KATHERINE
Rano obudziłam się wystraszona, nie trzymałam już w swoich dłoniach swojego syna. Odetchnęłam z ulgą zauważając jak słodko śpi w swoim łóżeczku. A ja leżę koło Justina. Mojego mężczyzny. Tak to było oficjalne. Kocham go ponad życie. Miłość jest znalezieniem siebie w innej osobie. Kochać i być kochanym to tak jakby z obu stron grzało nas słońce. Shadow cicho kwilił, wstałam jako pierwsza, o dziwo przespał spokojnie całą noc, aż dziwne. Wzięłam go na ręce i wyszłam z nim na dół, nakarmiłam go i położyłam na kanapie. Shadow zaczął rozglądać się.
- Tak skarbie, tutaj mieszkasz i tu będziesz rosnąć. Nawet jeśli mamusia odejdzie.
Od kilku dni nachodzi mnie dziwne wrażenie. Jakby coś miało się stać... Nie wiem czy dobrego czy złego ,ale mam dziwne przeczucie ,że coś się wydarzy. Może jest to po prostu stres związany ze ślubem? Oby.
Bujałam chwilę Shadow ,aż w końcu sen skleił mu ponownie oczka. Uśmiechnęłam się do siebie.
Shadow był moim darem od niebios. Tak, dokładnie. Cieszyłam się ,że jest między nami i ,że będzie świadkiem jak mamusia i tatuś zostają małżeństwem. Bujałam jeszcze go przez chwilę i odłożyłam do łóżeczka ,które stało w salonie. Weszłam do kuchni i zrobiłam Justinowi śniadanie, naleśniki z sosem klonowym. Chciałam mu je zanieść do salonu ,ale Justin wyczuł zapach naleśników i zbiegł na dół. Usiadł przy stole i wciągnął zapach nosem.
- Jesteś najlepszą żoną - dodał Justin
- Jeszcze nią nie jestem - zaśmiałam się
- Jesteś najlepszą narzeczoną - uśmiechnął się uroczo
- Oo , żoną będę jeszcze lepszą - zaznaczyłam
- To na pewno.
Justin podszedł do mnie i uniósł mnie , pocałował mnie w dekolt i odstawił na ziemię ,wciąż trzymając w talii. Moje spojrzenie padło prosto w jego czekoladowe oczy, mogłabym w nich utonąć. Jakby dosłownie były z czekolady.
- Dziękuję Ci - dodał
- Za co dziękujesz?
- Za tak pięknego syna, za to ,że mi go urodziłaś i za to ,że jesteś ze mną mimo wszystko.
- Skarbie nie pamiętasz? Zawsze Ty...
- Zawsze ja , zawsze my - dokończył - Pamiętam. Ale boję się
- O co?
- Że się nie pojawisz na ślubie, że Cię mi ktoś odbierze, że zginiesz, boję się każdego dnia o Ciebie. To jest straszne, gdy o tym pomyślę ,wszystko mnie boli. Każda część mojego ciała odmawia ze mną współpracy i przeszywa mnie ból rozchodzący się po całym ciele.
- Justin - położyłam dłoń na jego policzku - Byłam,jestem i będę, zawsze. Nie obawiaj się.
- Nawet wieczność z Tobą wydaje się z Tobą za krótka.
- Dzień w którym Cię poznałam, sprawił ,że zastygłam w bezruchu, wstrzymałam swój oddech, od samego początku.
- Umierałem każdego dnia czekając na Ciebie.
- Kochanie nie bój się, pokochałam Cię na tysiące lat, i będę Cię kochać.
- Czas przyniósł mi Twoje serce.
Justin przytulił mnie mocno i zastygliśmy w bezruchu. Z moich oczu uleciały łzy i skapnęły na jego białą koszulkę. Otarłam łzy ze swoich oczu dłońmi i odkleiłam się od Justina ,ponownie uśmiechając się.
- Zjedz śniadanie ,skarbie.
- Ty nie zjesz ze mną?
- Nie jestem głodna, nie zjem na śniadanie naleśników na słodko.
- A ja owszem - zaśmiał się
Dzisiaj była moja ostatnia przymiarka sukni. Musieliśmy teraz od nowa wprowadzać poprawki i szyć od podstaw nową , bo gdy mierzyli na mnie pierwszy raz suknię,był zamiar ,że będę jeszcze w ciąży. Ale cóż, życie przyniosło co innego. I mimo wszystko ,jestem zadowolona.
- Skarbie, jakie masz dzisiaj plany - zaczął Justin
- Idę mierzyć swoją suknię ślubną
- Mogę..
- Nie nie możesz iść ze mną. To przynosi pecha - zaśmiałam się
- Ale
- Nie , nie ma ale ja chcę.
- Kate! Nie dokańczaj za mnie zdań. Skąd wiesz co chcę powiedzieć?
- Znam Cię - uśmiechnęłam się i poszłam na górę
Ściągnęłam z siebie wczorajsze ubranie, i weszłam pod prysznic. Opłukałam ciało wodą i namydliłam się truskawkowym żelem pod prysznic. Spłukałam się wodą i wyszłam spod prysznica. Stanęłam na przeciwko lustra widząc swoje ciało. Przyjrzałam się dokładniej i zauważyłam,że mam dziwne sine miejsce na lewych żebrach. Dotknęłam to lekko a moje ciało przeszedł silny ból. Uchyliłam się lekko by się uspokoić. Po dziesięciu minutach zesztywniałej pozy ,wyprostowałam się i ponownie spojrzałam w lustro. Ujrzałam także dodatkowe kilogramy, stwierdziłam,że to dobry pomysł by nie jeść tego śniadania. Po ciąży faktycznie mi się trochę przytyło, nie miałam czasu by to zauważyć ,ale tego ranka wszystko się zmieniło. Miałam chwilę czasu i muszę zrzucić przed weselem kilka kilogramów. Drobne posiłki ,siłownia, bieganie, basen. Co się da ,byleby zrzucić kilka zbędnych mi kilogramów. Założyłam na siebie luźniejszą koszulkę i czarne spodnie,by wizualnie wysmuklić swoje nogi. Włożyłam adidasy i zeszłam na dół.
- Skarbie, jadę przymierzać suknie, zostaniesz z małym ,tak?
- Zostanę, chwila odpoczynku dla Ciebie
- Czy ja wiem,czy to będzie odpoczynek.
- Kobiety lubią suknie, więc będzie - zaśmiał się
- Do zobaczenia później.
Justin pocałował mnie namiętnie w usta ,po czym lekko klepnął w tyłek.
- Leć maleńka.
- Nie rób tak.
- Czemu?
- Po prostu nie rób. Pa.
- Pa - powiedział zdezorientowany
JUSTIN
Kocham Kate, uwielbiam ją, jest moją narzeczoną i przyszłą żoną, za niecały tydzień,ale nigdy nie zrozumiem jej zachowania. Raz jest dobrze, nic jej nie przeszkadza, jest najsłodszą dziewczyną jaką znam,a raz zmienia się w diablice ,która by rozniosła każdego i wszystko co ma dookoła siebie. Nigdy jej nie przeszkadzało klepanie w pośladki, wręcz sprawiało nam to obydwojgu przyjemność. A teraz? Nagle zaczęło jej przeszkadzać, i gdy tylko dotknąłem pośladka swoją dłonią posłała mi wrogie spojrzenie. Nie zrozumiem jej. Jest dla mnie najważniejsza i liczy się tylko Ona,żadna inna. W końcu jest moją księżniczką, i lubię w niej tę diablicę,ale tylko nocami, gdy się tyczy to seksu. Pod żadnym innym pozorem nie drażnić. Grozi zabiciem.
Kate wyszła z domu. Całe szczęście? Może się uspokoi przez ten cały czas, między kobietami. Podszedłem do kołyski w której spał mały Shadow. Był identyczny jak ja gdy byłem takim maleństwem. Pogłaskałem go po jego małej główce i zjadłem w kuchni swoje śniadanie. Po naleśnikach na talerzu nie został nawet ślad. Wsadziłem naczynie do zmywarki i poszedłem do salonu po Shadow. Wziąłem go śpiącego na swoje ręce i zaniosłem na górę, musiałem mieć go całkiem niedaleko gdy będę się kąpał,golił i przebierał. Na górze wsadziłem go do kołyski i włączyłem kołysankę ,spokojną, przy której nawet dorośli mogliby zasnąć. Lekko rozbujałem kołyskę i z szuflady wyciągnąłem czyste bokserki , z szafy świeżą koszulkę, tak mi się wydaje, ładnie pachniała ,nie moja wina,że mam wszystko szafie porozwalane, ja wiem gdzie co leży. Haha. Wziąłem z szafy także szare dresy i poszedłem do łazienki. Na szafce niedaleko prysznica położyłem swoje ubrania. Zdjąłem bokserki i wrzuciłem je do kosza na pranie. Wszedłem do kabiny prysznicowej i namoczyłem ciało. Wziąłem żel pod prysznic o zapachu mango , namydliłem się i spłukałem ciepłą wodą. Umyłem całe ciało z dokładnością. Szczególnie niektóre przednie partie ciała. Wyszedłem na zewnątrz i zawinąłem ręcznik na swoich biodrach tak aby się nie osunął. Podszedłem do lustra i wyciągnąłem z szafki maszynkę do golenia. Ogoliłem się na twarzy i nie tylko, hyhy. Opłukałem lekko wodą, aby oczyścić. I założyłem nowe bokserki, po czym koszulkę i dresy. Wysuszyłem włosy ,stawiając je do góry. I wyszedłem z łazienki. Melodia z kołysanki przestała grać. Podszedłem do kołyski Shadow by ją ponownie nakręcić, i spojrzałem w dół. Shadow już nie spał. Nawet nie zaczął płakać. Wziąłem go na ręce i podszedłem z nim do okna , mając nadzieję,że znów będzie chciał zasnąć.
KATHERINE
Po godzinie znalazłam się w swoim salonie sukien ślubnych. Od progu czekała na mnie mama i Kim.
Przywitały mnie gorącym buziakiem w polik.
- Długo się nie widziałyśmy,Kate - powiedziała Kim
- To prawda, ale cieszę się,że dopięłaś wszystko na ostatni guzik na ten ślub
- Mam nadzieję,że to będzie ostatni Twój ślub i to taki stresujący ,hm?
- Ostatni. Nie planuję nikogo poza Justinem. Mam nadzieję,że On także nie - uśmiechnęłam się
- Jesteś tutaj z nami dzisiaj, nie uciekłaś jeszcze, więc jest dobrze.
- Nie zamierzam uciec. Nie tym razem
- Prawie jak tradycja. I Ty i Justin uciekacie od zobowiązań.
- Mówię,nie tym razem.
- Innego nie będzie.
- Tradycji nie będzie. Możemy już wejść? - powiedziałam lekko zdenerwowana
- Możemy - dodała moja mama
Pierwsza weszła Kim, później ja a na końcu za mną moja mama. Zamknęła za nami drzwi i skierowałyśmy się za Kim.
- Przyszłyśmy na poprawki sukni Margaret
Margaret była kierowniczką tego salonu sukni. Była bardzo miłą kobietą, wyrozumiałą,cierpliwą i do bólu szczerą. Mówiła mi za każdym razem co leży źle a co jest idealne. Skrytykowała mnie na wejściu już za moją postawę. Ale wyszło mi to na dobre. Nie będę się już garbić. Margaret przejęła biznes po rodzicach. Mieli najpiękniejsze suknie w mieście ,sami je wytwarzali na swoim zapleczu. Każda dziewczyna ,która wychodziła za mąż dostawała niepowtarzalną suknię ślubną,dzięki czemu mogła poczuć się jak księżniczka.
Każda była jedna i niepowtarzalna, jedyna w swoim wyśmienitym rodzaju. Jedyny znak rozpoznawczy ich sukni to diamentowy kwiat na metce. Prawdziwe diamenty. Dzięki czemu suknia nabierała jeszcze większej wartości. Ja miałam może i zwyczajną białą,opływającą ciało. Ale czułam się w niej wyjątkowo. Nie chciałam żadnych falban, czy wielkich sukni jak było do tej pory. Mały ślub, skromna suknia, wszystko dystyngowanie ,ze smakiem.
Margaret przyniosła moją białą suknię i kazała mi iść do przymierzalni. Tak też zrobiłam. Kim i moja mama rozsiadły się na kanapie przeznaczonej dla druhen , podano im szampana, którego nie raczyły odmówić. Podał im go przystojny "kelner" ,który służył tutaj za wabik takich kobiet jak Kim czy moja mama. Westchnęłam i weszłam do przymierzalni, rozebrałam się do samej bielizny odsłaniając swoje obrzydliwe ciało. Tak bardzo go teraz nienawidziłam. Tak bardzo jak nigdy. Pewnie wiele kobiet ma takie poczucie swojej wartości. Ja zawsze miałam takie,że byłam silna, niezależna, podobałam się sobie. A teraz? Sine żebra, tłuszcz, ciążowe pozostałości w formie kilogramów. Przełamałam się i założyłam swoją suknię. Znów czując się księżniczką. Szczerze? Poczułam się lepiej widząc jak suknia na mnie zwisa. Wymagała teraz wielu poprawek, za dużo materiału na brzuchu. Margaret podeszła i zapięła mi suknię z tyłu. Wzięła do dłoni kilka szpilek i wbiła je w poduszkę znajdującą się na jej lewym nadgarstku. Pociągnęła suknię z kilku stron i spięła ją w nową ,idealną suknię. Pokazałam się mamie i Kim,którym aż dech w piersiach zabrał mój widok.
- Może być?
- Córciu! Wyglądasz jak księżniczka. Pięknie - skomentowała po czym pocałowała mnie w polik
- Chyba troszkę ten szampan na Ciebie zadziałał ,hm?
- Nie. Co to jedna lampka, wyglądasz przepięknie - upierała się
- Dziękuję. Kim,co Ty sądzisz?
- To samo co Twoja mama. Wyglądasz jak księżniczka. Wszystko idealnie. Jaka suknia taki związek.
Uśmiechnęłam się wdzięcznie i odwróciłam się do lustra. Więc tak się czuja przyszła Pani Bieber?
Katherine Bieber, Justin Drew Bieber, Shadow Justin Drew Bieber , idealnie. Przyłożyłam dłoń do brzucha, lekko po nim przejeżdżając ,niechcący najechałam na swój brzuch, co wywołało ból. Zacisnęłam szczękę i poprosiłam do siebie Margaret.
- Zrób suknię ciut ciaśniejszą.
- Dlaczego, przecież będzie zbytnio przylegała.
- Będzie dobra, proszę.
- Skoro tak uważasz.
Niby wiem,że i tak zrobi po swojemu,łudzę się,że postara się i zrobi moją wersję, mam nadzieję. Schudnę. Do tego czasu zgubię te kilogramy. Tak ,wiem,że je zgubię.
Wyszłam już w normalnych ubraniach a suknię ślubną przekazałam Margaret.
- Dziękuję Margaret - pocałowałam ją w polik - Możemy iść?
Mama i Kim wstały z kanapy. Troszkę zachwiane były po tym szampanie. Ale to nic, odwiozę je do domu. Zawiozłam najpierw swoją mamę a potem Kim na sam koniec Nowego Jorku, tu gdzie mieszkała. Wysiadła i poszła do domu. Ja zaś skierowałam się na siłownię niedaleko mojego domu. Wzięłam z bagażnika strój do ćwiczeń ,który zawsze tak jest. Zamknęłam samochód i poszłam na siłownię. Weszłam do środka i w "recepcji" spotkałam Ashley.
- Hej skarbie - przywitała mnie ciepło
- Hej Ash! Co Ty tu robisz?
- Pracuję, nie zdążyłam się pochwalić?
- Nie było okazji, rzadko się teraz widujemy od Twojego porodu
- Tak wiem,ale obiecałam już Vanessie ,że poświęcę Wam więcej czasu jak tylko będę miała ten zabieg i ślub. Wtedy będzie normalnie.
- Trzymam Cię za słowo - powiedziała Ashley - Uciekam, klientka czeka na swój trening.
- Miłej pracy.
- Miłych ćwiczeń
Uśmiechnęłam się i odebrałam kluczyk od szatni. Przebrałam się i zamknęłam szafkę. Poszłam na siłownię i od razu skierowałam się na bieżnie. Bieganie zawsze mi najlepiej pomagało zrzucić kilogramy. Podobnie jak pływanie. Ale dzisiaj nie miałam ze sobą stroju, poza tym nie pokazałabym sinych żeber.
Biegałam około trzech godzin. Upociłam się przy tym niezmiernie. Wzięłam butelkę wody i wypiłam ją w dosłownie pięć sekund. Otarłam się ręcznikiem i poszłam do szatni. Ciuchy w których przyszłam wrzuciłam do torby i wrzuciłam na miejsce pasażerskie. Oddałam kluczyk do szatni w recepcji i podziękowałam. Wyszłam z budynku i postałam chwilę na dworze by się schłodzić i uspokoić puls. Po dziesięciu minutach wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Wzięłam swoją torbę i wysiadłam z samochodu ,zamknęłam go i weszłam do domu. Justin spał z Shadow na łóżku w naszej sypialni, pewnie go trzymając. Piękny widok, moi mężczyźni. Uśmiechnęłam się i po cichu wyszłam na palcach z pokoju. Torbę wrzuciłam do łazienki i rozpakowałam ją tam. Wyciągnęłam cichy z torby i położyłam obok prysznica.
Takie treningi będę miała teraz codziennie. Muszę. Weszłam pod prysznic i opłukałam swoje spocone ciało,umyłam je żelem mango i opłukałam ciepłą wodą. Wyszłam spod prysznica i podeszłam do zaparowanego lustra. Otarłam je ręcznikami papierowymi.
- Jezu!- krzyknęłam - Justin, co tu robisz? Myślałam,że śpisz.
- Spałem. Ale usłyszałem puszczanie wody. Nie chciałem Cię wystraszyć.
- Możesz wyjść?
- Kate, co się dzieje? Jesteś nieswoja ostatnio.
Justin podszedł bliżej mnie i przytulił moje nagie ciało. Ścisnął mnie w miejscu ,gdzie było sine. W moich oczach pojawiły się łzy a w ciele pojawił się ból.
- Justin,proszę puść.
- Kate, co to jest?
Justin opuścił mnie z uścisku i odwrócił w swoją stronę, spojrzał na sine miejsce. A jego wzrok nie przestawał ani na chwilę kontrolować mojej reakcji.
- Co to jest? - powtórzył - Kto Ci to zrobił? Ja?
________________________________________________________________________________
I jak kochani 60 rozdział? Podoba się? Mam nadzieję!
Komentujcie <3
zapraszam tutaj : http://whatswomenlike.blogspot.com/
SCM MUSIC PLAYER
piątek, 12 lipca 2013
środa, 10 lipca 2013
Rozdział 59
KATHERINE
Shadow jest z nami już od dwóch tygodni w domu. Daje nam się we znaki, szczególnie w nocy. Zwłaszcza w nocy. Sąsiedzi powinni wiedzieć ,że przybył nowy członek rodziny. Shadow cały czas dokazuje. Jak na takie małe dziecko śpi tyle co nic. Jest bardzo spokojny ,jak na takiego malucha, który powinien płakać,większość czasu. W dzień leży,bawi się ze swoim tatusiem. Justin lekko nim buja, robi "samolot", tuli go, pokazuje co się dzieje za oknem w wielkim świecie. Shadow bacznie się przysłuchuje temu co mówi Justin,jakby rozumiał i przetwarzał co do niego tata mówi. Dwa dni po porodzie wyszłam ze szpitala. Czułam się już dobrze, a nawet świetnie. Justin od początku zajmował się mną i synem. Był i jest dalej bardzo opiekuńczy od razu pokochał Shadow tak samo jak i ja. Dzisiaj postanowiliśmy wyjść na świeże powietrze z nim. By zaczerpnął odrobinkę świeżości i czystego tlenu. Nie kierujemy się daleko. Bo gdy pokażemy światku dziecko, nigdy nie będzie miał spokoju. Z resztą ani On ani my. Nigdy go nie mieliśmy. Wyszliśmy najpierw do naszego ogródka oddalonego od tego całego wielkiego świata i splendoru ulic. Shadow otworzył oczka i przyglądał się jakby z zaciekawieniem całemu otoczeniu. Wyciągnęłam go z wózka i pokazałam nasz piękny rozłożysty ogródek w którym będzie dorastał. Justin i ja w tym samym momencie po raz pierwszy zobaczyliśmy jego szczery uśmiech, zadowolone oczka i uśmiech od ucha do ucha.
Ucałowałam go w główkę i włożyłam z powrotem do wózka. Justin rozłożył nam w ogrodzie kocyki i ponownie wyciągnął małego z wózka. Justin ułożył Shadow na swoich dłoniach. Usiedli razem na kocu ,Justin znów zachowywał się jak ten facet ,którego poznałam na samym początku i z którym się związałam. I chcę związać na całe swoje życie.
Nigdy nie wiesz jak Twoje życie się zmieni. W jednym momencie siedzisz ze znajomymi na plaży,śmiejecie się, gracie na gitarach i śpiewacie, opowiadacie historyjki i pieczecie pianki, a w drugiej chwili trzymasz małe dziecko na rękach, Twój skarb, jest Ono Twoim światem. Nie widzisz nic prócz dziecka i tego ,żeby mu dobrze się życie wiodło. Tak było z nami. Ze mną i Justinem. W jednej chwili żyliśmy tak beztrosko. Spacerowaliśmy po plaży objęci, wyjeżdżaliśmy bez zmartwień w co i jak się spakować, było nam wszystko jedno, aby się wyspać, wychodziliśmy wieczorami do klubów czy też mieliśmy romantyczne wieczory we dwoje , a teraz ? Teraz mamy dziecko, ślub za tydzień, i całe życie przed sobą,we troje. Nigdy na pewno, nie będę żałowała nocy w którą powstał Shadow. Nigdy nie pożałuję ,że mam syna takiego jakiego mam i ,że w takim czasie się urodził. Zdecydowanie nie pożałuję,że pozwoliłam Justinowi być we mnie bez zabezpieczenia,że zrobiliśmy to tak niemądrze, tak nierozsądnie. I ,że w takich okolicznościach. Na pewno nie pożałuję tego co kiedyś robiłam, jaka byłam i z kim byłam i z jakich powodów. Nie żyję ani w przeszłości ,ani w przyszłości. Liczy się teraźniejszość i to co mamy teraz, co się z nami dzieje i co jest w danym momencie. Reszta to historia. Cieszę się z tego co los mi dał, że mam swoich mężczyzn przy sobie. Nie zamieniłabym tego co mam na nic innego w świecie.
- Kate? - zapytał nieśmiało Justin tym samym przerywając mi moje rozmyślanie
- Tak?
- Kochasz Ty mnie jeszcze?
- Co to za pytanie ? Oczywiście ,że kocham. Całym sercem i całą duszą, całym ciałem. Nigdy nie sądziłam,że mogę kogoś pokochać tak mocno jak Ciebie.
- Też Cię kocham skarbie, Was kocham. '
- A buzi dostanę? - zapytałam nieśmiało
Justin udowodnił mi to,że mnie kocha , pochylając się do mnie i muskając mnie w usta. Po czym lekko wsunął swój język. Nasze języki pieściły naprzemiennie swoje podniebienia. Uwielbiałam w nas to. Potrafiliśmy jeszcze wzbudzać w sobie to co na początku. Całą sielankę i pocałunek przerwała nam Vanessa, która zastukała w szybę od tarasu,po czym na niego weszła.
- A Wy co się nie zakluczacie? Ktoś może się włamać - zaśmiała się wskazując palcem na siebie
- Po co? Wszystko co potrzebujemy jest tutaj.
- Oo - wyciągnęła - Przeszkadzam Wam w takim razie?
- Nie, pewnie ,że nie. Chodź do nas,siadaj.
Vanessa podeszła do nas i ułożyła swoją torebkę obok koca, zdjęła buty i uklęknęła. Po czym obaliła się i usiadła na kocu. Pocałowała małego w głowę i skierowała się do mnie.
- Rozstałam się z Nicholasem.
- Kim?
- Moim byłym chłopakiem - dodała
- Myślałam ,że byłaś z Lucasem?
- Owszem, byłam. Trzech chłopaków wcześniej.
- Jezu! - podniosłam ton - Tak długo nie było mnie przy Tobie? Czemu nic nie mówiłaś?
- Mówiłam, starałam się. Niestety. Myślałam,że nie stawiasz facetów przed przyjaciół. A szczególnie mnie.
- Nigdy tego nie robiłam. Zawsze byłam sama dla siebie. Albo dla siebie i Was. Starałam się bynajmniej.
- Myślałaś,że to się nie zmieni ? W związku z Justinem czy dzieckiem?
- Tak. Nawet nie zauważyłam jak Shadow i Justin stanęli przed Wami. Oczywiście są ważni ,bo to moi chłopcy w końcu. Ale obiecuję ,że to się zmieni.
- Kiedy?
- Jak tylko weźmiemy ślub i zrobię ten zabieg. Wszystko wróci do normy. Tak myślę, postaram się ,żeby było tak jak dawniej. Tak jak kiedyś.
- Nie chcę żebyś rezygnowała z dotychczasowego życia.
- Nie zrezygnuję. Ale też nie rzucę wszystkiego dla Ciebie. Mam nadzieję,że rozumiesz.
- Rozumiem. Znam Cię wystarczająco długo,by wiedzieć,że staniesz choćby na rzęsach,a się nie zawiodę na Tobie.
Vanessa przytuliła się do mnie, a mały zaczął cicho kwilić. Wyciągnęłam ręce w kierunku Justina. Na co ten pokazał,że nie da mi go.
- Ja się nim zajmę - dodał Justin - Musicie pewnie sobie wyjaśnić jeszcze kilka rzeczy.
- Dziękuję skarbie - ucałował mnie w głowę i wszedł do domu.
- Powiedzieliście już może komuś o nim? O waszym synu?
- Nie. Znaczy tylko Tobie, Ashley i moim rodzicom.
- Czemu? Trzymacie go w tajemnicy? Dlaczego?
- Nie chcemy ,żeby miał zepsute dzieciństwo i wieczne ukrywanie się. Ciągłą walkę z paparazzimi ,my wystarczająco dużo straciliśmy przez nich. Kto ma wiedzieć,ten wie. Na weselu za tydzień dowiedzą się goście. A propo wesele, pomożesz mi coś załatwić do końca?
- Pewnie. Jestem VH Master - gestykulowała
- Nie rób tak więcej - zaśmiałam się
- W czym Ci pomóc?
- Chcę Justinowi zrobić niespodziankę.
- Jakaś bielizna? Hmm?
- Nie! To ma na co dzień. Chcę sprowadzić na ślub jego ojca.
- Po co? Przecież mówił Ci,że nie chce.
- Mówił,że chce. On chce, po prostu się go boi.
- Boi?
- Boi się spotkania z nim, spotkania z przeszłością. Boi się o to,że jego tata nie chce go lepiej poznać. A jest w wielkim błędzie. Jego tata tak samo się boi jak i On. Ktoś mu to załatwić. Napisałam już do niego.
- I?
- Zgodził się. Musisz go w takim razie w piątek odebrać z lotniska. Zgoda?
- Tak ,o której?
- Jego ojciec będzie dzień wcześniej przed ślubem około osiemnastej. Zawieziesz go do hotelu , tu masz adres - dałam jej karteczkę z adresem - Tak ,żeby Justin nic nie wiedział. Okej?
- Tak ,zgoda.
Siedziałam z Vanessą pół godziny i domawiałyśmy szczegóły.
- Skarbie? - powiedział Justin
- Tak?
- Mały jest głodny, nakarmiłabyś go?
- Pewnie, już.
- To ja już pójdę - dodała Van.
Wstałyśmy z ziemi i skierowałyśmy się do domu.
- To do zobaczenia na weselu - powiedziała
- Pa słońce
Wróciłam do Justina i wzięłam Shadow na ręce.
- Chodź maluszku, mamusia Cię nakarmi.
Shadow zaczął się śmiać, i na mojej buzi pojawił się uśmiech. Poszłam z nim na górę i zaczął ziewać. Zmieniłam mu pieluchę i założyłam czyste śpioszki. Usiadłam z nim na fotelu. Trzymając go na rękach przystawiłam go do piersi i zaczęłam karmić. Shadow zamknął oczy i usnął. Ja zaś trzymając go mocno zbliżonego do siebie, również zasnęłam.
JUSTIN
Uwielbiam naszego maluszka. Nigdy nie spotkałem tak spokojnego a zarazem żywego dziecka. Potrafił spać tylko trzy lub cztery godziny w dzień. Potrafił spędzić cały dzień z otwartymi oczami ,leżąc na kanapie lub będąc zabawianym przez swoich rodziców. Wiedziałem,że podąży moimi śladami. I będzie taki jak tata. Miałem nadzieję. Shadow jest naszym szczęściem, nigdy nie pożałuję dnia w którym powstał. I to w jakich okolicznościach to się stało. Kochamy i będziemy go kochać ,zawsze. Około północy poszedłem zajrzeć do naszej sypialni ,w której stało łóżeczko i obok bujany fotel dla matki z dzieckiem. Siedziała na nim Kate trzymając małego w swoich ramionach. Podszedłem do nich bezszelestnie, na palcach. Wziąłem Shadow z rąk Katherine i ułożyłem go w łóżeczku. Okryłem kołdrą i podszedłem do Kate. Wziąłem ją na ręce i ułożyłem na naszym wielkim łóżku. Okryłem ją kołdrą i wtuliłem się w nią śpiąc obok.
________________________________________________________________________________
I jak kochani 59 rozdział ? :)
komentujcie! <3
WCHODŹCIE TU : http://whatswomenlike.blogspot.com/
:)
poniedziałek, 8 lipca 2013
Rozdział 58
KATHERINE
Skierowałam się do toalety i weszłam do środka pchając drzwiami. Justin stał się ostatnio strasznym panikarzem. Cokolwiek bym nie robiła, będzie bał się o rezultaty. Zamknęłam za sobą drzwi i stanęłam przed lustrem. Przemyłam lekko twarz, po czym nałożyłam na swoje rzęsy kolejną warstwę czarnego tuszu. Gdy kończyłam poprawiać swoje oczy,do toalety weszła Liz. Wiedziałam,że to zrobi. Czułam to, przecież nie mogła odpuścić takiej okazji. Czekałam na to ,więc byłam przygotowana. Gdy weszła zerknęłam lekko kątem oka, by nie spojrzeć perfidnie. Widziałam jak jej wzrok pali dziurę w moim ramieniu. Odwróciłam się w stronę luster i widziałam jak się odwraca.
- Co się patrzysz? - zaczęłam
- Bo po to mam oczy - wyjąkała
- Brawo! Stać Cię na tekst z podstawówki - wyciągnęłam ironicznie
- Nie przeginaj wielorybie.
- O Boże - powiedziałam sylabicznie - Zabolało, na prawdę - dodałam ironicznie. Bo będę się przejmowała tekstem kogoś o niższym poziomie inteligencji, kto twierdzi ,że brzuch ciążowy jest niczym jak u wieloryba. Nie moja wina ,że tego nie doświadczyłaś. Pewnie masz chcice chodzisz taka rozdrażniona. Nikt Cię porządnie ,nie może usatysfakcjonować,hm ?
- Kate!
- Co? Co Kate? Taka prawda. Jesteś taka wredna i taka rozdrażniona, bo nikt nie spełnia Twoich oczekiwań, i wymagań. Pomyśl sama.
- Justin spełniał.
- Ale serce Justina jest moje, a moje jest jego. I nie ważne ile razy przed nim rozchylisz nogi, nie był i nigdy nie będzie Twój. Rozumiesz? Coś jeszcze?
Elizabeth już nie odezwała się ani słowem.
- Tak myślałam. Więc proszę Cię nie wtrącaj się w życie dorosłej z łaski swojej. I zmień zachowanie ,może poznasz kogoś... Kiedyś. Kto nie będzie chciał uciec.
Tak,byłam pewna siebie. Wiedziałam,że mam przewagę nad nią i nad tym co robi i tym co mówi. Trafiłam w jej czuły punkt. Zawsze nas tego uczyli. By poznać przeciwnika i wiedzieć co jest jego słabą stroną. Ja tego dnia uwolniłam się od przeszłości Justina, która nasz prześladowała. Zdecydowanie za długo.
Dobrze,że dzisiaj stało się tak jak się stało. Wiedziałam,że ta konfrontacja kiedyś nadejdzie. I na szczęście stało się to dzisiaj. Tak miało być. Elizabeth zniknęła za drugimi drzwiami. Poprawiłam lekko włosy i założyłam uśmiech na twarz. Chwyciłam drzwi i poczułam mocne ukucie w brzuchu. Złapałam się za niego i poczułam jak odchodzą mi wody. Moje źrenice poszerzyły się ze zdziwienia. Przecież to nie jest jeszcze czas. Nie ta pora. Nie ten termin. Shadow widocznie spieszy się na ten świat. Wyszłam wystraszona na zewnątrz i skierowałam się do stolika przy którym siedział Justin. Czując skurcze coraz ciężej było mi iść,ale na całe szczęście doszłam. Jakoś.
- Justin! Zaczęło się, zawieź mnie do szpitala.
- Co się dzieje?
- Zawieź mnie do szpitala! Rodzę nasze dziecko. Shadow chce wyjść już na świat. Rusz się.
- Już?!
- Tak! Już.
Widziałam panikę w oczach Justina. Niby był przygotowany ,a jednak zaczął bać się gdy przyszło co do czego. Te ćwiczenia,które razem w domu wykonywaliśmy, nie do końca przygotowały go na mój poród. Justin chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z restauracji. Moje skurcze stawały się coraz silniejsze. Ale spokój ,który zapanował w Justinie, pomagał mi. Wsiedliśmy w mgnieniu oka do auta i pojechaliśmy wprost do mojego szpitala. Zajęło nam to około dwudziestu minut. Korki nie pomagały ,wręcz przeciwnie. Moje skurcze wciąż się nasilały. Gdy dojechałam z Justinem już rodząc, od progu czekały na mnie położne z wózkiem,na którym dojechałam na swoją salę porodową. Przebrałam się w szlafrok jaki mi dano i zajęłam miejsce specjalnie dla mnie wyszykowane, na małym łóżku. Do mojej sali wszedł lekarz,który kierował moją ciążą i jej rozwojem od samego początku,aż do teraz.
- Witaj Katherine. Sprawdzimy jak rozwarcie.
Byłam zbyt zmęczona by za dużo się odzywać. Lekarz założył na siebie fartuch i rękawiczki lekarskie, spojrzał w moje rozwarcie i powiedział :
- Na razie jest tylko siedem centymetrów, jeszcze trzy i możemy zaczynać.
- Ile to jeszcze potrwa? Dajcie mi znieczulenie! Proszę.
- Ze dwadzieścia minut. Już za późno. Nie możemy teraz znieczulać. Ale możemy dać środek uśmierzający ból. Chcesz?
- Tak.
Lekarz podał mi środek,który lekko pomógł mi zapomnieć o bólu. Justin podszedł do mnie i złapał za rękę.
Otarł mi pot z czoła.
- Będzie dobrze skarbie - dodał
- Myślisz?
- Musi być.
Ucałował mnie w głowę. Lekarz po dziesięciu minutach przyszedł i ponownie sprawdził moje rozwarcie.
- Widzę,że możemy zaczynać.
- Już? - powiedziałam wystraszona
- Tak już.
- Daj z siebie wszystko kochanie - dodał Justin
Wciąż stał i trzymał mnie za ręce. Lekarz ubrał nowe rękawice i fartuch. Podszedł do mnie i schylił się do rozwarcia.
- Przyj Kate.
Jak nakazał tak parłam. Bolało,bolało jak cholera. Ból nie do opisania . Rozciągał się po całej długości mojego ciała. Był przeszywający ,na wskroś.
JUSTIN
Wspierałem Katherine, tak tylko jak mogłem ,nie spodziewałem się ,że jej poród wypadnie dzisiaj. Przygotowałbym się lepiej ,gdybym wiedział. Nie było czasu na zawahanie. Musiałem działać. Zawiozłem ją do szpitala , w którym od początku miała rodzić. Napisałem do jej rodziców gdzie jesteśmy. Oczywiście jej przyjaciółkom też napisałem. A Shadow , już trzy godziny po wypowiedzeniu pierwszych słów lekarza
" Przyj Kate", pojawił się na świecie. Ważył 3,200 i mierzył 57 centymetrów. Miał brązowe oczy i nosek po mamie, oczy zdecydowanie po mnie. Lekarze wzięli go od Kate aby obmyć i zważyć i zmierzyć. Badania chwały chwilkę ,był całkowicie zdrowy. Od razu zaczął kwilić, pępowina nie owinęła się. Obydwoje z Kate,gdy wyszedł z jej brzucha staliśmy się dumnymi rodzicami. Kate gdy dostała małego do siebie od razu przytuliła go do swojego serca. Mały coraz ciszej płakał, po czym Katherine podała mi go na ręce. Lekarz nam pogratulował po czym wyszedł. Co sali weszli rodzice Kate i jej przyjaciółki. Wszyscy widząc maluszka rozczulili się, kto by się nie rozczulił. Widać było po Katherine ,że potrzebuje odpoczynku. Odłożyłem małego do łóżeczka , które stało koło łóżka Kate.
Kto by się spodziewał ,że takie śliczne dziecko i w takim tempie pojawi się na tym świecie. Obydwoje zakochaliśmy się w nim ,od kiedy pojawił się na świecie i wydał swój pierwszy płacz. Był idealny ,i zdrowy ,co było dla nas priorytetem. Po kilkunastu minutach od wyjścia rodziców i znajomych z sali. Wszedł do niej lekarz.
- Kate, więc, czeka Cię jeszcze ten zabieg - zaczął - Kiedy chcesz go mieć?
- Doktorze,a mogłabym się jeszcze nacieszyć małym i zrobić wesele,wtedy polecieć?
- Oczywiście,to Ty decydujesz kiedy chcesz lecieć.
- Miesiąc?
- Zgoda ,sprawdzę terminy i damy Ci znać w ciągu tygodnia.
- Dziękuję.
Kate uśmiechnęła się i spojrzała jeszcze raz na Shadow.
- Jest piękny, prawda?
- Tak, bo podobny do Ciebie skarbie.
- I Ciebie.
Złapałem ją za rękę i pocałowałem w głowę.
- Pokój też jest urządzony. Jesteśmy gotowi by mieć dziecko - zatwierdziłem.
- Zdecydowanie.
Katherine zamknęła oczy i usnęła. Moja dłoń cały czas trzymała jej. Gładziłem ją moim kciukiem. Aby nie obudzić Kate, gdy mały zaczynał cicho kwilić,bujałem go i nosiłem przytrzymując główkę. Gdy w końcu znużył mnie i sen,położyłem się obok Kate, na o dziwo wygodnym i wystarczająco dużym łóżku. Byłem przy niej i czuwałem , całą noc, aż do następnego ranka.
_________________________________________________________________________________
I jak kochani podoba Wam się 58 rozdział ? :)
Komentujcie! <3
zapraszam również tu : What's Women Like
nowy BLOG! <3
Koniecznie odwiedzajcie :)
Skierowałam się do toalety i weszłam do środka pchając drzwiami. Justin stał się ostatnio strasznym panikarzem. Cokolwiek bym nie robiła, będzie bał się o rezultaty. Zamknęłam za sobą drzwi i stanęłam przed lustrem. Przemyłam lekko twarz, po czym nałożyłam na swoje rzęsy kolejną warstwę czarnego tuszu. Gdy kończyłam poprawiać swoje oczy,do toalety weszła Liz. Wiedziałam,że to zrobi. Czułam to, przecież nie mogła odpuścić takiej okazji. Czekałam na to ,więc byłam przygotowana. Gdy weszła zerknęłam lekko kątem oka, by nie spojrzeć perfidnie. Widziałam jak jej wzrok pali dziurę w moim ramieniu. Odwróciłam się w stronę luster i widziałam jak się odwraca.
- Co się patrzysz? - zaczęłam
- Bo po to mam oczy - wyjąkała
- Brawo! Stać Cię na tekst z podstawówki - wyciągnęłam ironicznie
- Nie przeginaj wielorybie.
- O Boże - powiedziałam sylabicznie - Zabolało, na prawdę - dodałam ironicznie. Bo będę się przejmowała tekstem kogoś o niższym poziomie inteligencji, kto twierdzi ,że brzuch ciążowy jest niczym jak u wieloryba. Nie moja wina ,że tego nie doświadczyłaś. Pewnie masz chcice chodzisz taka rozdrażniona. Nikt Cię porządnie ,nie może usatysfakcjonować,hm ?
- Kate!
- Co? Co Kate? Taka prawda. Jesteś taka wredna i taka rozdrażniona, bo nikt nie spełnia Twoich oczekiwań, i wymagań. Pomyśl sama.
- Justin spełniał.
- Ale serce Justina jest moje, a moje jest jego. I nie ważne ile razy przed nim rozchylisz nogi, nie był i nigdy nie będzie Twój. Rozumiesz? Coś jeszcze?
Elizabeth już nie odezwała się ani słowem.
- Tak myślałam. Więc proszę Cię nie wtrącaj się w życie dorosłej z łaski swojej. I zmień zachowanie ,może poznasz kogoś... Kiedyś. Kto nie będzie chciał uciec.
Tak,byłam pewna siebie. Wiedziałam,że mam przewagę nad nią i nad tym co robi i tym co mówi. Trafiłam w jej czuły punkt. Zawsze nas tego uczyli. By poznać przeciwnika i wiedzieć co jest jego słabą stroną. Ja tego dnia uwolniłam się od przeszłości Justina, która nasz prześladowała. Zdecydowanie za długo.
Dobrze,że dzisiaj stało się tak jak się stało. Wiedziałam,że ta konfrontacja kiedyś nadejdzie. I na szczęście stało się to dzisiaj. Tak miało być. Elizabeth zniknęła za drugimi drzwiami. Poprawiłam lekko włosy i założyłam uśmiech na twarz. Chwyciłam drzwi i poczułam mocne ukucie w brzuchu. Złapałam się za niego i poczułam jak odchodzą mi wody. Moje źrenice poszerzyły się ze zdziwienia. Przecież to nie jest jeszcze czas. Nie ta pora. Nie ten termin. Shadow widocznie spieszy się na ten świat. Wyszłam wystraszona na zewnątrz i skierowałam się do stolika przy którym siedział Justin. Czując skurcze coraz ciężej było mi iść,ale na całe szczęście doszłam. Jakoś.
- Justin! Zaczęło się, zawieź mnie do szpitala.
- Co się dzieje?
- Zawieź mnie do szpitala! Rodzę nasze dziecko. Shadow chce wyjść już na świat. Rusz się.
- Już?!
- Tak! Już.
Widziałam panikę w oczach Justina. Niby był przygotowany ,a jednak zaczął bać się gdy przyszło co do czego. Te ćwiczenia,które razem w domu wykonywaliśmy, nie do końca przygotowały go na mój poród. Justin chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z restauracji. Moje skurcze stawały się coraz silniejsze. Ale spokój ,który zapanował w Justinie, pomagał mi. Wsiedliśmy w mgnieniu oka do auta i pojechaliśmy wprost do mojego szpitala. Zajęło nam to około dwudziestu minut. Korki nie pomagały ,wręcz przeciwnie. Moje skurcze wciąż się nasilały. Gdy dojechałam z Justinem już rodząc, od progu czekały na mnie położne z wózkiem,na którym dojechałam na swoją salę porodową. Przebrałam się w szlafrok jaki mi dano i zajęłam miejsce specjalnie dla mnie wyszykowane, na małym łóżku. Do mojej sali wszedł lekarz,który kierował moją ciążą i jej rozwojem od samego początku,aż do teraz.
- Witaj Katherine. Sprawdzimy jak rozwarcie.
Byłam zbyt zmęczona by za dużo się odzywać. Lekarz założył na siebie fartuch i rękawiczki lekarskie, spojrzał w moje rozwarcie i powiedział :
- Na razie jest tylko siedem centymetrów, jeszcze trzy i możemy zaczynać.
- Ile to jeszcze potrwa? Dajcie mi znieczulenie! Proszę.
- Ze dwadzieścia minut. Już za późno. Nie możemy teraz znieczulać. Ale możemy dać środek uśmierzający ból. Chcesz?
- Tak.
Lekarz podał mi środek,który lekko pomógł mi zapomnieć o bólu. Justin podszedł do mnie i złapał za rękę.
Otarł mi pot z czoła.
- Będzie dobrze skarbie - dodał
- Myślisz?
- Musi być.
Ucałował mnie w głowę. Lekarz po dziesięciu minutach przyszedł i ponownie sprawdził moje rozwarcie.
- Widzę,że możemy zaczynać.
- Już? - powiedziałam wystraszona
- Tak już.
- Daj z siebie wszystko kochanie - dodał Justin
Wciąż stał i trzymał mnie za ręce. Lekarz ubrał nowe rękawice i fartuch. Podszedł do mnie i schylił się do rozwarcia.
- Przyj Kate.
Jak nakazał tak parłam. Bolało,bolało jak cholera. Ból nie do opisania . Rozciągał się po całej długości mojego ciała. Był przeszywający ,na wskroś.
JUSTIN
Wspierałem Katherine, tak tylko jak mogłem ,nie spodziewałem się ,że jej poród wypadnie dzisiaj. Przygotowałbym się lepiej ,gdybym wiedział. Nie było czasu na zawahanie. Musiałem działać. Zawiozłem ją do szpitala , w którym od początku miała rodzić. Napisałem do jej rodziców gdzie jesteśmy. Oczywiście jej przyjaciółkom też napisałem. A Shadow , już trzy godziny po wypowiedzeniu pierwszych słów lekarza
" Przyj Kate", pojawił się na świecie. Ważył 3,200 i mierzył 57 centymetrów. Miał brązowe oczy i nosek po mamie, oczy zdecydowanie po mnie. Lekarze wzięli go od Kate aby obmyć i zważyć i zmierzyć. Badania chwały chwilkę ,był całkowicie zdrowy. Od razu zaczął kwilić, pępowina nie owinęła się. Obydwoje z Kate,gdy wyszedł z jej brzucha staliśmy się dumnymi rodzicami. Kate gdy dostała małego do siebie od razu przytuliła go do swojego serca. Mały coraz ciszej płakał, po czym Katherine podała mi go na ręce. Lekarz nam pogratulował po czym wyszedł. Co sali weszli rodzice Kate i jej przyjaciółki. Wszyscy widząc maluszka rozczulili się, kto by się nie rozczulił. Widać było po Katherine ,że potrzebuje odpoczynku. Odłożyłem małego do łóżeczka , które stało koło łóżka Kate.
Kto by się spodziewał ,że takie śliczne dziecko i w takim tempie pojawi się na tym świecie. Obydwoje zakochaliśmy się w nim ,od kiedy pojawił się na świecie i wydał swój pierwszy płacz. Był idealny ,i zdrowy ,co było dla nas priorytetem. Po kilkunastu minutach od wyjścia rodziców i znajomych z sali. Wszedł do niej lekarz.
- Kate, więc, czeka Cię jeszcze ten zabieg - zaczął - Kiedy chcesz go mieć?
- Doktorze,a mogłabym się jeszcze nacieszyć małym i zrobić wesele,wtedy polecieć?
- Oczywiście,to Ty decydujesz kiedy chcesz lecieć.
- Miesiąc?
- Zgoda ,sprawdzę terminy i damy Ci znać w ciągu tygodnia.
- Dziękuję.
Kate uśmiechnęła się i spojrzała jeszcze raz na Shadow.
- Jest piękny, prawda?
- Tak, bo podobny do Ciebie skarbie.
- I Ciebie.
Złapałem ją za rękę i pocałowałem w głowę.
- Pokój też jest urządzony. Jesteśmy gotowi by mieć dziecko - zatwierdziłem.
- Zdecydowanie.
Katherine zamknęła oczy i usnęła. Moja dłoń cały czas trzymała jej. Gładziłem ją moim kciukiem. Aby nie obudzić Kate, gdy mały zaczynał cicho kwilić,bujałem go i nosiłem przytrzymując główkę. Gdy w końcu znużył mnie i sen,położyłem się obok Kate, na o dziwo wygodnym i wystarczająco dużym łóżku. Byłem przy niej i czuwałem , całą noc, aż do następnego ranka.
_________________________________________________________________________________
I jak kochani podoba Wam się 58 rozdział ? :)
Komentujcie! <3
zapraszam również tu : What's Women Like
nowy BLOG! <3
Koniecznie odwiedzajcie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)