SCM MUSIC PLAYER

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 61

KATHERINE [ zawiera + 18 ]


- Dlaczego myślisz,że to Twoja wina? Przecież nie miałbyś jak tego zrobić.
- Kate, może Cię za mocno uścisnąłem?
- Nie. To na pewno nie od tego. Pojedziemy do szpitala ,tam się wszystko wyjaśni.
- Jeśli to ja , na prawdę nie chciałem.
- Justin! To nie Ty.

Położyłam dłoń na jego policzku i musnęłam delikatnie usta.

- Zadzwonię po Vanessę,żeby się zajęła Shadow.

Ubrałam na siebie rzeczy ,które miałam w torbie i zadzwoniłam po Vanessę. Zgodziła się przyjechać. Po piętnastu minutach była już u nas. Pożegnałam się z nią. I razem z Justinem wyszliśmy z domu. Justin wyciągnął z kieszeni od spodni kluczyki i otworzył samochód. Wsiedliśmy do niego. Justin wsadził kluczyki do stacyjki i wyjechał z naszego podjazdu. Widziałam jak się zadręcza tym,że to On mógł zrobić. Tylko wciąż nie rozumiem,dlaczego?  Przecież to może być spowodowane czymkolwiek. Mogłam gdzieś się uderzyć, nie poczuć tego, mógł Shadow mnie kopnąć gdy macha nóżkami. Wszystko mogło na to wpłynąć ,więc dlaczego akurat Justin pomyślał,że to On mógł spowodować? Widziałam w jego oczach strach, i żal. Żal ,że mi dzieje się coś takiego. Było mi przykro gdy widziałam jego smutną minę. Bez słowa złapałam go za rękę i splotłam nasze palce. Justin jakby stał się spokojniejszy. Ocierałam kciukiem o jego skórę na dłoniach. Na twarzy Justina wyrysował się uśmiech. Mnie to także uspokoiło.
Aby poznać siebie trzeba by było spojrzeć na siebie przez czyjeś oczy. A ja widziałam siebie w odbiciu Justina czekoladowych tęczówek. Jest dla mnie wszystkim,i nie chcę ,żeby tak myślał, szczególnie kilka dni przed ślubem. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Justin zaparkował przed szpitalem ,wysiadł jako pierwszy i od razu poleciał aby otworzyć mi drzwi. Wysiadłam i podziękowałam mu całusem. Na co Justin się uśmiechnął.  Złapał mnie za rękę i jednym naciśnięciem guzika zamknął auto. Splotłam nasze palce, na co byliśmy jeszcze bliżej siebie. Weszliśmy do szpitala i od razu skierowaliśmy się do gabinetu mojego lekarza.  Zapukałam ,na co lekarz odpowiedział, proszę. Weszliśmy razem z Justinem do środka i zajęliśmy dwa miejsca przed biurkiem mojego doktora.

- Co Cię ponownie tu sprowadza?
- Lubię szpitale - zaśmiałam się
- Da się zauważyć. A poważnie?
- Poważnie to to - odkryłam bluzkę i wskazałam sine miejsce
- O matko, co Ty robiłaś? Jak to się stało?
- Gdybym wiedziała, nie byłoby mnie tutaj.
- To też fakt, połóż się tam - wskazał na "kozetkę" - Sprawdzimy.

Lekarz wziął do rąk stetoskop i wsunął  do uszu, a słuchawkę przyłożył do mojego brzucha. Była zimna, zimna niczym kostka lodu. Na szczęście po dłuższym przykładaniu zaczęła się ogrzewać ciepłem mojego ciała. Lekarz kazał mi oddychać głośno, tak by sprawdzić czy nie zachodzą żadne zmiany w moim żołądku. Wynik : negatywny. Odetchnęłam z ulgą. Lekarz przyjrzał się z bliska sinemu miejscu.

- Już wiem czym to jest spowodowane.
- Czym?
- Ech, Kate. To po prostu jest tak. Masz osłabiony organizm, i każdy mocniejszy ucisk wywołuje takie zasinienie. Widocznie ktoś Cię przytulał - spojrzał na Justina z wyrzutem - zbyt mocno ,i dlatego zostaje sine miejsce.
- Na pewno nie od przytulania.
- Może się gdzieś uderzyłaś. Po prostu uważaj. Każdy siniak to wylew krwi więc ,uważaj.
- Ta. Dziękuję doktorze.

Wstałam z miejsca i skierowałam się do wyjścia. Justin wciąż siedział na fotelu nic nie mówiąc.

- Kochanie ,idziemy - dodałam

Justin wstał z wielkim oburzeniem,jakby miał wybić wszystkich.  Szarpnął za klamkę i wyszedł przed szpital. Dość szybkim krokiem. Moje krótkie nóżki ledwie zdążyły go dogonić.  Szarpnęłam go za kurtkę i odwróciłam w swoją stronę.

- Justin! O co Ci teraz chodzi?
- Po pierwsze, nie dotykaj mnie w takim stanie ,po drugie , nie dotykaj mnie w takim stanie.
- Jakim stanie?
- Gdy jestem wkurwiony.
- Na co?
- Jak ten typ mógł na mnie spojrzeć z wielkim wyrzutem,przecież nie zrobiłem tego celowo. Gdybym wiedział,nie ściskałbym tak mocno.
- Justin! Kurwa. To tylko lekarz, będziesz się nim przejmował?
- Słyszałaś co powiedział.

Złapałam oba poliki Justina w  swoje dłonie i ścisnęłam je. Z ust Justina powstał dzióbek ,który pocałowałam. Justin zaczął się śmiać.

- Wszystko w porządku?
- Zdecydowanie lepiej.

Justin złapał mnie za rękę, i ścisnął ją ,po czym pociągnął mnie za sobą. Fakt ,zabolało mnie to,ale wolałam milczeć,niż słuchać jak znów obwinia siebie. Wsiedliśmy do samochodu i mieliśmy jechać do domu. Bynajmniej taki był plan.


JUSTIN


Postanowiłem ją gdzieś zabrać. Nigdy tam nie była,wiem, nie zabierałem tam jej jeszcze. Skoro Vanessa zajmuje się naszym maluszkiem,możemy to troszkę wykorzystać? Prawda? Prawda!
Gdy tak jechaliśmy Kate przeczesała dłonią moje włosy. Zapach jej ciała przyciągał niczym magnez.
Wyjechaliśmy poza miasto

- Justin gdzie jedziemy? - zapytała
- Zobaczysz ,nie bój się.
- Łatwo powiedzieć,trudniej zrobić.
- Ufasz mi?
- Ufam.
- W związku kochanie - westchnąłem - Chodzi o to by móc dać się porwać i ufać komuś. Być z kimś w jednym dryfie.
- Być w jednym dryfie...Skoro tak mówisz,to porywaj.

Po ponad godzinie drogi,dojechaliśmy na miejsce, założyłem Kate opaskę na oczy.

- Nie bój się,skarbie.  Ile widzisz palców? - pokazałem trzy
- Pięć?
- Nic nie widzisz?
- Kompletnie nic. Zaczynam się Ciebie bać.
- Nie ma powodów skarbie.

Złapałem ją mocno za dłoń, by się nie wywaliła i prowadziłem.

- Uwaga, trzy stopnie.

Katherine weszła trzy stopnie w górę,ja zaś otworzyłem drzwi.

- Zapraszam.


KATHERINE

Justin mimo wszystko jest niezwykłym dżentelmenem.  Nie pozostawiał mnie samej ani na chwilę. Weszliśmy do jakiegoś domku ,jestem tego pewna. Przeszliśmy przez niego i zeszliśmy schodkami w dół. Pod swoimi stopami poczułam miękkość podłoża. Piaszczysta plaża, szum morza... Justin ściągnął mi opaskę z oczu, tak staliśmy nad morzem.

- Gdzie jesteśmy?
- W naszym domku skarbie, naszym drugim domu.


Mewy spacerowały przy brzegu, a fale obijały się z głośnym pluskiem o brzeg i kamienie niedaleko nas.
Moja głowa spoczęła na ramieniu Justina, a jego dłonie na otoczyły mnie i złożyły się na moim brzuchu. Całkowicie zapomniałam o bólu. Obróciłam się w stronę Justina.

- Jest tu może duże łóżko? Na dwójkę?
- Jak myślisz?
- Pokażesz mi je? - przejechałam ręką po jego torsie


Justin wziął mnie na swoje ręce. Obydwoje wiedzieliśmy czego chcemy w tej sytuacji. Przyszedł oczekiwany dzień, w którym znów mieliśmy złączyć się w jedność. Być jednością, jednym ciałem ,jedną duszą. Być bardzo blisko ze sobą. Rozpuściłam swoje długie włosy ,i stałam się władcza. Położyliśmy się z Justinem na duże łóżko w naszej sypialni. Ściągnęłam z siebie ubrania,podobnie jak i Justin.

JUSTIN


Nie trzeba było długo czekać bym usłyszał cichy piskliwy krzyk, i pojękiwanie Kate. Od kiedy w niej byłem minęło około pięciu minut. Z każdym wsunięciem penisa wydobywała z siebie cichy jęk. Szybkie ruchy bioder doprowadzały ją do błogiego obłędu. Kate nie pozostawała mi ani na chwilę dłużna, poruszała swoim ciałem jak żadna inna. Potrafiła wygiąć się tak,lub ułożyć się w taką pozycję,abym mógł wejść najgłębiej.  Tak też zrobiłem. Po chwili byliśmy w innej pozycji. Uklęknąłem na łóżku a Kate była ułożona niczym kocica, na czworaka. Ponownie wprowadziłem penisa w nią. Zmieniliśmy pozycję jeszcze kilkukrotnie. Tym razem Katherine była na mnie i ujeżdżając mnie wydawała z siebie odgłosy zadowolenia, a razem z nią łóżko. Złapałem ją za biodra, po czym pochyliła się do mnie i nasze usta złączyły się w pocałunku.
Mój język tańczył z nią. Kate po chwili zaczęła coraz głośniej jęczeć, co dodało mi "mocy"  pchałem coraz szybciej i intensywniej. Moje ciało zalała fala dreszczy i zimnego potu. Podobnie miała Kate. Po stosunku opadła zmęczona na mnie. Wciąż będąc niej ,ułożyliśmy się w pozycji embrionalnej. Przywarłem mocno do Kate. Znów byliśmy jednością, jak kiedyś. Tak ,racja. Seks nie jest najważniejszy w związku. Ale jest ważny. Bez niego ległby cały związek. Jeśli para nie dogaduje się w łóżku to co dopiero w życiu?
W łóżku jak i w życiu musimy mieć komunikację prawidłową ze swoim partnerem bądź partnerką. Bez tego się nie obejdzie. Wyszedłem z niej i wtuliłem się w jej rozgrzane ciało. Widziałem to sine miejsce, doskonale. Ale Kate nie narzekała na ból. Wręcz odwrotnie, chciała mocniej, więcej, szybciej.
Katie przymknęła oczy ,a po chwili słyszałem już tylko jej spokojny oddech. Milczała i drzemała w ciszy. Przytuliłem ją do siebie zapewniając spokojny sen. Moje oczy także znużył sen. Po około dwóch godzinach, obudziliśmy się. Spojrzeliśmy na zegarek.

- Kochanie - powiedziała cicho Kate - Musimy jechać do domu, Shadow czeka.
- Vanessa się nim zajmuje.
- Nie możemy jej tak wykorzystać.

Miała rację. Nie mogliśmy być tu aż tak długo... Ale zawsze zabawę można dokończyć w domu. Hyhy.
Ubraliśmy się i opuściliśmy nasz dom. Ponad godzinę jechaliśmy do domu. Ale w końcu dojechaliśmy.
Wchodząc zastaliśmy Vanessę śpiącą na fotelu ,obok łóżeczka Shadow. On tak samo spał.  Wyszliśmy z pokoju dając Vanessie możliwość wyspania się. Na marne, bo troszeczkę zbyt mocno trzasnąłem drzwiami. Trudno.

- O ,wstałaś - zacząłem
- Spałam?
- Nie, wąchałaś poduszkę - zaśmiałem się
- To ja już pójdę.
- Dziękuję skarbie, za opiekę nad Shadow - dodała Kate


KATHERINE


Vanessa przytuliła się do mnie i wyszła. Było dość późno. Weszłam na górę i ucałowałam swoje maleństwo w główkę. Spał sobie smacznie, w ciszy, w pokoju było słychać wyłącznie jego kołysankę,Shadow ssał smoczek i spokojnie oddychał. Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam wziąć prysznic. Zdjęłam z siebie ubrania,i spojrzałam w lustro , na moim ciele pojawiło się kilka nowych siniaków. Kilka na biodrach, na pośladkach, na barkach i łopatkach. Do łazienki cicho wszedł Justin.

- Oo,kochanie, znów gotowa?
- Daj spokój Justin. Nie jestem w stanie.
- Co się stało? - złapał mnie za rękę
- Nie dotykaj mnie. I wyjdź.
- Co się stało?
- Wyjdź, proszę.
- Miało być miło.

Justin odsunął kosmyk włosów zza ucha i pocałował mnie w szyję.

- Wyjdź. Nie żartuję. Jestem cała posiniaczona, nie dam rady więcej.
- Kate, przepraszam.
- Wyjdź. Po prostu wyjdź i zostaw mnie teraz samą.

Justin zrobił jak kazałam, w miarę jak drzwi wolno się zamknęły, upadłam na ziemię i zaczęłam płakać.


_________________________________________________________________________________

I jak kochani 61 rozdział? 
Podoba Wam się? Komentujcie! <3


zapraszam tutaj : http://whatswomenlike.blogspot.com/

ps. Nie zostawiajcie komentarzy typu : zapraszam do mnie,odwiedź mnie, ani nie reklamujcie się,bo usunę komentarz. Plus, na prawdę nie mam czasu na inne blogi, nie czytam. 











16 komentarzy:

  1. o boze co z nią? :((

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo to przykre,że go tak odtrąciła :(
    no nic rozdział jak zwykle świetny! czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O nieee..!!!
    Zbliża się śmierć.. :<
    Myślę jednak, że nie skończysz tego bloga śmiercią.. :)
    + Czekam na nn ... ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. ejjj niech wszystko będzie w porządku ; *** czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O bosz co sie z nią stało niedawno taka napalona a teraz sie obraziła

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże piękny jest ! Co z nią ? Niech wszystko bedzie dobrze <3 proszę <3

    OdpowiedzUsuń
  7. następny boże kocham twój blog

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg. Jaki ten Blog jest cudowny Ale tez z nia :( oj kiedy bedzie nastepny chce juz next

    OdpowiedzUsuń
  9. C U D O W N E <3 uwielbiam to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne ;*
    Nie ,tylko proszę ,aby wszystko było w porządku ;/
    Nie może umrzeć!
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie skończ tego Tragedią prooosze cię..nie przezyje teggo..;cc!
    Woq twój bloog jest najlepszy na Świeciee...Kocham Cię...~♥ !
    Czekam na Noowy Rozdział..: **** !

    OdpowiedzUsuń
  13. Pewnie już jej rak ją mocniej atakuje :C Niee :C

    OdpowiedzUsuń
  14. Prosze, tylko żeby ona nie umarła podczas tej operacji i wgl! I czekam na nasteępny uzależniający rozdział ! < 3

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja już się boję. Jest Świetne *..*

    OdpowiedzUsuń