SCM MUSIC PLAYER

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 7.

Katherine .



Przed moimi oczami ukazała się smukła czarna broń . 
- Co to ma znaczyć ?
- Dzisiaj zrobisz coś dla mnie skarbie .
- Nie nie będe strzelała do nikogo .
- Jeśli wykonasz zadanie dobrze nie będziesz musiała .
- Tato! Proszę Cię ,nie każ mi tego robić . Nie może tego ktoś inny załatwić .?
- Nie . Musisz uwieść kogoś , a  tego żaden facet nie zrobi . 
- Dobrze ?
- Idealnie skarbie , włóż to pod koszulkę .
Założyłam broń część była pod koszulką a druga partia w spodniach .  Nie byłam pewna co do tego i czy chce to zrobić , mogłam mieć kłopoty ,ale za wszystko odpowiadał tata . 
Wsiadłam chyłkiem do czarnego BMW i pojechałam z kierowcą  do restauracji .  Czekał przed nią na mnie mężczyzna , niewiele starszy ode mnie , no może z 10 lat ...  Ale cóż , musiałam to zrobić .
Tata wyjaśnił wszystko co miałam zdobyć .  Zrozumiałam go najlepiej jak mogłam .
Zjadłam z tym  mężczyzną kolacje i pojechaliśmy do jego domu .   Zaprosił mnie do swojego gabinetu ,żeby przekazać co miałam uzyskać . Zasiadłam na jego kanapie . I obserwowałam każdy jego krok z uwagą .
Jeden ruch i mogłam zginąć albo ja albo On .  Sięgnął po coś do biurka na co ja chwyciłam się lekko pod koszulką sugerując to ,że mogę wyjąć broń .  Wyciągnął małą sakiewkę z walizki i położył na biurku . Podeszłam do niego sięgając po sakiewkę . Na co On chwycił moją dłoń i powiedział  :
 - Jeszcze jedno zrobisz dla mnie zanim to weźmiesz . 
- Niby co ? - spojrzałam się na niego
- Siebie .
Zaśmiałam się z pogardą prosto mu w oczy .
- Nie masz na co liczyć - dodałam .
Chwycił mocno moją dłoń która trzymała sakiewkę ,  drugą dłonią zwinnie wyjęłam broń przykładając mu do głowy , odblokowałam ją , było słychać charakterystyczny brzęk .
- Puścisz moją dłoń i oddasz mi ten woreczek ,albo rozwalę Ci łeb , zrozumiałeś ?
- A co jeśli  Ci się to nie uda ?
- Oj uwierz mi. Już nie takich szmaciarzy zabijałam .  
Musiałam skłamać ,żeby mi dał spokój . Czułam tylko jak jego uścisk łagodniał . Po czym walnęłam go w głowę bronią mając pewność ,że nie wybiegnie za mną . Upadł na podłogę z hukiem , dzięki czemu wzięłam worek , swoją torebkę i uciekłam .Wsiadałam do samochodu i odjechałam . Wróciłam spokojnie do domu.
Weszłam do swojego pokoju , przebrałam się  i zasiadłam z tatą do stołu .  Wzięłam trochę kurczaka na widelec i zaczęłam jeść .  Tata zaczął mówić spokojnie .
- Zdobyłaś to .? 
- Tak owszem , zdobyłam . Już teraz będę miała spokój ? - rzuciłam workiem w jego stronę 
- Nie , będziesz skarbie na każde zawołanie kiedy będzie trzeba .  Taka praca.
- Ale ja jej nie chciałam. Wgl po co to ,czemu ? 
-  Jeśli ja nie będe tego zdobywał w jakikolwiek sposób zginiemy . Jestem coś winien panu sprzed lat .
- Jakiemu ? Rozwalić go. ?
- Nie! - krzyknął - Nie możesz , zabijesz go, i cała seria zabójstw poleci .
- Co to w ogóle ma być?! 
- Musisz się już z tym pogodzić , Twoja mama też była jedną z nas . Przestała po urodzeniu Ciebie . I wyznaczyła Cię na swoją następczynie . Była w tym znakomita . Potrafiła zdobyć każdą informację ,  każde diamenty , każde pieniądze, nie wahała się jeśli trzeba było kogoś zabić , nie baczyła na konsekwencje . Liczę ,że pójdziesz w jej ślady i będziesz potrafiła to samo co Ona .
- Kiedy zaczęła? 
- Gdy się poznaliśmy , miesiąc później .
- Tak szybko , dopiero miała 18 lat  - dodałam 
- Podobnie jak Ty  , ten wiek . 
- Zakochaliście się przez to .?
-  Pokochałem ją od pierwszego wejrzenia . Gdy spotkałem ją na szkolnym holu , na początku byłem niemiły , ale z czasem pogodziła się ze mną i zostaliśmy przyjaciółmi . Gdy dowiedziała się co robie została moją dziewczyną  . Chciałem z nią być dłużej ,ale niestety odeszła - opowiedział .
Łza  spłynęła po moim policzku  , po chwili wytarłam buzie i dokończyłam swój posiłek .
- Pójdę odrobić lekcje .
- Jeszcze jedno skarbie 
- Tak ? 
- Nie chodzisz już do tej szkoły - dodał 
- Jak to? Dlaczego ? Od kiedy ? 
- Nie możesz już tam chodzić . Za duże niebezpieczeństwo na Ciebie spada .  Nie mogą przyjść po Ciebie do szkoły .  Jutro pójdziesz tylko wziąć rzeczy z szafki , i do sekretariatu po papiery . Nie ma  Cię tam być już o 12.00 
- Koniecznie ? 
- Niestety tak, będziesz się  uczyła w domu . 
- Chociaż coś .
Poszłam na góre i napisałam Vanessie sms .  Do rana nie dostałam odpowiedzi . 
Około godziny 10.00 wstałam wyszykowałam się  i poszłam do szkoły  .
Wzięłam swoje rzeczy do kartonu .  Nagle zauważyłam policję w szkole . Mogłam się liczyć z tym,że uderzając go w głowę nie zostanie obojętny .  Wzięłam karton i pobiegłam do auta . Musiałam jeszcze wrócić  do sekretariatu po papiery .  Po drodze do niego spotkałam Justina 
- Hej! - powiedział uradowany 
- Hej hej . Wybacz nie mam za dużo czasu . 
- Ślicznie wyglądasz - dodał 
- Dziękuje 
Poszłam do sekretariatu ,wzięłam swoje papiery  i  wyszłam czym prędzej gdy policja siedziała jeszcze u dyrektora .  Założyłam okulary i wyszłam z gabinetu . 
Niestety nie udało mi się to . Policja dotknęłam mnie w ramię z  pytaniem : 
- Katherine Gomez?   - zapytał oficer w czarnym mundurze 
- Tak to ja - spojrzałam na niego ściągając okulary 
- Pójdzie Pani z nami - oznajmił 
- Niby dlaczego ? 
- Za próbę zabójstwa Pana Smitha
- Kogo ? Nie znam 
- Musi Pani iść . 
- Dobrze 
Po czym zakuli mnie w kajdanki i wyprowadzili ze szkoły . Justin poszedł za nami
- Co się stało ?
- Idź do mojego taty ,powiedz to , proszę - powiedziałam .
- Zgoda .
Bałam się reakcji taty , Jake'a, kogokolwiek , kilku ludzi widziało mnie jak wyprowadzona zostałam, policja nie pochełpiła  się  na dyskretniejsze miejsce .

- Jesteśmy na miejscu - powiedział jeden z mężczyzn .
Wysiadłam z auta i zostałam zaprowadzona do sali w której będą mnie przesłuchiwać.  Dziwnie mi było.
Jakoś nie czułam strachu . Od kiedy zajmuję się tym wszystkim kłamstwa są na porządku dziennym ..
Policjant wszedł do sali i zaczął zadawać pytania
- Skąd go znasz ?
- Kogo ?
- Smitha
- Nie znam typa - spojrzałam na niego srogą miną
- Widziano Cię tam wczoraj Gomez .
- Dajcie mi spokój ,nic mu nie zrobiłam. Dobierał się do mnie to go tylko odtrąciłam .
-  O więc jednak .
- Cieszcie się ,że go nie zabiłam - powiedziałam wolniej
- Wrócimy do tego .
Wstał i wyszedł .  Później mnie wyprowadzono z sali i kazano czekać na korytarzu .
Mój tata wszedł i wyprowadził mnie .
 - Nie martw się nie powiedziałam nic.
- Widzę początki trudne
- Będzie lepiej .
Wyszliśmy z komisariatu ,wsiadłam do auta mojego taty . Okazało się ,że w nim czekał Justin .
- Co Ty tutaj robisz?
- Wszystko wiem, sam jestem w to zamieszany .
Spojrzalam na niego z niedowierzeniem . Trudno mi było uwierzyć w to co usłyszałam .
Przełknęłam ciężko ślinę i wypuściłam powietrze z ust , chcąc zacząć mówić .


________________________________________________________________________________

PODOBA WAM SIĘ ?  KOMENTUJCIE <3



















7 komentarzy:

  1. RÓB DŁUŻSZE OPOWIADANIA!*.*

    OdpowiedzUsuń
  2. SPUPER *_* CZEKAM NA KOLEJNY <3333

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 lalalalalala <3
    robi się ciekawie ! :D dawaj szybko nastepny ! PROSZĘ <3 :)
    Pozdrawiam, Beliberka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja jebie jaka faza!

    OdpowiedzUsuń
  5. zaczęłam teraz czytać twoje opowiadanie i powiem ci ze jest EKSTRA !! świetny pomysł miałąś na nie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. czytam dopiero ten rozdział bo zaczęłam i kocham to! Ty to masz talent! Powinnaś napisać o tym książkę *,*

    OdpowiedzUsuń