płatki. Około dziesiątej równo z zegarkiem znalazłam się na planie zdjęciowym. Na jakimś totalnym pustkowiu, piasek, droga nic więcej, jedna restauracja, opuszczona, w której mamy robić kilka zdjęć. Piłam dużo wody, strasznie. Słońce nie dawało za wygraną,ale zdjęcia w miarę wyszły dobrze, każda ze stylizacji mi się podobała.  Szczególnie czerwone body, mogłam odsłonić trochę ciała i się ochłodzić. Restauracja mimo,że na zewnątrz obskurna w środku całkiem przyjemna, można było odpocząć.
Po sześciu godzinach pracy w końcu można było odetchnąć i skorzystać z reszty dnia. Wybraliśmy z ekipą zdjęcia które trafią do gazety i skończyliśmy dzień zdjęciowy.   Zostałam w czerwonym stroju i poszłam na plażę. Mimo,że słońce było coraz niżej moje ciało nie przestało być gorące. Czułam ,że nie wszystko jest z nim dobrze.  Zadzwoniłam do mamy ,żeby opowiedzieć jej co się dzieje, ta natychmiast kazała mi wracać. Zapierałam się ,żeby tylko tam nie wracać,ale mama zagroziła ,że albo sama będę ,albo mnie zaciągnie siłą.
Zgodziłam się na powrót. To tylko dwudniowa wizyta w NY , więc wzięłam tylko torebkę i kurtkę, w Nowym Jorku wciąż trwa zima.

JUSTIN


Obudziliśmy się rano z Nadin ,okryci tą samą jedną kołdrą.  Uśmiechnąłem się do niej a Ona cieple odwzajemniła mój uśmiech. Wstałem z łóżka. Nagle naszła mnie pewna myśl.

- Nadin, gdzie masz dziecko? Nie powinnaś była już urodzić?
- Urodziłam.
- I gdzie jest dziecko?
- Oddałam je, do rodziny zastępczej.
- Dlaczego?
- Nie poradziłabym sobie. Nie wiedziałam wtedy jeszcze ,że zdarzy się taka sytuacja jak teraz.
- Wróciliśmy do siebie ,więc możesz je odebrać.
- Nie mogę już, Ci rodzice nie są stąd. Ale już przywykłam. Może kiedyś zrobimy sobie kolejne ,własne.
- Może

Westchnąłem cicho i pocałowałem ją w czoło.  Zniknąłem za drzwiami łazienki, zastanawiając się co zrobi Kate gdy urodzi.
Minął tydzień a nasz związek można powiedzieć ,że kwitł. Było dobrze, doskonale wręcz. Chodząc z Nadin po mieście za rękę,spotkałem się z kilkoma niemiłymi spojrzeniami. Nie zwracałem wtedy na to uwagi,cieszyłem się swoim szczęściem. Spotkaliśmy Vanessę ,która spojrzała na mnie z pogardą

- Justin ,co Ty kurwa wyprawiasz?
- No a na co to wygląda? Twoja przyjaciółeczka uciekła sobie.
- Nie mogłeś polecieć za nią?! Przecież ją kochasz.
- Kochałem.
- Przykro mi to słyszeć, sama wiem jak bardzo ją kochasz. Widzę, wciąż do niej coś czuje.
- Zdaje Ci się

Wzrok Vanessy przeszywał moje ciało, odwróciłem głowę w bok rozglądając się. W witrynie sklepowej dostrzegłem gazetę na której okładce była Kate. Puściłem dłoń Nadin i wszedłem do sklepu. Kupiłem gazetę i otworzyłem na sesji z nią . Była seksowna, zmysłowa, taka jak lubiłem. Wyszedłem ze sklepu i zobaczyłem jak Nadin patrzy na mnie pełna smutku. Wyrzuciłem gazetę do kosza i przytuliłem ją.
Vanessa pocałowała mnie w polik i odeszła. Unikałem wzroku i konfrontacji ze swoją dziewczyną. Poszliśmy do studia, w którym miałem próbę na występ do " X- FACTOR "  Nadin zniknęła z kilkoma moimi tancerzami którzy oprowadzili ją po studiu.  Ja zaś ruszyłem na salę na której uczyliśmy się układów.
W dwie godziny ogranąłem cały układ który dla mnie przygotowali. Nadin wciąż jak nie było tak nie wyglądało na to ,żeby miała się pojawić. Wyszedłem z sali i zacząłem jej szukać. Domyślałem się co się dzieje skoro jej i Thomasa nie ma. Wszedłem do kantorka pełnego pudeł. Zauważyłem ruszające się kartony i ciche stękanie. Poszedłem dalej w głąb , słyszałem coraz wyraźniej damskie jęczenie. Widok który zobaczyłem,sparaliżował mnie. Moja dziewczyna zdradziła mnie. Teraz wiem jak Kate czuła się widząc to wszystko na własne oczy.

- Nadin, Thomas?
- Justin to nie tak jak myślisz, to jego wina, On mnie tu zabrał.
- Ja!? Sam z siebie nigdy bym nie bzyknął laski kumpla
- Jesteś zwolniony , a Ty ,zapomnij o tym co kiedykolwiek nas łączyło dziwko - krzyknąłem i wyszedłem  z kantorka zatrzaskując drzwi ,które można było otworzyć wyłącznie od zewnętrznej strony.
Wyszedłem przed studio i założyłem kaptur na głowę. Skierowałem się na plażę, mimo,że była zima, Ona była wciąż tak samo piękna jak latem.



KATHERINE

Następnego dnia od razu po przylocie z mamą ruszyłyśmy do lekarza. Weszłyśmy do gabinetu , gdzie lekarz zbadał mnie na wszystkie możliwe sposoby. Czekaliśmy na wyniki dwadzieścia minut. Czułam się jakbym siedziała na szpilkach. Lekarz ponownie wezwał nas do gabinetu i  pokazał wyniki. Okazało się ,że moja ciąża jest zagrożona. I ,że rak nie ustępuje.

- Obiecaliście mi wykonać zabieg
- Nie możemy zrobić tego dopóki dziecko jest
- I mam czekać do porodu aż coś zrobicie?
- Tak będzie najlepiej.
- To chyba jakaś kpina. Do tego czasu mogę nie żyć!
- Damy Pani leki
- W dupie mam wasze leki, ze mną jest coraz gorzej a Wy chcecie mnie ratować po dziewięciu miesiącach
- Wyrażaj się Kate - dodała mama
- Mamo,ale to tak nie może być, dlaczego ja mam płacić zdrowiem za ich niewykwalifikowanie?

Wszyscy ucichli.

- No właśnie.

Wstałam z krzesła i wyszłam ze szpitala. Skierowałam się na swoją ulubioną plażę, Ona zawsze przynosiła mi szczęście. Uwielbiałam tu przychodzić. Miałam nadzieję,że zimą nie będzie tak wielu spacerowiczów jak ja. Chciałam być sama, na spokojnie wszystko przetrawić. Ostatnio jakoś nie układało mi się w życiu osobistym. Szczerze ? Nie było życia osobistego. Nie byłam z nikim związana. Nie narzekałam bo lubię samotność. Niestety przychodzi czas kiedy ma się dość samotności i człowiek chciałby się przytulić do drugiej osoby ,porozmawiać i poczuć się kochanym. Tak i ze mną było. Wszystko spadło na moją głowę ,a chciałabym się oprzeć na czyiś barkach. Wybrałam się więc nad tą naszą plażę. Tak jak przypuszczałam,nie było zbyt wielu ludzi. Morze jest jednym z moich ulubionych tematów.  Wpatrywać się w nie mogłam godzinami. Nagle zauważyłam znaną mi postać , zarys mężczyzny stawał się jeszcze wyraźniejszy a mój uśmiech szerszy. Wiedziałam ,że to jest jedyna osoba w której mogłam znaleźć oparcie.  Podeszłam bliżej, chłopak siedział w czarnej kurtce z czapką na głowie. Kaszlnęłam na co chłopak podniósł głowę z chmur przemyśleń i wstał ze swojego miejsca.   Uśmiechnął się szczerze a w moich oczach pojawiły się łzy.
To nie była logika ,to była miłość. Justin podbiegł do mnie bliżej a ja zaczęłam kroczyć szybszym tempem.
W końcu znalazłam się w ramionach mojego mężczyzny. Wtuliłam się jeszcze bardziej i zaczęłam płakać. Nagle usta Justina znalazły się na moich. Wpił się w nie mocno,jakby nie czuł ich kilka lat.

- Nic nie sprawi ,że poczuję się tak jak przy Tobie - szepnął do ucha

Moje nogi stawały się jak z waty a jego uścisk jeszcze bardziej pewny. Zacisnął się w okół mojej tali przytulając mnie mocno do siebie.

- Kocham Cię skarbie - powiedziałam - Tak kocham Cię z całego serca
- Przepraszam



________________________________________________________________________________

I jak miśki podoba się ?  Komentujcie! <3  

Jutro nowy rozdział na pewno się nie pojawi bo mam dentystę, może pojutrze! <3























poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 34

REGULAR


Carly bo tak brzmiało jej imię ,stanęła uśmiechnięta na przeciw swojego przyszłego męża , zdjęła z twarzy welon ,co odsłoniło  jej delikatnie umalowaną buzię i zarumienione policzki. Widać ,że była szczęśliwa. Do przyszłej pary młodej wyszedł ksiądz. Zza progu wyszły dwie małe dziewczynki sypiące kwiatkami ,a za nimi młodzieniec niosący na poduszce dwie złote obrączki z wygrawerowanymi imionami. Chłopiec dążył powoli do ołtarza ,a oczy kobiety zaszkliły się jakby wpadł w nie księżyc. Czas jakby stał w miejscu , wszystko toczyło się wolno, swoim biegiem.  Justin odwrócił się w stronę chłopca i wziął poduszkę z obrączkami podając ją ministrantowi. Ksiądz zaczął czytać Hymn O Miłości 

Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą ;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego,
nie cieszy się niesprawiedliwością ,
lecz współweseli się z prawdą
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy
we wszystkim pokłada nadzieję
Wszystko przetrzyma
Miłość nigdy nie ustaje (...)

A więc i padł ten moment... 

- Carly czy Ty bierzesz tego oto tu mężczyznę za męża i ślubujesz mu miłość,wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że nie opuścisz go aż do śmierci ? 
- Tak biorę - odpowiedziała kobieta 
- Czy Ty Justin bierzesz tą oto tu kobietę za żonę i ślubujesz jej miłość ,wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że nie opuścisz jej aż do śmierci ? 


Powietrze stało się jakby cięższe , klatka piersiowa Justina zaczęła opadać powoli w dół i podnosić się w górę. Mężczyzna oblizał usta i odwrócił się by wziąć łyk powietrza. Chłopak zatrzymał swój wzrok na dwóch dziewczynach, brunetce i blondynce które siedziały ze łzami w oczach. Przymknął oczy na chwilę i ponownie wziął łyk powietrza który ciężko mu przeszedł przez gardło. Widać było jak jego jabłko Adama powoli się porusza. Justin wypuścił wcześniej zaciągnięte powietrze ,spoglądając w górę. Jego powieki coraz szybciej zaczęły się zamykać i otwierać. Widać było jak Justin staje się niespokojny, coś wyczuł. Spojrzał na drzwi wejściowe i ujrzał w nich wysoką kobietę o brązowych tęczówkach . Weszła spokojnie do kościoła i stanęła z tyłu za ławkami. 


- Justin, bierzesz ją za żonę? 

Justin rozwarł usta a z jego ust wypłynęło ciche westchnięcie. Do kościoła wpadło kilku mężczyzn z bronią. Zaczęli strzelać raniąc kilku ludzi. Carly pobiegła w stronę druhen a Justin wymknął się ukradkiem obok ławek. Do kościoła wszedł mężczyzna ubrany w czarną skórę, czarne buty, okulary przeciwsłoneczne z nieśmiertelnikami zawieszonymi na szyi.

- Gdzie jest Bieber? - krzyknął 

W kościele zapanowała cisza, krzyki i piski umilkły, a Justin podbiegł do przyjaciółek Kate.
Powiedział szeptem gdzie mają się udać,żeby nic im się nie stało, wyjaśnił im wszystko po czym powiedział
 " Przekażcie Kate ,że ją kocham "

Dziewczyny wymknęły się ukradkiem z kościoła i pobiegły do auta które stało za kościołem, pod nim obok koła leżał kluczyk, dziewczyny podniosły go i wsiadły do środka ,odpalając auto odjechały w szybkim tempie. 
Justin odetchnął ciężko i wyszedł na przeciw mężczyźnie w skórze. 

- Tu jestem, myślałeś ,że się boje?
- Nie, skądże, znam Cię. 
- Ta ciekawe skąd

Mężczyzna zdjął z siebie okulary i odsłonił swoją twarz. Justina usta utkwiły w rozdarciu. Jego wyraz twarzy mówił o tym,że najwyraźniej był zaskoczony tym co widzi , znał tego mężczyznę. 

- Szefie - powiedział cicho 
- Zrobiłeś dziecko mojej córce ,zraniłeś ją ,chyba musimy sobie coś wyjaśnić. Wyjdziesz sam czy mają Cię siłą wyciągnąć? 
- Wyjdę sam. 

Justin odwrócił się w stronę ołtarza i poszedł do księdza.

- Gdzie leziesz?
- Doprowadzam coś do końca.

Justin wykonał gest dłonią ,żeby Carly podeszła , dziewczyna postąpiła zgodnie z jego żądaniem.

- Możesz kontynuować 
- Więc na czym skończyliśmy... ach tak. Justin czy Ty bierzesz Carly za żonę i ślubujesz jej miłość ,wierność,i uczciwość małżeńską oraz ,że nie opuścisz jej aż do śmierci ?

Justin cicho westchnął i uśmiechnął się 

- Nie, nie biorę. Nie mogę.

Justin schylił się do ucha Carly i szepnął :

- Kocham inną, wiesz doskonale jaką, będę miał z nią dziecko. 

Usta Carly otworzyły się na całą szerokość. Justin wycofał się i poszedł w kierunku  wyjścia. Carly rzuciła w niego swoim bukietem ślubnym, Justin zaśmiał się. Wyłożył dłoń do Nadin, a ta chwyciła go pod rękę i wyszła z nim z kościoła. Nadin szepnęła do Justina

- Więc wybaczasz mi ?
- Bardzo ważna osoba dla mnie nauczyła mnie tego,że powinniśmy wybaczać

Za nimi wyszedł ojciec Kate i jego ludzie, wsiedli do czarnego Mercedesa z przyciemnionymi szybami, i odjechali.

KATHERINE 

[ WŁĄCZCIE : PODKŁAD 1

Czułam się strasznie ,jakby ktoś dosłownie mnie kopnął w żołądek. Jak pomyślę o tym ,że On powiedział tam TAK BIORĘ  i ożenił się z Carly robi mi się niedobrze. Czuje się dosłownie jak rozbita na kawałki szklanka. Co ja zrobiłam? Chciałabym móc uciec,z dala od tego tonącego statku. Starając się pomóc zraniłam wszystkich innych, teraz czuję ciężar całego świata na swoich barkach. Co można zrobić ,gdy Twoja dobroć nie jest wystarczająco dobra ? I wszystko czego dotkniesz wali się?  Bo moje najlepsze intencje doprowadzają do bałaganu. Chcę po prostu jakoś to naprawić,ale ile to zajmie? By się udało. Czy mogę zacząć od nowa tę grę? Gdy moja wiara jest zachwiana bo nie mogę wrócić i cofnąć rzeczy które zrobiłam . Muszę się zatrzymać i po prostu stawić czoła moim błędom. Ale jeśli będę silniejsza i mądrzejsza ,przejdę przez to. Więc będę uderzać pięściami, wzniosę pięść w powietrze. I zaakceptuję prawdę ,że życie jest czasem niesprawiedliwe.  Tak będę wysyłać życzenia, tak będę się modlić , aby ktoś w końcu zobaczył jak mi zależy. Miałam czas mojego życia z Tobą Justin. Nigdy nie wiedziałam o miłości,która  mogłaby mi to zrobić. Bo naprawdę otworzyłeś mi oczy . Nigdy nie wiedziałam  o miłości ,która mogłaby mi to zrobić,doprowadzałeś mnie do śmiechu i płaczu w tym samym czasie.  Wtedy wziąłeś to wszystko z powrotem. Powiedz mi dlaczego musiałeś odejść i zostawić mnie tak zdesperowaną? Jestem sfrustrowana, robię rzeczy ,których zwykle nie robię , samobójstwo.. To słowo głównie pojawiało się w moich oczach. Gdy doszłam do domu, skryłam się jak zwykle w swoim pokoju.  Casie zapukała i weszła.

- Wyjdź - krzyknęłam
- Dlaczego? 
- Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. 
- Jestem Twoją siostrą ,możesz mi wszystko powiedzieć, mała ,ej!
- Jezu ,co? - westchnęłam ciężkim głosem
- Jak ślub?
- A kto go tam wie, nie weszłam nawet do środka.
- Czemu ?
- Nie dałam rady ,rozumiesz? Ja! Nie dałam rady, robiłam gorsze rzeczy a dziesięciu kroków nie zrobiłam. Uciekłam ,zwyczajnie jak tchórz.
- Pobrał się?
- A wyglądam jak wikipedia ? Skąd mam wiedzieć jak mnie tam nie było.
- Ach racja. Sarkazm wciąż Ci został
- No a gdzie miał odejść ?  Nie umarłam, jestem tą samą dziewczyną. Ale muszę coś zmienić w swoim życiu.
- I co zrobisz ?
- Wyprowadzam się. 
- Co?! Przez niego?
- Nie.. Dla samej siebie, chcę coś zmienić, nie mogę tkwić w jednym miejscu , w cholernym punkcie. To mnie niszczy, od środka , zjada mnie, zżera, szydzi ze mnie,że nie umiem nic zrobić.
- Kate ,alee - przerwała w pół zdania
- Nie kończ , wyjadę do wujka , tam będzie mi dobrze, jak urodzę ,wrócę do szkoły i będzie dobrze,tak?

Casie położyła dłoń na moim poliku i przejechała kciukiem po nim.  Przysunęła swoją głowę do mojej, nasze czoła się zetknęły , Cas pocałowała mnie w polik i uśmiechnęła się.

- Skoro uważasz ,że tak będzie lepiej. 
- Jestem tego pewna.
- To ja bym radziła szybko wyjechać, bo tata wie o ciąży.
- I pozwalasz mi tu tak opowiadać?! Jak się dowiedział
- Znalazł w łazience test i pytał mnie czy to mój, zarzekałam się ,że tak, nie wydałabym Cię przecież, ale podszedł bliżej i rozpoznał ,że kłamie. Kazał mi wszystko powiedzieć, co ,jak z kim.
- Powiedziałaś wszystko?
- Przycisnął mnie do muru ,musiałam. Pojechał do kościoła, do Justina.
- On go zabije! Idiotka! 
- Przepraszam 
- Teraz to nic nie da

Wstałam z łóżka i zbiegłam na dół,złapałam szpilki w dłoń i założyłam je na nogi. Wzięłam z wieszaka swój płaszcz, narzucając go na siebie ,wybiegłam z domu. Otworzyłam garaż i wsiadłam do swojego auta. Wsadziłam kluczyki do stacyjki i ruszyłam. Wyjechałam na drogę i skierowałam się w stronę kościoła Św.Patryka. Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Zaparkowałam samochód widząc ludzi wychodzących z kościoła. Wysiadłam z samochodu i zamknęłam go, skierowałam się po schodach do wejścia. Pchnęłam masywne dębowe drzwi i dostałam się do środka. Na początku zauważyłam wszystkie ozdoby przygotowane na ten dzień. W drugim planie zauważyłam Carly siedzącą samotnie na schodach i brudzącą swoją suknię ślubną czarnym tuszem do rzęs. Jej wzrok podniósł się do góry, na moją sylwetkę.

- Ty! - krzyknęła

Rozejrzałam się zaskoczona ,że do mnie mówi i odwróciłam wzrok,jednakże podeszłam do niej.

- Ja?
- Tak Ty! - wstała z miejsca i podeszła do mnie- Mówiłam,że masz wypierdalać z naszej prywatności!
- Ja nic nie zrobiłam. Nawet mnie nie było dzisiaj tutaj
- Kłamiesz - powiedziała
- No dobra kłamię, ale nie kazałam Justinowi zrywać z Tobą i nie brać ślubu
- Kocha Cię, to oczywiste
- Za późno zdał sobie z tego sprawę. Szkoda ,że nie pomyślał o tym tydzień temu.
- Przecież go tu nie było.
- Był. W moim łóżku , ze mną. 
- Co?
- Oj mała ,nawet sobie nie zdajesz sprawy co robiliśmy. Ja na górze, On na górze, mogę Ci każdy szczegół opowiedzieć. Wiem,że nic z tych rzeczy nie widziałaś
- Ehemm
- Mówiłam, więc nie pogrywaj ostro bo się skaleczysz, nie trafiłaś na byle kogo.
- Dziwka
- Uu ,bo mnie ruszyło, to co powiedziałaś. Myślisz,że nie słyszałam o sobie nic podobnego? Wręcz przeciwnie.   A gdybyś słyszała jak wydawał z siebie moje imię. Uh tak Kate , mocniej, uwielbiam jak tak robisz, zdziwiłabyś się - zaśmiałam się złośliwie 

Odwróciłam się na pięcie i poszłam do wyjścia. Wystukałam na ekranie swojego telefonu kontakt : Tata
Wykonałam połączenie. Mój tatuś oczywiście odebrał , i wyjaśnił mi ,gdzie i z kim jest.
Pojechałam we wskazane miejsce. Gdy dojechałam moim oczom ukazał się gigantyczny opuszczony bank.
Ze schowka wyciągnęłam okulary przeciwsłoneczne i udałam się do wejścia. 
Słysząc głos Justina pokierowałam się za dźwiękiem. Oczywiście powiodło mnie do Justina, i mojego taty siedzącego na przeciw niego. Postać ,kreatura czy jakkolwiek to nazwać siedziała obok Justina zadowolona z siebie niczym księżniczka.  Przywitałam się z tatą siadając na przeciw Justina. 
Spojrzałam na niego. Jego wyraz twarzy był niczym grymas małego dziecka ,widać było żal ,smutek, złość.
Przygryzłam zmysłowo wargę obserwując reakcję Justina, oczywiście była pozytywna ,uśmiechnął się zawadiacko. 

-  Co z nim zrobisz? - zapytałam taty
- Jeszcze nie wiem, skrzywdził Cię, wybierz karę
- Skalecz ją - zaśmiałam się złośliwie - Mu nie musisz aż tak dużej krzywdy zrobić. Nie ruszy mnie to.
- Jesteś pewna?
- Katherine, wiesz ,że tak nie można - wtrącił Justin
- Cicho siedź.

Przejechałam szpilką po kroczu Justina na co jego reakcja była ponownie zadowolona.

- Zostawcie nas na chwilkę

Mój tata wziął za ramię Nadin i wyszedł z nią do drugiego pomieszczenia.

Moja uwaga skupiła się na Justinie. Siadłam na stoliku,a jego ręce wodziły po mojej łydce. Spojrzałam na niego szyderczym wzrokiem

- Już kolejną sobie znalazłeś. 
- Nie to nie tak jak myślisz , była na ślubie i wyszła z nami 
- Hahaha, powalasz mnie, żałosny jesteś
- Nie pozwól jej nic zrobić.
- Bo co? 
- Wiesz,że tak nie można, nie zgrywaj zimnej suki. Mimo,że to mnie kręci - wysapał
- Ja nią jestem kiedy chcę. Tato ,możecie już wrócić.


Tata wprowadził ponownie do pomieszczenia Nadin powalając ją z całą siłą na siedzenie.

- Tato ,wyprowadzam się.
- Jak to?
- Muszę trochę odpocząć, zajmij się tą dwójką. Casie Ci wszystko opowie
- Ale Kate ,dlaczego? - wtrącił Justin 
 - Bruno, Milo , zaklejcie im usta 

Jak rozkazałam tak taty pomocnicy wykonali rozkaz zaklejając usta Justinowi i jego dziewczynie. 
Pożegnałam się z tatą i wstałam z krzesła.  Skierowałam się w stronę wyjścia elegancko kręcąc tyłkiem. Wiedziałam ,że uwaga Justina skupiła się w tym momencie na nim. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam z hukiem drzwi. 


________________________________________________________________________________


I jak kochani może być?   Mam nadzieję,że Wam się spodoba! Może i krótki ,ale za to jaki emocjonujący! Czyż nie?  <3 Komentujcie! <3






















niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 33

JUSTIN


Carly opuściła trasę, ja wracam za kilka dni do domu już. Tak na własny ślub. Czy tego chce? Nie wiem. Ale na pewno wiem to ,że jestem zmuszony by to zrobić. Jak to mówią nie chcę ale muszę. Zwiedzaliśmy miasto , miałem dość towarzystwa ,chciałem pobyć sam, udałem się na okoliczną plażę, było pusto, mimo,że tutaj wciąż trwa lato. W przeciwieństwie do naszego miasta. Carly zadzwoniła do mnie wieczorem :

- Co jest ? - zapytałem
- Ona tu była
- Kto ?
- Ta Twoja cizia. Chciała wejść i coś zostawić.
- Pozwoliłaś jej ,tak?
- Nie! To nasz dom i ja nie chce,żeby Twoja przeszłość się tu pałętała.
- Kurwa Carly ,miałaś jej pozwolić. Albo dać wejść chociaż samej.
- Nie dałaby rady. Zmieniłam zamki
- A kto Ci pozwolił? Mieszkasz tam od niedawna.
- Jestem Twoją narzeczoną  skarbie, mogłam to zrobić.
- Narzeczona czy nie, mój dom, nie miałaś zmieniać zamków.
- I może miałam dać jej wejść i jeszcze zostać?
- Nie wpuściłaś jej?
- No nie, a po co? Przyszła zostawić coś.
- I oczywiście wiesz co? Hm.?
- No to chyba oczywiste. Zostawiła kopertę z Waszym zdjęciem z M&G, i z tyłu jakieś bzdury.
- Co napisała?

Carly zacytowała mi wszystko od początku do końca. W moich oczach pojawiły się łzy, pożegnałem się z Carly i rozłączyłem nas. Otworzyłem listę kontaktów i wybrałem: Katherine
Zadzwoniłem, nie odbierała. Starałem się ponownie ,rozłączała , wykonałem chyba z piętnaście połączeń ,aż w końcu zdecydowałem się jej napisać sms'a. Wysłano... Po dziesięciu minutach chwyciłem telefon w dłoń i wykonałem ponownie połączenie.

- Halo ? - usłyszałem cichy głos w słuchawce
- Kate, wiem o wszystkim, to nie tak jak myślisz
- Do rzeczy
- Tęsknię, kocham, myślę o Tobie

*Beep, beep , beep*  usłyszałem dźwięk rozłączenia.  Usiadłem na łóżku załamując ręce , spojrzałem w telefon na zdjęcie z M&G. Położyłem się na łóżku i niespodziewanie zasnąłem. Obudziłem się o 10.00 rano. Miałem na sobie wczorajsze ubrania, poszedłem szybko pod prysznic i umyłem się czekoladowym żelem. Umyłem twarz ,zęby, uczesałem włosy i założyłem na siebie czyste ubrania. Chwyciłem swój plecak i włożyłem do niego najważniejsze dokumenty. Zapiąłem zamek i zakładając czapkę ,wyszedłem z pokoju. Zbiegłem na dół mijając Scootera

- Gdzie biegniesz?
- Na lotnisko ,mam sprawy do załatwienia
- Ale Justin, masz ważne wywiady
- Są rzeczy ważniejsze, wrócę jutro ,może pojutrze
- Kurwa i będę musiał  się za Ciebie tłumaczyć.
- Coś wymyślisz

Wybiegłem z hotelu zasłaniając się okularami ,wsiadłem w służbowy samochód i kazałem się zawieść na lotnisko. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zakupiłem bilet w klasie ekonomicznej. Odprawa już trwała więc szybko udałem się do bramek gdzie ochroniarze mnie sprawdzili. W końcu po pół godziny znalazłem się w samolocie.

 Prosimy o zapięcie pasów, może trochę trząść. Życzymy miłego lotu do Nowego Jorku. 

Głos rozległ się w samolocie. Jak kazali tak zrobiłem. Zapiąłem pasy , po piętnastu minutach już lecieliśmy swobodnie. Każdy odpiął pasy. Podobnie jak i ja. Włożyłem słuchawki do uszu i słuchałem muzyki przez cały lot. Zastanawiałem się co powiedzieć Katherine jak będę na miejscu. Układały mi się różne scenariusze w głowie, w każdym bądź razie złe. Wydaje mi się,że przysnąłem na kilka godzin, bo obudził mnie głos mówiący

ZA DZIESIĘĆ MINUT LĄDUJEMY, PROSIMY O ZAPIĘCIE PASÓW. 

Przeciągnąłem się kilka razy i zapiąłem pas. Po dziesięciu minutach znaleźliśmy się bezpiecznie na ziemi. Po kolejnych pięciu minutach czekania wszyscy mogliśmy swobodnie opuścić samolot. Wyszedłem z niego i zdjąłem swój plecak. Wyciągnąłem z niego kurtkę ,którą narzuciłem na siebie.  Wyszedłem z lotniska i wynająłem stojącą w pobliżu taksówkę. Wskazałem kierunek w którym ma jechać. Zapłaciłem 20 dolarów i  stanąłem niedaleko domu Kate. Wysiadłem i zapiąłem kurtkę ,skierowałem się pod drzwi wejściowe domu Kate i zapukałem.

KATHERINE


Justin zadzwonił do mnie. Był skruszony, taki nie mój ,nie swój. Kto by kiedykolwiek podejrzewał ,że tak potoczą się nasze losy. Na pewno nie ja. Ostatni rok był dla mnie bardzo dobry. Poznałam Justina , chciałam z nim ułożyć życie, cóż nie wyszło, może tak miało być. Zostałam modelką, mam własne perfumy i własną reklamę. Jednak to coś dało. Justin starał się siebie obronić podczas rozmowy. Na próżne, rozłączyłam się po dwóch jego zdaniach. Wstałam z podłogi i położyłam się do łóżka chcąc zapomnieć o dzisiejszym upokorzeniu. Moje oczy skleiły się a ja odpłynęłam w błogim śnie. Obudził mnie krzyk taty.

- Katherine! Co to ma być?!

Zerwałam się z łóżka przecierając oczy i wycierając śpiochy z kącików oczu.

- O co Ci chodzi? W ogóle jak tu wszedłeś?
- Jestem Twoim ojcem, wchodzę swoimi sposobami. Co Ty tu zrobiłaś?

Spojrzał na rozbite szkło na podłodze i rozdartego na kawałki misia.

- No a na co to wygląda?
- Byłaś pijana?
- Nie. Smutna, i zraniona.

Tata przejechał ręką po swoim podbródku zatrzymując dłoń na poliku spojrzał na mnie.

- Posprzątaj to.
- No przecież nie będę żyła w takim burdelu .
- Wychodzę ,na razie.
- Cześć.


Wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Umyłam włosy truskawkowym szamponem a ciało arbuzowym. Pachniałam niczym sałatka owocowa. Wyszłam spod prysznica i owinęłam ciało czarnym ręcznikiem. Umalowałam lekko oczy ,po czym wysuszyłam się podobnie jak i włosy. Ubrałam się cała na czarno , po czym zbiegłam na dół po szufelkę i zmiotkę. Posprzątałam resztki wczorajszego wieczora z podłogi i wrzuciłam do śmieci, zamykając klapę od śmietnika czułam jak topnieje lód ,skamieniały na moim sercu. Czułam jak uwolniłam się już od zbędnych uczuć do Justina. Mój telefon w kieszeni zaczął wibrować. Wyjęłam go z kieszeni a na wyświetlaczu pojawiła się Ashley , odebrałam telefon i wesoło przywitałam się z nią

- Taak słucham ?
- Hej mała, jesteś dzisiaj wolna?
- Tak
- Wybierzemy się na zakupy? Muszę kupić coś moim chłopcom
- Pewnie
- To za dwadzieścia minut będę.
- W porządku

Weszłam do domu i chwyciłam białą torebkę, spakowałam do niej klucze, portfel, dokumenty i telefon. Dokładnie jak w zegarku Ash podjechała dwadzieścia minut później. Wślizgnęłam się do jej samochodu ,po czym ucałowała mnie w policzek na powitanie. Ruszyłyśmy w stronę centrum. Dojechałyśmy jakieś dwadzieścia - trzydzieści minut później.  Po pięciu minutach szukania znalazłyśmy miejsce parkingowe. Opuściłyśmy samochód i skierowałyśmy się do wejścia. Od progu podeszło do mnie kilka dziewczyn proszących ,aby złożyła im autografy na flakonikach mojego zapachu  bądź na moich zdjęciach z sesji. Widziałam jak Ashley się niecierpliwy więc pożegnałam dziewczyny mówiąc ,że od jutra  będę w drogeriach i perfumeriach  cały tydzień będę promowała swój  perfum.  Podziękowały mi i odeszły,zaś ja z Ash ruszyłyśmy w sklepy. Chodzenie zajęło nam kilka godzin , ale Ashley wyszła zadowolona z prezentami dla chłopaka i rodziny. Ja kupiłam prezent Casie i tacie. Zaszłyśmy po drodze jeszcze do kawiarni Starbucks i zamówiłyśmy kawę na wynos. Otrzymując ją zapłaciłyśmy. Właściciel kawiarni podszedł do mnie i zapytał o wspólne zdjęcie, zgodziłam się. A moje zdjęcie z autografem wylądowało na ścianie sław,które odwiedziły tę kawiarnię. Wyszłyśmy z Ashley i skierowałyśmy się do wyjścia aby opuścić całe centrum. Włożyłyśmy paczki z zakupami do tyłu na siedzenia w samochodzie i kilka do bagażnika.

- Przejdziemy się? - zaproponowała Ashley
- Pewnie

Ashley zamknęła samochód i stając obok mnie ruszyłyśmy wzdłuż alei.

- Tęsknisz za nim?
- Za kim? - spytałam zdziwiona
- Za Justinem
- Ach nim, nie chyba nie.
- Proszę Cię. Nie oszukuj.
- Na prawdę nie tęsknię.
- Tak a po koncercie co było? Zdałaś sobie sprawę z tego ,że go kochasz.
- I co z tego. To było dawno i nie prawda. On teraz jest na drugim końcu stanów.
- Ale kocha Cię, jestem tego pewna.
- Tak i dlatego bierze ślub z Carly?
- Jaki ślub!?
- No za tydzień w sobotę biorą ślub. Świetnie co?
- Nie wiedziałam.
- Super. Możemy jechać do domu?
- Oczywiście. Nie chciałam.
- Wiem, to drażliwy temat ,wybacz,że się uniosłam .


Wróciłyśmy do samochodu i pojechałyśmy. Dłoń Ashley spoczywała na mojej. Pomagało mi to. Po dziesięciu minutach byłyśmy pod moim domem , Ash przytuliła mnie i pogłaskała po głowie.

- Trzymaj się mała, wszystko będzie dobrze.

Z moich oczu wyleciały łzy. Na co Ashley mocniej przytuliła. Zamarzłam w tej pozie na pięć minut po czym otrząsnęłam się i  wysiadłam z auta, wzięłam z bagażnika swoje siatki i  pomachałam jej prawą dłonią ,odjechała .  Weszłam do swojego domu  i poszłam do pokoju schować swoje prezenty , schowałam je do szafki, do której kluczyk i dostęp mam tylko ja.

[ WŁĄCZCIE :  PODKŁAD 1

Przebrałam się i chwyciłam książkę w dłoń. Zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie otwierając książkę na 69 stronie,na której ostatnio zakończyłam czytanie.
Wertowałam strony  Grey'a aż usłyszałam pukanie do drzwi. Zamknęłam książkę wsuwając w nią zakładkę na stronie 82.  Poszłam do drzwi i otworzyłam je. Moja dolna szczęka osunęła w dół ,niemalże opadła na ziemię.  W moim progu stał On, sam Justin Bieber. Nie potrzebne były nam słowa. Justin mocno objął mnie w talii i przyciągnął do siebie , całował z impetem moje wargi ,szyję ,ucho, obcałowywał moją twarz. Wskoczyłam na niego opierając się nogami o jego biodra. Jego dłonie zaś wodziły po moich plecach. Justin zaniósł mnie do pokoju.  Bez słowa znaleźliśmy się na łóżku, całował mnie tak namiętnie,że nawet nie zdążyłam zaprotestować. Machinalnie rozwarłam usta i pozwoliłam ,żeby jego język dotarł  głębiej, jego oddech przyjemnie pachniał miętową pastą do zębów oraz miętowym cukierkiem. Po chwili poczułam jego dłonie na swoich piersiach.

- A co z Carly?
- Nie myśl o niej teraz - wysapał

Zamiast go odepchnąć poddałam się temu dotykowi. Szybko moje ciało zwilgotniało a sutki stały się twarde.
Justin rozpiął guziki bluzki i przez stanik mocno złapał mnie za prawą brodawkę i pociągnął. Poczułam ból  połączony z rozkoszą. Musiałam przyznać,że wie czego potrzebuję kobieta. Miałam rozchylone nogi, po czym usłyszałam rozpinanie zamka błyskawicznego, zostałam pozbawiona spodni.  I wszelkich wątpliwości również. Justin ściągnął moje majtki, kiedy znalazły się na kostkach usłyszałam jak rozpina swoje spodnie , cierpliwie czekałam,żeby poczuć jego członka w sobie. W końcu poczułam mocne pchnięcie , nogi ugięły się w rozkoszy. Było niewyobrażalnie dobrze. Justin trzymał mnie za biodra  a jego penis rytmicznie niczym automat wypełniał mnie i wysuwał się za każdym razem prawie cały czas przy okazji drażniąc łechtaczkę. Wystarczyło kilkanaście sekund bym doszła do orgazmu. Fala dreszczów rozlała się po całym ciele ,aż do opuszków palców u stóp ,krzyczałam jak szalona. Moje nogi stały się tak słabe ,że prawie opuściłam je na ziemię. Ale penis Justina nie przestawał nawet na moment pchać mojej pochwy. Po chwili poczułam strumień gorącej spermy wytryskujący wewnątrz mnie i gorączkowe ,pospieszne pchnięcie penisa. Uwielbiałam męski orgazm. Jego zwierzęca dzikość i gwałtowność. Po ostatnim skurczu penisa,Justin wyciągnął go z mojej pochwy. Padł z bezsilności obok mnie i splótł nasze dłonie w jednym uścisku. Położyłam głowę na jego torsie i pocałowałam go. Leżeliśmy tak bez słowa aż obydwoje przymknęliśmy oczy i zasnęliśmy. Obudziłam się z nadzieją ,że gdy się odwrócę ujrzę Justina obok siebie. Niestety nie zastałam go już. Była 8.00 rano, a ja leżałam naga,skrępowana , zniesmaczona w łóżku, bez niego.
Zaczęłam panicznie wołać jego imię, niestety nikt się nie odezwał ani nie pojawił .
Wstałam okryta prześcieradłem i ślamazarnym krokiem podeszłam do swojego laptopa na którym wisiała żółta samoprzylepna naklejka z napisem : Wybacz, nie mogę. Nie powinniśmy .Kocham Cię. 

Moje oczy zalała fala słonych łez, usiadłam z powrotem na łóżku trzymając karteczkę w dłoniach.Nie mam słów na to co zrobił. Pozwoliłam ,żeby moje serce znów do niego przylgnęło a On co? Wymknął się kiedy spałam. W sumie, ma narzeczoną, ciekawe co by było gdyby się dowiedziała... Nie , nie jestem taką osobą. Nie dla kogoś kogo kocham, tak.. Kocham Go. Ale wybrał inną.. Sama sobie jestem winna, czyż nie ?
Brzydzę się sama siebie, jak mogłam tak podle dać się wykorzystać, Justinowi! Jak!?
Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Liczyłam,że to zmyje ze mnie wczorajszy wieczór.  Spojrzałam na zegarek który wskazywał już 10 , za godzinę powinnam być w Macy's.  Wyszykowałam się i zamalowałam na twarzy resztki wczoraj, oraz dzisiejszy smutek. Poszło w zapomnienie. Ubrałam szpilki  i wyszłam z domu do auta. Jak zwykle rzuciłam torbę obok siebie i wyjechałam z garażu. Zegarek wskazywał 10.40 , musiałam w dwadzieścia minut dostać się na miejsce. Nie wiem jak ,ale zrobiłam to  dojechałam w piętnaście minut i jak poparzona pobiegłam do tylnego wejścia , zapukałam ,otworzył mi ochroniarz ,który odetchnął z ulgą i wpuścił mnie. Pobiegłam do Kim ,widziałam ,że się  stresuje.

- Mówiłam na 11
- Z tego co wiem jest za pięć jedenasta, zdążyłam
- Masz szczęście cwaniaro

Uśmiechnęłam się i wzięłam łyk wody z butelki. Na stoliku na dużej scenie zauważyłam moje perfumy , były śliczne, miały piękny flakonik , oczywiście nie oparłam się ,ale musiałam się nimi prysnąć. Pachniały równie doskonale jak i wyglądały. Wybiła jedenasta, stanęłam na scenie przed kilkoma setkami ludzi. Moje serce jakby zastało na chwilę. Przestało bić, do czasu gdy wszyscy zaczęli klaskać. Uśmiechnęłam się i zaczęłam prezentować swoje perfumy , później puścili reklamę w której grałam. A na koniec zasiadłam do stolika gdzie podpisywałam autografy, zdjęcia które posiadali  ,również pochodziły  z mojej reklamy. Rozdawano je przy wejściu. Ludzie przychodzili także z flakonami na których miałam się podpisać.  Widziałam w kolejce swoją mamę, ucieszyłam się niezmiernie. Aż w końcu przyszła jej kolej. Podała mi zdjęcie na którym miałam się podpisać. Pozwoliłam jej pójść za kulisy ,wyjaśniłam Kim , kto to jest itp. Moja mama została i czekała na mnie. Aż do ostatniej osoby. Około 18.00 wyszłyśmy z Macy's i skierowałyśmy się do pobliskiej kawiarni i cukierni.  Przegadałyśmy cały wieczór, do domu wróciłam około 23.00 , nikogo nie zastałam, dopiero gdy położyłam się do łóżka usłyszałam zgrzyt drzwi.  Zasnęłam. Rano około 9.00 zeszłam na dół na , włączyłam sobie TV , a w wiadomościach Justin.
Justin Bieber opuścił wywiad z powodu choroby. Justin Bieber znów w trasie. Za 5 dni ślub.

Wyłączyłam telewizję i rzuciłam pilotem w ekran.  Usłyszałam czyiś śmiech, skierowałam się do kuchni. A w niej moja mama, Casie i tata... Zamurowało mnie.

- Chodź skarbie, nie będziesz chyba tak stała? - zapytał tata
- Nie wiem co powiedzieć.
- Z tatą wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Już jest dobrze - skomentowała mama

Usiedliśmy do stołu jako rodzina, ponownie cała... Cieszyłam się z tego , miałam ponownie całą rodzinkę w komplecie. Z Casie  nie kłóciłyśmy się już tak ostro. Chyba ,że o szpilki, o to zawsze będziemy się kłócić. Ale najważniejsze jest to ,że odzyskałam mamę.

To pięć dni przed Justina ślubem było najszybciej lecącymi dniami. W końcu wybiła sobota, dzień ślubu Justina.

- Jesteś gotowa na to ?
- Tak

W brzuchu coś mnie zakuło , znów jakby kolka ,bądź jakieś inne gówno.

- To ze stresu - powiedziała Casie - Chyba ,że..
- Co chyba ,że ?
- Masz to

Casie wyciągnęła z pudełeczka test ciążowy ,i machnęła ręką ,że mam się odwrócić i iść go zrobić.

- Oszalałaś?
- Doskonale wiem ,co tu się działo jak przyjechał Justin
- A Ty skąd wiesz ,że był?
- Nie zauważyłaś nawet kiedy weszłam do domu.

Moja twarz zalała się czerwonym rumieńcem a usta wykrzywiły się w grymas.

- Idź.
- A co jeśli ?
- Jeśli jesteś? Będziesz doskonałą mamą
- Ta ,a Justin tatą z inną żoną.
- Jeszcze się nie ożenili.


Chwyciłam w dłoń test i poszłam do łazienki. Jak wskazali na instrukcji trzeba  było odczekać 5 minut, i muszą pojawić się dwie kreski. Pozostawiłam test na wannie a sama poszłam ubrać sukienkę i płaszcz. Wyszłam z pokoju już gotowa. Oczy Casie się zaszkliły a ja mocno ją przytuliłam.

- Ślicznie wyglądasz
- Chcę ,żeby wiedział co traci - zaśmiałam się
- Teraz leć sprawdzić ten test
- Minęło już pięć minut ?
- Nawet dziesięć

Gorączkowo poszłam do łazienki i chwyciłam test do ręki. Moje nogi przestały odmawiać posłuszeństwa, ugięły się pode mną a ja upadłam na ziemię. Casie przybiegła do łazienki łapiąc mnie w swoje ramiona.

- Co się stało?
- Dwie kreski

W jej oczach pojawiły się łzy ,łzy szczęścia oczywiście, a ja wystraszyłam się. Nie wyobrażałam sobie siebie, jako matki, i w dodatku bez ojca, no dobrze z ojcem, który ma inną żonę.  Nie wiem czy powinnam mówić o tym Justinowi , czy zignorować to, lub usunąć?
Wstałam z podłogi,a Casie wzięła mnie mocno w ramiona i przytuliła.

- Powinnaś mu powiedzieć
- Nie - powiedziałam zdecydowanie
- Dlaczego? Musi wiedzieć ,że będzie ojcem
- Nie chcę ,żeby był ze mną tylko ze względu na dziecko
- Może i masz rację.

Zeszłam na dół i chwyciłam płaszcz, założyłam go i wyszłam przed dom czekając na limuzynę.  W końcu zajechała , szofer otworzył mi drzwi , wsiadłam i zastałam tam Vanessę  oraz Ashley.
Moje oczy poszerzyły się ze zdziwienia.

- Co Wy tu robicie ?
- Wspieramy Cię, i też jesteśmy zaproszone .
- Vanessa, ja..
- Nie mów nic, to ja przepraszam

Przytuliła mnie do siebie mocno i poczułam jej łzę na plecach.

- Nie płacz, to obydwie narozrabiałyśmy
- Będzie dobrze. Jak się czujesz?
- Jadąc na ślub byłego chłopaka?  Żałośnie.


REGULAR


Dziewczyny zajechały pod kościół Św.Patryka w ciszy. Okolica była pięknie przystrojona , ludzi było mnóstwo. Śniegu napadało niczym w bajce. Wybranka Justina szykowała się wraz z rodziną, miała na sobie białą suknię do ziemi niczym księżniczka, szpilki , czerwony bukiet róż, oczy wymalowane lekkim kremowym kolorem a na ustach delikatny błyszczyk. Widać było ,że to jej najszczęśliwszy dzień w życiu. Zaś mężczyzna  miał na sobie garnitur niebieskiego odcieniu  ,białą koszulę , spinki do koszuli były diamentowe, chłopak chodził zdenerwowany po pokoju, drużbowie wspierali go.

- A co jak nie dam rady?
- Dasz dasz, starczy powiedzieć tak
- To nie jest takie proste.
- Mówisz tak i całujesz ją
- Jestem zbyt zdenerwowany
- Idź się przewietrz stary

Jeden z chłopców poklepał Justina po ramieniu i odprowadził go do wejścia. Przed kościół zajechała limuzyna z trzema kobietami, każda po kolei wyszła z samochodu uważając na swoją suknię. Oczy chłopaka zwróciły się na dziewczynę w złotej sukni. Widać było ,że między nimi pałało kiedyś uczucie.  Dziewczyna zatrzasnęła drzwi limuzyny ,a ta odjechała. Blondynka złapała ją pod rękę i kierowały się do wejścia. Chłopak zbiegł ze schodów i chwycił kobietę w złotej sukni za rękę

- Możemy porozmawiać?

Jej przyjaciółki odwróciły się złowrogo w jego kierunku. Wiedział,że jeżeli wzrok mógłby zabijać byłby już martwy.

 - Dam radę, poczekajcie w środku.

Dziewczyna uśmiechnęła się i podeszła z Justinem jak gdyby nigdy nic do wejścia.

- Kate, ja na prawdę bardzo przepraszam, musiałem wracać na trasę.
- I dlatego tutaj dzisiaj stoimy. Bo wyjechałeś w nią.
- Musiałem, sama mi to załatwiłaś.
- Więc teraz jestem sama sobie winna?! Justin ,ja nie mam zamiaru być Twoim ładnym wspomnieniem ogrzewającym Cię w zimę życia.
- Kate nie traktuj tego tak,jesteś na prawdę bardzo ważna, a to? To tylko szopka dla mediów.
- Nie sądziłam ,że zrobiłbyś mi coś takiego. Pozwól ,że teraz odejdę. I nigdy więcej nie pokazuj się w moim życiu. Nigdy, nie dzwoń, nie pisz, nie przychodź, nawet nie patrz na moje zdjęcia , nie myśl o mnie, zapomnij ,że istniałam. Kate Gomez nie zagości już nigdy w Twoim życiu. Potraktowałeś mnie jak laleczkę do zabawy, udała się chociaż ta zabawa?
- Kurwa Kate, kocham Cię ,rozumiesz?
- Już jestem duża, nie polecę na takie zagrywki wiesz.
- Muszę to zrobić.

Zza pleców wyłonił się jeden drużba  Justina

- Stary, za chwilę zaczynamy , wracaj już.
- Dajcie nam pięć minut.

Chłopak wszedł z powrotem do kościoła ,a wzrok Justina wrócił na twarz Kate.

- Wyjdź za mnie.
- Śmieszny jesteś ,mówiłam coś, zapomnij o mnie. Żegnaj
- Ale wiesz co żegnaj daje
- Tak ,wiem pamiętam dlatego tego użyłam.
- Kate, proszę Cię, nie rób tego.
- Uwalniam się od Ciebie, muszę to zrobić ,inaczej będę niewolnicą uczuć ,chorych uczuć do Ciebie.
- A tamta noc?
- To był dla Ciebie i dla mnie jednorazowy numerek. Tylko ,że teraz zgotowałeś mi nim dziecko, dzięki wielkie.
- Dziecko?
- Tak Justin jestem w ciąży.
- Kate, i chcesz odejść?
- Tak ! Chcę . Powiedz dziewczynom ,że nie dałam rady wejść.

Dziewczyna pocałowała chłopaka w policzek  I zbiegła ze schodów płacząc. Z jej oczu wylewała się rzeka łez. Słonych ,bezlitośnie płynących. Chłopak kompletnie załamał się. Schował twarz w dłoniach w modlitewnym geście.  Dziewczyna zniknęła za horyzontem jego widzenia. Mężczyzna chwilę kucał po czym chwycił za klamkę od drzwi i wszedł do kościoła. Przekazał informację przyjaciółkom dziewczyny i skierował się pod ołtarz. Na chórze stała piosenkarka która zaczęła śpiewać Hallelujah  ,gdy wybranka Justina pojawiła się w progu. Kobieta zaczęła kroczyć w stronę przyszłego męża . Szła powoli , w rytmie piosenki , jej suknia opływała całą ziemię.Ojciec podprowadzała tę damę do ołtarza. W końcu gdy znalazła się przy ołtarzu a piosenka umilkła ,podobnie jak i ludzie zdjęła z twarzy welon a na jej twarzy zagościł uśmiech. Justin i Carly spojrzeli sobie prosto w oczy. Dreszcze przeszły ciało i jej i Justina.



________________________________________________________________________________


I jak kochani podoba Wam się 33 rozdział ? KOMENTUJCIE! <3