SCM MUSIC PLAYER

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 57

KATHERINE


Usiadłam za kierownicą i włożyłam kluczyki do stacyjki, przekręciłam je i tym samym odpaliłam silnik auta.
Dodałam troszkę gazu i wyjechaliśmy z Justinem przed nasz dom. Rozejrzałam się czy nikt nie jedzie i wyjechałam. Skręciłam w prawo i przyspieszyłam. Justin siedział zamyślony na miejscu pasażera. Wiedziałam,że przejmuje się tym dzisiejszym snem. Mam nadzieję,że po tym gdzie jedziemy przestanie, że zajmę na jakiś czas jego uwagę. Wyjechaliśmy w sumie niedaleko naszego domu. Dojazd na miejsce zajął piętnaście minut. Jadąc samochodem mijaliśmy znane nam twarze , i ludzi. Zdałam sobie sprawę,że nikt już nie jest taki jak choćby wczoraj. Dziewczyny ,z którymi chodziłam do szkoły nie są już takie jak były. Niemalże każda blondynka już nią nie jest. Każda,która nosiła dużo "tapety" na sobie stała się naturalna. Wiedziałam,że każde z nasz poszło odrobinkę w przód. Niektórzy może i więcej od innych,ale nie zmieniło to faktu ,że każdy jest teraz prawdziwym sobą. Tym kim zawsze chciał być. Aż dziw bierze ,że został nam tylko rok razem. I wszyscy rozejdziemy się w swoje strony... Jako dorośli.Każde z nas pójdzie w swoją stronę. Niektórzy zaczną pracować, zaś inni pójdą na studia, na swoje wymarzone kierunki. Dziwnie będzie mijać ich co jakiś czas na ulicy i dowiadywać się cząstkowych informacji , o tym jak żyją i co osiągnęli. Mimo,że te wszystkie lata docieraliśmy się to będę tęsknić. Z nimi jest jak z rodziną. Niby są wkurzający  i się kłócicie a jednak są rodziną. Spędzasz z nimi większość swojego czasu, swojego życia. Ale całe szczęście mamy jeszcze trochę czasu do końca. Dalej będziemy się zmieniać.
Po około piętnastu minutach znaleźliśmy się z z Justinem na parkingu przy plaży. Zaparkowałam samochód ,po czym wyszliśmy z  niego. Justin złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Ruszyliśmy na wielki deptak mijając małe sklepiki, stoiska, wiele ludzi roznoszących ulotki. Aż finalnie znaleźliśmy się na końcu drogi. Skręciliśmy w prawo i znaleźliśmy się  w studiu tatuażu.  Należy on do mojego wujka. Wszystko zostaje w końcu w rodzinie,czyż nie?  Weszliśmy do środka i podeszliśmy do lady. Przy niej przywitał nas mój wujek Richard. Po minie Justina domyślałam się ,że Justin powoli zaczyna wiedzieć o co chodzi. I co zamierzam zrobić. Wujek zaczął rozmowę.

- Oo moja ukochana bratanica Kate. To co dziś tatuujemy?
- Mój ulubiony wujek Richard - zaśmiałam się - Imię,symbolicznie.
- Jakie imię?
- Justin. To dla mnie ważne ,więc jakąś ładną czcionkę wybierz.
- Gdzie chcesz go mieć słońce?
- O tutaj ,w tym miejscu - wskazałam na punkt nad piersią tuż przy sercu.
- To jakieś ważne miejsce?  - dopytał
- Jak najbardziej. Chcę to imię mieć w sercu i na sercu. Całe swoje życie.
- Dobrze więc. Za chwilę usiądziesz. Naszkicuje tylko.

Wujek wskazał miejsce i naszkicował imię. Przyłożył je do mojego ciała i odbił szkic na skórze.

- Idealnie - skomentowałam.


Tatuator zaczął szykować sprzęt do mojego napisu.  Justin podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę.

- Jesteś pewna tego ,skarbie? Wiesz,że nie naciskam na to.
- Tak. Na milion procent, chcę.
- Będę Cię trzymał za rękę. Obiecuję.
- Wiem kochanie, dziękuję.

Justin pocałował moją dłoń a później usta. Mój wujek zaczął napełniać igłę tuszem po czym kazał mi zająć miejsce. Justin usiadł tuż obok mnie,nie puszczając mojej dłoni ani na chwilę. Tak jak obiecał.
Tatuator otarł kawałek skóry na którym miał powstać tatuaż płynem dezynfekującym i delikatnie, powoli wbił igłę. Tak zaczął powstawać mój piękny napis.  Był idealny. Każda perfekcyjna litera. Podobnie jak Justin. Wszystko idealne, z pozoru? Brązowe oczy,gładka cera, biało śnieżny uśmiech. Fakt,nie był do końca idealny, nikt nie jest.  Każdy ma swoje wady i zalety. Ale Justin, On.. Był. Idealny dla mnie. Czuły ,troskliwy, bezpośredni, spontaniczny, zabawny. Umiał w każdej chwili poprawić mi humor, w każdej sytuacji gdy tego chciałam bądź i nie. Za każdym mocniejszym dociśnięciem igły ,ściskałam Justina dłoń,która powoli robiła się czerwona. Tatuaż powstał dość szybko ,więcej Justin by nie zniósł. Gdy wujek dokańczał ostatnią literkę ,puściłam dłoń Justina, wujek odsunął igłę ,a ja wstałam,żeby przejrzeć dzieło.

- Gotowe - dodał wujek.

Podeszłam do lustra i zobaczyłam najpiękniejsze imię, na mnie,jakie mogłam sobie wyobrazić. Odwróciłam się do Justina i zapytałam.

- No i jak ? Podoba się?
- Jak najbardziej skarbie.

Justin podszedł do mnie i ucałował mnie w usta namiętnie, aczkolwiek czule. Uśmiechnęłam się i podziękowałam wujkowi.  Na co Justin powiedział

- Moja kolej.
- Co ?
- Chcę tatuaż.
- Ale po co Ci moje imię?
- A kto powiedział ,że Twoje imię? To będziesz Ty.

JUSTIN


Tak zdecydowałem się. Chcę ją mieć, przy sobie, na całe życie. Na swoim ciele. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i pokazałem zdjęcie Kate jakie chce mieć na swojej ręce. Jej wujek w piętnaście minut naszkicował ją i odbił na mnie. Usiadłem na fotelu a wujek Kate napełnił nową igłę nowym tuszem i dobrał się do mojej ręki. Bolało,jak cholera, bo to czułe miejsce, ale musiałem być silny,dla niej. Tatuaż zajął ponad godzinę,ale wyszedł tak jak miał.  Kate spodobał się ,tak samo jak mi.

- Dziękuję,skarbie - dodała Kate po czym pocałowała mnie w głowę
- Już zawsze tu pozostaniesz.
- Przy Tobie też ,zawsze Ty,zawsze ja, zawsze ..
- My. Zawsze my - przejąłem zdanie.

Wstałem z fotela, po czym Kate poszła na chwilę porozmawiać ze swoim wujkiem. Przytuliła się do niego. Zamachała mu i dołączyła do mnie. Złapałem ją ponownie za rękę i wyszliśmy.  Poszliśmy z powrotem deptakiem,którym tu doszliśmy. Rozmawialiśmy z Kate trochę o naszym ślubie.  Zauważyłem w oddali Jake. Podobnie jak i Kate,wiedziałem,że zauważyła ,bo mocniej ścisnęła moją dłoń. Którą wcześniej ściskała aż do czerwoności. Minęliśmy go na co ten nas zaczepił.

- Kate, przemyślałaś to?


Kate mocniej ścisnęła moją dłoń i nie zareagowała. Ja zaś odwróciłem się i posłałem mu złowrogie spojrzenie. Tim opuścił wzrok i odszedł.

Objąłem Kate w talii i pogłaskałem po brzuchu.

- Nie rób, jestem gruba - zaśmiała się
- Nie jesteś, jesteś okrąglutka, bo masz nasze słoneczko.
- No przecież - zaśmiała się - Chodźmy coś zjeść.


Wchodząc do napotkanej restauracji ujrzałem Liz przez szybę. Obróciłem się i pociągnąłem za sobą Kate.

- Jezu, Justin! Co robisz?  Rękę mi wyrwiesz. Puść.
- Nie wchodźmy tam,nie pachnie apetycznie?
- O co Ci chodzi?! To jedna z najlepszych restauracji w mieście.
- Przejadła się.
- Nie jadamy tu tak często. O - co - chodzi? - powiedziała dobitnie rozdzielając słowa
- Elizabeth tam jest.
- Ta szmata?
- Tak,ta szmata.
- Będziesz się przejmował.
- Nie,ale Ty możesz - wyjaśniłem
- Nie martw się, nawet nie odczuję ,że tam siedzi. Wejdźmy już,na prawdę jestem głodna.


Otworzyłem drzwi Kate i puściłem ją przodem. Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik z dala od Liz, tuż przy oknie. Złożyliśmy zamówienie kelnerce , po czym Kate wstała od stołu ,odkładając serwetkę.

- Gdzie idziesz?
- Do toalety, mogę?
- Proszę bardzo.
- Jesteś przewrażliwiony Justin.
- Wybacz.
- Za bardzo się przejmujesz.

Westchnęła i skierowała się w stronę toalety. Za każdym razem gdy drzwi się otwierały,wypatrywałem czy nie wychodzi. Widziałem jak Liz wstała od stołu i udała się do toalety. Oby się minęły, oby się minęły. Myślałem. Mam nadzieję,że miną się i będzie spokój. Ale dłuższy czas Kate, ani Liz nie wychodziły z toalety. To według mnie mogło się źle skończyć. Przeczucie?



________________________________________________________________________________

I jak kochani 57 rozdział ? :)
Komentujcie! <3 

















czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 56

JUSTIN


Widziałem świat ,mój i jej, nagle wszystko stało się ciemne. Jasne kolory przybrały ciemne barwy, kolory odeszły z mojej twarzy. Niebo stało się krwisto czerwone, pod moimi stopami pojawiła się ciemna ziemia.  Ciemny, zimny las, mgła unosząca się wokół Ciebie. Wokoło ciemno, gałęzie drzew są niczym ogromne ręce , czyhające  by schwytać. Zapach niczym w zakładzie pogrzebowym, a na ciele pojawiały się dreszcze. Wszędzie na drzewach siedziały kruki, a w krzakach jakby ktoś mnie obserwował. Każdy dźwięk omal przyprawiał mnie o zawał serca. Nigdy nie wiadomo co się za Tobą kryje .  Nagle zobaczyłem dwie kobiety,  jedna biegła przed drugą.  Nagle zobaczyła przed sobą kobietę,która wcześniej biegła za nią. 

- Myślałam,że umarłaś mamo. 
- Nie umarłam! Czekałam na Ciebie,a Ty uciekłaś. Jak mogłaś? 
- Nie wiedziała.. 

Dziewczyna nie zdążyła dokończyć. Kobieta wbiła jej paznokcie w serce po czym je wyjęła. Moje oczy wypełniły łzy. To były instynktowne łzy. Było ciemno ,chłodno. Księżyc połyskiwał na niebie,otulony w swoją bluzę ,ze łzami w oczach powędrowałem do ciała tej dziewczyny. Straszna zmora zniknęła , a ja ujrzałem bladą twarz Kate, widziałem jej jasne poliki i brązowe tęczówki. Z ust sączyła się krew a z wielkiej dziury ,gdzie niegdyś było serce wydobywała się blada maź ,po czym za nią mozolnie wytoczyła się krew. 
Dałem spust swoim łzom, były niezwykle ciężkie. Bolała mnie każda kropla.  Przytuliłem do siebie Kate, jej chłodne ciało z którego toczyła się krew i brudziła moje ubranie. Każda kropla bolała coraz bardziej. Nagle spod ciała Kate ,wyłoniła się kartka. Zginie. 
Zmiąłem ją w rękach i obróciłem się, zamachnąłem ręką i wypuściłem kartkę ze swoich dłoni.  Odwróciłem się zobaczyłem,że ciała Kate już nie ma, a spod moich nóg osuwa się grunt. Ziemia zaczyna rozpadać się w tym miejscu na kawałki po czym wpadłem w tą dziurę i spadłem prosto do morza ...

Zamaszyście wstałem do pozycji siedzącej na łóżku i wziąłem głęboki oddech ,Kate która leżała na mojej klatce piersiowej osunęła się na bok i obudziła się ze mną. 

- Co się stało ,Justin? Jesteś cały mokry - powiedziała zaspanym głosem Katherine
- Dzięki Bogu ,Kate, jesteś. 

Obróciłem się  w jej stronę i przytuliłem ją mocno do siebie. Cieszyłem się ,że mogę poczuć jej ciało. Wiem,że jest tu, czuje to. Wiem,że żyje, oddycha, jest przy mnie. 

- Zawsze będę, ale powiedz mi co się stało? Miałeś zły sen? 
- Koszmar! To była totalna masakra skarbie. Kobieta Ci wyrwała serce , długo by opowiadać. 
- Mów ,mów.
- Chcę o tym zapomnieć, jak najszybciej. 

Przetarłem twarz dłońmi i otarłem mokre czoło. Wstałem z łóżka i pocałowałem Kate w głowę. Wyszedłem  z łóżka i poszedłem prosto do łazienki. Wziąłem prysznic. Umyłem swoje ciało arbuzowym żelem pod prysznic i odprężyłem się na chwilę.  Wspomniałem wczorajszą noc. Jej usta byłym pierwszym co zobaczyłem. Robiła "to" jak anioł i sprawiała ,że pragnąłem więcej. Słyszałem jak krzyczała, ale kiedy zobaczyłem jej twarz ,wiedziałem ,że jest tą jedyną. Uwielbiałem jak doprowadzała mnie do szaleństwa. Gdy tak myślałem, znów we mnie coś się pobudziło, wyszedłem więc spod prysznica i poszedłem przed umywalkę. Moja zwykła odległość od niej dzisiaj była za mała. Odsunąłem się bardziej i pochyliłem do szafki po krem do twarzy. Nasmarowałem się i ubrałem na siebie czerwoną koszulkę i czarne dresowe spodnie. Umyłem zęby i wymodelowałem włosy. Trochę popsikałem się perfumami i wyszedłem z łazienki pozostawiając za sobą zapach wcześniej użytych perfum. 


KATHERINE


To narastające napięcie, gra słów. Te dotknięcia ,które możesz zinterpretować na milion sposobów.  Z pozoru takie niewinne a niosące ze sobą cały ładunek pożądania. Cała atmosfera oczekiwania na to co się wydarzy ,choć wszyscy zainteresowani wiedzą do czego dojdzie. Boli mnie ciało i nie jestem pewna od czego. Ale jestem pewna,że to ma coś wspólnego z Tobą. Przyjdź,raz dwa ,jestem wybuchająca wewnątrz. Zróbmy to w nocy. Powiedz mi co się dzieje w Twoim umyśle. Odwróć mnie i idź na dół. Proszę Cię tylko o seks jeszcze raz. Rzuć we mnie jeszcze więcej kropel deszcze, pot kapiący na mnie. Będę lizała Cię w górę i w dół, całe ciało jest w ekstazie. Jesteś niegrzecznym chłopcem ,wejdź we mnie teraz. Widzę,usta walczą, ubrania spadają, serca walczą, my dalej spadamy. Posłuchaj, to dźwięk miłości.  Kiedy ludzka natura , poczuje ten dźwięk, burzymy to, później usprawiedliwiamy.  Nie ignoruj swoich pragnień.  Tak to mi się śniło, takie słowa padały.   Podobał mi się ten sen , czułam się co najmniej kilkanaście metrów nad niebem. Obudził mnie tylko gwałtowny ruch Justina. Zdecydowanie obydwoje wylądowaliśmy w innych krainach snu. Uspokoiłam Justina na co On mocno przytulił mnie do siebie.  Justin opowiedział mi o swoim śnie. Byłam szczerze mówiąc zdruzgotana, nigdy mu się takie głupie sny nie zdarzały . Justin otarł swoja twarz i poszedł do łazienki. Przechodząc obok łazienki w której był  poczułam swój ulubiony zapach. Uwielbiałam go! Zeszłam na dół, do drugiej łazienki, wykąpałam się i założyłam luźną sukienkę.  Wyperfumowałam się i poszłam robić śniadanie. Gdy kończyłam robić omlety, Justin właśnie schodził do kuchni. Jak zawsze perfekcyjny. Justin usiadł przy stole, a ja podałam talerze na których leżały omlety.
Justin powąchał i uśmiechnął się. Wiedziałam,że będzie mu smakować.  Miałam nadzieję ,szczerze mówiąc. Długo nie robiłam mu nic.  Obydwoje zabraliśmy się za pałaszowanie.  Widziałam,że mu smakuje. I to było najlepszą nagrodą. Jego uśmiech. Którego dzisiaj tak mało widziałam. 

- Kate ,masz czasem tak ,że przeczuwasz ,że coś złego się stanie? Ale nie wiesz co, nie wiesz kiedy,nie wiesz jak temu zaradzić.
- Oj gdybyś wiedział jak często. Czemu pytasz? 
- Mam takie wrażenie jakby coś miało się stać.
- Coś dobrego czy złego ? 
- Sam nie wiem. Oby dobrego.
- Nie zamartwiaj się skarbie.

Gdy kończyłam posiłek ,wstałam i powkładałam wszystko do zmywarki.  Stanęłam przy niej chwile kontemplując. 

- Co skarbie tak myślisz? - powiedział Justin zbliżając się do mnie.
- Masz ochotę gdzieś ze mną pójść ?
- Pewnie, gdzie? 
- Już mam pomysł. Chodź. 

Chwyciłam Justina za rękę i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Zamknęłam dom na klucz i wsiedliśmy do auta.

- Dzisiaj ja prowadzę skarbie - dodałam. 



________________________________________________________________________________



I jak kochani 56 rozdział ? 

KOMENTUJCIE! <3

Wybaczcie ,że taki krótki ,ale nie mam tyle czasu ,żeby rozwijać dzisiaj akcję  :C













wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 55


JUSTIN



Nie mogłem dłużej siedzieć w milczeniu, musiałem wyznać to co mnie spotkało. Czym chcę się z nią podzielić. Przecież jak się ma kogoś z kim chce się iść przez życie ,mówi się tej osobie wszystko. Bez względu na to czy to zła wiadomość czy dobra, prawda?  Prawda. Dlatego postanowiłem powiedzieć wszystko Kate. Chwyciłem ją za dłoń i usiadłem z nią na naszej czarnej skórzanej kanapie. Spojrzałem głęboko w jej oczy i pogłaskałem po dłoniach. Miała policzki jak zawsze lekko zaróżowione ,ciężko mi było... Ale musiałem ,zaparłem się i postanowiłem ,że powiem. Wziąłem głęboki oddech i przejechałem językiem po ustach ,oblizując je. Złączyłem je w prostą linię. I zacząłem mówić.

- Skarbie, wiesz ,że Cię kocham? Że jesteś tą jedyną i ,że nigdy nie przestałem Cię kochać ?
- Justin - powiedziała stanowczo - Powiedz prosto z mostu,co chcesz powiedzieć.
- Chodzi o to ,że spotkałem Liz.
- Co? Przecież miała być na tych swoich zajęciach.
- Już wróciła.
- Coś zaszło?
- Nie. Ale
- Ale?
- Poszliśmy na kawę, wyjaśniłem jej wszystko,że Ciebie kocham , że jesteś moją narzeczoną, i ,że z nami koniec.
- Coś jeszcze?
- Przytuliła mnie.
- Justin!
- Nie burz się ,skarbie. Proszę Cię.
- Nie burzę, tylko irytuje mnie to ,że najpierw mnie od jej imienia nazywasz, mówisz ,że tak nienawidzisz, a gdy przychodzi co do czego to ją przytulasz. Jesteś niesłowny! Po prostu.
- Kate, proszę Cię. To na pożegnanie, od razu ją odepchnąłem.

Kate puściła moje dłonie i złożyła je na swoich kolanach.

- Powiem Ci coś o tej całej Liz. I nie wyżywaj się na mnie,za to co powiem.
- Znów będziesz ją obrażać ?
- Będziesz ją bronił czy posłuchasz?
- Słucham.
- Chodzi o to ,że Liz, nie znalazła się w Twoim życiu przypadkiem. Fakt ,zakochała się.  Ale ,pojawienie się Tima ,było zaplanowane, przez nią. Miała Cię ze mną skłócić, ja się miałam w nim zakochać. Po prostu mieliśmy się rozstać. I wtedy Ona wkroczyła do Twojego domu i serca.
- Nigdy go nie miała.
- Ale faktem jest to ,że dałeś się uwieść.
- Kate, obiecałaś nie wspominać o tym.
- Ciężko nie wspominać przy takiej sytuacji.


Ciężko westchnąłem i wstałem zostawiając ją na kanapie samą.  Zamknąłem laptopa wstając z hukiem. I poszedłem na górę.

- Och, nie zachowuj się jak gówniarz,Justin. Jesteśmy dorośli.
- Cicho.
- Nie będziesz mnie uciszał!

Nie odezwałem się tego wieczora już ani słowem. Wiem,że nie nagrała tego filmiku, bo i po co. Po co pokazywać złość. Wyszedłem na taras i ułożyłem się wygodnie na leżaku. Zamknąłem oczy i usnąłem.
Około drugiej nad ranem , obudził mnie dotyk koca na moim ciele. Przetarłem oczy i otworzyłem je. Moim oczom pokazała się Kate. Miała spięte włosy w niechlujnego kucyka, moje spodnie dresowe i białą koszulkę. Przykryła mnie kocem i ucałowała w głowę. Pogłaskała mnie po ramieniu i odwróciła się do wyjścia. Złapałem jej dłoń i wstałem z fotela. Splotłem nasze dłonie i powędrowaliśmy do sypialni. Gdzie tego wieczora przemawiały gesty naszych ciał. Jej dłonie spoczęły na moich plecach. A zaś ja wędrowałem ustami po jej ciele. Moje usta spoczęły na jej wzgórku łonowym. Poczułem ,że obydwoje tego chcemy. Ta noc należała do nas. Uwielbiałem gdy wykrzykiwała moje imię,gdy w niej byłem.  Splotłem nasze dłonie i mocno wcisnąłem je w materac.  Gdy obydwoje zaczęliśmy szczytować zalała nas fala potu i ekscytacji.
Ukąsiłem ją lekko w szyję ,zostawiając ślad. Idealna blizna, znak ,że jest tylko moja.
W pokoju panował półmrok. W takim świetle sylwetka Kate idealnie się odznaczała. Jej smukłe opalone nogi, idealnie wyprofilowane wargi w kształcie serca. Jej piersi idealnie sterczące.  Każda noc z nią była wyjątkowa, ale ten seks, był inny od wszystkich. Obyło się bez zbędnych farmazonów. Tylko my, ważni dla siebie. Lekko zaciemnione zakątki dawały poczucie bezpieczeństwa. Po stosunku ,Kate położyła się na obok mnie i wtuliła w klatkę piersiową. Pocałowała mnie w nią i zasnęliśmy wtuleni w siebie.

KATHERINE


Nie podobały mi się ciągłe sprzeczki z Justinem,ani ciągłe dogryzanie sobie. Nie podobało mi się to ,że co chwila obydwoje musieliśmy wybuchać,żeby każde zrozumiało na czym stoi.  Miałam dość. Tego wieczora po kłótni ,to było za wiele. Zostałam sama na kanapie. Od tak zostawił mnie... I uciszył przy okazji. Zrozumiałam,że może mieć powoli dość moich zagrywek i humorków. Ale sam przysięgał,że będzie wszędzie gdzie ja i zawsze. A teraz robi takie coś. Kobiet się nie ucisza, ale to już przemilczałam. Poszłam na górę do sypialni i rozebrałam się i umyłam swoje ciało brzoskwiniowym żelem pod prysznic. Lekko zmoczone włosy upięłam w niechlujną kitkę.  Założyłam na siebie luźne spodnie dresowe Justina i zwykły biały t-shirt. Zdjęłam z szyi  medalik i położyłam się w swojej białej pościeli. Ułożyłam się wygodnie i okryłam się białą kołdrą,pachnącą samymi olejkami eterycznymi i balsamami.  Zasłoniłam się i wtulając się w poduszkę Justina usnęłam. Około drugiej nad ranem gdy się przebudziłam, zorientowałam się ,że Justina nadal nie ma przy mnie ,nie leży obok. Nie obejmuje mnie ,nie jest blisko, wstałam  z łóżka i spojrzałam przez okno ,które wyglądało na taras. Zauważyłam Justina leżącego na swoim czarnym leżaku. Uśmiechnęłam się ,bo był to przecudowny widok, słodki, rozczulający. Podeszłam do szafy i odsunęłam drzwiczki. Wyciągnęłam biały koc i zwinęłam go. Zeszłam na dół i skierowałam się na taras. Będąc już na nim rozwinęłam koc i starałam się bezszelestnie okryć Justina ,żeby nie marznął .  Ucałowałam go w głowę i uśmiechnęłam się. Chcąc wychodzić, poczułam lekki ucisk na dłoni ,odwróciłam się i zauważyłam już pobudzonego Justina. Widziałam ten jego uśmieszek,który dążył ku jednemu. Uśmiechnęłam się do niego słodko i zaszliśmy na górę. Wszystko co się na górze odbywało było perfekcyjne, czułe, namiętne, romantyczne, nieziemskie. Brało ponad niebo. Czego dowodem były nasze jęki i krzyki.  Kochaliśmy się, tak jak kiedyś, tak beztrosko. Byliśmy tylko my,sami dla siebie.  Nikt nie sprawi ,że poczuję się tak jak On.

Jedyne czego potrzebowałam,to miłość, którą On mi dał. Jedyne czego potrzebowałam na kolejny dzień. I jedyne co zawsze wiedziałam, to tylko Ty .

JUSTIN

Kiedy Ona jest w pobliżu ,nie czuje niczego prócz radości. Ale czy wiedziałaś ,że Cię kocham ? Czy byłaś nieświadoma ? Jesteś uśmiechem na mojej twarzy . I ja nigdzie się nie wybieram, jestem tutaj po to by uczynić się szczęśliwą. Jestem tu po to by widzieć Cię uśmiechającą się.
Chciałem Ci to powiedzieć od dłuższego czasu, kto sprawi ,że się zakochasz?
Chodź weź mnie za rękę, czy wiedziałaś ,że jesteś moim aniołem ? Czy wiesz,że widok Ciebie płaczącej za każdym razem łamie mi serce, bo wiem,że to boli. Złapię Cię jeśli upadniesz. Ale jeśli rozwiniesz swoje skrzydła, możesz odlecieć ze mną w dal. Będę Twoim żołnierzem,walczącym o każdą sekundę dnia dla Twoich marzeń. Dopóki mnie kochasz, możemy być głodni, możemy być bezdomni, możemy być biedni. Dopóki mnie kochasz będę Twoja platyną, Twoim srebrem, Twoim złotem. Nie potrzebujemy skrzydeł by latać.


______________________________________________________________________________

I jak kochani? Podoba Wam się 55 rozdział ? :)

Mam nadzieję! <3 KOMENTUJCIE! <3





Wybaczcie tak długą nieobecność, ale mam pracę i ciężko znaleźć tyle czasu na rozdziały.