KATHERINE
Tak czuję,że wyzbyłam się wszystkich uczuć do Justina. Ale.. zapomniałam zrobić czegoś co zapamięta, kiedy wyjadę . Wróciłam ponownie otwierając masywne drzwi. Dobiegłam do stolika przy którym siedział Justin i zatrzymałam się. Pochyliłam się na wysokość siedzącego Justina , odkleiłam z buzi mu taśmę na co przymknął oczy z bólu ,pocałowałam go namiętnie ,wpijając się mu w usta, po czym przerwałam pocałunek, gdy ten zaczynał się dopiero rozkręcać. Na twarzy Justina ,na jego ustach i w okół zostały ślady mojej czerwonej szminki. Zakleiłam ponownie jego usta taśmą i szepnęłam do ucha
- Będziesz za tym tęsknił i za tym - moja dłoń spoczęła na jego kroczu a zębami lekko przygryzłam jego płatek w uchu, na co Justin wydał z siebie lekki jęk - Oj będziesz tęsknił ,żałuj ,że to kiedykolwiek zacząłeś.
Oderwałam się od jego sylwetki i wyprostowałam kręgosłup. Pomachałam tacie który stał tam w ciężkim szoku.
- Miłej zabawy tato, nie skrzywdź go aż tak.
- Dobrze
- Ale ją owszem, niech cierpi.
Tata uśmiechnął się a ja wyszłam z budynku. Drzwi ponownie huknęły wtedy dopiero odetchnęłam z ulgą. Założyłam na oczy okulary przeciwsłoneczne i siadłam do auta. Ruszyłam z miejsca i skierowałam się w stronę domu. Po piętnastu może dwudziestu minutach byłam na miejscu. Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu. W korytarzu pozbawiłam swoje stopy szpilek, odetchnęłam ciesząc się ,że w końcu mogłam odpocząć od wysokich butów. Weszłam do pokoju i chwyciłam nowy zestaw ubrań. Przebrałam się i sięgnęłam po laptopa . Wpisałam kilka stron lotniczych i zabukowałam bilet. Dzisiaj wieczór godzina 22.00.
A więc czas zacząć się pakować i pora na nowy rozdział w życiu czyż nie? Chwyciłam swoje torby spod łóżka i odpięłam je. Z szafy wyjęłam kilka koszulek ,kilka par spodni, buty, stroje kąpielowe i bieliznę. Do kosmetyczki spakowałam swoje ulubione kosmetyki plus szczoteczkę do zębów. Spakowanie się zajęło mi trzydzieści minut , ze swojej półki przy łóżku wyciągnęłam paszport, wszystkie dokumenty i schowałam je do torebki w której już znajdywały się klucze, telefon ,ładowarka. Spojrzałam na zegarek ,który wybił godzinę 20.00 , zaścieliłam swoje łóżko ,ogarnęłam troszkę w pokoju i wystawiłam torby przed dom, włożyłam je do samochodu Casie i zamknęłam bagażnik. Wróciłam do swojego pokoju chwytając wydruk zamówionego biletu. Wyłączyłam laptop i położyłam go na łóżku. Pokój został opuszczony, wyglądał jakby nigdy nikt w nim nie zamieszkał, jakby czekał na kogoś. Może i tak było. Mnie już tu nie zobaczą.
Zeszłam na dół i wrzuciłam do torebki bilet. Wślizgnęłam się w aucie na miejsce pasażera i zamknęłam drzwi.
Casie po chwili przyszła i odpaliła samochód, wsiadła do środka i wyjechała z podjazdu wjeżdżając na asfalt.
- Zabrałaś wszystko?
- Tak,myślę ,że tak
- Paszport ,dowód?
- Tak, na pewno wzięłam
- To najważniejsze, jesteś na pewno na to gotowa?
- Tak nie mogę tu tkwić w jednym miejscu.
- Skoro tak uważasz
- Jestem już duża, umiem podjąć dorosłą decyzję
- Niby tak,ale czasem zachowujesz się jak rozpieszczona gówniara
- Ja niby kiedy!?
- Jak czegoś nie dostaniesz
- Ja zawsze dostaje to co chcę
- O widzisz, nie zauważasz nic poza czubkiem własnego nosa
Jechałyśmy przez miasto,które codziennie widziałam,a jednak teraz zacznie mi tego brakować. Przyzwyczajenia , znajomi, On... Czy ja wciąż miałam nadzieję na związek z Justinem? Myśli i wspomnienia zalały moją głowę. Milczałam całą drogę ,aż w końcu znalazłyśmy się na lotnisku. Zegar wybił 21.00 a w głośnikach usłyszano :
- Pasażerów lecących do Meksyku lotem 203 zapraszamy do odprawy.
- To mój lot - westchnęłam
- Tak wiem - w oczach Casie pojawiły się łzy
- Nie płacz głupia bo i ja zacznę , o no widzisz - w moich oczach pojawiły się łzy
- Wrócisz na święta?
- Nie wiem, może Wy przylećcie
- Nie leć
- Muszę, nie mogę tkwić w jednym punkcie , poza tym wiesz,że nienawidzę zimy - uśmiechnęłam się - Jest piękna ,ale zdecydowanie za zimna, nie moje klimaty.
- Jesteś więc tego pewna?
- Tak, jak wrócisz do domu to jak możesz z mojej szafy wyjmij dwa pudełka ,dla Ciebie i taty, otwórzcie je w święta.
- A to dla Ciebie - z tylnej kieszeni swoich jeansów Casie wyjęła wisiorek - Ty masz połowę i ja mam połowę serducha
- Dziękuję
Cas mocno mnie przytuliła a ja odwzajemniłam uścisk , łzy spływały po moich polikach.
W końcu gdy się oderwałam od niej chwyciłam swoją torbę i skierowałam się do wejścia ,ostatni raz machając Casie. Posłałam jej całusa i zniknęłam przy odprawie. Oddałam swoją torbę i poszłam pokazać bilet. Kobieta w czarnym stroju sprawdziła czy nie mam nic ze sobą niebezpiecznego i puściła mnie na pokład. Zajęłam swoje miejsce 22 F i zapięłam pasy.
JUSTIN
Co by dużo mówić... Nie ożeniłem się z Carly, zostawiłem ją samą w kościele a wyszedłem z Nadin, co się ze mną dzieje? Co się w tym chorym kołowrotku życia wykręciło? Dlaczego w ogóle chciałem wziąć ślub? Chciałem? Musiałem... To raczej był obowiązek a nie przyjemność. Wyszło na złe, bardzo złe. Tata Kate wpadł do kościoła jakby mu wszystko żywnie mogło ujść na sucho. Wiedziałem ,że opuszczając jego interesy i córkę jestem teraz jego celem,do zgładzenia. Katherine przyszła tu, myślałem,że mi pomoże,albo chociaż powie ojcu ,żeby nic nie robił ani mi ani Nadin, którą już znacie. Niestety , stała się bezlitosną , zimną ,bez serca suką. Zimną suką jak ich mało. Rozpalała mnie za każdym dotknięciem mego ciała a poprzestawała na zimnym szyderczym uśmieszku. Oczywiście rozkazała ojcu aby zrobił nam krzywdę. Po czym wyszła, wróciła i pocałowała mnie mówiąc ,że będę żałował ,że to zakończyliśmy. Miała rację. W momencie pocałunku wiedziałem,że to ta jedyna, która odeszła...
Zostaliśmy sami , na moment, po czym uciekła i powiedziała ,że się wyprowadza. Rozumiałem to ,w końcu chce uciec ode mnie . Zostałem sam z jej ojcem ,Nadin i jego dwóch ludzi.
- Chłopcy zajmijcie się tą damą , ja zajmę się tym tu pasożytem
Wziął mnie za przedramię i zaprowadził do drugiego pokoju. Wepchnął mnie z całą siłą na co walnąłem o ścianę. Zdarł mi z buzi taśmę i zaczął mówić coś pod nosem, po czym zaczął głośniej
- Co masz na swoje usprawiedliwienie?
- W sensie?
- Dlaczego odszedłeś
- Nie mogłem robić tego będąc sławny
- Kłamiesz
Uderzył mnie z pięści w twarz.
- To za moją córkę.
- To Ona ode mnie odeszła! Nie ja od niej.
- Nie kłam Justin
Walnął ponownie. A krew zaczęła lecieć z mojego nosa obficie gorącym strumieniem.
- Nie kłamię. Opowiedzieć Ci?
- Słucham Twoich kłamstw od kiedy ją poznałeś.
- To jest prawda. Byłem totalnie zalany po tym jak wyszła ode mnie i spałem tego dnia na plaży,a że paparazzi wszędzie mnie dojrzą to musiałem się skryć. I schowałem się u mojej byłej przyjaciółki.
- O kolejna panienka. Widzę niezły gracz z Ciebie
- Kiedyś owszem, teraz kocham tylko Kate ,ale to między nami skończone. A wracając do tego, to tamta dziewczyna wykorzystała sytuację i zauważając przez okno Katherine wykorzystała mnie. Ocknąłem się niedługo po tym, opowiedziała mi wszystko i powiedziała ,że Kath patrzała na to. Strasznie mi głupio. Starałem się wyjaśnić wszystko ale nie dała sobie nic powiedzieć. Uderzyła mnie i odeszła.
- I dobrze zrobiła, zmarnowałaby sobie tylko życie siedząc z Tobą,a Ty okręcasz pięć innych dup za plecami.
- To oszczerstwo !
Uderzył mnie ponownie w twarz a ja ucichłem słysząc pisk Nadin. Zerwałem się z krzesła i pobiegłem do drzwi. Otworzyłem je a ojciec Kate za mną. To co zobaczyłem było przekroczeniem wszelkich granic.
- Taki biznes
- Ale Ona nie jest niczemu winna
- Ale przyszła z Tobą,i widziała to wszystko więc jest zamieszana już w to
- Jak to?
- Trzeba było jej tu nie przyprowadzać.
Nadin upadła na ziemię a ja podbiegłem do niej. Podniosłem ją i wyprowadziłem na świeże powietrze.
- Na przyszłość nie przyprowadzaj nikogo,a przeżyją. Nie idź z tym na pogotowie ,bo gorzej skończycie.
- Gdzie Kate?
- Wyprowadziła się ,nie pamiętasz?
- Nie interesujesz się gdzie?
- Wszędzie z dala od Ciebie będzie bezpieczna.
Spuściłem głowę w dół. Z mojego nosa krew wciąż leciała ciurkiem. Przetarłem go nie zatrzymując krwawienia. Chwyciłem pod rękę Nadin i ruszyliśmy. Ledwo co mogła iść, nie była w najlepszym stanie. Byliśmy niedaleko mojego domu ,więc wziąłem ją do niego i położyłem na swoje łóżko. Obmyłem wszystkie rany i owinąłem bandażami. Obserwowałem jak spokojnie śpi. Jej klatka unosiła się swobodnie w górę i dół. Może czas jej na dobre wybaczyć i ponownie spróbować być ze sobą? Nie mogę wiecznie gonić za Katherine skoro Ona i tak nie widzi nic w tym co mogłoby znów zaistnieć. Jeśli miałbyś wybór co byś wybrał? Mógłbym żyć bez pieniędzy ,mógłbym żyć bez sławy. Każdego słonecznego dnia mógłbym żyć bez deszczu. I jeśli nawet dosięgnąłbym nieba spadłbym z powrotem w dół . To życie nie byłoby życiem, bo jesteś tą jedyną bez której nie mógłbym żyć. Jeśli nie mógłbym mrugać, chciałbym nadal widzieć Ciebie.
Moją głowę zalał potok myśli o tym co miałem.Poszedłem do łazienki i zatamowałem krwotok z nosa. Gdy ten ustąpił obmyłem swoje ciało czekoladowym żelem. Z włosów zmyłem żel i ubrałem czyste ubrania. Poszedłem na dół i wlałem sobie szklankę whisky z colą. Wyszedłem na taras i usiadłem w fotelu. Zacząłem pić napój ze szklanki i myśleć o minionym roku. Był dla mnie wyjątkowo emocjonalny. Poznałem Kate, byliśmy parą, byliśmy, straciłem ją, poznałem kolejne dziewczyny, zostałem sławny, jak różnie może się potoczyć los gdy nie mamy na niego wpływu i nie staramy się kontrolować? Tragiczne skutki. Dopijając trunek odstawiłem szklankę i poszedłem na górę do pokoju. Położyłem się obok spokojnie śpiącej Nadin i również zasnąłem. Do końca roku miałem wolne od trasy więc cieszyłem się z odpoczynku.
KATHERINE
Nie mogę się odnaleźć nic nie jest tak przedtem. Cały lot myślałam o tym jak pozwoliłam mu odejść, sama do tego doprowadziłam.. Czy może to nasza wina? Myślałam o nim, myślałam o mnie. Myślałam o nas, co z nami będzie? Otwieram oczy ,wracam do codzienności ,tak to był tylko sen, tak? Byłam na szczycie i jakby to powiedzieć spadłam na samo dno. Między innymi przez to ,że On znalazł sobie inną. Przysięgam, nie mogę żyć z myślą ,że ktoś inny prócz mnie ma Justina... Teraz już nie jesteś obok,nie mogę tego pojąć. Powinieneś był to skończyć i kupić ten pierścionek. Bo nadal czuję Cię w powietrzu. Kiedy znów zostałam samotna ,widzę jego twarz na każdym kroku. Tak bardzo tęsknię za nim, kiedyś w końcu się nauczę... Miałam cichą nadzieję,że On zauważy ,że mi go brakuje. Zaniedbywałam nasz związek i teraz będę musiała za to zapłacić. Tak łatwo było go pokochać. Ale podjęłam już decyzję chcę ruszyć dalej.
W Meksyku życie było jakby prostsze . Nikt niczym nie zaprzątał sobie głowy , wszyscy byli jakby szczęśliwi. Zupełnie inaczej niż w NY. Dzisiaj po tygodniu od kiedy tu jestem , zaczynam być gotowa by znów wrócić do randek.
- Gotowa? - Melody weszła do mojego pokoju
- Tak , zdecydowanie tak
- To najlepszy klub w mieście, nie stresuj się
- Nie stresuję
Melody wyszła z pokoju i poszła dokończyć swoją stylizację , ja za to byłam już gotowa. Założyłam kremowe szpilki i czekałam na nią przy wejściu. Mel zeszła w swojej ulubionej kreacji i wyszłyśmy. Niecałe 300 metrów później byłyśmy już przy wejściu. Tata Melody jest właścicielem więc weszłyśmy bez problemów. Od razu zajęłyśmy swoją lożę i ruszyłyśmy na parkiet . Tak dobrze nie bawiłam się chyba nigdy. Zapomniałam o wszystkich problemach. Około 5.00 wyszłyśmy z klubu i przebyłyśmy tą samą drogę co wcześniej,w znacznie dłuższym tempie. Weszłyśmy na górę i położyłyśmy się. Obydwie obudziłyśmy się 7 godzin później, z bolącymi głowami. Moja wylądowała w misce a Melody w toalecie. Byłyśmy totalnie nie do życia dzisiaj. Lepiej,żeby nikt nam nie wchodził w drogę bo to mogłoby się źle skończyć. Jak na życzenie wszyscy dzisiaj nas zostawili w spokoju. Około 18 dostałam sms,że mam się zjawić jutro na sesję. W takim stanie!? Potrzebuje dwóch dni ,żeby wyglądać jak człowiek. Zadzwoniłam do Kim i opowiedziałam jej gdzie jestem i dlaczego. Powiedziała,że w takim razie zorganizujemy sesję tutaj gdzie jestem, ma swoje siedzimy wszędzie. Jutro o 10.00 mam się zjawić. Od razu po rozmowie z Kim padłam do łóżka,zmęczona, wygłodzona, i z bolącą głową. Melody położyła się obok i równo ze mną padła z sił i zasnęła. Około 7.00 nad ranem wstałam i poszłam się ogarnąć, umyłam ciało żelem arbuzowym ,umyłam włosy i odświeżyłam się. Po takim prysznicu od razu było mi lepiej. Zeszłam na dół zjeść porządne śniadanie. Udało mi się w siebie wcisnąć, kilka tostów i płatki. Około dziesiątej równo z zegarkiem znalazłam się na planie zdjęciowym. Na jakimś totalnym pustkowiu, piasek, droga nic więcej, jedna restauracja, opuszczona, w której mamy robić kilka zdjęć. Piłam dużo wody, strasznie. Słońce nie dawało za wygraną,ale zdjęcia w miarę wyszły dobrze, każda ze stylizacji mi się podobała. Szczególnie czerwone body, mogłam odsłonić trochę ciała i się ochłodzić. Restauracja mimo,że na zewnątrz obskurna w środku całkiem przyjemna, można było odpocząć.
Po sześciu godzinach pracy w końcu można było odetchnąć i skorzystać z reszty dnia. Wybraliśmy z ekipą zdjęcia które trafią do gazety i skończyliśmy dzień zdjęciowy. Zostałam w czerwonym stroju i poszłam na plażę. Mimo,że słońce było coraz niżej moje ciało nie przestało być gorące. Czułam ,że nie wszystko jest z nim dobrze. Zadzwoniłam do mamy ,żeby opowiedzieć jej co się dzieje, ta natychmiast kazała mi wracać. Zapierałam się ,żeby tylko tam nie wracać,ale mama zagroziła ,że albo sama będę ,albo mnie zaciągnie siłą.
Zgodziłam się na powrót. To tylko dwudniowa wizyta w NY , więc wzięłam tylko torebkę i kurtkę, w Nowym Jorku wciąż trwa zima.
JUSTIN
Obudziliśmy się rano z Nadin ,okryci tą samą jedną kołdrą. Uśmiechnąłem się do niej a Ona cieple odwzajemniła mój uśmiech. Wstałem z łóżka. Nagle naszła mnie pewna myśl.
- Nadin, gdzie masz dziecko? Nie powinnaś była już urodzić?
- Urodziłam.
- I gdzie jest dziecko?
- Oddałam je, do rodziny zastępczej.
- Dlaczego?
- Nie poradziłabym sobie. Nie wiedziałam wtedy jeszcze ,że zdarzy się taka sytuacja jak teraz.
- Wróciliśmy do siebie ,więc możesz je odebrać.
- Nie mogę już, Ci rodzice nie są stąd. Ale już przywykłam. Może kiedyś zrobimy sobie kolejne ,własne.
- Może
Westchnąłem cicho i pocałowałem ją w czoło. Zniknąłem za drzwiami łazienki, zastanawiając się co zrobi Kate gdy urodzi.
Minął tydzień a nasz związek można powiedzieć ,że kwitł. Było dobrze, doskonale wręcz. Chodząc z Nadin po mieście za rękę,spotkałem się z kilkoma niemiłymi spojrzeniami. Nie zwracałem wtedy na to uwagi,cieszyłem się swoim szczęściem. Spotkaliśmy Vanessę ,która spojrzała na mnie z pogardą
- Justin ,co Ty kurwa wyprawiasz?
- No a na co to wygląda? Twoja przyjaciółeczka uciekła sobie.
- Nie mogłeś polecieć za nią?! Przecież ją kochasz.
- Kochałem.
- Przykro mi to słyszeć, sama wiem jak bardzo ją kochasz. Widzę, wciąż do niej coś czuje.
- Zdaje Ci się
Wzrok Vanessy przeszywał moje ciało, odwróciłem głowę w bok rozglądając się. W witrynie sklepowej dostrzegłem gazetę na której okładce była Kate. Puściłem dłoń Nadin i wszedłem do sklepu. Kupiłem gazetę i otworzyłem na sesji z nią . Była seksowna, zmysłowa, taka jak lubiłem. Wyszedłem ze sklepu i zobaczyłem jak Nadin patrzy na mnie pełna smutku. Wyrzuciłem gazetę do kosza i przytuliłem ją.
Vanessa pocałowała mnie w polik i odeszła. Unikałem wzroku i konfrontacji ze swoją dziewczyną. Poszliśmy do studia, w którym miałem próbę na występ do " X- FACTOR " Nadin zniknęła z kilkoma moimi tancerzami którzy oprowadzili ją po studiu. Ja zaś ruszyłem na salę na której uczyliśmy się układów.
W dwie godziny ogranąłem cały układ który dla mnie przygotowali. Nadin wciąż jak nie było tak nie wyglądało na to ,żeby miała się pojawić. Wyszedłem z sali i zacząłem jej szukać. Domyślałem się co się dzieje skoro jej i Thomasa nie ma. Wszedłem do kantorka pełnego pudeł. Zauważyłem ruszające się kartony i ciche stękanie. Poszedłem dalej w głąb , słyszałem coraz wyraźniej damskie jęczenie. Widok który zobaczyłem,sparaliżował mnie. Moja dziewczyna zdradziła mnie. Teraz wiem jak Kate czuła się widząc to wszystko na własne oczy.
- Nadin, Thomas?
- Justin to nie tak jak myślisz, to jego wina, On mnie tu zabrał.
- Ja!? Sam z siebie nigdy bym nie bzyknął laski kumpla
- Jesteś zwolniony , a Ty ,zapomnij o tym co kiedykolwiek nas łączyło dziwko - krzyknąłem i wyszedłem z kantorka zatrzaskując drzwi ,które można było otworzyć wyłącznie od zewnętrznej strony.
Wyszedłem przed studio i założyłem kaptur na głowę. Skierowałem się na plażę, mimo,że była zima, Ona była wciąż tak samo piękna jak latem.
KATHERINE
Następnego dnia od razu po przylocie z mamą ruszyłyśmy do lekarza. Weszłyśmy do gabinetu , gdzie lekarz zbadał mnie na wszystkie możliwe sposoby. Czekaliśmy na wyniki dwadzieścia minut. Czułam się jakbym siedziała na szpilkach. Lekarz ponownie wezwał nas do gabinetu i pokazał wyniki. Okazało się ,że moja ciąża jest zagrożona. I ,że rak nie ustępuje.
- Obiecaliście mi wykonać zabieg
- Nie możemy zrobić tego dopóki dziecko jest
- I mam czekać do porodu aż coś zrobicie?
- Tak będzie najlepiej.
- To chyba jakaś kpina. Do tego czasu mogę nie żyć!
- Damy Pani leki
- W dupie mam wasze leki, ze mną jest coraz gorzej a Wy chcecie mnie ratować po dziewięciu miesiącach
- Wyrażaj się Kate - dodała mama
- Mamo,ale to tak nie może być, dlaczego ja mam płacić zdrowiem za ich niewykwalifikowanie?
Wszyscy ucichli.
- No właśnie.
Wstałam z krzesła i wyszłam ze szpitala. Skierowałam się na swoją ulubioną plażę, Ona zawsze przynosiła mi szczęście. Uwielbiałam tu przychodzić. Miałam nadzieję,że zimą nie będzie tak wielu spacerowiczów jak ja. Chciałam być sama, na spokojnie wszystko przetrawić. Ostatnio jakoś nie układało mi się w życiu osobistym. Szczerze ? Nie było życia osobistego. Nie byłam z nikim związana. Nie narzekałam bo lubię samotność. Niestety przychodzi czas kiedy ma się dość samotności i człowiek chciałby się przytulić do drugiej osoby ,porozmawiać i poczuć się kochanym. Tak i ze mną było. Wszystko spadło na moją głowę ,a chciałabym się oprzeć na czyiś barkach. Wybrałam się więc nad tą naszą plażę. Tak jak przypuszczałam,nie było zbyt wielu ludzi. Morze jest jednym z moich ulubionych tematów. Wpatrywać się w nie mogłam godzinami. Nagle zauważyłam znaną mi postać , zarys mężczyzny stawał się jeszcze wyraźniejszy a mój uśmiech szerszy. Wiedziałam ,że to jest jedyna osoba w której mogłam znaleźć oparcie. Podeszłam bliżej, chłopak siedział w czarnej kurtce z czapką na głowie. Kaszlnęłam na co chłopak podniósł głowę z chmur przemyśleń i wstał ze swojego miejsca. Uśmiechnął się szczerze a w moich oczach pojawiły się łzy.
To nie była logika ,to była miłość. Justin podbiegł do mnie bliżej a ja zaczęłam kroczyć szybszym tempem.
W końcu znalazłam się w ramionach mojego mężczyzny. Wtuliłam się jeszcze bardziej i zaczęłam płakać. Nagle usta Justina znalazły się na moich. Wpił się w nie mocno,jakby nie czuł ich kilka lat.
- Nic nie sprawi ,że poczuję się tak jak przy Tobie - szepnął do ucha
Moje nogi stawały się jak z waty a jego uścisk jeszcze bardziej pewny. Zacisnął się w okół mojej tali przytulając mnie mocno do siebie.
- Kocham Cię skarbie - powiedziałam - Tak kocham Cię z całego serca
- Przepraszam
________________________________________________________________________________
I jak miśki podoba się ? Komentujcie! <3
Jutro nowy rozdział na pewno się nie pojawi bo mam dentystę, może pojutrze! <3
O jeej popłakałam się <33
OdpowiedzUsuńOn jest Boski
Kocham Cie i czekam na nastepny .
Super <33333333
OdpowiedzUsuńKocham tą opowieść :D tyle w niej emocji
Mam nadzieję że jednak jutro go dodasz ;)
powodzenia u dentysty.. :c XD każda notka jest mega :*
OdpowiedzUsuńNAJLEPSZY BLOG JAK CZYTAŁAM I CZYTAM ! :)
OdpowiedzUsuńaaa ♥ w poprzednich rozdziałach płakałam tak jak w tym . Dajesz tyle emocji w rozdziałach ♥ w 4 godziny wszystko przeczytałam od 1 rozdzału do 35 :>
OdpowiedzUsuńNie bedzie jutro ? Ide umrzec .
OdpowiedzUsuńAHAHAHAHA JA TEŻ ;CC
UsuńCudne ... !!
OdpowiedzUsuńCzekam na nn .. :)
Jeeejku !!! Bd razem ! Kocham twój blog .! płacze . Błagam jutro . !!!!!!!!!!!! Niech będą ze sobą . Piękny blog pisz dalej kochnie :** <33333333
OdpowiedzUsuńCudo nie mogę się doczekać następnego :) /weronika
OdpowiedzUsuńBOZE JAKIE TO JEST ZAJEBISTE KOCHAM TO , PŁACZE CIAGLE . : C < 3
OdpowiedzUsuńNie do żyje z ciekawości ale kochammm czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńJestem Patryk,mam bloga już naprawdę długo. Sądzę,że nadajesz się na daily blogera. Niestety,to wymaga pracy,więc musiałabyś wrzucać blogi codziennie. Mimo tego że nie interesują mnie "gwiazdy",jest super. Rozważ tą decyzje,jak najszybciej "pisarko"! :)
OdpowiedzUsuńMyślę,że gdybym się przyłożyła byłoby codziennie :D
UsuńWłaśnie,do Daily Blogera,trzeba pracusia,haha :) Mam nadzieję że kiedyś to rozważysz,pozdrawiam.
Usuńto przyłóż się bo pójdę się powiesić!!!! UWIELBIAM TWOJEGO BLOGA RYCZĘ PRZY KAŻDYM ROZDZIALE <3
UsuńMyślę ,że dałabym radę zacząć za niedługo ! :D
UsuńSuper! Już nie mogę się doczekać kolejnego! :)
OdpowiedzUsuńBomba! Kiedy nn?
OdpowiedzUsuńboskie*>*
OdpowiedzUsuńczekam nn! :*
jakoś jeden dzień się wytrzyma : )
ooo matko Ryczę !!!! ŚWIETNY JAK ZAWSZE KOCHAM TWOJEGO BLOGA CZEKAM NA NASTĘPNY <33
OdpowiedzUsuńŚwietne! Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny, juz sie nie moge doczekac!
OdpowiedzUsuńKocham to :* Czym dalszy rozdział tym bardziej emocjonujący :) Ryczę na każdym z nich :D
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?. Juz nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuń