JUSTIN
Tak bardzo się bałem, tak bardzo ,boje się ,że stracę swoją księżniczkę. Że stanie się jedną z gwiazd na niebie, która błogo będzie patrzeć na mnie w nocy. Nie mogłem do tego dopuścić, musiałem wykazać się siłą i być dla niej oparciem. Musiałem pokazać ,że może na mnie liczyć ,że zawsze będę choćby nie wiem co. Dzisiaj wieczorem miałem akustyczny koncert. Zaprosiłem na niego Katherine ,żeby chociaż na chwilę zapomniała o tym cholerstwie. Będąc na miejscu zajęła miejsce całkiem z tyłu, mocno ją przytuliłem i poszedłem się przygotować za kulisy. Ludzi na sali przybywało z każdą chwilą, sala się wypełniła. Każdy zajął swoje miejsce. Cały czas obserwowałem Katie , która skuliła się i przysunęła swoje nogi do klatki piersiowej i zasłoniła się. Chciałem podejść zabrać ją stamtąd ,ale niestety koncert musiał się odbyć.
Wyszedłem na scenę a tłum ludzi podniósł się i zaczęli klaskać , Katherine siedziała wciąż na swoim miejscu z kamienną miną. Widziałem ,że nie miała ochoty tutaj być,ale poświęciła się by mi było miło.
KATHERINE
Chciałam zniknąć! Zniknąć z powierzchni ziemi ,aby nikt nie widział co się ze mną dzieje. Chciałam umrzeć, mimo,że wiedziałam,iż w końcu to nastanie ,wiedziałam,że odejdę z tego świata i zostawię wszystkich. Jutro mam badania ,które lekarz mi zalecił ,żeby przypisać mi leki i zabiegi na które będę chodzić aby wyzdrowieć. Mam walczyć? Po co? Mogę mieć przeżuty w każdej chwili mogę umrzeć, w każdym momencie mogę zniknąć stąd, ale w końcu tego chcę tak? Sama nie wiem czego już chce. Justin zaciągnął mnie na swój koncert ,żebym chociaż na chwilę odpoczęła i zaczęła żyć pełną piersią. Nie! Moje myśli wciąż krążyły w okół tego pieprzonego raka. Dlaczego akurat ja? Czemu mi się to przydarzyło!? Justin wykonywał trzecią piosenkę a ja? Wstałam i wyszłam na dwór, musiałam zaciągnąć trochę świeżego powietrza. Wzięłam swoją torbę i usiadłam na krawężniku za budynkiem. Zaczęłam spokojnie oddychać i wciągać świeże powietrze. Pytania ponownie wróciły do mojej głowy , nie mogłam się od nich uwolnić, w głowie zaczęły układać mi się czarne scenariusze , co jeśli odejdę, wmawiam sobie że chcę zniknąć, a prawda jest inna... Nie chcę zostawiać Justina samego , nie chcę przestać istnieć... Nie wyobrażam sobie tego, chciałabym się znaleźć w innym czasie i w innym miejscu.
REGULAR POV.
[ włączcie : PODKŁAD 1 ]
Pierw było słychać krzyk : Katherine Katherine! Mężczyzna który to krzyczał szukał jej , nie wiedział gdzie jest, w końcu krzyki zamilkły, zaczęto słyszeć cichy szloch i łkanie. Proszenie do Boga było tak silne,że każdy z oddali mógł je usłyszeć. Mężczyzna zauważył swoją kobietę leżącą na ziemi. Z każdym krokiem który wykonywał w jej stronę zauważał ,że w okół niej powstała czerwona kałuża, pachnąca tak silnie,że aż podrażniało jego nozdrza. Mężczyzna jednak nie poddał się ,podszedł bliżej i kucnął przy swojej wybrance. Zatopił tym samym swoje spodnie w czerwonej mazi. Krew... była to krew ,która wypływała z dziewczyny. Silny druzgocący zapach unosił się w powietrzu ,wszystko zamilkło ,miasto, szloch, ludzie, w oddali było słychać tylko wycie karetki ,która pospiesznie jechała na miejsce zdarzenia. Mężczyzna trzymał głowę tej dziewczyny na swoich kolanach i cały czas starał się ją dobudzić , niestety na próżne , kobieta nie reagowała. Prosił błagalnie do Boga ,aby go nie opuszczała, płakał jak małe dziecko starając się aby jego kobieta przebudziła się. Nic to nie dawało. Po dziesięciu minutach na miejscu zjawiła się karetka , ratownicy wybiegli pojazdu i przenieśli na nosze młodą dziewczynę. Mężczyzna siłował się z nimi aby pozwolili mu dostać się do karetki. Po kilku minutach zaciętej dyskusji rzekł
- Nie czas się kłócić! Jadę i koniec. Musicie ją uratować.
Wsiadł do karetki i ruszyli. Jadąc szybkim tempem nie zwalniając nigdzie , reanimując kobietę dojechali po dziesięciu minutach na miejsce ,powoli odzyskując funkcje życiowe dziewczyny. Wynieśli ją z pojazdu i zawieźli na salę operacyjną , na której lekarz wykonał potrzebne badania i zabiegi. Mężczyzna siedział cały czas przed tą salą. Jego dłonie co chwila spoczywały gdzie indziej, na kolanach, ocierał nimi o twarz. Na jego twarzy wymalował się smutek, żal, złość, niemoc. Wiedział,że nie może nic robić, musi czekać ,mimo,że jego nogi wyrywały się do wejścia na salę. Czekał opanowany. Zawiadomił ojca dziewczyny i swoją matkę. Po chwili w szpitalu znalazł się starszy mężczyzna, był On ojcem wspomnianej wcześniej Katherine. Matka chłopaka również pojawiła się w szpitalu. Stanęła w drzwiach szukając syna, w końcu gdy znalazła , ten zerwał się na nogi i podszedł do niej. Mocno się w nią wtulił jak za dawnych czasów. Tulił się do jej klatki piersiowej jak mały chłopiec,który potrzebuje opieki, bezpieczeństwa. Jego matka była dla niego opoką. Pozwoliła mu leżeć tak długo ile tego potrzebował ,tak długo ,aż lekarz podszedł do nich z kamienną twarzą i zaczął mówić.
JUSTIN
[ WŁĄCZCIE : PODKŁAD 2 ]
W mojej głowie pojawiały się setki ba tysiące myśli dotyczących Katherine. Zawsze wiedziałem,że była najlepszą, najfajniejszą dziewczyną jaką znam,o wiele ładniejszą niż cała reszta ,to blade tło, zawsze była gwiazdą mojego show. Tyle razy pragnąłem by była moją jedyną ,dla mnie tą jedyną. Ale nigdy nie pomyślałem ,że będzie to tak wyglądać... Co Ty ze mną zrobiłaś, dziewczyno?
Katherine jest tą o której myślę, nigdy nie będzie u mnie na drugim miejscu , i nieważne co się stanie, zawsze będzie numerem jeden. Moja nagroda, własna i jedyna , moja ulubiona dziewczyna, chcę tylko jej.
Jest jedyną bez której nie umiem żyć, moją własną małą damą. Szczególną dla mnie. Jedyną która doprowadza mnie do szaleństwa, ze wszystkich dziewczyn które znam to Ona, tak to Ona.
Zawsze chodziła niewłaściwymi ścieżkami by zaimponować tym niewłaściwym Panom. Na przekór ojcu ,robiła co chciała. Ze mną może być sobą,biorę ją taką jaka jest. Wiem,że wszyscy mówią ,że wiara w miłość jest marzeniem które spełnić się nie może. Więc Katherine... zróbmy na przekór wszystkim i napiszmy swoją baśń i pokażmy wszystkim jak się czujemy. Zapiera mi dech w piersi wszystkim tym co mówi. Chcę po prostu z nią być! Nie gra ze mną w żadne gierki, nie robi mi na przekór, jest po prostu jest.
Nie potraktuję jej w żaden sposób na jaki nie zasługuje, bo jest dziewczyną moich marzeń, tych małych i tych wielkich. Chciałbym wrócić do chwil w których wszystko było w porządku ,w których nic nie psuło się, w których byliśmy tylko my. Jestem gotów poświęcić całą swoją karierę na to by wyzdrowiała.
Ostatnio myślałem,myślałem o tym co mieliśmy. Wiem,że to było trudne, to wszystko co widzieliśmy, tak.
Chciałbym dać jej wszystko na co zasługiwała. Żałuję ,że wyjechałem, miesiąc mógł wiele zmienić.
Nigdy nic jej nie zastąpi , nic nie sprawi ,że będę czuł się tak jak przy Tobie. Wiem,że nie znajdę miłości tak prawdziwej jak ta. Jestem zatracony w zakłopotaniu jakby to była iluzja.
Katherine ma taki uśmiech który mogą tworzyć tylko niebiosa, modlę się ,żeby go zachowała. Wszystko co mam, co posiadam jest jej, nigdy nie będzie głodna, nigdy nie będzie jej zimno. Będę przy niej gdy będzie niepewna. Zawsze tam gdzie Ona będę i ja, tak obiecałem.
Nie wiem czy z tym wszystkim co usłyszałem sobie poradzę... Lekarz po trudnej walce , podszedł do nas. Zdjął maseczkę lekarską z buzi i ściągnął rękawiczki. W jednej dłoni trzymał wszystkie wyniki a w drugą dłoń ściskał w pięść.
- Ma Pan bardzo dzielną dziewczynę - dodał
Nie mów mi ,że odeszła!? Pomyślałem w głowie co lekarz ma mi do przekazania, i otarłem twarz dłońmi.
- Przykro mi ,ale..
Nie ma żadnego ale, chciałem krzyczeć,coś mnie powstrzymało...
- Kobieta przeżyła, niestety dziecko nie. Guz wciąż tkwi , na razie na kolejną operację musimy poczekać,ale jesteśmy ku lepszemu.
Jakie dziecko!? Moje? Ja nie miałem dziecka.. Lekarz musiał mnie z kimś pomylić.
- Przepraszam doktorze
- Tak?
- Jakie dziecko? Nie miałem dziecka, pomylił mnie Pan z kimś
- Pan przywiózł Katherine Gomez?
- Tak ja
- Jak sądzę jest Pan jej mężczyzną , więc musiałem Pana uświadomić o stracie dziecka
- Nie wiedziałem,że była w ciąży
- Ona najwidoczniej też nie. Tą krew którą widział Pan na miejscu zdarzenia ,to właśnie była krew płynąca z jej macicy, w tym momencie traciliście płód. Miał zaledwie 5 tygodni. Poroniła.
- Jak to poroniła? Nie dało się nic zrobić?
- Niestety wszystko co mogłem zrobić to wykonałem na sali operacyjnej. Przykro mi . Pacjentka za chwilę się obudzi ,może Pan do niej iść.
Lekarz podał mi dłoń, uścisnąłem ją a z moich oczu pociekły kolejne łzy. Poszedłem do mamy i ojca Katherine ,którzy wciąż siedzieli w szoku. Kochałbym to dziecko mimo wszystko, gdyby się tylko urodziło,gdybym wiedział , zadbałbym o nich.
- Mamo
- Tak skarbie?
- Katherine...
- Co z nią?
- Poroniła
Padłem w ramiona mojej mamy i wtuliłem się w nią. Ona spokojną ręką gładziła moją głowę i plecy. Spojrzałem w okienko od sali i zobaczyłem spokojną Katherine. Postanowiłem wejść . Tata Kath złapał mnie za ramie i gestem pokazał ,że dam sobie radę. Wszedłem do sali i ustałem przy łóżku. Twarz Katherine była spokojna, bez kolorów, bez żadnej rysy, żadnej skazy, bez niczego. Zero barw, i emocji . Otworzyła oczy ,swoje piękne,ciemne ,duże oczy. A na twarzy wyrysował się ból i smutek. Lekko drgnęła zauważając gdzie się znalazła.
- Gdzie ja jestem ,Justin? - powiedziała zmęczonym głosem
- W szpitalu skarbie
Moja dłoń przebiegła po jej czole zimnym jak lód. Na jej ciele wyskoczył zimny pot, oblał jej całe ciało.
- Co ja tu robię ? - zapytała
- Znalazłem Cię po koncercie całą we krwi
- Co? - dodała cicho - Jakiej krwi?
- Za budynkiem w którym występowałem leżałaś na krawężniku ,w okół Ciebie mnóstwo krwi
- Od czego ta krew?
- Poroniłaś skarbie - dodałem ciężko przełykając ślinę
Jej wzrok stał się niemy , opadł w dół a z oczu zaczęły ciec stróżki słonej substancji.
- Nie wiedziałam ,że jestem w ciąży, nic nie mogli zrobić? To moja wina ,że go nie mamy
- Nic, nie obwiniaj się kochanie
Moje ciało przylgnęło do niej. Pocałowałem ją w czubek głowy i dałem znać ,że jestem przy niej.
Jej łzy nie ustępowały a uścisk zacieśniał się na moich barkach.
- Jestem z Tobą skarbie - dodałem - Nawet gdy pewnego dnia niebo będzie spadać ,będę stał tuż obok Ciebie. Wiedz ,że zawsze jesteś kochana. Jesteś wszystkim co teraz mam.
- A rak? Co z nim?
- To gówno wciąż w Tobie tkwi. Ale pozbędą się tego. Po prostu nie mogą wykonywać teraz operacji.
- Dlaczego? Niech to zabiorą ode mnie, ja nie mam już sił - wyłkała
- Damy skarbie radę
KATHERINE
Tak niewiele pamiętam z tego dnia, niewiele wiem. Pieprzony rak... Wciąż dopytuję ,dlaczego ja? Dlaczego mi ? Dlaczego akurat mnie to musiało spotkać. Nic takiego nie zrobiłam. Ból, cholerny ból rozrywał moje podbrzusze , miednicę, i klatkę piersiową. W porównaniu z poprzednim bólem ten jest o milion razy gorszy. Nie wiedziałam ,że byłam w ciąży. Gdybym tylko wiedziała, poradziłabym coś na to,żeby tego dziecka nie stracić. Otoczyłabym go/ją najlepszą opieką pod słońcem, najlepiej jak umiem. A teraz co mi po tym zostało? Ból. To jedyne co mnie otaczało . Cieszyłam się ,że mam przy sobie Justina i rodzinę. To było mi teraz potrzebne ,otoczenie któremu mogę zaufać. Gdy doszła mama Justina - Pattie, cieszyłam się pomimo tego ,że było i ciężko patrzeć na nią z brzuszkiem ciążowym wiedząc ,że ja też mogłabym taki mieć. Nie żywiłam do niej urazy, wręcz przeciwnie cieszyłam się ,że może mi tutaj towarzyszyć, podobnie jak Justin i mój tata. To były najważniejsze osoby ,które teraz potrzebowałam.
Już minęły cztery dni odkąd wyszłam ze szpitala. Z każdym dniem jest coraz lepiej. Czuję się na siłach, mimo,że rak wciąż jest, za każdym razem gdy myślę o tym, robi mi się niedobrze. Justin zostaje tu już tylko trzy dni. Płakać mi się ciągle chcę, ale psycholog bardzo mi pomaga. Umówiłam się dzisiaj na spotkanie z Vanessą, długo się nie widziałyśmy muszę jej opowiedzieć wszystko. Około godziny piętnastej ubrałam się i wyszłam z domu , pojechałam do naszej kawiarni , Justin udzielał wywiadu więc nie mógł mi dzisiaj towarzyszyć. Około piętnastej trzydzieści byłam już na miejscu. Przed kawiarnią stała Vanessa , zgasiłam silnik parkując auto niedaleko wejścia. Wysiadłam z samochodu chwytając torbę , i pomachałam jej. Odwzajemniła mój gest i przytuliła mnie przy wejściu.
- Słyszałam co się stało, przykro mi
- Tak? Od kogo?
- Justin mi powiedział ,dzwoniłam, nie odzywałaś się, oddzwonił do mnie
- Dzięki, ale już po sprawie,nie musisz współczuć.
- Wiem,że byłabyś dobrą matką
- Powiedziałam po sprawie
Weszłyśmy do środka. Podszedł do nas kelner i zamówiłyśmy sobie kawy. Siedziałyśmy gadając, tak zleciały nam ponad trzy godziny. Na moim wyświetlaczu pojawił się Justin, odebrałam.
- Tak skarbie?
- Kiedy będziesz w domu? - zapytał
- Nie wiem, pół godziny
- Czekam u nas
Rozłączyłam się. U nas? U niego chyba, to w końcu jego dom.
- To ja lecę, Justin czeka, chyba ma coś ważnego
- No dobrze, jak już wróci dawna Kate daj znać
- Co?
- Nigdy nie byłaś podporządkowana facetom
- Nigdy nie miałam takiego faceta jak Justin, otrzymuje to samo od niego co On ode mnie
- Hahah,nie rozśmieszaj mnie, nie widziałam ,żebyś była szczęśliwa z nim
- A jednak, jestem
- Bo co? Bo teraz jest sławny? Pieniążki ,duperele i te sprawy?
- Byłam z nim zanim stał się sławny!
Wstałam z miejsca i wyszłam z kawiarni zostawiając na stole pieniądze. Trzasnęłam drzwiami, a ból który czułam kilka dni temu powrócił. Złapałam się w bokach i doszłam do samochodu. Pojechałam do Justina, zanim wysiadłam z niego uspokoiłam się i ból minął. Pozostawiając po sobie tylko lekki ból. Który dał się uśmierzyć. Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu Justina bez pukania. Siedział na kanapie ze Scooterem i coś pisali.
- Jestem
- Hej skarbie
Justin zerwał się z kanapy i podszedł do mnie , chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie całując namiętnie. Oderwałam się od niego wiedząc ,że Scooter patrzy.
- Co chciałeś?
- Mam dla Ciebie niespodziankę ze Scooterem
Spojrzałam na nich zdziwiona. I zaczęłam niepewnie
- Tak? Jaką?
Ich oczy skierowały się na mnie. Scooter zaczął mówić ...
_________________________________________________________________________________
I jak kochani podoba Wam się następny rozdział ? Czekacie na więcej? <3
KOMENTUJCIE! <3
następny chce! <3
OdpowiedzUsuńO MATKO POPŁAKAŁAM SIE ♥
OdpowiedzUsuńcudowne jedym słowem, czekam z niecierpliwościa na nastepny rozdział!!
kiedy następny??:]
OdpowiedzUsuńNastępny błagam kocham twój blog
OdpowiedzUsuńKOcham to kocham to i jeszcze raz kocham <3 czekam na NN i nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńNa prawdę dobrze piszesz te opowiadania ; )
Proszę o następny .! To jest piękne co tu piszesz .!!!! <3 ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję ci,popłakałam się <3 tak pięknie piszesz ;* kocham cię ! <3 /@PolishSweety
OdpowiedzUsuńJest super! Kiedy następny oby jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńNie da się tego opisać.. poprostu Meega..♥
OdpowiedzUsuńNie umiem się doczekać następnego.. :*
super .
OdpowiedzUsuńaż się popłakałam .
mie mogę doczekać się kolejnego rozdziału .
NEXTA ! <3 . <3
OdpowiedzUsuńboskie*.* czekam nn :* jestem ciekawa co powiedzą jej ...
OdpowiedzUsuńHahhahaha aż sie wzruszyłam :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
Opowiadanie niesamowite ♥
OdpowiedzUsuńCiekawe jaką mają niespodziankę dla Katie, juz sie nie mogę doczekać kolejnego rozdziału.
aż się głupia poryczałam <3 co ile dodajesz.. :O ?
OdpowiedzUsuńKurcze aż sie rozkleiłam :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next :)
Daj dzisiaj rozdział 30 proszę błagam
OdpowiedzUsuńBOŻEE <333333333 następny ino migiem ;D Mam nadzieje , z ejuż jutro będzie <3333
OdpowiedzUsuńBłagam napisz następną część, muszę wiedzieć co sie stanie. Jestem uzależniona od tych opowiadac <3 :D
OdpowiedzUsuńpierwszy raz plakalm czytajac opowidanie pisz dalej mam nadzieje ze jutro bd nastepny <3
OdpowiedzUsuńjezu , jestes boska , napisz ksiazke czy cos kiedy nastepny?. <3333
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział nie mogę się doczekać następnego rozdziału,kiedy będzie? /weronika
OdpowiedzUsuńJa chce juz następny!
OdpowiedzUsuńPopłakałam sie! Opowiadanie świetne :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej, nie kończ tego tak szybko. :D
Masz talent!
Blog jest super . Ale nie rozumiem jednego z tego co zauważyłam to Kate była w trzecim tygodniu ciąży a Justina przecież nie było miesiąc . Więc czyje było dziecko ? :)
OdpowiedzUsuńJest 5 tydzień ;o
OdpowiedzUsuńChyba ,źle przeczytałaś :)
Świetny rozdział ! Czekam na kolejny mam nadzieje ze niedługo się pojawi :) Weny życzę ;*
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? Chcemy więcej !
OdpowiedzUsuńBoskie ! Łap mojego bloga <3http://juss-bieber-swaggie.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńświetny rozdział!
OdpowiedzUsuńrozpłakałam się przy nim, bo wydaje mi się, że jest dla mnie ważny.
sama przeżyłam to co opisałaś, moja mama poroniła 4 razy... :C